3.45. Wojna Santiaga z Markiem.
A teraz pisać mi tu zabawną scena , którą zapamietaliscie z calej ksiązki kto napisze wyczerpujące to dam desykacje ❤
- Cześć skarbie. - usłyszałam , a po chwili poczułam na ustach ciepłe wargi mojego narzeczonego.
- Hej. - odpowiedziałam.
- Miłość kwitnie. - wtrącił się Santiago.
- Zazdrosny jesteś? - zapytał Marek.
- Vanessa cię nie kocha. - mruknął.
- Uspokójcie się tu są dzieci! - warknęłam , ale było już zapóźno , ponieważ Marek rzucił się na Santiaga z pięściami. - Marek proszę przestań. - próbowałam go powstrzymać , ale on mnie olał i z całych sił uderzył Macalistera. Ten nie był mu dużny i odał mu dwa razy mocniej. - Santiago proszę zostaw go! - krzyknęłam.
- Masz żone to po cholere bierzesz się za Vanesse? - spytał Marek.
- Bo mnie kocha , a ja ją. - odpowiedział.
***
- Kochanie jesteś zła? - zapytał Marek.
- Razem z Macalisterem zepsuliście przyjęcie urodzinowe Mikelli. - odpowiedziałam.
- Czyli jesteś zła. - stwierdził.
- Jak mogłeś zacząć bić Santiaga...- przerwał mi.
- Bronisz go? - spytał.
- Jasne , że nie , ale on nic takiego nie zrobił. - mruknęłam.
- Powiedział , że mnie nie kochasz. - odparł. - Ale ty mnie kochasz , prawda? - zapytał i podszedł do mnie.
- Oczywiście. - odpowiedziałam , a Marek złączył nasze usta. - Nawet nie wiesz , jak bardzo. - dodałam powoli rozpinając mu koszule.
Marek delikatnie położył mnie na kanape , nie odrywając ode mnie swoich ust. Mężczyzna ściągnął mi bluzę , a potem koszule. Całował moją nagą skóre , a ja jęczałam.
- Kocham Cię Santiago...
Ale przypał 😁😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro