2.15. "A jesteś z rodziny?"
ZACZYNAMY MARATON!!! PISZCIE KOMENTARZE I WGLE CO SĄDZICIE O TYM ROZDZIALE!NASTEPNY DODAM JAK WROCE DO DOMU ;)
MARATON 1-4
-Zdarzył się wypadek...- powiedział zdyszany Justn.
-Co się stało?-zapytałam.
-Mikella ona wpadła pod samochód- poinformował mnie,a ja nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Stałam i czekałam ,że powie ,że to jakiś nie śmieszny żart. Niestety nic takiego nie usłyszałam.
-Ale nic jej nie jest? Gdzie ona jest? Zadzwoniłeś po karetkę? W ,którym jest szpitalu? -zasysypałam lawiną pytań.
-Nie wiem w jakim jest stanie. Jest w szpitalu ,gdzie pracuje David- powiedział i się...rozłączył!
Jak najszybciej odwróciłam się i zaczęłam biec. W tym momencie nie obchodziło mnie czy Santiago dowie się prawdy. To było mniej ważne. Najważniejsze ,aby Mikelli nic się nie stało. To moja wina. Powinnam zająć się dzieckiem ,a nie szukać pracy.
Wbiegłam do szpitala. Niekontrolowane łzy zaczęli spływać po moich policzkach. Zobaczyłam Macalistera.
-Santiago!- krzyknęłam, a on kiedy mnie zobaczył szybko podbiegł do mnie.
-Vanessa co się stało?- zapytał zmartwiony.
-Gdzie jest Mikella?- zapytałam.
-Kto?- dopytywał. Nie wiedział kto to.
-Przed chwilą została przywieziona dwulatka. Potrącił ją samochód. W jakim jest stanie?- odpowiedziałam.
-A jesteś z rodziny?- dopytywał.
-Tak. Jestem jej matką. Ja muszę wiedzieć co z nią. W ,której jest sali...- przerwał mi.
-To twoja córka? - zapytał z niedowierzaniem.
-To długa historia ,ale później ci opowiem. Teraz zaprowadz mnie do niej- odpowiedziałam- Proszę - dodałam po krótkiej ciszy.
I jak myślicieli w jakim stanie jest Mikella ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro