Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35


- Żadnego całowania - zarządził Jack, trzymając moją twarz w dłoniach. Mimowolnie przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się.

- Nie martw się o to - powiedziałam.

- I zabaw się trochę - dodał, a ja doznałam olśnienia. Pokiwałam głową z szerokim uśmiechem. - Tylko nie za dobrze! - zaśmiał się, a ja wraz z nim - I zapomnij o Rose i Lox. Gadałem z chłopakami o ich zachowaniu i...

- Co?! - krzyknęłam zaskoczona - Miałeś nikomu nie mówić!

- Oni musieli wiedzieć. Cały Magcon stwierdził, że to zwykłe zdziry. A jeśli coś zrobią... To się zemścimy - dodał, po czym przytulił mnie.

- Ty też baw się dobrze - oznajmiłam z lekkim uśmiechem. Nasze usta spotkały się w długim, czułym pocałunku. Pożegnałam się z blondynem i podeszłam do Gilinskyego.

- Pilnuj Madison - powiedział, kiedy trzymał mnie w swoich objęciach.

- A ty Johnsona - zaśmiałam się, pocałowałam bruneta w policzek. Stanęłam obok Madison, a w tym samym czasie chłopaki wsiedli do samochodu. Pomachałyśmy im, a kiedy pojazd zniknął za zakrętem, weszłyśmy do domu.

- Co robimy? - zapytałam, po czym usiadłam na kanapie w salonie.

- Może pojedziemy do tej manikiurzystki? - zaproponował czarnowłosa, wskazując swoje paznokcie, a mi oczy zabłysły.

- A potem możemy iść na jakąś imprezę - dodałam.

- O, nie! - zaprzeczyła - Mam tylko 16 lat, więc nawet nie będą chcieli mnie tam wpuścić. Ostatnio jak byłam z chłopakami, to musieli śpiewać, by udowodnić, że są, kim są. Zróbmy sobie maraton filmowy - dodała, a ja pokiwałam ochoczo głową. Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać do Camerona.

- Potrzebny nam alkohol - powiedziałam, kiedy natknęłam się na pytające spojrzenie Madison.

- Dobrze myślisz - przytaknęła z uśmiechem. Schowałam komórkę do kieszeni.

- Tylko nie można nic mówić chłopakom - dodałam - Muszę cię pilnować, więc wiesz...

- Co? Mnie? - zapytała z niedowierzaniem.

- Gilinsky mi kazał - odpowiedziałam, a dziewczyna parsknęła śmiechem.

- Dziwne, bo Johnson kazał mi pilnować ciebie - powiedziała.

- Oni są po prostu niemożliwi - westchnęłam ze śmiechem.

- Wczoraj, kiedy zostałaś dłużej w sali, zrobiliśmy naradę za szkołą - zaczęła nagle po chwili ciszy - Jack opowiedział nam o Mahogany, Rose i Olivii. I... Nie wiem, co powiedzieć, szczerze mówiąc.

- Lox mówiła, że jesteś suką. Czemu ona tak cię nienawidzi? - zapytałam.

- To było kilka miesięcy temu, w czasie przerwy świątecznej - westchnęła Madison, a ja wiedziałam, że zapowiadało się na dłuższą historię - Przyjechałam do Los Angeles, bo zawsze o tym marzyłam. Najpierw poznałam Taylora. To był czysty przypadek. Jechał na desce i mnie potrącił. Byłam na niego mega wściekła. W ramach rekompensaty zaprosił mnie na obiad. Poznałam go trochę i okazał się fajnym chłopakiem. I zabawnym. Następnego dnia spotkałam się z nim. Ale nie przyszedł sam, bo z ośmioma innymi chłopakami. Na początku czułam się dosyć... Dziwnie, ale wszystkich polubiłam. Zaprosili mnie na ognisko, które odbywało się tego samego dnia. Miałam wrócić wieczorem, ale stwierdziłam, że nie przepuszczę takiej okazji. Poszłam tam i poznałam jeszcze trzy dziewczyny. Mahogany Lox, Rose Cavanugh oraz Olivię William. Na początku wydawały się miłe. Pamiętam, jak komplementowały mnie, moje włosy, makijaż, ubranie, paznokcie - mówiła, a po jej policzku popłynęła jedna, samotna łza. Uświadomiłam sobie, że Beer dużo kosztowało odtworzenie wspomnień. - Caniff przyniósł piwo, ja na szczęście nie piłam. Siedziałam obok Gilinskyego, który podrywał mnie cały czas - uśmiechnęła się - Na początku go ignorowałam, ale potem... Bardzo polubiłam, nawet coś więcej. Co jakiś czas czułam na sobie nienawistne spojrzenia dziewczyn, ale starałam się tym nie przejmować. Było już po północy, gdy Cameron zaproponował grę w butelkę. I jak na złość, Gilinsky musiał mnie pocałować. Nie ukrywam, podobało mi się to. Kiedy skończyliśmy... Widziałam wściekłą Mahogany. Patrzyła na mnie, jakby chciała mnie zamordować wzrokiem, naprawdę. Następnego dnia musiałam już jechać. Oczywiście Gilinsky zaoferował się, że mnie odprowadzi do pociągu. Rano, w hotelu spotkałam Lox i jej dwie posłuszne szczeniaczki, które chodzą za nią zawsze i wszędzie. Ruda zaczęła kłótnię, że niby zarywam do Jacka, a on jest jej. Próbuję rozbić cały Magcon, zachowuję się jak dorosła, a tak naprawdę jestem jeszcze dzieciakiem. Fakt, może mam tylko 16 lat, a chodzę w mocnym makijażu, mam paznokcie na dwa metry i ubieram się trochę wyzywająco, ale mi się to podoba i nikt nie ma prawa mnie oceniać. Potem rozmawiałam z Jackiem. Nic nie wiedział na temat Mahogany. Wróciłam do domu, ale kontakt z Gilinskym pozostał. Potem Magcon zaczął... Podupadać. Chłopaki ciągle o coś się kłócili, Jack nie mówił o co. Dopiero potem okazało się, że o mnie. Na jednym z koncertów Jack przyznał, że ma dziewczynę i opowiedział trochę o mnie. W tym samym czasie Lox i jej świrnięte psiapsiółki zaczęły rozpuszczać plotki na mój temat w Internecie. Fani Jacków wyzywali mnie, obrażali. To było straszne. Jack zaczął interweniować, przyniosło to jakieś skutki. Ale do tej pory widzę komentarze pod moim i Gilinskym zdjęciem, typu: "Idziesz na spacer z niemowlęciem?" "Co za dziecko!" i tego rodzaju. A chłopaki stopniowo przestali się przyjaźnić z Lox. Wyrzucili ją nawet z Magconu, który zaczął sprawniej działać. Czasem pojawia się na czyimś vinie, ale sporadycznie. A ruda próbuje to odbudować - dokończyła, wycierając policzki, a ja patrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami.

- O mój Boże... - wyszeptałam z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. - Czyli... Mahogany była zakochana w Gilinskym?

- I chyba ciągle jest - przytaknęła brunetka.

- A ja ją uważałam za przyjaciółkę - mruknęłam do siebie - Nigdy nic o tym nie wspominały. Co za zdziry.

- Już prawie o tym zapomniałam, ale teraz... Kiedy je widzę na korytarzu w szkole... Mam ochotę wydrapać jej oczy - dodała, a ja mimowolnie zachichotałam.

- Dzisiaj wieczorem opijemy tę piękną historię, która skończyła się szczęśliwym zakończeniem, obejrzymy wszystkie filmy związane z sytuacjami w szkole i zapomnimy o Mahogany oraz jej wiernych szczeniaczkach - oznajmiłam, a dziewczyna przytaknęła energicznie głową.

- Ale najpierw... Musimy zrobić paznokcie! - dodała.

- Ja nie mam prawa jazdy, więc musimy jechać metrem - powiedziałam.

- Jakoś damy radę - stwierdziła, po czym wstałyśmy. Założyłam moje trampki, wzięłam jakieś pieniądze i czekałam na Beer, która pobiegła do pokoju po buty. W międzyczasie wysłałam krótkiego smsa do Mahogany Lox:

Czemu nie powiedziałaś, że jesteś zakochana w Jacku Gilinskym?

- Gotowa? - zapytałam.

- Tak, chodźmy - odpowiedziała, zamknęła drzwi i ruszyłyśmy w świat z pełną mocą energii. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy cały czas.

Straciłam trzy kłamliwe suki, ale zyskałam jedną prawdziwą przyjaciółkę.

***********

Hej, hej, hej! Niedługo wyjeżdżam, więc chodzę podjarana non stop! Nie wiem, jak będą rozdziały, ale to tylko trzy dni ;)

~~Zmierzchu :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro