Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Usta Nicka były zimne. Muskały moje z pożądaniem, a wręcz brutalnością.

- Co ty robisz, dupku?!- krzyknęłam, starając się odepchnąć od siebie chłopaka.

- Nie podobało ci się? - zapytał lekko zdziwiony.

- Nie! - wrzasnęłam zdenerwowana. Przechodnie spojrzeli na nas dziwnie - Byłeś moim przyjacielem! Co ci odbiło?!

- Podobasz mi się od tamtej imprezy, na której się poznaliśmy - oznajmił, a ja otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.

- Ja mam chłopaka! Myślałam, że... Nie chcę cię znać - rzuciłam, po czym odwróciłam się. Wzięłam głęboki wdech i odeszłam od chłopaka. Czy każdy Nicholas, którego kiedykolwiek poznałam, musiał okazać się dupkiem?

- Lili, czekaj! - krzyknął brunet, ale nie odwróciłam się. 

Wyciągnęłam jedną rękę spod sukienki i pokazałam chłopakowi środkowy palec. Skręciłam w inną ulicę i odetchnęłam głęboko. W mojej głowie panował totalny chaos. Nick? Zakochał się we mnie? Nie mogłam w to uwierzyć. Uważałam go za przyjaciela. Mówiłam mu praktycznie o wszystkim. Nie licząc Johnsona. Cholera! Myślał, że jestem wolna. Sama mu tak z resztą mówiłam. Ale... Nicholas nie był idiotą. Nie powiedziałam mu wprost, że mam kogoś, ale dawałam mu wiele aluzji. Na pewno się domyślił. I z tego powodu zrobił to, co zrobił. Nie chciałam się już z nim przyjaźnić, nie byłabym w stanie. A Jack? Powinnam mu powiedzieć? Nie, nic takiego się nie stało. Ja tego nie chciałam, wszystko zostało wyjaśnione. Wzięłam głęboki wdech, po czym wsiadłam do samochodu blondyna.

- Hej - przywitałam się, starając się o miły oraz radosny ton. Rozłożyłam suknię na tylnych siedzeniach. Pocałowałam chłopaka w policzek.

- Cześć. Czemu tak długo? - zapytał, wyjeżdżając na drogę.

- Spotkałam starego znajomego - wyjaśniłam krótko. Nie kłamałam, ale nie dodałam również, co "stary znajomy" zrobił.

- Aha - mruknął w odpowiedzi.

- Coś się stało? - zapytałam po kilku minutach dziwnej ciszy.

- Nie - powiedział.  

Pokiwałam powoli głową w zamyśleniu. W radiu leciała wolna piosenka. Pogłośniłam trochę, bo skądś znałam ten głos.

- Czy to Shawn? - zapytałam z niedowierzaniem.

 Jack przytaknął cicho, a ja uśmiechnęłam się. Oparłam głowę o szybę i oglądałam znajome budynki. Akurat mijaliśmy moją starą szkołę. Wspomnienia zaczęły wracać. Nawet nie zorientowałam się, kiedy Jack zgasił silnik. Dopiero trzaskanie drzwiami obudziło mnie i szybko wróciłam do normalności. Wyjęłam sukienkę i weszłam do domu. Zastałam tam Caroline oraz manikiurzystkę.

- Hej, Lili! Dzięki, że odebrałaś moją sukienkę! - powiedziała panna młoda.

- Nigdy więcej tego nie zrobię - warknęłam, po czym powiesiłam ją na schodach.

- Było aż tak źle? - zachichotała ciężarna.

- Gorzej - westchnęłam i usiadłam obok niej.

- Zaraz będzie twoja kolej - oznajmiła, a ja mimowolnie jęknęłam.

- Nie mam ochoty na malowanie paznokcie - odparłam.

- Pokłóciłaś się z Jackiem? - zapytała mnie cicho.

- Nie - westchnęłam - Ale jakoś dziwnie się zachowuje. Kiedy wychodziłam z salonu z twoją sukienką, która zasłaniała mi cały widok... Wpadłam na Nicka. I on... Pocałował mnie.

- Co?! - wrzasnęła.

- Caroline, zaraz zepsujesz paznokcie - powiedziała manikiurzystka.

- Przepraszam, Sarah. Słyszysz, co tu się dzieje? - zapytała.

- Słyszę, słyszę. Mówisz o Nicholasie Lynch? - zadała pytanie, a ja przytaknęłam - To niezłe ziółko.

- Stop, stop. Czy Jack wie, że się całowaliście? - szepnęła Caroline.

- Nie całowaliśmy się! - zaprzeczyłam od razu - On pocałował mnie. A ja mu się wyrwałam. Nie, Jack nic nie wie.

- Powiesz mu?

- Nie wiem - jęknęłam - Idę do niego na chwilę. Przy okazji znajdę lakier. Zaraz wracam - rzuciłam do Sarah i skierowałam się do mojego pokoju. Otworzyłam cicho drzwi. Ujrzałam blondyna, leżącego na łóżku.

- Co robisz? - zapytałam zaciekawiona. Rzuciłam telefon obok chłopaka, a potem zaczęłam szukać odpowiedniego lakieru do paznokci.

- Piszę z Gilinskym. Ustalamy daty koncertów - odpowiedział. Przytaknęłam tylko, kontynuując poszukiwania. Weszłam do łazienki.

- Cholera... - mruknęłam, kiedy w szafce też go nie było.

- Szukasz czegoś? - zapytał mnie Johnson.

- Lakieru do paznokci. Kupiłam ostatnio specjalny i gdzieś mi zniknął - odparłam.

- Na pewno jest w łazience - stwierdził dziwnym głosem.

- Mam go! - krzyknęłam, biorąc do ręki odpowiednią rzecz. Wróciłam do sypialni - Idę na dół. Niedługo wrócę - oznajmiłam, biorąc mój telefon do ręki. Musnęłam usta Jacka swoimi, po czym wyszłam z pomieszczenia. Odblokowałam swój telefon. Dostałam nową wiadomość od Nicka:

Kocham cię. Nie interesuje mnie twój chłopak, tylko ty. Niczego nie żałuję.

- Dupek - mruknęłam do siebie. Schowałam telefon do kieszeni i usiadłam na krześle. Podałam Sarah lakier, a ona wzięła się do pracy. Przy okazji rozmawiałyśmy o ślubie.

**************

Wiatr zawiał mocniej, przez co się obudziłam. Nie otwierając oczu, zaczęłam szukać Jacka ręką. Nigdzie go jednak nie było. Mimowolnie podniosłam się i zapaliłam lampkę. Blondyn zniknął. Kątem oka zerknęłam na zegarek. Wskazywał północ. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Chłopaka też tam nie było. Nalałam sobie chłodnej wody do szklanki i przeszłam korytarzem, prowadzącym na taras. Zdziwił mnie fakt, iż drzwi do małej piwnicy były uchylone. Hunter zawsze ja zamykał. Odstawiłam szklankę na mały stoliczek i otworzyłam je szerzej. W oddali paliło się światło. Powoli zeszłam po schodach. Ciekawość mieszała się z przerażeniem. Wzięłam kij baseballowy, który leżał na schodach. Weszłam na ostatni schodek, po czym rozejrzałam się. Jack siedział pod ścianą. Oparł twarz o kolana, a nogi objął rękoma. Jego włosy były ułożone w totalnym nieładzie. Miał na sobie luźną bokserkę oraz bokserki. Nie zauważył mnie. Podeszłam cicho do chłopaka, po czym usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie, a ja dostrzegłam jego twarz. Wyrażała ból.

- Jack, co się stało? - zapytałam zaniepokojona.

- Ty mi powiedz - odparł. Zmarszczyłam brwi; - Bo coś się stało, prawda?

- Tak - szepnęłam cicho. Wzięłam głębszy wdech - Mówiłam ci. Spotkałam dzisiaj starego znajomego, właściwie to mojego przyjaciela. Poznałam go, kiedy ostatnim razem byłam w Malibu. I... On mnie pocałował - oznajmiłam cicho. Cholernie bałam się reakcji Johnsona. Spodziewałam się wszystkiego. Ale nie tego, co on zrobił.

- Wiem - powiedział.

************

Woow! Skąd Jack to wie? I co się teraz stanie? A jutro ślub!

~~Zmierzchu :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro