Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 89

Obudziłam się piętnaście minut przed czasem. Mimo wczorajszej męczącej podróży, byłam pełna energii. Miałam nadzieję, że Isaac'owi udało się zredagować gazetę i będzie tam moja wypowiedź. Chociaż wątpiłam w to. Niełatwo było to zrobić, tym bardziej w sobotę, którą zapewne spędził z przyjaciółmi. Chciałam już zobaczyć Johnsona. Dosyć długo zastanawiałam się nad jego dziwnym zachowaniem, po części z Caroline. Świeżo upieczona mama stwierdziła, że jest to normalne. Każdy w końcu chciał być kimś lepszym, sławniejszym. Przyznałam jej rację. Po prostu popadałam w paranoję. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, by wykonać podstawowe poranne czynności. Musiałam się dzisiaj zjawić w studiu, by zacząć nagrywać nową piosenkę. Lekarz stwierdził, że nic się nie stanie z moim gardłem, co bardzo mnie ucieszyło. Na szyi widniała tylko cienka, lekko zaczerwieniona rysa. No może nie była taka cienka. I nie lekko zaczerwieniona. Nie chciałam jednak nalepiać miliona plastrów, które utrudniały mi ruch oraz drapały skórę. 

Po dwudziestu minutach weszłam do małej garderoby, gdzie założyłam dziurawe rurki oraz czarną bluzę z kapturem. Rozczesałam włosy, po czym zrobiłam sobie szybki makijaż. Do torby wrzuciłam potrzebne książki, złapałam w dłoń słuchawki wraz z telefonem i zeszłam na dół. Dzisiaj szłam na piechotę do szkoły, bo chciałam po drodze kupić nowy numer Teena. Ciekawość zżerała mnie od środka. 

- Chris?! - wrzasnęłam, wchodząc do kuchni. Wyjęłam z lodówki butelkę wody, a w międzyczasie zaczęłam robić tosty.

- Czemu ty się tak drzesz z samego rana?! Nie dasz człowiekowi spać - rzucił brat po kilku minutach, siadając na blacie.

 Zerknęłam na niego. Chłopak miał rozczochrane włosy o dziwnym kolorze. Ubrany był w same dresy. Pod oczami natomiast widniały fioletowe sińce. 

- Chris, czy ty sobie zrobiłeś pasemka? - spytałam z niedowierzaniem, dokładnie przyglądając się bratu. 

- Pola mnie namówiła. Mówiła, że dobrze będę wyglądał z takimi jasnymi tutaj - rzucił, wzruszając ramionami, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. 

- Pola, no tak... - mruknęłam, powoli kręcąc głową. Czyżby Chris naprawdę się zakochał? 

- Ona jest po prostu... - zaczął brat, patrząc w sufit. 

Westchnęłam głośno. Czy ja też się tak zachowywałam, myśląc o Johnsonie? Ciągle mnie zastanawiało jego dziwne zachowanie, chęć zmiany wytwórni muzycznej. J nigdy nie narzekał na swojego "szefa", wręcz przeciwnie. On go uwielbiał. Często razem gdzieś wychodzili, nie tylko w celach zawodowych. Co więc go skłoniło do takiej decyzji? Musiałam się tego dowiedzieć za wszelką cenę. 

- Kiedy ją poznam? - spytałam, pakując lunch do torby. 

- Co? - Pokręcił głową Christopher, odganiając od siebie rozmyślenia. 

- Kiedy poznam Polę? - powtórzyłam pytanie lekko zirytowana. Wyjęłam trampki z szafy i założyłam je. 

- Nie wiem. Niedługo. Muszę ją psychicznie przygotować przed spotkaniem z tobą - zaśmiał się. 

- Wal się! - krzyknęłam, wychodząc i pokazałam środkowego palca w stronę brata. 

On jedynie wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem. Skręciłam na chodnik obok opustoszałego domu. Jeszcze niedawno przebywałam tam i śmiałam się razem z Liamem. Teraz... Odruchowo dotknęłam się zranionej szyi. Liam siedział w psychiatryku. Nagle nastała mnie wielka ochota na odwiedzenie go. Wiedziałam jednak, że było to strasznie głupie i nieodpowiedzialne. Ale ja naprawdę chciałam go zobaczyć. Dowiedzieć się, chociaż, co z nim. Jak się czuje, czy jest z nim lepiej. Nawet nie zorientowałam się, kiedy doszłam do kiosku. Przeszukałam wszystkiego półki, dokładnie i kilkakrotnie wypytałam o nowy numer Teena, (co bardzo zirytowało sprzedawcę). Naraziłam się na spóźnienie do szkoły, lecz gazety nie znalazłam. Kiedy szybkim krokiem doszłam na parking, znajdowało się już tam wielu uczniów. Ja sama byłam wkurzona, gdyż nie kupiłam nowego numeru Teena. Weszłam do szkoły i zaczęłam szukać Jacka. Ujrzałam go przed salą biologiczną, w której mieliśmy pierwszą lekcję. 

- Hej, kochanie - przywitał się ze mną. Podszedł do mnie i pocałował czule w usta. Przytuliłam się do niego mocniej i oddałam pocałunek.

- Tęskniłam - mruknęłam zadowolona po chwili. 

- Ja też. Czytałaś Teena?

- Nie! - podniosłam wkurzona głos - Przeszukałam cały kiosk, sprzedawca mnie wygonił, ale nie znalazłam nowego numeru. A ty czytałeś?

- Nie, nie czytam tych głupot - odparł. 

- Jack! - Uderzyłam go lekko w pierś. - Ten numer jest bardzo ważny. A Mads go kupiła?

- Nie wiem, nie gadałem z nią. - Wzruszył ramionami. 

- Jack - westchnęłam - Nie jesteś skłonny do pomocy dzisiaj, co? 

- Nie wyspałem się - rzucił niby od niechcenia. 

- A to czemu? - uśmiechnęłam się lekko. 

- Bo cały czas myślałem o tobie - powiedział cicho, schylając się, by ponownie skraść pocałunek. 

- J, jak ci poszedł koncert? - spytałam, zmieniając temat. 

- Świetnie! Zmieniamy wytwórnię! - krzyknął uradowany. 

- Miś, ale czemu ci na tym zależało? - zadałam kolejne pytanie - Przecież ty uwielbiałeś swoją starą wytwórnię. 

- Wiesz... - zaczął i podrapał się po karku - Zrobiłem to dla ciebie. 

- Dla mnie? - powtórzyłam zaciekawiona. 

- Dla ciebie, kochanie. To nie jest zwykła wytwórnia. To wytwórnia, w której ty nagrywasz. Chciałem być blisko - dodał z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. 

- Jesteś kochany, J - oznajmiłam, przybliżając swoje usta do ust blondyna. Wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane w ciągu jednej sekundy. 

- Lili! - Usłyszałam znajomy głos za sobą. Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję, a w oddali zobaczyłam nauczyciela. 

- Dzisiaj chyba się ponownie nie pocałujemy - westchnął Johnson, spoglądając znad mojej głowy. Odwróciłam się i ujrzałam Madison. 

- Mads? Co ty tu robisz? Nie masz teraz WF-u? - zapytałam zdezorientowana. 

- Mam - rzuciła i przytuliła się do mnie - Dlatego nie mam dużo czasu. 

- O co chodzi? 

- Czytałaś nowy numer Teena? - pisnęła z ekscytacją. 

- Nie, mówiłam już Jackowi, że... - zaczęłam z rezygnacją - Czekaj... Czy ty...? - Dopiero teraz dostrzegłam owe czasopismo w dłoni czarnowłosej. 

- Poświęcono na ciebie całej dwie strony - pokiwała twierdząco głową. 

Pisnęłam uradowana i szybko odnalazłam odpowiednie kartki. Zobaczyłam kilka moich zdjęć oraz bardzo długi tekst. Wszystko to, o czym mówiłam na wywiadzie. Oczywiście ktoś, zapewne Issac, dodał kilka wydarzeń dla ubarwienia tekstu oraz wywołania skandalu. Zazwyczaj strasznie mnie to irytowało z powodu wymyślonych plotek, teraz jednak byłam mu dozgonnie wdzięczna. 

- To jest mega! - stwierdziłam z radością. 

- Tak, świetnie się spisałaś - przytaknęła Beer - A ja spadam na WF - dodała i odwróciła się na pięcie. 

- Ty suko! - wrzasnął dobrze znany mi głos zza moich pleców. Wyczułam w nim gniew połączony z jadem. 

- Nadchodzą rude kłopoty - szepnął Carter, który pojawił się nie wiadomo skąd ani kiedy. Pocałował mnie przelotnie w policzek i stanął obok, tworząc ochronę. Zachichotałam mimowolnie. 

- Coś się stało, Mahogany? - zapytałam słodkim głosem. 

- Ty zdziro! - krzyknęła, rzucając pod moje nogi najnowszy magazyn Teena. Czyli już wszystko przeczytała. - Jesteś popieprzona! Zazdrościsz mi moich przyjaciół i chłopaka! Twój w życiu wiele nie osiągnął, nie to, co mój! - dodała, a ja przygryzłam wargę. 

Ruda uśmiechnęła się do mnie z satysfakcją, a ja nie wytrzymałam i uderzyłam ją prosto w tę brzydką twarz...

************

Muszę wrócić do formy ;)

~~Banshee :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro