3.14."Jakie miłe powitanie..."
Omg! Jejku jacy wy szybcy! Jestem pod wrazeniem! To teraz jeżeli będzie 8 komentarzy i 8 gwiazdek to dodam dziś jeszcze jeden! Powodzenia!
Pov. Will
Podeszłem do Vanessy ,która straciła przytomności i zabrałem dzieciaka. Mała jest przestraszona i ryczy ,więc uspałem ją szmatką nasączoną narkotykami.
Nie chciałem strzelić do Vanessy ,ale musiałem inaczej by uciekła i wszystko powiedziała policji. Mało tego dziś muszę wrócić do pracy na nocny dyżur i zachowywywać się ,jakbym o niczym nie wiedział.
Pov. Deborah
-Czego chcesz?- odebrałam połączenie od Willa.
-Jakie miłe powitanie- zadrwił ze mnie.
-Mów co chcesz,bo czasu nie mam- pogoniłam go.
-Jest problem...- przerwałam mu.
-Co ty znów zjebałeś?!- wkurzyłam się. Boże ten człowiek nic dobrze nie potrafi zrobić.
-Chodz o Vanessę.- powiedział.
-Co z nią? Miałeś się z nią zabawić i tylko tyle czego nie zrobiłeś?- spytałam.
-Nie wykorzystałem jej ,bo Van jest sprytniejsza ,niż myślałem- żalił się.
-To co ty rąk nie masz? Nie mogłeś jej zgwałcić?- pytałam.
-Chciałem ,ale udrapała mnie...- przerwałam mu i zaczęłam się śmiać-Deborah nie śmiej się sprawa jest poważna- dodał.
-Taak, bo dziewczyna cię pokonała- nabijałam się z niego.
-Deborah przestań się ze mnie nabijać i zacznij mnie słuchać,bo sprawa jest poważna. Rozumiesz?!- zdenerwował się.
-Dobra mów- uspokoiłam się.
-Bo ja ją tak ,jakby ja...- przerwałam mu.
-Cholera jasna wysłów się!- krzyknęłam.
-Ja ją postrzeliłem- wydusił.
-I bardzo dobrze! Pierwszy raz zrobiłeś coś dobrego- pochwaliłam go.
-Tyle ,że ona uciekła...- przerwałam mu.
-Że co kurwa!?- spytałam.
-Spokojnie jest rana i najprawdopodobniej nie przeżyje kilku godzin. Wykrwawi się...
Jak myślicie gdzie jest Van?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro