Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 51

- Nash, błagam, pospiesz się - jęknęłam kolejny już raz. 

Siedziałam w tym samochodzie już dwie godziny. Bałam się, że nie wytrzymam dłużej. Tym bardziej, iż Jack Edward Johnson, mój chłopak, który całował się z inną dziewczyną, siedział obok mnie. Byłam na niego cięta, on na mnie z resztą też. Był zazdrosny o to, iż spędziłam z Nashem świetne chwile. Oczywiście do niczego nie doszło, po porostu polepszyliśmy więzi.

- Lili, skarbie, powiesz to szósty raz, a nie ręczę za siebie - odpowiedział Grier przez zaciśnięte zęby.

- Nudzi mi się - westchnęłam, po czym opadłam na fotel.

- Idź spać. Mówiłaś, że się nie wyspałaś - zaproponował Shawn.

- Jak się nie spało przez całą noc, to co się dziwić? - zapytał retorycznie Jack. Spojrzałam na niego spod byka i szukałam w głowie riposty.

- To nie ja całowałam się z jakąś rudą zdzirą - warknęłam.

- To nie ja zabawiałem się z Nashem - odpowiedział Johnson.

- Ale to nie ja zdradziłem swoją dziewczyną po pijaku, która na dodatek to widziała - włączył się kierowca.

- Ja przynajmniej nie siedziałem w więzieniu - oznajmił Jack.

- To nie były udane wakacje - westchnął Shawn.

- Zgodzę się z tobą - przytaknęłam od razu.

- Nie podobała ci się ostatnia noc? - spytał blondyn.

- Ta, podczas której mnie zdradziłeś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie - Nie.

- Niemożliwe - zaśmiał się chłopak, przybliżając swoją twarz do mojej - Czyżby Nash nie był taki dobry?

- Przynajmniej on mnie nie zdradzi - powiedziałam.

- A ruda, której na imię Liv, przynajmniej nie będzie spała w jednym łóżku z moim kumplem! - krzyknął chłopak.

- Teraz już wiem, czemu Matt chciał się zamienić miejscami, a Taylor uciekł - powiedział cicho Mendes.

- Przechytrzyli cię - stwierdził Nash.

- Ciekawe, ile minie, zanim zdradzisz tę całą Liv! - Wywróciłam zezłoszczona oczami.

- Ciekawe, kiedy Nash zastanie cię w łóżku z Dallasem albo... Shawnem - odpowiedział Jack.

- Spanie z przyjacielem jest lepsze, niż zdradzanie dziewczyny - stwierdziłam.

- Jesteś pewna, że tylko spanie? - OPodniósł brwi chłopak, przybliżając się jeszcze bardziej.

- Ja nie całuję się ze wszystkimi na prawo i lewo - oznajmiłam, a Jack mnie pocałował.

 Nasze usta współgrały ze sobą idealnie, jakby były dla siebie stworzone. Całowaliśmy się tęsknie, ale powoli.

- Czemu jest tak cicho? - spytał nagle Grier - Okej...

- Co? - zapytał Shawn - Aaa... - dodał ciszej. Uśmiechnęłam się przez pocałunek.

- Byłem pijany - szepnął Jack, oddalając się na kilka centymetrów i spoglądając w moje oczy.

- A ja wkurzona. Ale między mną a Nashem do niczego nie doszło - odpowiedziałam cicho.

- Zdaję sobie z tego sprawę, przepraszam - powiedział, a nasze usta zetknęły się ponownie w szybszym, zachłannym pocałunku. Zarzuciłam ręce na szyję blondyna, a on złapał mnie w pasie i przybliżył do siebie.

- Wolałem, jak sobie dogryzali. - Usłyszałam głos Nasha.

- Czemu? Lepiej, że są pogodzeni. I jest cicho - odparł lekko zdziwiony brunet.

- Ale wcześniej było zabawnie - zaśmiał się Grier. Nagle skręcił w jakąś uliczkę, przez co straciłam równowagę i upadłam na siedzenie, a wraz ze mną Jack.

- Nash! Prawie nas zabiłeś! - wrzasnął Mendes, który przytulał się do drzwi samochodu.

- Ej! Żadnego seksu w moim samochodzie! - krzyknął Nash, patrząc na nas.

- Prawie nas zabiłeś! - powtórzył chłopak - Wypadłbym przez drzwi!

- Wyluzuj, nic się nie stało - rzekł chłopak.

- A ja myślałam, że to Caniff nie umie prowadzić - oznajmiłam. 

Johnson pociągnął mnie lekko i siedzieliśmy na fotelach. Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu. Grier włączył głośnomówiący.

- Nash, gdzie wy jedziecie? - usłyszałam zdezorientowany głos Madison.

- Na skróty. Tak wskazuje GPS. Jedźcie za nami - odpowiedział chłopak.

- A co z... Lili i Jackiem? - spytała Beer.

- Ten zakręt ich... Zbliżył do siebie - powiedział Nash, a czarnowłosa zachichotała.

- I prawie mnie zabił - dodał Shawn.

- Przynajmniej mogłeś się trochę poprzytulać do drzwi - zaśmiałam się.

- Te drzwi nie chciały tego, więc nie waż się powtarzać - zagroził kierowca.

- To ty uprzedzaj mnie przed zakrętami - odparł Mendes.

- Nas też - dodałam.

- Wam to się akurat podobało - stwierdził piosenkarz - Ale ja już nie chcę się całować z szybą. Była taka... Zimna i nieczuła - dodał.

- Kłóćcie się, ale beze mnie. Do zobaczenia w domu! - rzuciła Mads i rozłączyła się szybko.

 Po chwili napiętej ciszy usłyszałam mój dzwonek telefonu. Wyjęłam go z torby i ujrzałam zdjęcie mojego brata. Zdziwiona przesunęłam palcem po ekranie.

- Co tam, bracie? - przywitałam się.

- Hej, siostrzyczko! Chciałem się tylko zapytać, kiedy będziesz w domu - powiedział miłym tonem.

- Mówiłam ci przecież, że w nocy i, żebyś na mnie nie czekał. Czemu się jeszcze pytasz? - zadałam kolejne pytanie zaintrygowana dziwną postawą brata. Upił się?

- Wiesz... Chodzi o to, że... - zaczął, a ja od razu poznałam ton jego głosu.

- Co się stało, Chris? I nie owijaj w bawełnę - ostrzegłam.

- Mamy gości - oznajmił, a ja zmarszczyłam lekko brwi.

- I co w związku z tym? Kto to w ogóle jest? - spytałam.

- Ciocia Grace bardzo się martwiła o ciebie i twoją nogę, więc postanowiła nas odwiedzić - powiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy oraz usta. 

Zastygłam w bezruchu, a w mojej głowie trwała burza. Cholerna ciotka Grace, której nie znosiłam! Siostra mamy, matka Sandy. Uważała się za lepszą od innych, zawsze krytykowała mnie oraz moje zachowanie.

- Lili? Wszystko okej? - zapytał Jack, przyglądając mi się. Wróciłam do świata żywych.

- Dobra, a co jej powiedziałeś? - przemówiłam do słuchawki.

- Że zdejmują ci gips. Okazało się, że kość szybciej ci się zrosła - odparł, a ja odetchnęłam z ulgą - Ale... - dodał.

- Chris? Co znowu?

- Powiedziałem to dwie godziny temu. Ciotka ogarnęła, że to nie trwa tak długo i... - zaczął mówić piskliwym głosem.

- Boże, coś ty znowu zrobił? - zapytałam rozpaczliwie, szykując się na kolejną porcję informacji.

- Powiedziałem, że pojechałaś jeszcze do jakiegoś lekarza ze swoim chłopakiem. Wiesz, że nie znam się na lekarzach, a ciotka zaczęła wypytywać - mówił, a ja starałam się oddychać głęboko, żeby się uspokoić - I zapytała się, czy pojechałaś do ginekologa, a ja przytaknąłem...

- Jezu... - mruknęłam.

- I ona się zapytała, czy jesteś w ciąży, a ja przytaknąłem - dodał, a ja zakrztusiłam się śliną.

- Ty debilu! - wrzasnęłam - Czy ty jesteś normalny?! Do reszty cię popieprzyło?! - dodałam wściekła, a chłopaki patrzyli na mnie przerażeni.

- Musiałem coś powiedzieć... - zaczął.

- Zabiję cię - warknęłam - Po prostu cię zabiję. Jak tylko wrócę do domu... Nie, nie wrócę do domu, bo cię naprawdę zabiję. Nocuję u Jacka, a jak cię spotkam, to nie wiem, co ci zrobię. Radź sobie sam, przecież ja się nie mogę denerwować! - krzyknęłam i rzuciłam słuchawkę na fotel. Zrobiłam kilka wdechów, żeby się uspokoić. Czy tylko ja miałam popieprzonego brata?!

- Co się stało, kochanie? - zapytał Johnson.

- Jestem w ciąży - uśmiechnęłam się wkurzona, a Nash zatrzymał samochód z piskiem opon.


************

Te podróże w samochodzie xdd

~~ Zmierzchu :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro