Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zawsze tam gdzie ty

 Sam od kilku dni zagłębiał się we wspomnienia Deana z roku, w którym nie polowali razem. Obserwował jak starszy Winchester poznaje Nadię, zakochuje się w niej... widział, jak kobieta umiera. Mimo, że nie znał speedtserki osobiście, czuł smutek i przygnębienie. Czuł się jeszcze gorzej, myśląc o Deanie i o tym, co czuł on.

Dean przeżywał swoje wspomnienia na nowo każdej nocy. Od kiedy co noc widywał jej uśmiech, dni stały się lżejsze. Jej śmiech sprawiał, że on sam zaczął się uśmiechać przez sen. Jednak względnie dobry humor minął, kiedy Sam obejrzał dzień śmierci Nadii. Dean poczuł się znacznie gorzej, widząc jak brunetka znowu gaśnie w jego ramionach.  

 Dean od jakiegoś czasu biegał co rano. Na początku bardzo to dziwiło Sama, który z poprzednich lat swojego życia wiedział, że jego brat nienawidzi ruchu. Przestał się dziwić, kiedy obejrzał pewne wspomnienie.

Dzień był słoneczny, ale mimo słońca na niebie było dość zimno-jak to bywa ranem. Nadia obudziła Deana, który niezadowolony spojrzał na nią. Siedziała na łóżku i wiązała sznurówki trampek. Miała na sobie leginsy i jakiś top. 

-Pali się?-wychrypiał.

-Ruszaj się, idziesz ze mną-powiedziała, wstając.

-Dokąd?

-Pobiegać-wyjaśniła.

-Jeszcze czego-prychnął i położył się na brzuchu. Nadia wywróciła oczami i przy pomocy Speed Force zepchnęła Deana z łóżka w sekundę. Łowca, zaplątany w kołdrze, spadł na ziemię z głośnym jękiem.

-Utuczysz się-powiedziała, rzucając w niego dresem.

-Całe życie jem tyle ile jem i jakoś nie jestem grubasem-sapnął, wstając z podłogi.

-Tak, bo całe życie polujesz. Polowanie=wysiłek fizyczny...

-Nie mam zamiaru biegać-powiedział, padając na łóżko.

-Biegałeś kiedyś?

-Tak-odparł.

-Nie chodzi mi o uciekanie, ale o wyjście żeby pobiegać, ot, dla zdrowia.

-No nie... nie mam czasu.

-Na twoje szczęście ze mną masz mnóstwo czasu, także-zaklaskała-ruchy!

Przewrócił oczami, ale mimo to wstał i przebrał się w dres.Wyszedł niemrawo z motelu i ruszył za Nadią, która równym tempem truchtała przed siebie. Ku jego zaskoczeniu nie było AŻ tak źle. Na  początku może nie było najlepiej, ale potem poszło z górki. Okazało się, że jakąś tam formę ma i nie zmęczył się tak bardzo, jakby się tego spodziewał. Mało tego, czuł dziwną satysfakcję szczególnie wtedy, kiedy wyprzedzał speedsterkę. Brunetka tylko prychała i go przeganiała bez użycia mocy.

-Jeśli mnie dogonisz dostaniesz ciasto!-zawołała i pobiegła przed siebie. Chciał krzyknąć za nią, że to nie fair, bo ona ma Speed Force-powstrzymał się przed tym. Kobieta biegła normalnym, ludzkim sprintem. Rozumiejąc, że ma szanse ruszył za nią.

Dla Nadii sprint nie był wielkim wysiłkiem, był zaledwie spacerkiem. Normalny bieg to dla speedstera nic skoro może osiągnąć niewyobrażalną prędkość. Co innego Dean-Winchester powoli zaczął się męczyć, dlatego brunetka zwolniła odrobinę. On wykorzystując okazję prześcignął ją. Padł na trawę i głośno sapał. Nadia usiadła obok niego.

-Zasłużyłeś na placek-uśmiechnęła się i palcem przesunęła morką grzywkę mężczyzny na bok.

-Oj, tak-sapnął.

Od tamtego dnia, co kilka dni biegali razem.

Łowcy, pomimo śmierci brunetki, zwyczaj takowy pozostał. Wstawał rano i szedł biegać na niedługi dystans. Poprawiało mu to humor i nie wiedział, czy to dlatego, że bieganie kojarzyło mu się z Nadią, czy może brednie o tym, że ruch to zdrowie to naprawdę prawda.

Sam powoli obserwował jak Dean zaczyna czuć się lepiej. Przynajmniej myślał, że szatyn ma się lepiej przez większość czasu. Były dni, w których Sam myślał, że wrócił stary Dean. Były również dni, kiedy Dean pił zatrważające ilości alkoholu i nic nie mogło go od tego odwieść. W takie dni Sam rozumiał, że bratu nadal jest bardzo ciężko i nie radzi sobie z bólem.

Dean poszedł do baru z Savitarem, który zjawił się tego dnia w bunkrze. Wyciągnął Winchestera z bunkra, w którym łowca od jakiegoś czasu się zaszył. Dean nie był zbyt zadowolony, wchodząc do baru w Lebanon. Dzisiaj czuł się naprawdę podle i miał ochotę obejrzeć Titanica pod kocem.

W środku była dość spora grupa ludzi pijąca albo paląca. Panował gwar, było duszno i panował półmrok. Winchesterowi pomysł z wyjściem do baru zbrzydł jeszcze bardziej. Z westchnięciem usiadł przy stoliku z przyjacielem; zamówili burbona.

Tommy był tego dnia bardzo radosny i nabuzowany energią. Opowiadał żywo o jakiś pierdołach, które wcale nie interesowały szatyna przy stoliku. Bawił się pustą już szklanką po drinku. Podniósł wzrok na Savitara, który zaśmiał się ubawiony własnym żartem. Dean poczuł złość, widząc radość towarzysza. Speedster sprawiał wrażenie, jakby całkowicie zapomniał o śmierci Nadii-ale Dean nie mógł. Uspokoił się zaraz. To dobrze, że Thomas żyje dalej i nie myśli o nieprzyjemnych zdarzeniach.

Dean rozejrzał się dookoła. Zauważył kilka ładnych kobiet, które z pewnością kiedyś próbowałby poderwać. Teraz żadna nie wydawała mu się tak piękna jak jego Nadia, z żadną nie mógł by pogadać tak, jak rozmawiał ze speedsterką.

-Słuchasz mnie w ogóle?-usłyszał.

-Nie-przyznał.-Zagramy?-zapytał, wskazując bilard.

Brunet wywrócił oczami, ale przystał na propozycje łowcy. Nie interesowało go to, co będą robić-dla niego liczyło się to, aby robili to długo. Młodszy Winchester poprosił Savitara o zajęcie Deana, bo on musiał coś załatwić.

Od kiedy tylko poznał Deana, imponowały mu jego umiejętności. Szatyn miał dobre oko i gry takie, jak bilard były prościzną dla niego. Z łatwością skupiał się na celu a pocisk, albo jak w tym przypadku kula bilardowa, leciał dokładnie tam gdzie Winchester tego chciał. Jednak dzisiaj Dean nie był w nastroju do... do niczego tak naprawdę.

Dean wrócił do bunka jakiś czas później. Nie chciał być już dłużej w towarzystwie Savitara, bo czuł jakby psuł dobry humor przyjaciela.

Był bardzo zmęczony i przygnębiony. Usiadł ciężko w bibliotece i przetarł dłonią twarz.Otworzył piwo i łapczywie opróżnił butelkę. 

Coś ściskało go w sercu. Tego dnia tęsknił za Nadią bardziej niż zwykle. Myśl, że jej nie ma wykańczała go.

-Dean?!-zawołał Sam i wszedł do biblioteki, w której siedział jego brat. Zmartwił się, widząc go w takim stanie.

-Jak tam?-zapytał, biorąc kolejnego łyka piwa.

-Dobrze się czujesz?

-O dobry Boże, czuję jakbym umierał-zanucił.

-Kocham tę piosenkę.

Dean wrócił do bunkra jakiś czas później. Nie chciał być już dłużej w towarzystwie Savitara, bo czuł jakby psuł dobry humor przyjaciela.

Był bardzo zmęczony i przygnębiony. Usiadł ciężko w bibliotece i przetarł dłonią twarz. Otworzył piwo i łapczywie opróżnił butelkę.

Coś ściskało go w sercu. Tego dnia tęsknił za Nadią bardziej niż zwykle. Myśl, że jej nie ma wykańczała go.

Serce Deana stanęło na kilka sekund, a gardło się ścisnęło. Zakrztusił się piwem, które właśnie przełykał. Powoli, jakby nie wierząc, odwrócił się na krześle w stronę głosu.

W wejściu stała ona. Tak samo piękna jak ją zapamiętał. Oczy, za którymi tak tęsknił, spoglądały na niego tęsknie.

Niezdarnie wstał, podpierając się rękoma o blat stołu. Krok po kroku, przybliżał się do niej, a kiedy stał metr od niej, szepnęła:

-Dean Winchester-kolana odmówiły współpracy. Myślał, że już nigdy nie usłyszy swojego imienia z jej ust.-Tęskniłeś?-zapytał i uśmiechnęła się przez łzy.

Jęknął cicho i pochwycił ją w swoje ramiona, zamykając brunetkę w uścisku jego ramion. Po policzku spłynęła mu pierwsza łza, której nie mógł powstrzymać-nawet nie chciał. Zaczął płakać, czując ją w swoich ramionach. Kobieta zaczęła go masować po plecach, nucąc mu do ucha:

-Już teraz wiem, że dni są tylko po to

By do Ciebie wracać każdą nocą złotą

Nie znam słów, co mają jakiś większy sens

Jeśli tylko jedno-jedno tylko wiem:

Być tam, zawsze tam, gdzie ty.

 Zatrząsł się. Znał ulubione, polskie piosenki Nadii.

Powoli kołysała ich ciałami, masując plecy zapłakanego Deana. Ona też nie mogła powstrzymać łez. Oparła czoło o tors mężczyzny i uśmiechnęła się, czując jak mocno bije serce jej mężczyzny. Poczuła się bezpieczna.

-Już, już, Dean-załkała. Odsunęli się od siebie o kilka centymetrów. Mężczyzna trzymał dłonie na jej tali, nie chcąc aby uciekła. Nadia starła kciukiem łzy z twarzy szatyna; położyła dłonie na jego policzkach.-Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram-wyszeptała obietnicę.

 * * * 

Sam wiedział, że lekarstwo dla Deana będzie ciężko zdobyć i będzie trzeba udać się po nie do samego Nieba. To właśnie tam była dusza speedsterki, po którą łowca się udał.

Plan nie był tak prosty i łatwy jakby Winchester tego chciał. Castiel próbował mu to uświadomić. 

-Ludzkie dusze są szczęśliwe w Niebie, dlatego ciężko je stamtąd wyciągnąć.

-Dałeś rade wyciągnąć Deana z Piekła!-powiedział Sam, nie rozumiejąc o co chodzi aniołowi.

-Tak, przy po mocy innych aniołów-westchnął.-Chcę ci pomóc, chce pomóc Deanowi, ale to cięższe niż ci się wydaje.

-Ona musi wrócić! Dean dłużej nie wytrzyma bez niej.

-To ciekawe co miłość robi z człowiekiem-powiedział anioł.

-Zabierz mnie do Nieba-rzekł Sam, spoglądając wyczekująco na Castiela.

-Dlaczego?-zdziwił się.

-Chcę z nią porozmawiać-wyjaśnił.-Jeśli powiem jej co dzieje się z Deanem, może będzie chciała wrócić.

-Dusza, która chce wrócić na Ziemię jest łatwiejsza do wskrzeszenia...-zastanowił się Cas.

-Czyli jest szansa?

-To Niebo, Sam-Ludzie są tam szczęśliwi.

> > >

-Jak to jest nieszczęśliwa w Niebie?-zdziwił się anioł, słysząc relację Hanny.-To w ogóle możliwe?

-Kobieta, którą szukacie, doskonale zdaje sobie sprawę, że jest martwa i to co widzi to tylko wspomnienia-wyjaśniła.

-Czyli będziemy mogli ją wskrzesić?-wtrącił się Winchester.

-Jeśli taki jest wasz plan... pewnie tak-przyznała anielica.

Niebem Nadii była polana otoczona laskiem. Wszędzie było mnóstwo kolorowych kwiatów, które nadawały nastrój. Na polanie stały dwa, czarne Chevrolety, które anioł i łowca rozpoznali jako te należące do Deana i Nadii. Na środku było duże ognisko, przy którym siedziały dwie postacie. Był to wysoki blondyn i drobna brunetka. Blondyn trzymał na kolanach gitarę, na której grał. Dodatkowo śpiewał, a kobieta obok wpatrywała się w niego oczarowana.

Podchodząc bliżej mężczyźni rozpoznali, że blondyn był tak naprawdę Deanem. Kobieta obok to oczywiście Nadia, którą zawołali. Od razu spojrzała w ich stronę. Ogień odbijając się w jej oczach, sprawił że były złote i świecące. Kobieta w mgnieniu oka znalazła się przed nimi.

-Sam? Castiel?-zapytała.

-Znasz nas?-zdziwił się Winchester.

-Dean mi mówił o was-wyjaśniła, wzruszając ramionami. Sam zdziwił się-nie widział tego wspomnienia.

-Chcemy z tobą porozmawiać-powiedział anioł, przyglądając się jej. Czuł energię bijącą od niej.

-Domyślał się-pokiwała głową.-Co dzieje się z moim Deanem?-zapytała.

-Skąd wiesz, że chodzi o Deana?-zapytał anioł.-Jesteś medium?

-Nie, Castielu, nie jestem-uśmiechnęła się pobłażliwie.-Nie widzę innego powodu, dla którego byście tu byli. Zatem-co się stało?-zapytała, zwracając się do młodszego Winchestera.

-Źle z nim-zaczął.

-Jak bardzo?-zapytała zmartwiona.

-Kiedy polowaliśmy na wiedźmę, która cię zabiła...-odetchnął.-On ją błagał o śmierć.

-No tak-pokiwała głową.-Chciałam żeby żył dobrze... Samobójstwo raczej się do tego nie zalicza-mruknęła.-Och, Dean-szepnęła.

-Tęskni za tobą jak cholera-powiedział Sam.

-Za mną siedzi wspomnienie Deana. Uwierz mi, że ja też za nim tęsknie.

-Myślimy, że jedynym sposobem na uszczęśliwienie Dean to wskrzesić ciebie-wyjaśnił anioł.

-To możliwe?-zapytała.-Oczywiście, że tak-odpowiedziała sobie.-Jesteście Winchesterami.





Mój styl pisania się trochę zmienił (to chyba za sprawą ćwiczeń na moim ff o Moriartym). Czytam stare rozdziały i jestem zażenowana tym, że je publikowałam. Niedługo wezmę się za ich korektę, bo nie mogę znieść tego, jak źle to wygląda na początku. 

Jako taką ciekawostkę powiem, że obecnie pracuję na ostatnimi rozdziałami tego ff ( z nostalgią patrzę na te rozdziały, które wy dostajecie do czytania) i czuję się tym przygnębiona. Jedyne co mogę wam obiecać to, to że końcówka będzie boska (chyba). Swoją drogą akcja, która rozpocznie się po powrocie Nadii (no czyli zaraz) jest znacznie lepsza niż dotychczas (tak sądzę). Mam nadzieję, że są tu fani Crowleya albo Deanmona 😈 Żadnych spoilerów ofkors

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro