Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.Szybka i niedojrzała decyzja.

Kiedy zajęliśmy odpowiedni stolik, przyszedł do nas kelner. Starszy odemnie, ale za to przystojny.

-Witam piękną panią- przywitał się, zwracając do mnie.

-Dzień dobry- odpowiedziałam.

-Co zamawiacie? -spytał, lecz tak naprawdę cały czas gapił się na mnie. Dosyć, że to nie grzeczne to jeszcze natarczywe.

-Trzy pizze z podwójnym serem, a do tego trzy cole- powiedział Santiago, za to jestem mu naprawdę wdzięczna.

-Twoja ciotka ma branie- powiedział do Sky, a ja chciałam mu przypierdolić solniczką.

-Zazdrościsz? -zapytałam.

-Nie, współczuję- powiedział i zaczął się śmiać. Boże z nim gorzej niż z dzieckiem.

Po wspólnym obiedzie na poprawienie humoru chciałam zapłacić rachunek, ale zrobił to MaCalister. Oczywiście Sky zjadła całą pizze , ja także nawet dwa kawałki "pożyczyłam" od Santiaga.

                            ***

Podczas jechanie do domu ordynatora Scarlett zasnęła. Jechaliśmy w ciszy, aby nie obudzić Sky, ale czasami Santiago żucał, jakimiś nie śmiesznymi żartami, a potem się śmiał.

-Wejdziesz na chwilę? -zapytał.

-Na pięć minut- odpowiedziałam. Byłam ciekawa, jak mieszka.

Dom nie był duży, ale też nie był mały. Był w sam raz na rodzinę piecioosobowa.

-Ładne mieszkanko- powiedziałam.

-Dzięki.

-Wyjeżdżasz? -spytałam, gdy zobaczyłam walizki.

-Tak, w góry- powiedział i usiadł na kanape, a ja obok niego-W miejsce gdzie zginęli Megan i Robert...

-Zabierz mnie ze sobą- powiedziałam.

-Co? Nie! To niebezpieczne.

-Źle mnie zrozumiałeś. Ja się ciebię nie pytam o zgodę, tylko cię informuje, że jadę z Tobą.

-Pojutrze wyruszamy.

-Będę. Ja się zbieram...

-Vanessa?

-Czego?

-Przyjedziesz jutro po mnie?

-Jasne, że nie- powiedziałam i wyszłam z domu.

No to pojutrze jade w góry z Santiagiem...

No to niedługo wycieczka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro