3.44. Urodziny Mikelli.
Wiem , ze chcecie dłuższe rozdziały , ale ja juz mam napisaną całą książkę i nie chcę zmieniać nic😎 więc rozdziały będą takie jakie są - krótkie przepraszam , ale no nic nie poradze mam już napisaną całą książkę 😑
- Mamo , mamo wstawaj! - lekko szarpała mnie moja córka za ramię.
- Co się dzieje? - zapytałam ospana.
- Mam dziś urodziny. - zawiadomiła dumnie.
- Skarbie jest trzecia nad ranem. - odpowiedziałam , kiedy spojrzałam na zegarek.
- No właśnie trzecia , a moje koleżanki jeszcze nie przyszli. - oburzyła się.
- Bo jest noc i pewnie jeszcze śpią. - odpowiedziałam. - Ty też powinnaś. - dodałam i zrobiłam miejsce na łóżku , aby Mikella mogła spokojnie wejść. - Spróbuj zasnąć , a jak wstaniesz to twoje koleżanki będą już w salonie. - przekonywałam ją , a blondynka szybko weszła do łóżka przytulając się do mnie. Po chwili obie zasneliśmy.
***
Od trzech godzin w moim domu panuje wielki bałagan , a przede wszystkim hałas. Dzieci bawią się , krzyczą i wrzeszczą. Ledwie usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam otworzyć.
- Hej. - usłyszałam od razu po otwarciu. Przyszli Klara z wielkim brzuchem i malutkim Theo oraz Dawidem.
- Cześć. - odpowiedziałam. - Ślicznie razem wyglądacie. - Który miesiąc? - zapytałam Klary.
- Ósmy. - odparła z wielkim uśmiechem.
- Wyglądasz na piętnasty. - mruknął David.
- Słucham? - zapytała Klara.
- Znaczy skarbie miałem na myśli , że wyglądasz na drugi...- przerwała mu.
- Dziś będziesz spał na kanapie. - odpowiedziała i podeszła do Mikelli , a mój głupi przyjaciel za nią.
Ledwo zamknęłam drzwi , a ponownie usłyszałam pukanie dochrypą .
- Santiago co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona.
- Mikella jest moją córką myślałaś , że nie przyjdę? - zapytał z lekką chrypą i ominął mnie , a moje serce przyspieszyło na widok mojej córki , która przytula Santiaga. Przypomniałam sobie , jak na mnie działa...
Do końca zostało 6 rozdziałów + epilog.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro