Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odrodzenie

 Dean, z lekko uchylonymi ustami, rozglądał się po pokoju. Oddychał powoli i głęboko, obawiając się, że zaraz zapomni jak to się robi. Jeszcze raz spojrzał na kartkę i odczytał wiadomość ponownie. Przyłożył rękę do czoła i rozmasował je, czując jak ból rozchodzi się po jego czaszce. Poczuł jak kolana się pod nim uginają.

Jego twarz wykrzywił grymas złości, smutku i strachu. Zadrżał.

-'Z powodu pewnych okoliczności'? Co to, do cholery, znaczy? Jakich okoliczności?!-zawołał.

Ściskając kartkę w dłoni poszedł do Sama i mu ją pokazał. Młodszy Winchester z niepokojem przeczytał wiadomość i spojrzał na brata. Twarz Deana była blada, a oczy błyszczące jakby od łez.

-Możesz ją namierzyć?-zapytał.

-Dean, Nadia ma jakąś sprawę do załatwienia i tyle-powiedział Sam, chociaż nie do końca w to wierzył.

-Gdyby to była zwykła sprawa powiedziałaby a nie znikała kiedy nas nie ma! Do tego zostawiła liścik. Mogła zadzwonić. Coś się stało, Sam.

-Dziwnie się ostatnio zachowywała...-przyznał w zamyśleniu młodszy.

-Namierz ją, proszę.

-Dzwoniłeś do niej chociaż?

-Jeszcze nie.

-To to zrób, a ja pójdę po laptopa-powiedział Sam i wyszedł.

Dean chwycił telefon do ręki i wybrał numer Nadii.

Nadia patrzyła na telefon leżący przed nią, na desce rozdzielczej. Na wyświetlaczu było imię Deana. Domyślała się z jakiego powodu dzwoni; mocniej zacisnęła ręce na kierownicy.

-Dobrze, że masz stary samochód bez komputerowego mózgu, bo było by po nas-mruknął Savitar, który siedział obok niej.

-Tak-mruknęła.

Telefon ponownie zadzwonił; Dean nie dawał za wygraną. Kiedy telefon zadzwonił po raz trzeci, Savitar szybko chwycił go w dłoń.

-Nie!-zawołała.

-Witaj Dean-przywitał się.

-Sav! Gdzie Nadia?! Co się dzieje?

-Spokojnie, Dean...-zaczął.

-Nie! Sav, do cholery! Co się dzieje?

-Chcesz z nim rozmawiać?-zapytał Savitar, przybliżając telefon do jej twarzy. Nadia przełknęła ślinę i mruknęła przecząco. Spojrzała błagalnie na przyjaciela.

Dean słyszał pytanie, które Tom zadał speedsterce. Słyszał również jej odpowiedź.

-Słuchaj stary, Nadia ma... wakacje.

-Coś się stało, prawda?-zapytał spokojniej.

-Można tak rzec-przyznał brunet.

-Chcę pomóc.

-Wiem, ale nie możesz.

-Pomogę! Naprawdę...-zaczął.

-Nie, Dean!-warknął Savitar.-Dla Nadii jesteś wszystkim. Ona cię kocha, dlatego musiała odejść. Dla mnie jesteś jak brat, słyszysz? I jako brat radzę ci, nie szukaj nas.

Dean chciał coś dodać, ale Thomas się rozłączył. Łowca oparł telefon o swoje czoło i wykrzywił usta w jeszcze większym grymasie. Zdenerwowany, rzucił komórką przez całe pomieszczenie tak, że rozbiła się o ścianę. Nabuzowany kopnął stół.

Nadia spojrzała na przyjaciela, który wpatrywał się w ekran jej telefonu. Był zamyślony i jakby smutny.

-Hej, Tommy...

-I tak będzie nasz szukał-mruknął.-Sammy o to zadba. Trzeba zmienić telefony i rejestrację auta albo w ogóle zmienić samochód.

-Nie-pokręciła głową.-Ja i mój Chevrolet się nie rozstajemy.

-To zostaje zmiana rejestracji.

-Kiedyś tylko wspomniałeś o Odrodzeniu...-zaczęła, zmieniając temat.

-Tak, wiem. Teraz powiem Ci wszytko.

-Ale wszystko? Nie ukryjesz faktów żebym się nie bała?

-O nie. Musisz się bać. Odrodzenie to najgorsze co może się zdarzyć w życiu.

-Dlaczego?

-To co dotychczas odczułaś to pierwsze i drugie stadium. Czasowe utraty kontroli nad Speed Forcem. Niekontrolowane wyładowania. Stadium drugie. Ból-cholerny ból.

-Stadium trzecie?

-Ból będzie cię nawiedzał już nie tylko w nocy. W ciągu dnia nagle może zaatakować. Dodatkowo Speed Force będzie tobą rzucał tak, jak robił to w nocy. Chciałaś wstać, ale moc buzowała w tobie i zamiast zrobić to powoli, normalnie, ty wpadałaś na ścianę-westchnął.-Stadium czwarte. Będziesz jak nastolatka podczas okresu dojrzewania. Niektórzy speedsterzy podczas stadium czwartego tracą duszę...

-CO?

-Ciężko to określić. Zachowują duszę, ale są... bezduszni. Nic ich nie obchodzi, ani rodzina, ani oni sami.

-Och... Czekaj... Ci speedserzy, o któych mi kiedyś mówiłeś, Ci co zamordowali kilka osób...

-Stadium czwarte u większości-przyznał.

Nadia wyprostowała się zestresowana.

-Stadium czwarte to jeszcze większy ból-kontynuował.- Ale to nie taki jaki dotychczas. Nie. Będziesz czuła jak piorun ponownie w ciebie uderza. Skóra będzie cię palić, krew gotować a Speed Force od wewnątrz kaleczyć.

-Jej-bąknęła.

-Naduś... 55% umiera podczas stadium czwartego-powiedział cicho.

Kobieta spojrzała na niego przestraszona. Umrzeć z bólu...

-No i stadium piąte. Niestety wraca ci dusza...

-Niestety?

-Ból będzie stopniowo malał to jest plus. Niestety, utracisz panowanie nad mocą. CAŁKOWICIE. Nie będziesz tego kontrolować ani trochę. Dotkniesz kogoś i usmażysz go jak rybę na patelni.

-Gdybym podczas stadium piątego dotknęła Deana...

-Zabiłabyś go od razu-przyznał.

-Dlatego lepiej nie mieć duszy, żeby nie czuć jeszcze większego bólu po stracie-powiedziała.-Sav, dlaczego przechodzi się Odrodzenie?

-Odpowiedź to stadium szóste i ostatnie. Kiedy Odrodzenie się kończy dostajesz kopa. Jesteś szybsza, znaczy, JESZCZE SZYBSZA. Dlaczego tak jest-nie wiem.

-Będą znowu panowała nad sobą?

-Będziesz się musiała tego NAUCZYĆ jeszcze raz. To będzie znacznie trudniejsze, bo będziesz dysponować większą mocą.  




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro