V
Słyszę dzwonek. Ktoś się dobija? Nie, to pewnie sen. Po chwili znów.
Obudziłam się znów słysząc ten irytujący dźwięk. Ledwo sięgnęłam po telefon i leniwie odebrałam, nie patrząc na to, kto dzwoni.
-Halo.-powiedziałam i przeciągle ziewnęłam do telefonu.
-Córciu, śpisz jeszcze?-to mama.
-To takie dziwne? Jest rano.-jęknęłam.
-Nie sądze że godzina trzynasta to rano.-stwierdziła, a ja momentalnie podniosłam się na łokciach i spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście, trzynasta dwa.
-Cholera.-syknęłam.
-Będę za jakieś 2 godziny. Muszę kończyć.-westchnęłam.-A i jeszcze jedno. Przyjadę z przyjacielem, zostanie u nas jedną noc.-powiedziała spokojnie.
-Słucham?!-myślałam, że się przesłyszałam.
-Rose, prosze cię, nie rób scen. Przecież jesteśmy dorośli, nie muszę ci tego tłumaczyć.-pogłam się założyć, że przewróciła oczami.
-Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej? Przecież też tu mieszkam!-podniosłam głos, a moja rodzicielka zrobiła to samo.
-Uspokój się. Philip zostanie tylko jedną noc, rozumiesz? I szykuj się, jemy razem obiad. Kup co trzeba. I przynieś dodatkową pościel do mojej sypialni. Pa.-powiedziała i się rozłączyła.
Czy ona kompletnie oszalała?! Do chlolery, nie chce mieszkać z jakimś obcym gościem, nawet przez jeden dzień!
Nieźle wkurzona wstałam z łóżka i zarzuciłam na siebie luźną koszulkę z krótkim rękawkiem i dresy, a włosy splątałam w niechlujnego koka. Muszę jeszcze posprzątać i przygotować pokój księciu. Kurwa. Czy ona ma pięc lat, żeby bawić się w takie gówna? Owszem, ojciec ułożył sobie życie z inną, co oczywiście mam mu za złe, ale nie sprowadzał panienek do naszego domu!
Wzięłam telefon i wybrałam numer brata. Chyba mu się to nie spodoba...
Po trzech sygnałach usłyszałam jego głos.
-Siema siostra. Co tam?-powiedział.
W sumie zawsze mieliśmy dobry kontakt, nawet bardzo.
-Mama sprowadza do NASZEGO domu jakiegoś fagasa. To tam!-warknęłam.
-Co? Jakiego fagasa?-wydawał się być zaskoczony.
-Dzisiaj wraca z delegacji i powiedziała, że jej "przyjaciel"-podkreśliłam słowo-zostanie u nas na noc.
-Może to rzeczywiście przyjaciel.-był spokojny.
-Ta, kazała przygotować dodatkową pościel w jej sypialni.-parsknęłam.-Przyjedź chociaż na jedną noc, nie chce tu być.-jęknęłam.
-Chciałbym, bo nie wygląda to zbyt dobrze, ale nie ma mnie w LA. Pojechałem z kumplami do Phoenix.
-Ja pierdole.-głośno wypuściłam powietrze.-Dzięki braciszku.-rzuciłam zirytowana.
-Skąd mogłem wiedzieć?-w tle usłyszałam głos jego kolegów.- Dobra, Rosie trzymaj się i zadzwoń później.
-Okej.-rozłączyłam się.
Zeszłam na dół o mało nie wypierdzielając się na schodach. Na szczęście się nie połamałam.
Na początku wzięłam się za salon. Odkurzyłam dywan i przetarłam meble. Umyłam podłogę i wytarłam stół oraz blaty w kuchni. Na koniec zostawiłam przygotowanie sypialni tych dwojga. A od mojego pokoju precz, chociaż sprzątam w nim regularnie...
Do ich przyjazdu została mi niecała godzina. Trochę się zmahałam, więc postanowiłam wziąść szybki prysznic. Po kąpieli rozpuściłam włosy i dokładnie wytarłam ciało. Ubrałam białą bieliznę oraz białą, zwiewną sukienkę do połowy ud. Wyprostowałam włosy i je rozczesałam.
Usiadłam na łóżku i sprawdziłam wiadomości, natykając się na jedną nieprzeczytaną.
Od:Nieznany
Dzień dobry :-)
Do:Nieznany
Dla kogo dobry, dla tego dobry.
Po kilku sekundach otrzymałam kolejnego sms'a.
Od: Nieznany
Co się stało?
Do:Nieznany
Powiedzmy, że niechciany gość.
Od:Nieznany
Będzie dobrze. Mogę ci zadać pytanie?
Do:Nieznany
Mam się bać?
Od:Nieznany
Jak mnie zapisałaś w kontaktach?
Do: Nieznany
Pieprzony stalker;-)
Uśmiechnęłam się pod nosem i zmieniłam nazwę.
Od: Pieprzony stalker
Ałć. A powinnaś inaczej.
Do:Pieprzony stalker
Jak?
Od:Pieprzony stalker
Twój ideał.
A wiesz jak ja ciebie zapisałem?
Do:Pieprzony stalker
No jak ideale?
Od:Pieprzony stalker
Laska 9/10
Do:Pieprzony stalker
Tylko 9? :-(
Od:Pieprzony stalker
Miałabyś 10 gdybyś była moja skarbie.
Do:Pieprzony stalker
Aww. Idę zmierzyć z moim koszmarem. Narka. I dzięki za poprawę humoru.
Od:Pieprzony stalker
Zawsze do usług piękna.
Uśmiechnęłam i znów zmieniłam nazwę z "pieprzony stalker" na "stalker". Wielka zmiana, co?
Kierując się na dół usłyszałam trzask wejściowych drzwi. Zeszłam schodami na parter i byłam zaskoczona tym co zobaczyłam. Moja matka, 42 letnia kobieta w towarzystwie jakiegoś faceta, na oko jakieś dwadzieścia siedem lat. I to jest niby ten Philip?
Nie wytrzymam.
-Cześć Rosie.-powiedziała mama kładąc na podłodze w salonie dużą walizkę, a zielonooki obczajał mnie od stóp do głów.
Podeszła do mnie i cmoknęła w policzek.
-Zachowuj się, i bez cyrków.-szepnęła.
-To jest moja córka Rose, a to Philip.
-Cześć.-powiedziałam od niechcenia podając mu rękę. Naturalnie bym tego nie zrobiła, ale będąc pod ostrzałem matki, nie miałam wyboru.
-Rose, rozpakuj zakupy i oprowadź Philipa po domu, ja pójdę wziąść prysznic.
-Oczywiście.-powiedziałam sarkastycznie, a w zamian otrzymałam mroźne spojrzenie.
Co jej się stało, przecież ona taka nie była...
Kobieta udała się do łazienki, a ja do kuchni, żeby rozpakować produkty na obiad. Miałam wrażenie, że ten typ cały czas gapił się na mój tyłek.
-Zawsze jesteś taka małomówna?-zapytał w końcu, gdy odkładałam makaron do szafki.
-Tak.-odpowiedziałam.-Chodź, będę twoją przewodniczką i oprowadzę cię po domu.-przewróciłam oczami i poszłam do schodów.
-Takie seksi przewodniczki to ja lubię.-mruknął za mną.
Udaje, że tego nie słyszałam. Co za palant...
-A tu jest sypialnia mojej matki.-powiedziałam, ale niezbyt chyba zwracał na to uwagę.
-Ile masz lat skarbie?-zapytał ciągle się do mnie zbliżając.
-Wystarczająco aby w razie potrzeby przyłożyć ci w krocze.-sztucznie się uśmiechnęłam i odwróciłam by wyjść z pokoju, ale poczułam, jak ten kretyn klepnął mnie w pośladek. W środku gotowałam się ze złości.
-Zrób tak jeszcze raz, a nie będzie przyjemnie.-wysyczałam w jego kierunku.
-Oj, chciałbym.-westchnął.-A tak poza tym radzę ci przygotować sobie dobre zatyczki do uszów.-puścił mi oczko.
********* *********
Godzina 23.17. Leżę na łóżku ze słuchawkami w uszach, chcąc zagłuszyć odgłosy z sypialni mamy, ale nawet moja muzyka nie daje rady.
Westchnęłam głośno i krzyknęłam z bezsilności w poduszkę. Jak ja mam się do cholery wyspać?!
Wyłączyłam piosenki i odłączyłam kabel, spotykając się z nowymi jękami i sapnięciami. Myślałam, że się zrzygam. Mimo tego, że ich pokój był na drugim końcu korytarza, wszystko było słychać aż za dobrze.
Wzięłam telefon i znów wybrałam numer do brata.
-Matt?-powiedziałam.
-Rose, gdzie ty kurwa jesteś?-chyba usłyszał tą cholerną symfonię...
-W domu. A to co słyszysz to zabawy naszej mamy i jej gościa.-warknęłam.
-Czy ją do końca pojebało?-głośno wypuścił powietrze.-Kto to w ogóle jest?
-Gość który raczej nie jest z nią na poważnie, skoro próbuje mnie zmacać przy pierwszej lepszej okazji.-przewróciłam oczami.
-Kurwa. Nie możesz iść do jakiejś koleżanki?-zapytał.
-Megan ma na chacie starych. Nie chce jej robić problemu.
-A Ryan?
-Nie będę go budzić.-westchnęłam
-Wolisz tego słuchać?-chyba zaczął się wkurzać.
-Nie dramatyzuj. Nie wymyślisz niczego na odległość.-uspokoiłam go.
-Dobra. W moim pokoju jest jeszcze wieża i płyty?
-Tak.-powiedziałam niepewnie. On coś kombinuje...
-To tam idź.
Wstałam z łóżka i zawinęłam się w koc. Weszłam do pokoju brata stając przy głośnikach.
-Z pierwszej szuflady weź czwartą płytę jak dobrze pamiętam i włącz to cholerstwo.-robiłam wszystko co mówił.-Podgłoś na ful.
Zrobiłam wszystko jak kazał, a po chwili myślałam, że ogłuchłam. Przestraszyłam się tak głośnego dźwięku i odskoczyłam. Jak nie obudziłam tym wszystkich sąsiadów w okolicy kilku kilometrów, to będzie dobrze...
-Dobranoc!-wykrzyczał do telefonu, a potem rozłączył się.
Zapowiada się długa noc...
********* *********
Oczy piekły mnie z powodu niewyspania. Zasnęłam dopiero po trzeciej w nocy.
Poszłam do szafy i ubrałam się w krótkie białe spodenki czarną koszulkę przed pępek. Uczesałam się i pozostawiłam na włosach naturalne fale. Nałożyłam trochę korektora pod oczy i pomalowałam rzęsy. Przekręciłam zamek w drzwiach które na wszelki wypadek zamknęłam i zeszłam do kuchni, gdzie już siedzieli sprawcy mojej nieprzespanej nocy.
-Nie dało się głośniej słuchać tej muzyki?-uniosła wysoko brwi moja matka.
-Dzień dobry.-powiedziałam stanowczo.- Nie dało się głośniej jęczeć?-zrobiłam tą samą minę co ona.
-Rose!-wydarła się, a ja tylko przewróciłam oczami.
-To ja pójdę do toalety.-powiedział zielonooki i wyszedł do łazienki, na szczęście tej na dole, z której rzadko korzystam.
-Czy ty do reszty oszalałaś?!-krzyknęła wymachując rękoma.
-Ja?!- co ta kobieta wyprawia?
-A ja?! Jak ty się zachowujesz?!
-Trzymaj tego palanta przy sobie!-podniosłam głos.
-Co ty znowu wymyśliłaś?
-Ten twój ukochany się do mnie dobierał!-krzyknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam jej śmiech, który wkurwił mnie na maxa.
-Masz zdecydowanie zbyt bujną wyobraźnie. Znajdź sobie jakieś zajęcie, bo chyba masz za dużo czasu na zmyślanie bajeczek.-zadrwiła.
-Ty chyba sobie żartujesz?!-krzyknęłam.
-Niby czemu mam ci wierzyć?
-Bo jestem twoją córką!
-Gdybyś była moją córką, nie psułabyś mojego szczęścia!
Poczułam igiełkę smutku, ale to było nic w porównaniu ze złością.
-Bzykanie za ścianą nazywasz szczęściem?-wybuchnęłam.
Uniosła rękę, aby mnie uderzyć. Opanowała się kilka centymetrów przed moją twarzą.
-Jeszcze słowo.-wysyczała.
-To co? Wywalisz mnie z domu?-zaśmiałam się, chociaż sytuacja wcale nie była zabawna.
Nie odpowiedziała. Wzięłam torebkę i kierowałam się do drzwi.
-Dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy! Weź klucze.-powiedziała, a ja odwrociłam się w jej stronę. Stała już z Philipem.
-Szczerze? Możesz nie wracać. Cześć mamo-uśmiechnęłam się sztucznie.-Nara palancie.-wystawiłam mu środkowego palca, na co ten zachichotał, a matka zmroziła go wzrokiem.
Wyszłam z domu, kierując się sama nie wiem gdzie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro