Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6."To nie twoja sprawa"

-Co się panu stało? - zapytałam "troskliwym" głosem. Tak , jak się spodziewałam ma siniaka pod okiem.

-Nic takiego. Poślizgnęłem się i uderzyłem o kant stołu- powiedział zabijając mnie wzrokiem.

-To niezła z pana niezdara- powiedziałam i odeszłam z zwycięskim uśmiechem.

Przebrałam się w swój uniform i poszłam wykonywać swoje obowiązki. Na moim oddzale czekała mnie przykra niespodzianka. Z kursów wrócił William Cuper.

-Vanessa , jak ja dawno cię nie widziałem. Może spotkamy się po pracy? - zapytał rzucając mi się w ramiona.

-Cześć. Niestety nie mogę się dzisiaj z Tobą spotkać. Mam inne plany... -przerwał mi.

-To może jutro? Tak dawno cię nie widziałem.

-Nie było cię tylko trzy tygodnie- odpowiedziałam- A co do jutra, to zastanowie się i dam ci znak, a teraz przepraszam muszę wracać do pracy- dodałam.

Chciałam powiedzieć mu, żeby spadał na drzewo, ale rodzice nauczyli mnie kultury.

Sky: Zapomniałaś dać mi pieniądze na wycieczkę.

Faktycznie z tego pośpiechu zapomniałam dać blądynce kasy. Głupio mi, bo mówiła o wyjeździe od kilku dni.

Ja: Przyjdź do mnie po lekcjach do pracy.

Sky: Okej. Będę za dziesięć minut.

Pov. Santiago

-Przepraszam?- powiedziała wysoka blądynka, zwracając się do mnie.

-Tak? -spytałem.

-Gdzie jest Vanessa Ross? - zapytała.

-Pani Ross pracuje. Przerwę będzie miała dopiero za pięć minut. Usiądź i poczekaj- powiedziałem do blądynki i zamówiłem dla nas dwa soki w barku.
-Dziękuję- odpowiedziała, gdy wręczyłem jej napój.

-A mogę wiedzieć co chcesz od pani Vanessy? - próbowałem się dowiedzieć czegokolwiek. Wiem, że nie ładnie, ale ciekawości mnie zżera.

W chwili, w której chciała mi odpowiedzieć przyszła Vanessa. Widząc w moim towarzystwie nastolatkę spojrzała na mnie wzrokiem, który zabija.

Zabrała dziewczynę i dała jej trochę pieniądzy. Poczym przytuliła ją i kazała wracać do domu.

-Kto to?- zapytałem, gdy tylko blądynka odeszła.

-Nie twoja sprawa- sykneła, ale kiedy chciała odejść chwyciłem jej nadgarstek i zaprowadziłem do swojego gabinetu. Nie wyrywała się, gdyż najprawdopodobniej nie chciała robić przedstawienia.

No to teraz sobie porozmawiamy. Nie będzie tak się do mnie zwracała. Nie takim tonem. I zapłaci za to, że uraziła mój honor.

Nowy bohater!

Co zamierza zrobić Santiago?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro