Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30


Zrobiłam obrót i wpadłam prosto w ramiona Johnsona. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w talii.

- Nie jesteś jeszcze zmęczona? - zapytał szeptem do mojego ucha.

- Nie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie - westchnęłam rozmarzona. 

Zegarek Jacka wskazywał piątą rano. Na sali nie zostało wiele osób. Raptem najbliższa rodzina Caroline, rodzice Huntera oraz świadkowie. I Alex, kuzyn pana młodego oraz mój były.  Oparłam czoło o czoło Jacka i przymknęłam powieki.

- Ten chłopak, Alex, który ciągle się na mnie patrzy morderczym wzrokiem, to twój były, prawda? - zapytał, a ja momentalnie otworzyłam oczy.

- Tak, ale to moja przeszłość. Nie obchodzi mnie już ona - odpowiedziałam.

- A teraźniejszość to ja? - zadał pytanie nonszalanckim głosem.

- I może przyszłość... - uśmiechnęłam się, a Jack złączył nasze usta w pocałunku. Zespół zaczął grać szybką piosenkę, więc wróciliśmy do stolika. Tam, reszta gości bawiła się w najlepsze. Johnson usiadł na krześle, a ja na jego kolanach.

- Napijmy się! - zarządził wujek Roman, a ja mimowolnie zachichotałam. Mężczyzna zaczął polewać wódkę do kieliszków, zaczynając od babci, a kończąc na mnie.

- Wujku, mam tylko siedemnaście lat! - pokręciłam przecząco głową.

- Aj, Lili, Lili. Z chrzestnym się nie napijesz? Twój chłopak pije - powiedział, patrząc na Jacka.

- Bo mój chłopak jeszcze nie wie, że dzisiaj będzie spał na podłodze - odparłam, a blondyn odstawił kieliszek. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- Chris, odpowiadasz za siostrę. Czy pozwalasz się jej napić? - zapytał wujek.

- Pij, siostra! - krzyknął mój brat i wskazał butelkę alkoholu. Jęknęłam mimowolnie.

- Ostatni dzisiaj - odparłam - Jack, twój też. Dzisiaj wieczorem wracamy - szepnęłam chłopakowi na ucho.

- Czemu nie jutro? - zapyta smutnym tonem.

- Nie chcę już opuszczać szkoły - odparłam.

- Za naszą parę młodą! - krzyknął wujek.

- Stop! - wrzasnęła Caroline, a my zaprzestaliśmy wszelkich ruchów - Dzisiaj piliście za nas już dużo razy - powiedziała, uśmiechając się do Huntera - Więc... Chcę napić się za Lili i Jacka!

- Za Lili i Jacka! - powtórzył mój chrzestny. Zarumieniłam się lekko, po czym przechyliłam kieliszek. Inni postąpili podobnie.

- Całujcie się wreszcie! - nakazała nam panna młoda. Zachichotałam cicho, po czym zanurzyłam ręce w jasnych włosach mojego chłopaka. Nasze usta zetknęły się w pocałunku. Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp do środka. Już po kilku sekundach nasze języki pieściły się.

- Niedługo kolejny ślub! - krzyknął mi do ucha wujek Roman pijanym tonem. Oderwałam się od chłopaka. Wszyscy nam wiwatowali. No może oprócz dwóch osób. Mojego brata oraz Alexa.  Zdecydowałam się nimi nie przejmować.

- Masz rację, wujku - zaśmiała się Caroline. 

Popatrzyłam na nią morderczym wzrokiem, ale moje usta wykrzywione były w uśmiechu. Ciężarna wyglądała zjawiskowo. Jej oczy błyszczały, prawie cały czas się śmiała bądź uśmiechała. Makijaż podkreślał oczy brunetki. Przed samą ceremonią śmiałam się, iż teraz miała oczy na pół twarzy. O, dziwo nie wkurzyła się na mnie, tylko zachichotała. Sukienka ukrywała jej lekko wypukły brzuch.

- Caroline, to będzie chłopiec czy dziewczynka? - zapytałam, starając się zmienić temat.

- Dziewczynka! - pisnęła uradowana, a Hunterowi zrzedła mina - Byłam wczoraj na badaniach!

- Hunter, co ty taki niemrawy się zrobiłeś? - zadał pytanie Johnson.

- Chciałbym mieć syna. Byłby piłkarzem - odpowiedział.

- Też miałam być piłkarzem - oznajmiłam, a mój chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.

- To zabawna historia - skomentowała Caroline, trzymając w ręku drinka bezalkoholowego.

- Mój tata zawsze tak mówił - mówiłam dalej - Ale jak zobaczył mnie na boisku... Stwierdził, że się nie nadaję - zaśmiałam się.

- Lili, chodźmy tańczyć - jęknęła Car.

- Ale jestem zmęczona - odparłam, przeciągając samogłoski.

- Ostatni raz - poprosiła.

- Dobra - westchnęłam. 

Pocałowałam przelotnie Johnsona, który rozmawiał z Hunterem i wstałam. Szłam na parkiet, kiedy ktoś złapał mnie od tyłu. Pisnęłam zaskoczona i szybko odwróciłam się na dziesięciocentymetrowych szpilkach. Przede mną stał mój chrzestny.

- Lileczko, ja już muszę się zbierać - oznajmił smutnym tonem. Przytulił mnie mocno. - Miło było zobaczyć moją małą chrześnicę z chłopakiem, taką szczęśliwą od... Czasu wypadku.

- To dzięki Jackowi - uśmiechnęłam się - I jego przyjaciołom.

- Pozostań taka szczęśliwa. Ten chłopak ma na ciebie dobry wpływ. I... Żyj pełnią życia. A rodzice będą przy tobie - dodał, po czym włożył mi coś do dłoni - A to na umilenie życia - szepnął mi na ucho i skierował się do wyjścia. 

Stałam, żegnając go wzrokiem. Otworzyłam dłoń. Ujrzałam kilka banknotów i uśmiechnęłam się mimowolnie. Wujek Roman zawsze dawał mi jakieś pieniądze. Caroline patrzyła na mnie wyczekująco, więc podbiegłam do Jacka. Włożyłam mu do kieszeni marynarki prezent, po czym wróciłam na parkiet. Zaczęłyśmy szaleć jak za starych, dawnych, dobrych czasów. Było przy tym mnóstwo śmiechu i wygłupów. Co jakiś czas Caroline żegnała się z innymi. W końcu wybiła szósta rano, a wszyscy goście rozeszli się.

- Caroline, my też już się zbieramy - powiadomiłam przyjaciółkę i ziewnęłam.

- My tylko tutaj pozałatwiamy resztę spraw i też wracamy - powiedziała.

- A jak się czujesz? - zapytałam, wzrokiem wędrując na brzuch przyjaciółki.

- Jestem zmęczona, ale tak to wszystko jest świetnie. Dziecku udzielił się mój nastrój - uśmiechnęła się, a ja razem z nią.

- Chrisa też już nie ma - mruknęłam, po czym przytuliłam się do dziewczyny. Ucałowałam jej dwa policzki i pożegnałam się.

- Gotowa? - zapytał Jack, uśmiechając się do mnie. Stał obok samochodu. Złapał moją rękę i przyciągnął do siebie.

- Jack - zaśmiałam się, kiedy chłopak zaczął całować moją szyję - Jedźmy już - dodałam, po czym odsunęłam się od chłopaka. Wsiadłam na miejsce pasażera. Jack bez słowa odpalił samochód - Ile wypiłeś?

- Dwa kieliszki - oznajmił - I piwo. Ale to było wcześniej.

- Doprowadź nas bezpiecznie do domu - mruknęłam i zaczęłam bawić się palcami chłopaka. Jack natomiast je zabrał i ułożył na kierownicy. Patrzył uparcie na drogę. - Czemu się obraziłeś?

- Odsunęłaś się ode mnie - powiedział, kiedy zaparkował przed domem państwa Thompson. Wysiadł z samochodu, trzaskając drzwiami. Nie miałam pojęcia, że chłopaka aż tak to zabolało. Jego sylwetka zniknęła za drzwiami. Cholera. Wybiegłam z samochodu, po czym weszłam do domu. Starałam się zachowywać cicho, żeby nie obudzić Chrisa. Spał na kanapie i pochrapywał głośno. Mimowolnie przewróciłam oczami. Ciągle byłam wściekła na mojego brata za to, że pobił mojego ukochanego. Zdjęłam szpilki i rzuciłam je na podłogę. Weszłam do mojego pokoju. Niektóre promyki słońca wpadały do środka, przez co panował półmrok. Johnson leżał na łóżko pod kocem, a jego garnitur ułożony był niezgrabnie na podłodze. Zdjęłam sukienkę i w samej bieliźnie położyłam się obok blondyna. Miał zamknięte oczy, ale nie spał.

- Jack, nie obrażaj się na mnie - mruknęłam, przysuwając się bliżej. Nasze twarze oddalone były od siebie kilka centymetrów - Po prostu chciałam już jechać do domu - szepnęłam i zaczęłam całować chłopaka po szyi, policzkach, a także żuchwie. Przy ostatnim Jack uśmiechnął się szeroko, a ja już wiedziałam, że to jego czuły punkt.

- Jesteś inna od wszystkich - szepnął, a jego oczy zabłysnęły.

- Co masz na myśli? - zapytałam zdezorientowana.

- Wiesz... Normalna dziewczyna powiedziałaby parę słów i poszła spać - powiedział.

- To był test?! - zapytałam głośno oburzona.

- Opłacało się - wymruczał chłopak, całując moją szyję - Hunter powiedział, żebym tak zrobił.

- Nie słuchaj go - poradziłam mu - Proszę, przestań. Chodźmy już spać.

- A co ja robię? - zapytał, nie przestając mnie całować. Po chwili jednak przestał i objął mnie. Położyłam głowę na tors chłopaka i odetchnęłam głęboko. Zamknęłam oczy.

- Kocham cię, Jack - szepnęłam po kilku minutach, kiedy byłam pewna, iż blondyn usnął.

- Ja też cię kocham, Lili - usłyszałam w odpowiedzi.

********

~~Zmierzchu :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro