Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 93

Marzec. Jeden z moich ulubionych miesięcy w roku, właśnie się rozpoczął. Temperatura wzrosła, każdy miał lepszy nastrój, w tym ja. Od piątku chodziłam jednak nieobecna. Moją głową zaprzątał głównie Liam. On i cała ta cholerna rozmowa. Z jednej strony poczułam się lepiej. Odwiedziłam go, sprawdziłam, jak się czuję. Z drugiej zaś strony... Wyrzuty sumienia nie zniknęły. Wręcz przeciwnie. Stały się jeszcze większe i głośniejsze, przez co zagłuszały moje myśli. Nie mogłam się uczyć, spać, czy oglądać telewizji. Jedyną czynnością, która dawała mi ukojenie, było rapowanie. Nie mogłam jednak siedzieć w studiu cały dzień. Rozpoczął się nowy tydzień, a co za tym idzie, musiałam wrócić do szkoły. Uczyniłam to z wielką chęcią. Stęskniłam się za przyjaciółmi, których nie widział całe siedem dni. Wszyscy przywitali mnie z wielką radością. Oczywiście nie obyło się bez złośliwych komentarzy na temat mojego zawieszenia. Tuż po wejściu do szkoły ujrzałam burzę rudych loków. Postanowiłam jednak słuchać rady dyrektora i ignorować Mahogany. Wysłałam jej tylko spojrzenie pełne nienawiści. Odpowiedziała mi tym samym.

- Liliano, czy możesz odpowiedzieć na moje pytanie? - Usłyszałam surowy głos nauczyciela, przez który wróciłam do szarej, nudnej rzeczywistości. Rozejrzałam się zaskoczona dookoła. Inni uczniowie spoglądali na mnie z ciekawością, a na ich twarzach widniały szydercze uśmiechy.

- Czy mógłby pan powtórzyć pytanie? - uśmiechnęłam się słodko do starego profesora. Lox, siedząca dwie ławki przede mną  prychnęła. Zirytowana mimowolnie wywróciłam oczami. Nauczyciel natomiast westchnął głośno.

- Jaki będzie wynik równania na tablicy? - zapytał, kiwając głową w stronę tablicy.

- Hm... - zamyśliłam się. Zaczęłam rozwiązywać zadanie w głowie. - Równanie jest sprzeczne, ponieważ zero nie jest równe sześć - dodałam po chwili pełnej napięcia ciszy. Starszy mężczyzna pokiwał głową z uznaniem. 

- Brawo, Lili. Dostajesz plusa - mruknął, wpisując moją nagrodę do dziennika. Lox prychnęła ponownie, co mnie bardzo wkurzyło. Miałam ochotę jej coś powiedzieć albo znowu przestawić nos, jednak Aaron mnie powstrzymał. 

- Nie daj się ponieść emocjom - szepnął mi do ucha - Idziesz dzisiaj do studia? - Zmienił zręcznie temat. Posłałam ostatnie nienawistne spojrzenie rudej, zatrzymując się dłużej na jej plastrze na nosie i przekręciłam głowę w stronę Aarona. 

- Tak, muszę nadrobić piątek. A tak strasznie mi się nie chce... - jęknęłam przeciągle. 

- Wyobrażam sobie. Przez cały tydzień codziennie tam chodziłaś.... - pokręcił głową - Jestem pełen podziwu. 

- I tak nie miałam nic innego do roboty - odparłam. 

- Uwaga! - krzyknął profesor, przerywając nam rozmowę - Waszą pracą domową będzie wykonanie pewnego projektu. W parach. 

- Projektu? - powtórzył ironicznie Aaron - Na matmę?

- Tak, Carpenter. Projekt na matematykę. Królową wszystkich nauk - rzekł z rozmarzeniem, a ja zmarszczyłam brwi. Posłałam rozbawione spojrzenie przyjacielowi, a jego reakcja była podobna. 

- To... Na czym będzie polegał ten projekt? - zapytałam, starając się ukryć śmiech. 

- W dwuosobowych grupach musicie wykonać wykres 3D na podstawie stwierdzeń Nikomedesa. Wykres może być na dowolny temat - oznajmił, a ja jęknęłam. Głupszej pracy nie dało się wymyślić. 

- Lili, jestem z tobą - rzucił pośpiesznie Aaron, a ja od razu przytaknęłam. Na marginesie zaczęłam zapisywać sobie wszystkie informacje. W klasie zapanował harmider, wynikający z dobierania się w pary. 

- Nie tak prędko, moi uczniowie - powiedział donośnym głosem profesor - Ja was dobiorę. Sprawiedliwie. Hmm... Idźmy po kolei - spojrzał się w naszą stronę - Aaron, będziesz z...

- Lili? - zapytał z nadzieją. 

- Nie, ona odwali za ciebie całą robotę, a to ma być wspólna praca. Ze Scottem. Jestem pewien, że dacie sobie radę - wskazał na chłopaka siedzącego w ostatniej ławce. 

Aaron jęknął. Scott uważał się za emo. Miał czarne włosy, pomalowane na podobny kolor oczy, kolczyki w uszach. Zawsze słuchał muzyki na lekcji, a gdy nauczyciel zwracał mu uwagę, wzruszał jedynie ramionami i wracał do wykonywania wcześniejszej czynności. 

- Liliano, będziesz z...Mahogany. Wyjdzie wam świetny wykres - oznajmił matematyk i zaczął dalej tworzyć pary. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Czy dyrektor nie przekazał mu, że mamy się trzymać od siebie z daleka?

- Dobra, ty masz gorzej - szepnął Aaron. 

Zaśmiałam się nerwowo. Jasne, że miałam gorzej. Nie byłam w stanie współpracować z Lox. To był mój największy wróg. Miałam ochotę walić głową o ścianę bez końca. Już wolałam ponownie odwiedzić Liama.... Nie. Nie myśl o nim. Kiedy zadzwonił dzwonek, szybko wyszłam z klasy. Przyszła pora na lunch.

- Lili! Poczekaj! - Usłyszałam znajomy głos. Mimowolnie się spięłam. Zacisnęłam ręce w pięści i odwróciłam się. Przede mną stała zdyszana Lox. 

- Tak? - mruknęłam - Spieszę się. 

- Właśnie widzę. Słuchaj, jeśli chodzi o ten projekt to... Wiem, że nie chcesz się ze mną spotykać. Ja z tobą też nie chce. Poza tym... To mogłoby się źle skończyć - zachichotała, zakręcając kosmyk włosów wokół palca. Uśmiechnęłam się ironicznie. - Więc zrobię go sama. Ty się tylko dopiszesz. Pasuje ci?

- No dobra - odparłam po chwili i okręciłam się na pięcie i ruszyłam na stołówkę. 

Uf... Łatwo poszło. Aż nieprawdopodobnie łatwo. Ale, skoro Mahogany chciała zrobić ten projekt sama, postanowiłam się nie wtrącać. Przynajmniej łatwo zarobię ocenę. Z powodu nagrywania płyty ciągle brakowało mi czasu. A może... To był jakiś podstęp? Szybko jednak wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Mahogany na pewno zależało na dobrej ocenie. Tym bardziej że nigdy nie była wybitnie uzdolniona, jeśli chodzi o matmę. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do stolika, gdzie siedziała już reszta paczki.

- Ten głupi starzec kazał mi robić projekt z Manti! - jęknął Nash - Gorzej być już nie mogło!

- Wiesz, Nash, ja robię projekt z Mahogany - uśmiechnęłam się i usiadłam między nim a Johnsonem. Pocałowałam go przelotnie w policzek. - Poza tym Manti jest fajna. Zawsze razem się obijamy na WF-ie. 

- Co? - krzyknęli chórkiem oprócz Aarona, który już wszystko wiedział. 

- No tak. - Wzruszyłam ramionami. - Już z nią nawet gadałam. Powiedziała, że zrobi cały wykres. Pasuje mi taki układ.

- I obyło się bez kłótni? - spytała zszokowana Madison. 

- No tak - powtórzyłam. 

Wszyscy przytaknęli i zmienili temat. Rozejrzałam się po stołówce. Te same osoby zawsze siadały w tych samych miejscach. Przy jednym stoliku było puste miejsce na ławce. Zazwyczaj siedział tam Liam. Westchnęłam. Gdyby nie ja, nadal by tam siedział i śmiał z żartu kolegi. Albo sam opowiadałby jakiś żart, miał ich mnóstwo w zanadrzu. Gdybym go nie wkopała do tego psychiatryka, w którym nie czuje się najlepiej. To była moja wina. Gdyby wtedy nie weszła do jego pokoju...

- Lili, co jest? - spytał mnie cicho Jack. 

- Nic, a co ma być? - mruknęłam, odrywając się od myśli.

- Od piątku jesteś jakaś nieobecna i smutna. Stało się coś? - zapytał. 

Tak, stało się. Odwiedziłam Liama w psychiatryku. Ale ty nie możesz się o tym dowiedzieć. 

- Wydaje ci się - uśmiechnęłam się słabo i nagle poczułam potrzebę wyjścia na świeże powietrze - Muszę coś załatwić, zaraz wrócę - dodałam i prawie wybiegłam ze stołówki. 

Na szczęście Johnson nie ruszył za mną. Przepchnęłam się przez uczniów i popchnęłam drzwi awaryjne z tyłu szkoły. Zaczerpnęłam powietrza, po czym usiadłam na pobliskiej ławeczce. Na szczęście nie było tutaj nikogo. Objęłam nogi dłońmi, a na kolanach położyłam podbródek. Cholera. Jak miałam ukryć to przed Jackiem? Jak miałam zapomnieć o tym, że go odwiedziłam? Wszystko mi się z nim kojarzyło. Sąsiedni dom, bransoletka od niego, zdjęcie, które potajemnie trzymałam w szufladzie w pokoju, nawet puste miejsce na stołówce! To było chore. Szalone. Szalone, jak i cały Liam. Co za paradoks. 

- Co się dzieje, Lil? - Usłyszałam głos Matta. Usiadł obok mnie i przytulił mocno. - Mi możesz wszystko powiedzieć. 

- Wiem, Matty, wiem - westchnęłam.

- Pamiętaj, że to ja jestem twoim najlepszym przyjacielem. Mimo tego, że ostatnio się między nami zepsuło - posmutniał. 

- Obiecujesz, że nie powiesz Jackowi? - spytałam cienkim głosem. 

- Obiecuję. Słowo blondyna! - przyrzekł, a ja zachichotałam mimowolnie. 

- Odwiedziłam Liama w psychiatryku - oznajmiłam cicho. 

- Co?! Oszalałaś?!


*****

Hej! Trzecia klasa to naprawdę level hard xd

Nie mam w ogóle czasu :(

~~Banshee :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro