Rozdział 100/epilog
- Nareszcie koniec! - krzyknęłam na cały dom i rzuciłam się na kanapę.
Właśnie zostałam absolwentką liceum im. Christiana Morgensterna! Cieszyłam się niezmiernie.
- Nie mogę w to uwierzyć - stwierdził Jack, siadając obok mnie.
- Taa... - przytaknęłam - Już nie będziemy spotykać się przy naszym stoliku podczas przerwy na lunch. Nie będziemy uciekać z lekcji za szkołę. Nie będziemy denerwować pana dyrektora, który miał nas dosyć. Nie będziemy nabijać się z pani Gerrard, która nieskutecznie próbowała nauczyć nas biologii...
- I już nie będę mógł trzymać cię za udo pod ławką... - dodał, a ja zachichotałam.
- Miś, zrobiłbyś coś do jedzenia? - zapytałam.
- Dla ciebie wszystko. Co chcesz? - odparł, pocałował mnie w skroń i wstał.
- Może grzanki, które tak świetnie robisz? - zaproponowałam.
- Tylko skoczę po chleb - uśmiechnął się i zniknął.
Po chwili usłyszałam trzaskanie drzwiami. Ułożyłam się wygodniej na kanapie, w międzyczasie włączając wieżę. W salonie rozległ się głos mojego chłopaka oraz Gilinskiego. Przymknęłam powieki.
Zapewne chcecie wiedzieć, co się działo przez te niecałe trzy miesiące... Cóż... Dużo się działo. Zamieszkałam z Jackiem. Zrobiłam to głównie ze względu na bezpieczeństwo, chociaż rzeczywiście chciałam się do niego wprowadzić. W tamtej chwili rozumiałam Madison, która po roku znajomości z G, wprowadziła się do niego. Byłam szalona. To było pewne. Chris niejednokrotnie próbował się ze mną skontaktować. Nie udało mu się to jednak. Zawsze była ze mną moja "obstawa" w postaci chłopaków. Na początku nawet nie zorientował się, co się stało i co zrobił. Był pewien, że wrócę po dwóch, trzech dniach. W końcu nie zabrałam większości swoich rzeczy. To się zmieniło dwa dni później, kiedy Chris poszedł do szkoły. Ja, Jack i Carter weszliśmy do mojego starego domu i wynieśliśmy moje rzeczy. Dosyć szybko zadomowiłam się u Jacka. Było idealnie. Chłopak często robił mi śniadania do łóżka, zawoził w wiele miejsc, pomagał i doradzał w sprawie muzyki. O dziwo, rzadko kiedy się kłóciliśmy. Ale wracając do Chrisa... Nie kontaktowałam się z nim w ogóle. Zaczęłam zapominać o istnieniu mojego brata. On chyba też zaczynał zapominać. Został całkowicie sam. Wyjaśniłam dyrektorowi całą sytuację i pozwolił mi nie chodzić do szkoły. Uczyłam się na bieżąco w domu z notatek przyjaciół. Zjawiłam się tylko na maturze. Nikt się nie spodziewał, że osiągnę jeden z najwyższych wyników. Teraz postanowiłam zrobić rok przerwy. Przez ten czas zamierzałam rozwinąć swoją karierę, która już teraz rozwijała się z niesamowitą szybkością. Wydałam pierwszą płytę, która nie schodziła z top list. Byłam bardzo, ale to bardzo szczęśliwa. Caroline przyjęła wszystkie te nagłe wiadomości z dużą radością, co mnie trochę zdziwiło. Stwierdziła, że to jest moje życie i to ja muszę podejmować decyzje. Chociaż zawsze służyła mi pomocą. Była moją mentorką. Co tu jeszcze dodać? Opowiedziałam chyba o wszystkim. Liam! No tak! Prawie o nim zapomniałam, z czego Jack na pewno by się ucieszył. Wyjaśniłam z Johnsonem całą sytuację. Rozmawiałam nawet z mamą Liama. Moje wyrzuty sumienia całkowicie zniknęły, a pamięć o chłopaku niezrównoważonym psychicznie powoli odchodziła. Obecnie zaczęłam pisać nową książkę. Częściowo opartą na moim życiu. Wydawca z popularnego wydawnictwa stwierdził, że będzie to bestseller. To chyba wszystko, co chciałam wam przekazać. Ten rok był niezapomniany. Podjęłam wiele ważnych decyzji. Poznałam życie. Stałam się niezależna. Zaczęłam spełniać marzenia. Spotkałam wielką miłość, która (prawdopodobnie) będzie trwała na zawsze. Zdobyłam najlepszych na świecie przyjaciół, którzy byli przy mnie w każdej chwili. Wszystko układało się świetnie. I oby szło tak dalej.
Będę tęskniła,
xoxo,
Lili
PS. Jack wcale nie umie robić grzanek, ja zawsze muszę mu pomagać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro