Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.36."Wojna ze mną gratuluje odwagi. Współczuje głupoty"

Komentujcie! Taki mały spolier XD po wycieczce w lesie będzie drama na ,którą czekałam od bardzo długo. Ogonie zawsze ,jak pisze jakies dramy to się zastanawiam czy to pyknie i się wam spodoba ,ale podobają wam się. Jak myślicieli co to będzie za drama? Obstawiajcie. Chętnie przeczytam.

No i oczywiście komentujcie ten rozdział. Wyszedł mi?

Rano obudził mnie krzyk żony Santiaga. Darła się ,jakby ktoś ją gwałcił. Powoli wyszłam z śpiwora ,a potem z namiotu tak ,aby nie obudzić śpiącej obok Mikelli.

-Możecie nie krzyczeć? Mikelle obudzicie- powiedziałam,ale ta naprawdę cieszyłam się,ponieważ Deborah kłócić się z Santiagiem.

-Nie ,nie możemy!- odpowiedziała wkurzona Deborah-Vanessa znajdź sobie męża ,a nie bierzesz cudzego!- dodała wrzeszcząc.

Po tych słowach Deborhy zrobiło mi się przykro. Ja naprawdę próbuje trzymać się od Santiaga z daleka ,ale nie mogę. Mamy razem córkę,a poza tym my się przyjaznimy. Nic pozatym ,a ja nie pozwole ,aby żona Macalistera robiła ze mnie dziwke ,bo nią nie jestem,już chciałam odpowiedzieć jej ,jakimś głupim tekstem ,ale ordynator mnie ubiegł.

-Deborah my nic nie robiliśmy , a poza tym nie mieszaj w to Vanessy. Van po prostu chciała być miła i pozwoliła ,abym prze tą noc spał w jej namiocie- tłumaczył się-A dziś zrobimy podmianke. Sky pójdzie do Van ,a ja do Ksawerego- dodał,poczym odszedł do Davida ,który zawołał go ,aby mu w czymś pomógł.

-Wojna ze mną gratuluje odwagi. Współczuje głupoty- powiedziałam do żony Santiaga i po prostu odeszłam.

                             ***

Jest dwudziesta ,a ja znowu razem z Santiagiem poszłam po drewno do ogniska. Chodziliśmy ,już od czterdziestu trzech minutach.

-Jesteś obrażona?- zapytał.

-Nie.- odpowiedziałam.

-Jesteś- stwierdził-Przepraszam cię za Deboreh- dodał.

-Dziwki nie przepraszaj- odparłam ,a Santiago szarpnął mnie za nadgarstek.

-Kurwa Van ,zabraniam ci tak więcej mówić- powiedział. Był bardzo blisko mnie- Nigdy nie byłaś dziwką i nie będziesz ,ani nie jesteś- dodał lekko się nachylając.

-Wracajmy ,już-powiedziałam ,bo wiem ,jakby to się skończyło gdybym uległa.

-A którędy do namiotów?

Hahah komentujcie;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro