Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 91

- Już nie chce mi się tu siedzieć, wróciłabym do domu - jęknęłam znudzona, opierając głowę o ramię mojego ukochanego. On natomiast przyłożył swoje usta do mojego czoła. 

- Trzeba cierpieć, jeśli chce się coś osiągnąć - stwierdził Jack. 

- Siedzę tu od 8.00 rano. Jest 4.30. Mam już dosyć - odparłam. 

- Wyobraź sobie, że ja też już mam dosyć siedzenia tutaj. Zdecydowanie bardziej wolę spędzać czas z moją dziewczyną niż z wami, ale... Taka jest praca - odezwał się nagle Ash, zdejmując słuchawki z uszu i odwracając się na obrotowym fotelu w naszą stronę. 

- Jak piosenka? - zmieniłam zręcznie temat. 

- Mamy ją. Dzisiejszy dzień nie poszedł na marne. W takim tempie wydasz płytę w przyszłym tygodniu - uśmiechnął się mężczyzna. 

- Dzięki Bogu! - pisnęłam uradowana - Nie rapowałam trochę... Za wolno? - spytałam dla upewnienia. 

- Nie - zaśmiał się Ash - Powiedziałbym, że ciut za szybko, ale wyszło idealnie. Dam piosenkę Bobowi, on zadba o tło i... To by było na tyle dzisiaj. 

- Słyszałeś, J? Rapowałam za szybko! - pokazałam język Johnsonowi. 

- Ash, stary, powiedz mi szczerze... Kto rapuje szybciej? Ja czy Lili? - zadał pytanie poważnym tonem chłopak. 

- Ujmę to tak - odchrząknął - W ciągu mojej wieloletniej pracy tutaj...

- Czy ty nie pracujesz tutaj rok? - przerwałam, marszcząc brwi. 

- Tak, przecież właśnie o tym mówię - przytaknął mężczyzna -Także... W ciągu mojej wieloletniej pracy tutaj... - powtórzył, a ja mimowolnie wywróciłam oczami - Nigdy nie spotkałem tak świetnych raperów tak jak wy. W życiu nie słyszałem, by ktoś rapował lepiej. Nie licząc kilku sławnych osób, oczywiście. Ale...

- Ale? - dociekałam zniecierpliwiona, co spotkało się ze śmiechem Jacka. 

- Ale... To Lili rapuje lepiej - dokończył, a ja pisnęłam uradowana. 

- Mówiłam, że jestem lepsza! - krzyknęłam z satysfakcją. 

- Ale to ja mam większe doświadczenie w muzyce - stwierdził i wstał - Mogę już nagrywać? Gilinsky zaraz tu będzie. 

- Tak, rozgrzej głos - mruknął Ashton, podpisując jakieś papiery. 

- Więc ja już mogę wracać do domu? - zapytałam z nadzieją. Przy okazji zgarnęłam telefon ze stolika. 

- Tak, jasne. Jutro o 8.00 rano zaczynamy nagrywać nową piosenkę - oznajmił, nie zerkając na mnie. 

- A nie mogę sobie zrobić jutro przerwy? - jęknęłam. 

- Nie. Wystarczy fakt, że zostałaś zawieszona. Te dni wolne na coś ci się przydadzą - dodał, a ja wywróciłam oczami. 

- No dobra. A może być 9.00? 

- Niech będzie - westchnął po chwili. 

Uśmiechnęłam się triumfalnie. Podeszłam do Jacka, pocałowałam go przelotnie w usta, po czym opuściłam przytulne pomieszczenie. Zjechałam windą na dół, pożegnałam się z dwoma bardzo miłymi ochroniarzami i ruszyłam na najbliższy przystanek autobusowy. Byłam padnięta po całodniowym nagrywaniu jednej piosenki. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest z tym tyle roboty. Dopiero teraz poznawałam wszystkie tajemnice związane z muzyką. Marzyłam o moim łóżku. Postanowiłam tam wskoczyć zaraz po powrocie do domu. Zamierzałam włączyć nowy odcinek Pamiętników wampirów i leżeć do wieczora. Włączyłam telefon i po kilku chwilach zobaczyłam piętnaście nieodebranych połączeń oraz zapchaną skrzynkę odbiorczą. Był tylko jeden nadawca. Christopher. Tylko co on chciał? Zazwyczaj dzwonił raz. Albo w ogóle. Weszłam w pierwszą wiadomość. 

Masz się pojawić w domu w ciągu piętnastu minut! Pola już tu jest!!!!

O Boże. Na śmierć zapomniałam o pierwszym spotkaniu z Polą. Przeklęłam w myślach. Idiotka. Chris był bardzo wkurzony. Ogarnęłam to po ilości wykrzykników w wiadomości. Została ona wysłana 2 minuty temu. Miałam więc mało czasu, by zdążyć. Wiedziałam, jak bardzo mu na tym zależało. Zawiodłam go. Pokręciłam wściekła głową. Bardzo się zdenerwowałam. Zaczęłam biec w stronę stacji metra. Udało mi się zdążyć w ostatniej chwili. Jeszcze była nadzieja. Liczyłam, że Pola okaże się miłą i przyjazną osobą i nie będzie miała mi za złe tego małego spóźnienia. O tej porze metro było pełne ludzi. Wszyscy wracali z pracy. Oparłam się o żółtą barierkę i utonęłam w myślach. Nie mogłam sobie tego darować. Nie mogłam sobie darować tego, że zapomniałam o własnym bracie! Zachowałam się strasznie egoistycznie! Napisałam mu szybkiego smsa:

Już wracam, zaraz będę :) 

Wzięłam głęboki wdech, by się uspokoić. 

Masz trzy minuty... 

Dostałam tę wiadomość, gdy wychodziłam z metra. Wiedziałam, że mój brat nie żartuje. Trzy kropki nienawiści i wkurzenia. Po przebiegnięciu stu metrów zwolniłam kroku. Byłam już nieźle zdyszana, a chciałam zrobić dobre wrażenie. Po kilku minutach weszłam do domu. Usłyszałam piskliwy, donośny śmiech. Zmarszczyłam brwi. 

- Wróciłam! - krzyknęłam, zdejmując buty. 

Odłożyłam je tuż obok kilkunastocentymetrowych lakierowanych szpilek czarnej barwy. Ta cała Pola... Zaczęłam mieć złe przeczucia. Weszłam do kuchni ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Mój brat, cały w skowronkach, przygotowywał jakiś posiłek. Obok niego, na blacie, siedziała śliczna latynoska. Miała na sobie czarną mini oraz neonową, różową bluzkę z dużym dekoltem. Na to zarzuciła ciemny żakiet, który w ogóle nie pasował. Dziewczyna miała długie nogi, które oparła o krzesło. Ciemna karnacja pasowała do brązowych oczu. Czarne, długie, falowane, wylakierowane włosy sięgały jej do pasa. Na twarzy dziewczyny widniała bardzo duża ilość makijażu. Długie, sztuczne rzęsy, krwistoczerwona szminka na ustach, grube kreski na oczach... Wyglądała jak pusta lalka. Po prostu podróba Kim Kardashian z troszkę, ale tylko troszkę mniejszym dekoltem oraz tyłkiem. I ciągle miała czarne włosy. 

- O, hej Lili. Miło, że już do nas dołączyłaś - przywitał się ze mną ironicznie brat.

- Cześć, przepraszam. Byłam w studiu i całkowicie straciłam poczucie czasu - przyznałam szczerze. 

- Kochanie, poznaj moją siostrę, Lili, Lili poznaj Polę, moją dziewczynę - powiedział szybko Chris. Owa Pola obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem i prychnęła cicho z wyższością. 

- Miło mi ciebie poznać - powiedziałam. Oczywiście było to kłamstwo. 

- Mi ciebie też - mruknęła. 

Byłam pewna, że nie mówiła prawdy. W kuchni zapanowała niezręczna cisza. Nie miałam ochoty rozmawiać z Polą, ona chyba ze mną też nie. Przestałam odczuwać jakiekolwiek wyrzuty sumienia, które towarzyszyły mi, odkąd przeczytałam smsa od brata. W tamtej chwili żałowałam, że poszłam do domu. Wolałam zostać w studiu, razem z Jackiem i słuchać jego głosu. Cóż... Zapowiadał się mile spędzony czas ze sztuczną Polą...


************

Krótki, wiem, wiem... 

Czemu jest tak mało komów i lajków??!!!!!

PIĄTEK!

~~Banshee :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro