33."Ross ładnie ci w różu!"
-Nie dotykaj mnie- powiedziałam, kiedy William chciał mnie pocałować. Mam dosyć udawania. Santiago ma rację muszę z tym skończyć i nie mogę dawać mu się szantażować, a to na co się zgodziłam było idiotyczne, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że robiłam to dla Davida, a nie dla siebie.
-Kochanie zapomniałaś, że za kilka dni bierzemy ślub? -zapytał.
-Nie bierzemy- dałam wyraźny nacisk na "nie".
-Jak. To. Kurwa. Nie? -zapytał i pociągnął mnie za ramię.
-Puść-wyrwałam się-Nie rozumiesz co znaczy słowo nie? Odczep się ode mnie...
-Ty naprawdę chcesz, abym powiedział ordynatorowi, że Davida jest gejem. Do tego jego ojciec...
-Mam to w dupie. Mów sobie.
Wyszłam ze szpitala z uśmiechem na twarzy. Byłam pewna, że Cuper nikomu nie powie.
Znacie te przysłowie "łatwo powiedzieć, trudniej zrobić"?
No to Will ma na odwrót u niego brzmi to tak: " łatwo zrobić, trudniej powiedzieć ".
-Hej-podskoczyłam do góry, kiedy usłyszałam głos Santiaga-Aż tak straszny jestem? -zapytał i zaczął się śmiać.
-Co robisz dziś wieczorem?
-Mam wolne, a co?
-To teraz masz zajęte.
-Zapraszasz mnie na randkę?
-Nie na kolację-powiedziałam-Jeszcze raz dziękuję. Gdyby nie ty to...
-Nie mówmy o tym.
-Przyjdź do mnie o 21.
Kiedy odchodziłam powiedział ostatnie zdanie, które odrazu pokochałam.
-Ross ładnie ci w różu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro