Rozdział 56
Siedziałam na kanapie w ciszy. W dłoni ściskałam telefon. Martwiłam się o mojego brata. Tak cholernie się o niego martwiłam. Powinien wrócić wczoraj, ale jeszcze tego nie zrobił. Może miał wypadek? Może coś mu się stało? Jak na zawołanie dostałam wiadomość:
W tej oborze tak śmierdzi, a ja muszę wywozić gnój!!!!
Zachichotałam mimowolnie. Styl pisania był podobny do Christophera. Wybrałam jego numer. Nie odebrał. Zapewne nie miał zasięgu. Ciężko było go znaleźć na farmie ciotki.
Czemu jeszcze nie wróciłeś do domu?!!
Usłyszałam samochód podjeżdżający na podjazd. Zerwałam się na równe nogi i ujrzałam auto Camerona. Zerknęłam za zegarek. Było dwadzieścia minut po 7.00. Wzięłam torbę, a na korytarzu założyłam trampki. Dostałam wiadomość.
Siedzę na drzewie, znalazłem zasięg. Muszę się im wymknąć, bo nie chcą mnie puścić dobrowolnie. Do zobaczenia w domu, siostra
Zamknęłam drzwi na klucz, po czym wrzuciłam je do torby. Postanowiłam nie odpisywać. Weszłam do samochodu Dallasa i trzasnęłam drzwiami.
- Nie rób tego nigdy więcej - wycedził przez zęby.
- Ciebie też miło widzieć - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek.
- Wyspałaś się, raperko? - zapytał ze śmiechem.
- Tak, rapowałam przed snem - zaśmiałam się.
- Musimy jeszcze zajechać po Nasha i Aarona - oznajmił, a ja przytaknęłam.
- Dzisiaj też idziemy do studia? - spytałam podekscytowana.
- Tak, musimy jeszcze trochę porapować - odparł twierdząco - Praca nad piosenką jest długa i męcząca.
- Jeśli będę ciągle rapowała, to nie ma problemu - zachichotałam mimowolnie. Cam zatrzymał samochód, a do środka wpakował się Grier.
- To ja zawsze siedzę na przodzie - fuknął i przywitał się ze mną buziakiem w policzek. Dallas nadstawił swój, ale dostał z liścia.
- Ała! - krzyknął, po czym odjechał - Też chcę buziaka od Nasha!
- Ty nie zasługujesz - odpowiedział Nash.
- No tak. Ja nie rapuję - przytaknął Cameron, a ja wybuchnęłam histerycznym śmiechem.
- Coś mnie ominęło? - spytał chłopak z tyłu, patrząc na nas dziwnie.
- Nic. Oprócz tego, że Lili została raperką i nagrywa piosenkę - wzruszył ramionami kierowca.
- Co?! Jak to?! - krzyknął zdziwiony Grier.
- Cameron wymyślił, że nagramy piosenkę z... Danielem - odparłam, jakby to była naturalna rzecz.
- I okazało się, że nasza Lili całkiem dobrze rapuje - dodał Cameron. Zatrzymał się przed kolejnym domem, a do nas dołączył Aaron.
- Cześć, wszystkim! - krzyknął.
- Stary, wiesz, że Lili jest raperką? - zapytał z emocjami Nash.
- Co?! Jak to?! - zapytał zdziwiony Carpenter, nieświadomie powtarzając słowa Griera. Zaśmiałam się.
- Nagrywamy piosenkę z Camem. Okazało się, że umiem rapować - oznajmiłam kolejny raz.
- Nawet lepiej niż Johnson - stwierdził Dallas, a ja zacisnęłam wargi.
W aucie powstała niezręczna, gęsta cisza. Przełknęłam ślinę. Po kilkunastu sekundach poczułam na swojej ręce lekki uścisk. Spojrzałam w tamtą stronę. Kciuk Camerona gładził moją skórę. Wyraził nieme "przepraszam".
- Kiedy dokonujesz ostatni ruch? - zapytał Grier, zręcznie zmieniając temat.
- Nie wiem - odparłam z westchnięciem - To zależy, kiedy odezwie się Will.
- Kto? - Zmarszczył brwi Cam.
- Właściciel tego schroniska. Miał zrobić zdjęcia - odpowiedziałam, a chłopak pokiwał głową.
Po chwili zatrzymał się na parkingu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do szkoły. Cameron dołączył do mnie, podczas gdy dwójka naszych przyjaciół witała się z Jackami.
- Lili, jesteś w ciąży z Johnsonem czy Cameronem? - zapytała mnie jakaś dziewczyna. Popatrzyłam na nią zdziwiona.
- O czym ty mówisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Przeczytaj nowy numer "Teena"*- odpowiedziała, po czym pobiegła do swoich przyjaciółek, które uważnie mi się przyglądały.
- O co w tym wszystkim chodzi? - spytał Cameron.
- Nie wiem, ale się dowiem. Spotkamy się na chemii! - rzuciłam i pobiegłam do szkoły.
Znałam osobę, która czytała i zawsze miała pod ręką prenumeraty. Rozejrzałam się po korytarzu. Nie było jej. Po chwili uświadomiłam sobie, że zapewne siedziała w łazience o tej porze. Pobiegłam tam. Otworzyłam drzwi z impetem. Zobaczyłam Mahogany i zachłysnęłam się powietrzem. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić do niebieskich włosów. Stała przed lusterkiem i malowała rzęsy. Tuż za nią stały Rose oraz Olivia. Wyglądały jak jej pieski. Popatrzyły na mnie trochę zdziwione i zdezorientowane.
- Mahogany, masz najnowszy numer "Teena"? - zapytałam, gestykulując rękoma.
- Jasne! Przecież mnie znasz! - odparła i sięgnęła do torby.
- Czytałaś go? - zadałam kolejne pytanie.
- Jeszcze nie - odpowiedziała, po czym podała mi czasopismo. Otworzyłam je i zaczęłam kartkować.
- Lili, stało się coś? - spytała Olivia, bacznie mnie obserwując.
- Jest! - krzyknęłam i wyrwałam dwie kartki.
- Co ty robisz?! - zapytała Lox.
- Potem ci opowiem. Muszę lecieć na biologię - rzuciłam, po czym skierowałam się do wyjścia. Wyrwane kartki zgięłam i schowałam do tylnej kieszeni spodni.
- Lili, czekaj! Muszę ci coś mega ważnego i strasznego opowiedzieć! - krzyknęła Mah.
- Później! - odkrzyknęłam - Jestem spóźniona! - dodałam, gdy usłyszałam dzwonek.
Sala biologiczna znajdowała się na drugim piętrze. Świetnie. Ruszyłam biegiem, jednak w moich botkach nie było to łatwe zadanie. Pod drzwi dotarłam pięć minut po dzwonku. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam je. Wszystkie oczy w sali były skierowane na mnie. Starsza nauczycielka stała przy tablicy i zapisywała temat. Byłam pewna, że na mnie nawrzeszczy.
- Dzień dobry - przywitałam się cicho - Przepraszam za spóźnienie...
- Witaj, Liliano - uśmiechnęła się do mnie, a ja nie dowierzałam - Nic się nie stało. Usiądź - dodała, wskazując mi miejsce. Stanęłam jak wryta, lecz po chwili się opanowałam i szybko usiadłam obok Cartera, przed Johnsonem.
- Wow - skomentował czarnowłosy, pochylając się obok mnie.
- Taa... - przytaknęłam i wyjęłam zeszyt. Sięgnęłam do kieszeni spodni po kartki i położyłam przed sobą.
- Co to jest? - zapytał zaciekawiony.
- Właśnie próbuję się dowiedzieć... - mruknęłam.
Na kartkach z czasopisma ukazane były zdjęcia ze mną oraz Cameronem. Jedno, największe pokazywało, jak niósł mnie na barana do studia muzycznego. Inne, jak mnie przytula, całuje w czoło. Nagłówek głosił: "Cameron Dallas - złodziej dziewczyn kumpli". Zaczęłam czytać. "Cameron Dallas odbił dziewczynę Jackowi Johnsonowi, który nie może pozbierać się po zerwaniu". "Miłość między Dallasem a młodą Lilianą rozkwita, co na to Jack?" Nie wierzyłam. Po prostu nie wierzyłam, że to możliwe. Tym ludziom na łeb padło. Wściekła do granic możliwości, zgniotłam kartki w papierową kulkę.
- Lili? Co to było? Co się dzieje? - pytał Reynolds. Podałam mu kulkę, a on zaczął ją rozwijać i czytać.
- Pani profesor, mogę iść do łazienki? - zapytałam po kilku minutach.
- Oczywiście. Idź, Liliano - odparła z uśmiechem. Zabrałam kartki, schowałam je do kieszeni i wyszłam. Na korytarzu nikogo nie było. Pobiegłam w stronę mojej szafki. Wpisałam kod, po czym otworzyłam ją. Jakaś różowa koperta wypadła na podłogę. Zdziwiona schyliłam się, by ją podnieść. Do książki włożyłam kartki z czasopisma. Oparłam się o inne szafki i powoli otworzyłam kopertę. Ujrzałam biały, gruby papier. Na nim pochyłą, ręczną czcionką napisany był wiersz:
"Kochanie przepraszam, że tak postąpiłem.
Nóż ostry jak brzytwa Tobie w serce wbiłem.
Skarbie nie wiesz, ile dla mnie znaczysz,
moje serce zamienia się w otchłań rozpaczy.
Proszę, wybacz mi krzywdy, które Cię tak zraniły,
i wszystkie dziewczyny, one się nie liczyły.
To Ty jesteś ta jedyna, Ty jesteś moim sercem,
Uwierz mi, proszę, nie chcę żyć już w tej udręce.
Nie najlepszy jestem w tych rymowankach, ale rap to co innego. A jak jest z tobą?"
Uśmiechnęłam się do siebie i przycisnęłam wiersz do piersi. Starał się.
* Teen - wymyślone czasopismo
************
ROBIĘ FOOD-MARATON! (wymyślony przeze mnie xd)
Dzisiaj, za każdym razie, gdy będę coś jadła, dam rozdział (dlatego postaram się nic nie jeść, bo nie sypię rozdziałami jak z rękawa xd)
Teraz jem naleśniki z wiśniami i bitą śmietaną...
~~Zmierzchu :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro