Lato Ally Becker
25 czerwca
Nareszcie! Proszę państwa, już teraz przed nami długo wyczekiwane, wytęsknione, upragnione LATO! Czekałam na wakacje od... No dobra Ally, przyznaj, że czekałaś na nie od początku roku szkolnego. Ale od trzech miesięcy to oczekiwanie jest jeszcze bardziej ekscytujące i jeszcze bardziej niż zwykle dłużyły mi się wszystkie lekcje. Dokładnie trzy miesiące temu w końcu dowiedzieliśmy się, którzy uczniowie zamieszkają u każdego z nas podczas wymiany uczniowskiej! Oczywiście nie obeszło się bez wielu dyskusji na ten temat z moją mamą. Musiałam przejść skomplikowany egzamin w stylu:
"Tak, mamo, oczywiście że będzie spał w pokoju chłopaków, a nie u mnie."
"Tak, mamo, będę bardzo odpowiedzialna i zrobię wszystko, żeby nie wybiegł z naszego zacnego ogniska domowego z wrzaskiem."
"Nie, mamo, nie będę chodzić po domu w samej bieliźnie, tak jak podczas każdych wakacji!"
Po wielu prośbach i argumentach nie do przebicia zostało postanowione: niejaki Callum Green zamieszka u nas na dwa miesiące! Szaleję ze szczęścia, bo to ja będę jego osobistym przewodnikiem po mieście. Zrobię wszystko, żeby amerykańskie wakacje Brytyjczyka były niezapomniane! Moja lista rzeczy do zrobienia w te lato jest dłuższa, niż wszystkie notatki z angielskiego razem wzięte, chociaż to raczej nie jest wielki wyczyn, patrząc na to, że ja na ogół nie robię notatek. Callum nie będzie się nudzić, dam sobie rękę uciąć! Chociaż pisaliśmy już do siebie na Facebooku, praktycznie się nie znamy. Fakt, że na zdjęciu profilowym jest zabójczo przystojny. Sylvie, gdy go zobaczyła, dosłownie zzieleniała z zazdrości. Moja przyjaciółka zamieszka z dziewczyną, a nie z brytyjskim ciachem... No cóż, powiedzmy, że mam szczęście!
Mama krzyczy, żebym szła już spać, ale nie wiem, jak ja zasnę! Już jutro jadę po Calluma na lotnisko!
26 czerwca
Wyobrażałam sobie Calluma jako chłopaka średniego wzrostu. Powiedzmy, że pomyliłam się o jakiś metr. Kiedy spotkaliśmy się w umówionym miejscu, byłam przekonana, że zamiast ucznia na wymianę przysłali chodzącą sekwoję. Rada dla potomnych: nie gapić się na ucznia z wymiany zbyt natrętnie, bo zrobi zaniepokojoną minę i będzie wyglądał, jakby miał ochotę wsiąść do pierwszego lepszego samolotu.
"Coś...hm, nie tak?"
Jeeeny, jaki przesłodki akcent!
"Eee... Nie, znaczy... Wszyscy tacy jesteście?"
Tak, oto najlepszy z możliwych sposobów na rozpoczęcie znajomości. Ally zapomniała o złotej regule z podręczników o dobrych manierach: Zrób na towarzyszu jak najlepsze wrażenie.
"Tacy czyli jacy?"
"Wysocy. Horrendalnie wysocy"
Callum roześmiał się, ale tak, jakby się mnie trochę bał.
"Obawiam się, że nie. Odstaję od reszty. Dosłownie"
Złota reguła numer dwa: Śmiejąc się, nie wydawaj odgłosów zażynanej świni.
29 czerwca
Zgodnie z zaleceniami organizatorów (TAK, czytałam tę broszurę...aż do drugiej strony) uczniowie po przyjeździe powinni dostać parę dni na "aklimatyzację". Callum ma już za sobą skomplikowany proces wbicia się w tryb życia mojej zwariowanej rodziny. Przestał się też gubić w drodze do łazienki, więc robi postępy. Sylvie jest zdania, że skoro minęło już równo siedemdziesiąt osiem godzin oraz czterdzieści pięć minut od poznania mojej rodziny i jeszcze nie zwiał, to albo dobrze udajemy normalnych, albo on ma nerwy ze stali. Szczerze, to po "niewinnym dowcipie" mojego taty ("Pokazać ci, jak czyści się wiatrówkę?") byłam przekonana, że Callum rzuci się do oceanu wpław, byleby jak najszybciej opuścić nasz kraj. Ale nie było aż tak źle. Chyba przyzwyczaił się już do ekscentrycznego humoru taty, do mnie i Ericka wrzeszczących na siebie oraz do ciągłych pytań mamy w stylu: "Napijemy się herbaty na five o'clock?" - ona chyba stara się, żeby Callum czuł się jak w domu. Najmniej problematycznym członkiem rodziny jest Tony, ale Brytyjczyk ma już chyba dość jego próśb: "Pobawisz się ze mną klockami Lego?". W przerwach między "aklimatyzacją" Callum spotyka się ze swoimi znajomymi, którzy jak on przyjechali na wymianę. Chodzą po mieście, czytają o Ameryce i takie tam. Ale już jutro zabieram Calluma na realizację pierwszego punktu z mojej listy - The Museum of Modern Art!
30 czerwca
Początki nie zawsze są łatwe i to jest jedyne, co mnie w tym momencie pociesza. Dobre pierwsze wrażenie to już tylko moja niespełniona abstrakcja. Ale od początku.
W muzeum było tak tłoczno, jakby nagle całe nasze miasto poczuło wewnętrzne pragnienie obcowania ze sztuką. To chyba wina dwóch nowych wystaw o tematyce astronomicznej. Może zrozumiałabym ten zapał tłumu, gdybym cokolwiek z nich zobaczyła. Nie jestem niska, ale jedyne, co udało mi się zobaczyć z bliska, to spocone koszule i wystające z nich metki. Callum miał szczęście, bo jemu raczej trudno cokolwiek zasłonić. Wyraźnie mu się podobało i gadał jak najęty o drodze mlecznej z odłamków kolorowego szkła i czymś tam jeszcze. No i wszystko było super, dopóki tłum nie zaczął mnie od niego coraz bardziej odpychać. Zdążyliśmy jeszcze wymienić spojrzenia i pokazałam mu na migi, że idę dalej. Przestałam walczyć z tłumem i po prostu ruszyłam do sali obok. W KOŃCU udało mi się cokolwiek zobaczyć. Obrazy wyglądały wprawdzie, jakby malarz nawdychał się za dużo oparów farby i znalazł się na malarskim haju, ale i tak spędziłam tam dużo czasu. Za dużo, bo kiedy w końcu wróciłam do sali z wystawami astronomicznymi, to nie tylko nie było tam już tłumu. Nie było też Calluma. Przebiegłam przez kilka następnych sal, coraz bardziej panikując: "Kurde! Zgubiłam ucznia! Uspokój się, Ally... Spokojnie... Co broszura mówiła na ten temat...? Jeny, ja nie przeczytałam broszury! Oddychaj, Ally, oddychaj...". Prawie staranowałam trzy osoby, bo patrzyłam wszędzie, tylko nie przed siebie. Po dziesięciu minutach pełnych stresu i dreszczy zobaczyłam Calluma. Stał pośrodku jednej z sal i wyglądał na tak samo zdenerwowanego jak ja. Przeszło mi nawet chyba przez myśl, że taki zagubiony sam wygląda jak eksponat sztuki nowoczesnej.
"Kurde blaszka, gdzie ty byłeś? Wszędzie cię szukałam!"
"To ja szukałem ciebie! Poszedłem do toalety, a później tam, gdzie ty, ale cię nie widziałem. Biegałem po całym muzeum. A jakiś pracownik zrobił mi przesłuchanie, dlaczego latam w tę i we wtę. Chyba wyglądałem podejrzanie."
Było i nadal jest mi głupio, że go nie pilnowałam i się biedny zgubił w obcym muzeum, w obcym mieście.
"Próbowałem się do ciebie dodzwonić, ale nie odbierałaś."
"Naprawdę? Nie słyszałam, że dzwonisz..."
Zaczęłam grzebać w plecaku i kieszeniach. Mina mi coraz bardziej rzedła.
"No nie gadaj, że zgubiłaś telefon."
"Okej, nie powiem tego. Skoro tak, to czy tak zupełnie bez powodu możemy przejść się do kasy? Nie żebym coś zgubiła, co to to nie. Taki czysto rekreacyjny spacerek w kierunku kasy."
Callum ze śmiechem pokręcił głową. Poszliśmy do kasy tylko po to, żeby przekonać się, że mojego telefonu nikt nie znalazł. Z jednej prostej przyczyny. Telefon został W DOMU. Myślałam, że Callum się udusi ze śmiechu, podczas gdy mi było na maksa głupio. Zgubiłam go w muzeum i zaciągnęłam na szukanie telefonu, więc z miłego wyjścia zrobiło się nerwowe wyjście. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej...
4 lipca
Callum bardzo ekscytował się na Święto Niepodległości, a moi rodzice byli wniebowzięci, że mogą mu o wszystkim opowiedzieć. Zastanawiałam się, jak moja dalsza rodzina zareaguje na świętowanie razem z Brytyjczykiem, ale było dużo lepiej, niż się spodziewałam. Chyba z dwie godziny rozmawiał z moimi wujkami o kolonizacji, buncie bostońskim, Deklaracji Niepodległości - generalnie wszystkim, co wiązało się z historią naszych państw. Momentami było mi wstyd, bo wiedział o niektórych fragmentach amerykańskich dziejów więcej niż ja, ale w gruncie rzeczy cieszyłam się, że znalazł z moją rodziną wspólny język.
Wieczorem pojechaliśmy za miasto, żeby obejrzeć pokaz sztucznych ogni. Było bardzo miło, pomijając fakt, że prawie zabiła nas petarda. Pod koniec pokazu rozpadało się, więc do ogromnego napisu "Independence", jaki pojawiał się na niebie zawsze jako ostatni, nie doczekaliśmy, ale Callum i tak był zachwycony. Dzień uważam za udany. No i za rok już będę pamiętać, żeby nie stać blisko petard.
12 lipca
Amerykańsko-brytyjskie wakacje jak na razie idą zgodnie z planem, więc oddycham z ulgą. Przedwczoraj Dylan z mojej klasy zorganizował w posiadłości swoich rodziców imprezę integracyjną, więc poznałam już znajomych Calluma, a on moich. Bawiłam się genialnie, a gwoździem programu był "Amerykański chrzest bojowy", jak to określiła Beth McGether, skądinąd znana jako moja sąsiadka.
"Drodzy brytyjscy koledzy i koleżanki! - mówiła Beth - Pora na oficjalne nadanie wam obywatelstwa tego zacnego kraju poprzez tradycyjny amerykański chrzest bojowy!"
Nie wiedziałam, o co jej chodzi, dopóki Dylan i Bruce nie wzięli Calluma za ręce i nogi. Wyrywającego się kandydata do chrztu rozkołysali i wrzucili do basenu, a zaraz potem wszystkich innych. Kiedy Callum wydostał się z wody i stanął przede mną mokry jak szczur, nie mogłam przestać się śmiać.
"Co. Cię. Tak. Bawi?"
"Wiesz, że jak jesteś mokry, to włosy skręcają ci się jak u barana?"
Cóż, chyba nie powinnam tego mówić, bo chwilę później Callum siłą wrzucił mnie do basenu. Chwilę później wskoczyli do niego wszyscy, a pod koniec imprezy miałam wrażenie, że wody na nas jest więcej niż w basenie.
17 lipca
Jeśli istnieje ranking na Najgorszego Gospodarza Z Wymiany Uczniowskiej, to po dzisiejszym dniu gdzieś w czołówce wielkimi literami jest napisane ALLY BECKER. To, o czym teraz napiszę, jest tak żenujące, że zacznę chować pamiętnik na samo dno szuflady z bielizną. Dzięki mnie Callum miał okazję zwiedzić też amerykański szpital.
Zabrałam go do mojego ulubionego baru i zamówiłam dwie porcje Najlepszej Sałatki Na Tej Półkuli. Szkoda, że przez najbliższe pięćdziesiąt lat nie będę w stanie jej jeść bez przykrych wspomnień. Dostaliśmy jedzenie, znaleźliśmy stolik i z przyjemnością patrzyłam, jak Callum kosztuje mojej ukochanej potrawy.
"Ally, fo jeft pfepyfne!"
To chyba miało znaczyć, że sałatka jest przepyszna.
"A nie mówiłam? Nie znajdziesz drugiej takiej, nie ma szans"
Chłopak zjadł jakąś połowę porcji. Nagle przestał żuć i pobladł.
"Ally..."
"Tak?"
"Czy w tej sałatce jest sezam...?"
Mina mi zrzedła.
"Bo... Jestem uczulony. Bardzo."
Oszczędzę opisu następnych minut. Koniec końców jechaliśmy taksówką na oddział ratunkowy, bo Callumowi podejrzanie szybko puchła twarz i szyja. Czekając, aż nas przyjmą, marzyłam tylko o tym, aby zapaść się pod ziemię, ale jak na złość otchłanie nie chciały mnie wciągnąć. Callumowi zrobili jakieś badania i na całe szczęście okazało się, że będzie żył. Ale i tak spędziliśmy na oddziale parę godzin, najpierw czekając, aż leki zaczną działać, a później aż lekarz łaskawie się nami zainteresuje. Jedynie pielęgniarka z farbowanymi na żarówkowoczerwony kolor włosami zerkała co jakiś czas na zmarnowanego Calluma i mnie pogrążoną w wyrzutach sumienia. Chłopak czuł się już całkiem dobrze, więc postanowiłam kupić w automacie coś na przegryzkę, bo z wiadomych względów sałatek nie skończyliśmy i byliśmy głodni. Automat świecił pustkami. Jedynym jedzeniem, jakim dysponował, były, o ironio, sezamki (!). Powstrzymałam odruch rąbnięcia automatu pięścią i kupiłam butelkę wody.
"Nie było niczego do jedzenia?"
"Eee... Nie."
Było już ładnie po ósmej wieczorem, kiedy w końcu wróciliśmy do domu. Z milion razy przeprosiłam Calluma za to, że jak kretynka nie zapytałam, czy nie może czegoś jeść, a on z milion razy odpowiedział, że przecież to nie moja wina i że takie rzeczy się zdarzają. Ale zepsułam mu dzień w najgorszy możliwy sposób i widziałam, że jest zmęczony tym szpitalnym epizodem. Z przyjemnością tłukłabym głową o ścianę, ale jestem tak śpiąca, że nawet nie mam na to siły.
25 lipca
Czego nie robić, kiedy jesteś gospodarzem na wymianie uczniowskiej - PORADNIK:
1. Jeśli zabierasz Ucznia na drugi koniec miasta, żeby pokazać mu słynną fontannę w kształcie koguta i zjeść najlepsze gofry świata, nie spacerujcie później po nieznanych ulicach na nieznanym osiedlu.
2. Jeśli zignorujesz punkt 1. i przez półtorej godziny będziecie łazić z myślą "na pewno jakoś trafimy do domu", to pamiętaj jedno: nie traficie.
3. Nie narób sobie wstydu przez to, że we własnym mieście nie będziesz wiedział, którym autobusem wrócić.
4. "Przecież mamy telefony, możemy sprawdzić, jak wrócić, albo zadzwonić po taksówkę" jest bardzo dobrym pomysłem.
5. No chyba że jedna z komórek będzie na skraju bateriowego wyczerpania, a druga nieopacznie wyląduje w fontannie w kształcie koguta i przestanie działać.
6. Nigdy, przenigdy nie wychodź z Uczniem z domu bez wcześniejszego sprawdzenia prognozy pogody.
7. Jeśli jakimś cudem przeoczysz punkt , zawsze miej w plecaku parasolkę. W przeciwnym razie podczas szukania drogi do domu zastanie was ulewa i będziecie mieli problem.
8. Nie, przystanki autobusowe nie chronią od ulewy.
9. Nie, sandały i trampki nie są wodoodporne.
10. Jeżeli chcesz upewnić się, czy na pewno nadal jesteście w Karolinie Północnej, poszukaj wzrokiem oceanu. Jeśli go nie zobaczysz, nie wpadaj w panikę, tylko wyjrzyj za budynek, przed którym stoisz.
11. Jeśli złamiesz wszystkie powyższe zasady i zignorujesz reguły, licz się z tym, że zanim ty i Uczeń znajdziecie dobry autobus, zmokniecie do suchego pępka i przeziębicie się. W konsekwencji tego przez następne parę dni będziecie leżeć chorzy w domu, zdychać z nudów i grać siedemdziesiątą trzecią rundę makao.
1 sierpnia
Żeby wynagrodzić Callumowi dni spędzone w domu na kaszlaniu i smarkaniu zabrałam go do wesołego miasteczka, które przyjeżdża do miasta na wakacje.
"Ally, Ally, Ally, Ally!"
"Co?"
"Widzisz ten wieeelki rollercoaster?"
"Mam przeczucie, że lepiej udawać, że nie."
"No weź, będzie fajnie! Błagam, chodźmy na niego!"
"Jeździłeś kiedyś już na takim?"
"Ze sto razy."
"Strasznie jest?"
"No co ty."
Informacja dla potomnych: Callum kłamie.
Zdarłam sobie gardło, a Greenowi popękały bębenki. No i zmiażdżyłam mu dłoń, tak mocno ją ściskałam. Śmiał się ze mnie i na złość podnosił ręce do góry. Zsiadłam z kolejki i miałam ochotę ucałować ziemię, ale gdybym się schyliła, pewnie bym zwymiotowała. Kiedy w końcu przestałam widzieć podwójnie, spojrzałam na Calluma z wściekłością.
"Wcale nie jest strasznie. Wcale a wcale."
Wzruszył ramionami i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
"Nie wiem, o co ci chodzi."
"Teraz ja wybieram, gdzie idziemy!"
"Od razu zaznaczę: nie wsiądę na tego różowego konia na karuzeli."
Wybrałam samochodziki, chociaż wizja zobaczenia Calluma na różowym kucyku była kusząca. Z ogromną przyjemnością wjechałam w jego samochodzik, odreagowując stresy z rollercoastera.
W wesołym miasteczku spędziliśmy prawie cały dzień i bawiliśmy się świetnie! Jestem taka szczęśliwa, że w końcu niczego nie zawaliłam, a Callum wrócił uśmiechnięty, a nie poturbowany! W tym momencie rzuciłam długopisem o ścianę i odtańczyłam dziki taniec zwycięstwa, aż Erick wszedł do pokoju, żeby sprawdzić, czy nie stanowię zagrożenia dla osób postronnych.
9 sierpnia
Dobra wiadomość jest taka, że tym razem to nie Callum ucierpiał podczas spełniania moich wakacyjnych planów. Zła wiadomość jest taka, że to byłam ja.
Tak dobrze bawiliśmy się na samochodzikach w wesołym miasteczku, że wpadłam na genialny pomysł pojeżdżenia na gokartach. Kiedy powiedziałam o tym Callumowi, jego oczy zaświeciły się blaskiem świeżo wypolerowanej podłogi.
"Serio?! Ally, to odjechany pomysł!"
Fanfary, fanfary.
Cieszyłam się, kiedy widziałam jego podekscytowanie przy wsiadaniu do gokarta. Zdecydowałam się zapłacić za jeden, bo wesołe miasteczko nadszarpnęło nasz wakacyjny budżet. Callum zrobił najpierw dwa wolne kółka, a później na maksa się rozkręcił i tylko śmigał po torze. Zrobiłam mu parę zdjęć (telefon w końcu zaczął działać po akcji z fontanną), ale jechał za szybko i wyszły rozmazane. Zatrzymał się, wysiadł i dał mi kask, żebym ja też mogła spróbować. Na początku jechałam wolno i chwiałam się jak pijana, ale w końcu zaczęło mi wychodzić. Przyspieszyłam.
"Callum! Patrz! Załapałam o co cho...!"
[głośne łupnięcie w barierę]
Nie mam pojęcia, jak to się stało, że gokart wyleciał z toru, a co ciekawsze, jak JA wyleciałam z gokarta. Zobaczyłam nad sobą Calluma.
"Ally, żyjesz?"
Z trudem zdjęłam kask. Byłam w takim szoku, że, nie wiedzieć czemu, zaczęłam się śmiać. Callum odetchnął z ulgą i podał mi rękę.
"Wstawaj, kierowco za dychę."
Szok był tylko chwilowy, bo już zaraz poczułam ból głowy. Moje ramię też się nieźle obiło. Callum chyba zauważył, że jestem trochę niezdrowa, bo parę minut później (a przynajmniej tak mi się wydaje) byliśmy już w taksówce. Chłopak prowadził mnie pod ramię do szpitala i mamrotał coś, że to miejsce nas przyciąga. Kiedy weszliśmy na oddział ratunkowy, zobaczyła nas ta sama pielęgniarka z żarówkowymi włosami. Rozpoznała nas i śmiała się tak bardzo, że jeszcze trochę i sama wylądowałaby na ostrym dyżurze.
13 sierpnia
Moje ramię dochodzi do siebie i całe szczęście, bo trudno piecze się ciasto jedną ręką. Callum miał dziś jakieś warsztaty, więc skorzystałam z okazji i zrobiłam tort na jego jutrzejsze urodziny. "Zrobiłam" to trochę za duże słowo, bo gdyby nie mama, spaliłabym kuchnię i/lub zepsuła piekarnik i/lub zmarnowała składniki. Zaprosiłam na jutro paru jego znajomych i osoby, które są ich gospodarzami, żeby zrobić mini przyjęcie niespodziankę. Mam nadzieję, że się ucieszy!
14 sierpnia
Z dumą mogę stwierdzić, że niespodzianka się udała - czyli Callum niczego się nie spodziewał. Kiedy wrócił po południu z warsztatów, wyskoczyliśmy zza drzwi, krzycząc: "Niespodzianka!". Śmieję się, kiedy to piszę, bo pamiętam bezcenną minę Calluma! Bardzo się ucieszył, a kiedy dowiedział się, że to mój pomysł, to uśmiechnął się do mnie tak szeroko, że aż serce mi szybciej zabiło. Tort podobno był zjadliwy i raczej nikt się nie otruł. Nie wiem, czy mogę go nazwać smacznym, ale przynajmniej był ładnie ozdobiony. Graliśmy razem w różne gry aż do wieczora.
Przed chwilą Callum wszedł do mnie do pokoju.
"Ally, chciałem ci podziękować. Ten dzień był niesamowity."
"Cała przyjemność po mojej stronie."
Znowu obdarzył mnie tym swoim zniewalającym uśmiechem, a ja poczułam się, jak Whitney Houston, Julia Roberts i Taylor Swift w jednej osobie.
25 sierpnia
Callum i inni uczniowie z wymiany już jutro wyjeżdżają. Zdaję sobie sprawę, że będzie mi brakować wypadów na miasto, wydurniania się, a nawet wizyt na oddziale ratunkowym. Dlatego postanowiłam zabrać dziś Calluma w wyjątkowe miejsce.
"Ally, gdzie idziemy?"
Prychnęłam.
"Gdybym chciała, żebyś wiedział, to bym ci oczu nie zasłoniła. Ach ta brytyjska inteligencja..."
"Mam się obrazić?"
"Jak się obrazisz, to nici z gofrów dziś wieczorem."
Doszliśmy na plażę. Zdjęłam Callumowi chustkę z oczu. Usiedliśmy na jednej ze skał.
"Na co czekamy?"
"Zaraz zobaczysz."
Słońce powoli zaczęło zachodzić. Już po kilku minutach niebo i chmury zaczęły nabierać odcieni różu, fioletu i złota.
"Tu jest..."
Callum z zachwytu nie mógł znaleźć słów. Spojrzałam na jego roziskrzone oczy i uśmiechnęłam się.
"Wiem."
Rześkie powietrze znad oceanu i taki widok to coś, za co dałabym się pokroić.
"Uwielbiam tu być wieczorami. Pomyślałam, że skoro już jutro wyjeżdżasz, to przyjście tu będzie w sam raz."
"Ocean... I to niebo... To jest tak wspaniałe, że ja się tu chyba przeprowadzam."
Roześmiałam się.
"Masz już amerykańskie obywatelstwo, więc czemu nie?"
"Normalnie czuję się pokrzywdzony, że dopiero dzisiaj pokazujesz mi to miejsce."
"Ale gdybyś przychodził tu codziennie, nie byłoby takiego efektu."
Callum milczał przez chwilę, a potem powiedział:
"Wbiegnijmy do wody. Tak po prostu."
Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Zrzuciliśmy buty i wbiegliśmy wprost w fale. Ochlapałam go, a on nie był mi dłużny. Śmiałam się, chlapałam i oglądałam zachód słońca. Patrzyłam na Calluma. W świetle zachodzącego słońca wyglądał inaczej niż za dnia. Ale uśmiech miał ten sam.
26 sierpnia
"Obiecaj, że do mnie napiszesz."
Pojechałam z Callumem na lotnisko i ledwo powstrzymywałam się, żeby się nie rozryczeć.
"Nie lubię się żegnać."
Callum przytulił mnie mocno.
"Ja też nie. Będę za tobą tęsknił, Ally."
Mam nadzieję, że nie zauważył, jak wytarłam łzy o jego koszulę. Spojrzał mi w oczy i powiedział:
"Te lato było niezapomniane, Ally. Naprawdę. To było najlepsze lato w moim życiu - mówił z lekkim uśmiechem - i nigdy go nie zapomnę. Ciebie też na pewno nie zapomnę."
"A spróbowałbyś! Przecież zobaczymy się za rok, tym razem u ciebie. Poza tym, tak łatwo nie zapomnisz tej akcji z sezamem."
Roześmiał się. Opiekun zaczął zwoływać uczniów do przejścia przez kontrolę.
"Muszę iść... Chociaż chętnie bym jeszcze został."
"Zmieszczę się w twoją walizkę?"
Callum nie odpowiedział. Przytulił mnie mocno i pocałował w policzek.
"Do zobaczenia, Ally."
Tak, to lato z pewnością było udane. A za rok podbiję Anglię!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro