10.Dyżur nocny
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz chłopaka!? - zapytał wściekły William.
-Nie muszę ci mówić. To są moje sprawy prywatne- powiedziałam.
-Co ten David ma czego ja nie mam? -spytał, a mnie zaraz szlak trawi.
-Jakiś problem? -spytał ordynator, a ja pierwszy raz cieszę się, że go widzę.
Ustalmy jedno. Ja nie przepadam za Santiagiem, ale za Williamem bardziej.
-Nie, nie William, już idzie- odpowiedziałam, a kiedy chłopak odszedł zostałam sam na sam z szefem, który ma plaster na łuku briowym.
-Wiesz, że mamy ze sobą dyżur? -zapytał- Zemsta będzie słodka- dodał i szybkim krokiem odszedł.
Za co zemsta?
Ah no tak.
Przyjebałam mu drzwiami.
Ile razy go już uderzyłam?
Pierwszy raz na parkingu.
Drugi raz w klubie.
Trzeci raz wczoraj w czasie otwierania drzwi.
I to chyba tyle.
Tak zdecydowanie za mało.
***
To nie jest mój dzień.
Mam dyżur nocny z :
Ordynatorem.
Davidem.
Williamem!
To będzie katastrofa.
Ale całe szczęście każde z nas ma pracę i to właśnie nią musi zająć.
-Hej- powiedział David.
-Dlaczego powiedziałeś Williamowi, że jestem twoją "dziewczyną"? - zapytałam z lekkim wyrzutem.
-Bo do pracy przyszła twoja koleżanka, Melania i chciała się ze mną umówić na kolacje i ja wtedy powiedziałem, że mam dziewczyne i, że to ty jesteś. Niestety Cuper nas podsuchiwał- wytłumaczył.
-Dobra nie ważne. Zmieńmy temat- zaproponowałam.
-Dlaczego ordynator ma nowy plaster? -zapytał śmiejąc się, a ja do niego dołączyłam.
-Bo wczoraj uderzyłam go drzwiami- powiedziałam- Żebyś widział jego mine- przez cały czas śmialiśmy się.
-Miłość kwitnie- powiedział wkurwiony William.
-O co ci chodzi? -zapytał David.
Niestety William nie zamiast odpowiedzieć uderzył Davida. To wszystko działo się tak szybko, że mój przyjaciel nie miał, jak się zasłonić.
Upadł na podłogę.
Stracił przytomność.
Co będzie z Davidem?
Biedny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro