Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Słyszę dzwonek. Ktoś się dobija? Nie, to pewnie sen. Po chwili znów.
Obudziłam się znów słysząc ten irytujący dźwięk. Ledwo sięgnęłam po telefon i leniwie odebrałam, nie patrząc na to, kto dzwoni.
-Halo.-powiedziałam i przeciągle ziewnęłam do telefonu.
-Córciu, śpisz jeszcze?-to mama.
-To takie dziwne? Jest rano.-jęknęłam.
-Nie sądze że godzina trzynasta to rano.-stwierdziła, a ja momentalnie podniosłam się na łokciach i spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście, trzynasta dwa.
-Cholera.-syknęłam.
-Będę za jakieś 2 godziny. Muszę kończyć.-westchnęłam.-A i jeszcze jedno. Przyjadę z przyjacielem, zostanie u nas jedną noc.-powiedziała spokojnie.
-Słucham?!-myślałam, że się przesłyszałam.
-Rose, prosze cię, nie rób scen. Przecież jesteśmy dorośli, nie muszę ci tego tłumaczyć.-pogłam się założyć, że przewróciła oczami.
-Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej? Przecież też tu mieszkam!-podniosłam głos, a moja rodzicielka zrobiła to samo.
-Uspokój się. Philip zostanie tylko jedną noc, rozumiesz? I szykuj się, jemy razem obiad. Kup co trzeba. I przynieś dodatkową pościel do mojej sypialni. Pa.-powiedziała i się rozłączyła.

Czy ona kompletnie oszalała?! Do chlolery, nie chce mieszkać z jakimś obcym gościem, nawet przez jeden dzień!
Nieźle wkurzona wstałam z łóżka i zarzuciłam na siebie luźną koszulkę z krótkim rękawkiem i dresy, a włosy splątałam w niechlujnego koka. Muszę jeszcze posprzątać i przygotować pokój księciu. Kurwa. Czy ona ma pięc lat, żeby bawić się w takie gówna? Owszem, ojciec ułożył sobie życie z inną, co oczywiście mam mu za złe, ale nie sprowadzał panienek do naszego domu!
Wzięłam telefon i wybrałam numer brata. Chyba mu się to nie spodoba...
Po trzech sygnałach usłyszałam jego głos.
-Siema siostra. Co tam?-powiedział.
W sumie zawsze mieliśmy dobry kontakt, nawet bardzo.
-Mama sprowadza do NASZEGO domu jakiegoś fagasa. To tam!-warknęłam.
-Co? Jakiego fagasa?-wydawał się być zaskoczony.
-Dzisiaj wraca z delegacji i powiedziała, że jej "przyjaciel"-podkreśliłam słowo-zostanie u nas na noc.
-Może to rzeczywiście przyjaciel.-był spokojny.
-Ta, kazała przygotować dodatkową pościel w jej sypialni.-parsknęłam.-Przyjedź chociaż na jedną noc, nie chce tu być.-jęknęłam.
-Chciałbym, bo nie wygląda to zbyt dobrze, ale nie ma mnie w LA. Pojechałem z kumplami do Phoenix.
-Ja pierdole.-głośno wypuściłam powietrze.-Dzięki braciszku.-rzuciłam zirytowana.
-Skąd mogłem wiedzieć?-w tle usłyszałam głos jego kolegów.- Dobra, Rosie trzymaj się i zadzwoń później.
-Okej.-rozłączyłam się.
Zeszłam na dół o mało nie wypierdzielając się na schodach. Na szczęście się nie połamałam.
Na początku wzięłam się za salon. Odkurzyłam dywan i przetarłam meble. Umyłam podłogę i wytarłam stół oraz blaty w kuchni. Na koniec zostawiłam przygotowanie sypialni tych dwojga. A od mojego pokoju precz, chociaż sprzątam w nim regularnie...
Do ich przyjazdu została mi niecała godzina. Trochę się zmahałam, więc postanowiłam wziąść szybki prysznic. Po kąpieli rozpuściłam włosy i dokładnie wytarłam ciało. Ubrałam białą bieliznę oraz białą, zwiewną sukienkę do połowy ud. Wyprostowałam włosy i je rozczesałam.
Usiadłam na łóżku i sprawdziłam wiadomości, natykając się na jedną nieprzeczytaną.

Od:Nieznany
Dzień dobry :-)

Do:Nieznany
Dla kogo dobry, dla tego dobry.

Po kilku sekundach otrzymałam kolejnego sms'a.

Od: Nieznany
Co się stało?

Do:Nieznany
Powiedzmy, że niechciany gość.

Od:Nieznany
Będzie dobrze. Mogę ci zadać pytanie?

Do:Nieznany
Mam się bać?

Od:Nieznany
Jak mnie zapisałaś w kontaktach?

Do: Nieznany
Pieprzony stalker;-)

Uśmiechnęłam się pod nosem i zmieniłam nazwę.

Od: Pieprzony stalker
Ałć. A powinnaś inaczej.

Do:Pieprzony stalker
Jak?

Od:Pieprzony stalker
Twój ideał.
A wiesz jak ja ciebie zapisałem?

Do:Pieprzony stalker
No jak ideale?

Od:Pieprzony stalker
Laska 9/10

Do:Pieprzony stalker
Tylko 9? :-(

Od:Pieprzony stalker
Miałabyś 10 gdybyś była moja skarbie.

Do:Pieprzony stalker
Aww. Idę zmierzyć z moim koszmarem. Narka. I dzięki za poprawę humoru.

Od:Pieprzony stalker
Zawsze do usług piękna.

Uśmiechnęłam i znów zmieniłam nazwę z "pieprzony stalker" na "stalker". Wielka zmiana, co?

Kierując się na dół usłyszałam trzask wejściowych drzwi. Zeszłam schodami na parter i byłam zaskoczona tym co zobaczyłam. Moja matka, 42 letnia kobieta w towarzystwie jakiegoś faceta, na oko jakieś dwadzieścia siedem lat. I to jest niby ten Philip?
Nie wytrzymam.
-Cześć Rosie.-powiedziała mama kładąc na podłodze w salonie dużą walizkę, a zielonooki obczajał mnie od stóp do głów.
Podeszła do mnie i cmoknęła w policzek.
-Zachowuj się, i bez cyrków.-szepnęła.
-To jest moja córka Rose, a to Philip.
-Cześć.-powiedziałam od niechcenia podając mu rękę. Naturalnie bym tego nie zrobiła, ale będąc pod ostrzałem matki, nie miałam wyboru.
-Rose, rozpakuj zakupy i oprowadź Philipa po domu, ja pójdę wziąść prysznic.
-Oczywiście.-powiedziałam sarkastycznie, a w zamian otrzymałam mroźne spojrzenie.
Co jej się stało, przecież ona taka nie była...

Kobieta udała się do łazienki, a ja do kuchni, żeby rozpakować produkty na obiad. Miałam wrażenie, że ten typ cały czas gapił się na mój tyłek.
-Zawsze jesteś taka małomówna?-zapytał w końcu, gdy odkładałam makaron do szafki.
-Tak.-odpowiedziałam.-Chodź, będę twoją przewodniczką i oprowadzę cię po domu.-przewróciłam oczami i poszłam do schodów.
-Takie seksi przewodniczki to ja lubię.-mruknął za mną.
Udaje, że tego nie słyszałam. Co za palant...

-A tu jest sypialnia mojej matki.-powiedziałam, ale niezbyt chyba zwracał na to uwagę.
-Ile masz lat skarbie?-zapytał ciągle się do mnie zbliżając.
-Wystarczająco aby w razie potrzeby przyłożyć ci w krocze.-sztucznie się uśmiechnęłam i odwróciłam by wyjść z pokoju, ale poczułam, jak ten kretyn klepnął mnie w pośladek. W środku gotowałam się ze złości.
-Zrób tak jeszcze raz, a nie będzie przyjemnie.-wysyczałam w jego kierunku.
-Oj, chciałbym.-westchnął.-A tak poza tym radzę ci przygotować sobie dobre zatyczki do uszów.-puścił mi oczko.
  
                 ********* *********

Godzina 23.17. Leżę na łóżku ze słuchawkami w uszach, chcąc zagłuszyć odgłosy z sypialni mamy, ale nawet moja muzyka nie daje rady.
Westchnęłam głośno i krzyknęłam z bezsilności w poduszkę. Jak ja mam się do cholery wyspać?!
Wyłączyłam piosenki i odłączyłam kabel, spotykając się z nowymi jękami i sapnięciami. Myślałam, że się zrzygam. Mimo tego, że ich pokój był na drugim końcu korytarza, wszystko było słychać aż za dobrze.
Wzięłam telefon i znów wybrałam numer do brata.
-Matt?-powiedziałam.
-Rose, gdzie ty kurwa jesteś?-chyba usłyszał tą cholerną symfonię...
-W domu. A to co słyszysz to zabawy naszej mamy i jej gościa.-warknęłam.
-Czy ją do końca pojebało?-głośno wypuścił powietrze.-Kto to w ogóle jest?
-Gość który raczej nie jest z nią na poważnie, skoro próbuje mnie zmacać przy pierwszej lepszej okazji.-przewróciłam oczami.
-Kurwa. Nie możesz iść do jakiejś koleżanki?-zapytał.
-Megan ma na chacie starych. Nie chce jej robić problemu.
-A Ryan?
-Nie będę go budzić.-westchnęłam
-Wolisz tego słuchać?-chyba zaczął się wkurzać.
-Nie dramatyzuj. Nie wymyślisz niczego na odległość.-uspokoiłam go.
-Dobra. W moim pokoju jest jeszcze wieża i płyty?
-Tak.-powiedziałam niepewnie. On coś kombinuje...
-To tam idź.
Wstałam z łóżka i zawinęłam się w koc. Weszłam do pokoju brata stając przy głośnikach.
-Z pierwszej szuflady weź czwartą płytę jak dobrze pamiętam i włącz to cholerstwo.-robiłam wszystko co mówił.-Podgłoś na ful.
Zrobiłam wszystko jak kazał, a po chwili myślałam, że ogłuchłam. Przestraszyłam się tak głośnego dźwięku i odskoczyłam. Jak nie obudziłam tym wszystkich sąsiadów w okolicy kilku kilometrów, to będzie dobrze...
-Dobranoc!-wykrzyczał do telefonu, a potem rozłączył się.
Zapowiada się długa noc...

               ********* *********
Oczy piekły mnie z powodu niewyspania. Zasnęłam dopiero po trzeciej w nocy.
Poszłam do szafy i ubrałam się w krótkie białe spodenki czarną koszulkę przed pępek. Uczesałam się i pozostawiłam na włosach naturalne fale. Nałożyłam trochę korektora pod oczy i pomalowałam rzęsy. Przekręciłam zamek w drzwiach które na wszelki wypadek zamknęłam i zeszłam do kuchni, gdzie już siedzieli sprawcy mojej nieprzespanej nocy.
-Nie dało się głośniej słuchać tej muzyki?-uniosła wysoko brwi moja matka.
-Dzień dobry.-powiedziałam stanowczo.- Nie dało się głośniej jęczeć?-zrobiłam tą samą minę co ona.
-Rose!-wydarła się, a ja tylko przewróciłam oczami.
-To ja pójdę do toalety.-powiedział zielonooki i wyszedł do łazienki, na szczęście tej na dole, z której rzadko korzystam.
-Czy ty do reszty oszalałaś?!-krzyknęła wymachując rękoma.
-Ja?!- co ta kobieta wyprawia?
-A ja?! Jak ty się zachowujesz?!
-Trzymaj tego palanta przy sobie!-podniosłam głos.
-Co ty znowu wymyśliłaś?
-Ten twój ukochany się do mnie dobierał!-krzyknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam jej śmiech, który wkurwił mnie na maxa.
-Masz zdecydowanie zbyt bujną wyobraźnie. Znajdź sobie jakieś zajęcie, bo chyba masz za dużo czasu na zmyślanie bajeczek.-zadrwiła.
-Ty chyba sobie żartujesz?!-krzyknęłam.
-Niby czemu mam ci wierzyć?
-Bo jestem twoją córką!
-Gdybyś była moją córką, nie psułabyś mojego szczęścia!
Poczułam igiełkę smutku, ale to było nic w porównaniu ze złością.
-Bzykanie za ścianą nazywasz szczęściem?-wybuchnęłam.
Uniosła rękę, aby mnie uderzyć. Opanowała się kilka centymetrów przed moją twarzą.
-Jeszcze słowo.-wysyczała.
-To co? Wywalisz mnie z domu?-zaśmiałam się, chociaż sytuacja wcale nie była zabawna.
Nie odpowiedziała. Wzięłam torebkę i kierowałam się do drzwi.
-Dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy! Weź klucze.-powiedziała, a ja odwrociłam się w jej stronę. Stała już z Philipem.
-Szczerze? Możesz nie wracać. Cześć mamo-uśmiechnęłam się sztucznie.-Nara palancie.-wystawiłam mu środkowego palca, na co ten zachichotał, a matka zmroziła go wzrokiem.
Wyszłam z domu, kierując się sama nie wiem gdzie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro