Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 • Coś innego

Zapraszam na kolejny rozdział robaczki.

Życzę wam miłej lektury - głosujcie proszę♥

***

Jimin przełknął głośno ślinę i powtarzając sobie w głowie, że przecież wszystko będzie dobrze, westchnął po czym ruszył wolnym krokiem w stronę biura swojego przełożonego. Stanął przed dużymi szklanymi drzwiami i spojrzał na widok za nimi. W środku pomieszczenia, dookoła długiego na dobre dwa i pół metra stołu z lakierowanym blatem, siedziało już kilka osób. Dyskutowali o czymś zawzięcie, dlatego nie zauważyli nawet kiedy Jimin zapukał cicho i wszedł do biura.

-Ekhm.- Odchrząknął jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi. –Ekhm, przepraszam. – Powiedział trochę głośniej, a jego przełożony odwrócił głowę w jego stronę.

-Wyjdź. – Powiedział stanowczo mężczyzna około czterdziestki, po czym znów spojrzał na ludzi zebranych przy stole.

W Jiminie jakby coś pękło. Czuł się okropnie ponieważ pracował nad swoimi pomysłami bardzo długo i właśnie dzis była okazja, żeby móc przedstawić je przed szefem jednak pech tak chciał, że wszystko poszło na marne. Oczywiście mógłby pokazać swoje prace innym razem, przy innym spotkaniu, które odbywa się co miesiąc, jednak naprawdę mu na tym zależało a przez jeden wypadek to wszystko legło w gruzach.

-A-ale— Powiedział cicho, licząc że może jego szef się nad nim zlituje.

-Spóźniłeś się, a ja nie toleruję spóźnień. – Odparł stanowczo nie fatygując się nawet, aby spojrzeć na kruchą sylwetkę Jimina. –Do widzenia.

Rudowłosy spuścił głowę, wiedząc że już nic tu po nim, dlatego przytulił swoją teczkę mocniej do ciała i chwytając chłodną, metalową klamkę wyszedł z biura zostawiając w nim resztki swojej nadziei.

***

Jimin wszedł wolnym krokiem do pokoju, w którym znajdowało się jego miejsce pracy. Było skromne, ale urządzone ze smakiem, w końcu pracował w firmie zajmującej się modą dlatego wszystko było stylowe i modne. Dzielił to małe biuro ze swoim najlepszym przyjacielem Yoongim, który zdążył odnieść już większe sukcesy, niż on sam. Nie był zazdrosny, ani odrobinę wręcz cieszył się szczęściem drugiego, był też mu ogromnie wdzięczny bo do większości jego pomysłów to właśnie on był inspiracją i wielką pomocą. Uśmiechnął się smutno do miętowowłosego, który siedział przy swoim biurku i w tym momencie patrzył na niego w ciszy. Miał wrażenie, że Yoongi czytał mu w myślach bo w jego spojrzeniu i milczeniu, można było zauważyć zrozumienie.

Jimin oklapnął na swój czarny fotel i schował białą teczkę do szuflady, nie licząc nawet na to, że kiedyś jeszcze mu się przyda. W zasadzie czuł się trochę zagrożony w tej firmie, czuł się najsłabszym ogniwem. Jemu jako jednemu z nielicznych nie udało się jeszcze zapunktować u szefa, więc dosłownie mógł poczuć jak jego koniec w MFC zbliżał się wielkimi krokami. W zasadzie mógłby obwiniać o wszystko brązowowłosego chłopaka, przez którego dziś upadł, ale po tym wszystkim nie miał na to najzwyczajniej w świecie ochoty. Zrobi to potem. Chciał teraz pójść tylko do domu, zagrzebać się w puszystej pościeli i być może zostać już tam na zawsze.

Z przemyśleń wyrwał go głos jego przyjaciela – Jimin-ah? Wszystko w porządku? – Zapytał z wyraźną troską w głosie i podniósł się ze swojego fotela.

-Tak ,wszystko okej. Po prostu trochę gorzej się dzisiaj czuję. – Odpowiedział Jimin siląc się na fałszywy uśmiech, którym próbował zamaskować swój smutek.

-Jimin... - Wymamrotał cicho Yoongi. – Przecież widzę, że coś jest nie tak. Wiesz, że możesz mi powiedzieć. – Uśmiechnął się lekko i dotknął ramienia rudowłosego.

-Po prostu... Po prostu wiesz.. Myślałem, że w końcu dostanę swoją szansę. – Powiedział ledwo słyszalnie Jimin. – Ale jak widać, wszystko jest przeciwko mnie i chyba powinienem zacząć pakować już swoje rzeczy, bo pan Song wyglądał na rozczarowanego moją osobą.

-Przestań, nie mów tak. Nigdzie się nie wybierasz. – Yoongi brzmiał stanowczo, a jego spojrzenie ociekało determinacją. – Ja to załatwię, gdzie masz tą teczkę? – Spytał, rozglądając się po biurku chłopaka z pomarańczowymi włosami.

-Yoongi, nie... - Jimin zaprotestował, wiedząc co jego przyjaciel ma na myśli.

-Nie, Jimin jesteś zbyt dobry, żeby tak po prostu cię wyrzucili i nie docenili twojej ciężkiej pracy. – Odparł stanowczo miętowowłosy. –Twoje prace są jednymi z lepszych jakie dotąd widziałem, a pan Song musi być po prostu ogromnym palantem nie zauważając twojego potencjału i talentu. – Westchnął ciężko po swojej wypowiedzi i zacisnął dłoń na ramieniu przyjaciela. –Daj mi tą teczkę.

Jimin spojrzał na Yoongiego z błagalnym wyrazem twarzy, ale wiedział że i tak prędzej czy później będzie musiał dać mu ją dać, albo inaczej Yoongi odbierze mu ją siłą. Dlatego sięgnął ręką do szuflady i wyjął ten pożądany przedmiot, wręczając go w ręce miętowowłosego.

-Dziękuję. – Powiedział Yoongi z uśmiechem na ustach. – No i nie można było tak od razu?

***

Dzień pracy w Minkook Fashion Corporation powoli dobiegał końca, biura wolno pustoszały, a za oknami na ulicach Busan ruch coraz bardziej się wzmagał. Dochodziła godzina szesnasta, kiedy Jimin spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Zostało mu jeszcze tylko kilka minut i będzie mógł w końcu wyrwać się z gigantycznego biurowca, po czym popędzić prosto do domu. Od rozmowy z Yoongim, Jiminowi jakby nie patrzeć poprawiło się odrobinę samopoczucie, jednak nadal nie było idealnie. Cały czas czuł jakieś małe uczucie smutku, gdzieś w środku.

Wyłączył swój komputer, zgarnął wszystkie papiery w jedno miejsce i wstając ze swojego fotela był gotowy do wyjścia. Yoongi kończył dzisiaj trochę wcześniej, ponieważ jechał na spotkanie ze swoim chłopakiem i drugim przyjacielem Jimina – Hoseokiem. Hobi razem z Yoongim opowiadali mu już bardzo dużo razy, jak to się stało że są razem i jak są pewni, że są sobie pisani. Miętowowłosy mówił, że to po prostu czuć, że twoja druga połówka jest przy tobie, że to właśnie ta jedyna, odpowiednia osoba. Tworzyło się między nimi to dziwne połączenie, którego nikt nie potrafił logicznie wytłumaczyć. Może, dlatego że każdy przeżywał to inaczej. Rzeczywistość była trochę zagmatwana, ponieważ słowa swojej drugiej połówki ma się zapisane na nadgarstku lecz byłoby to w porządku w momencie, kiedy byłyby to jej pierwsze słowa, a nie... jej ostatnie. Tak naprawdę nikt nie był pewien, czy w ciągu swojego życia znalazł tego, kto był mu przeznaczony, aż do śmierci drugiej osoby. Wtedy się wszystko wyjaśniało, czy przez ten cały czas byliśmy z tą jedyną osobą.

Jimin przez swoje życie był w kilku związkach, jednak nigdy nie poczuł czegoś tak bardzo specyficznego, co utwierdziłoby go w przekonaniu, że znalazł swoją drugą połówkę. Wieczorami, kiedy leżał już samotnie w łóżku, w pustym i cichym mieszkaniu, przytulony do swojego królika, marzył właśnie żeby kiedykolwiek doświadczyć takiego uczucia. Wszystkie jego związki kończyły się w przeciągu dwóch miesięcy i to nie tak, że Jimin zmieniał partnerów jak rękawiczki. Po prostu nie potrafił poczuć do nich niczego głębszego niż zwykłego zauroczenia i sympatii. Nie było tam miłości. A właśnie ona była dla rudowłosego w związku najważniejsza.

Spojrzał na ponownie na zegar i widząc, że wybiła punkt szesnasta ruszył w kierunku szklanych drzwi. Tuż obok jego biura była winda, dlatego wystarczyło że skręcił w lewo i już stał przed metalowymi drzwiami. Wcisnął guzik, który zaświecił jasnoczerwonym światłem, a na wyświetlaczu kolejno pokazywały się numery pięter, przez które właśnie mknęła winda. Pierwsze... Drugie... Trzecie... Czwarte... Na czwartym piętrze, wyświetlacz na moment zatrzymał swoje odliczanie, po czym winda dotarła na ósme piętro niemal od razu. Metalowe drzwi rozsunęły się ukazując ich nowoczesne wnętrze... i jedną osobę stojącą opartą o lustrzaną ścianę. Jasne światło lampek halogenowych, odbijało się od jego kasztanowych włosów, dzięki czemu miały one rudawe refleksy. Chłopak uniósł swój wzrok znad telefonu i spojrzał na Jimina. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały obydwoje poczuli lekkie wibracje w ciele jednak żaden z nich nie zwrócił na to uwagi.

Jimin wszedł ostrożnie do windy, nie zwracając szczególnie uwagi na chłopaka stojącego obok i zauważając, że przycisk z napisem „parter" był już wciśnięty po prostu stanął, opierając się o barierkę. W windzie panowała niezręczna cisza, przerywana tylko cichą melodią lecącą z głośników. Rudowłosy nie poznał nawet, że to przez tego chłopaka przegapił dzisiaj szansę życia bo gdyby się zorientował prawdopodobnie własnoręcznie by go udusił. Bez skrupułów.

Brązowowłosy chłopak odetchnął ciężko, patrząc jak piętra wolno mijają. Krępowała go ta dziwna cisza, mimo że na co dzień był raczej pewny siebie w tym momencie czuł się niezręcznie, kiedy w windzie słychać było tylko ich oddechy. Usłyszał jak rudowłosy odchrząknął cicho, przez co drgnął odrobinę zaskoczony. Wiedział, że to właśnie na tego samego chłopaka wpadł dzisiaj rano, ale miał nadzieję że ten go nie poznał i uda mu się uniknąć nieprzyjemnych sformułowań w kierunku jego osoby. Dlatego obydwoje po prostu stali w tej windzie, rozglądając się wszędzie, ale tylko po to aby ich spojrzenia znów się nie skrzyżowały.

Jimin potupywał lekko nogą niecierpliwiąc się, więc kiedy wyświetlacz pokazał poziom zero, a z głośników wydobył się dźwięk oznajmujący, że winda dotarła na żądane piętro, wyskoczył z niej jak oparzony zostawiając brązowowłosego chłopaka za sobą. Drugi był odrobinę zaskoczony zachowaniem rudowłosego jednak sam wzruszył tylko ramionami i wyszedł z windy, na gigantyczny hol z recepcją.

***

Jungkook szedł właśnie chodnikiem w kierunku sklepu. Kiedy dotarł do domu, nie zastał w nim Mirae co równało się też z tym, że nie zastał tam również niczego co mógłby zjeść. Jego lodówka świeciła pustkami, dlatego przebrał się szybko z firmowego zestawu ubrań i po raz kolejny tego dnia wyszedł z domu. Na dworze nie było ani trochę cieplej niż rano, więc otulił się ciaśniej kurtką układając w głowię listę zakupów. Nie wiedział gdzie była Mirae, ani o której zamierzała wrócić więc powinien zaopatrzyć się w dużo jedzenia, które nie jest zbyt skomplikowane w przygotowaniu. Po kilku minutach przed jego oczami pojawił się market, który odwiedzał raczej często z racji tego, że znajdował się blisko jego mieszkania. Był to jeden z tych większych, sieciowych sklepów których było pełno w całej Koreii. Automatyczne drzwi rozsunęły się przed Jungkookiem, przez co w jego ciało uderzyła ściana ciepłego powietrza. Przymknął oczy na to przyjemne uczucie, ponieważ jego ręce powoli zaczynały marznąć i nawet kieszenie kurtki nie pomagały w ich ociepleniu. Wszedł do sklepu biorąc do ręki czerwony koszyk, który stał przy wejściu i ruszył w kierunku regałów. W markecie roiło się od różnorodnych produktów i gdyby nie był tutaj już setki razy, prawdopodobnie nie wiedziałby gdzie ma iść. Po kilku sekundach znajdował się już przed wielką ścianą z mnóstwem niezdrowego jedzenia, na co jego oczy zabłysnęły. Automatycznie sięgnął po swój ulubiony ramen w paczce, ale po chwilowym przemyśleniu sięgnął po jeszcze dwa kolejne, potem przyszła kolej na słone przekąski i takim sposobem po chwili cały jego koszyk wypełniony był po brzegi śmieciowym jedzeniem. Stać mnie. Pomyślał, patrząc na paczkę żelków i chwycił ją bez namysłu. Uśmiechnął się triumfalnie, patrząc na zawartość koszyka. Mimo, że miał już dwadzieścia dwa lata, czasami nadal zachowywał się jak dziecko, jednak nawet dorosły musi pozwolić sobie na chwilę oderwania się od dojrzałego życia i zjeść coś niezdrowego.

Szedł kolejnymi alejkami, ociekającymi kolorami wymachując swoim koszykiem, przez co przy kolejnym machnięciu wypadło z niego kilka rzeczy. Sapnął na ten widok i jęknął cicho, nachylając się aby pozbierać produkty lecz w momencie kiedy nachylił się poczuł jak coś gwałtownie na niego wpada, przez co o mało nie złamał sobie nosa, lądując prosto na twarzy na wyłożonej szarym linoleum podłodze.

-Cholera. – Przeklął pod nosem i otworzył oczy. Obok niego, na podłodze leżał chłopak, którego praktycznie potrącił swoim ciałem dziś rano i ten sam, przez którego czuł się niezręcznie w windzie.

Rude kosmyki włosów leżały rozsypane na szarej powierzchni, a policzki pokryte były jasnoróżowym rumieńcem natomiast ciemnobrązowe oczy szeroko otwarte, patrzące prosto na niego. Kiedy Jungkook spojrzał na tego chłopaka tak jakby cały świat się zatrzymał, poczuł dziwne mrowienie w całym ciele, a Jimin... Jimin poczuł dokładnie to samo, nie będąc w stanie odwrócić wzroku. Mimo, że bardzo chciał wstać, przeprosić i odejść, nie mógł się ruszyć.

Leżeli tak jakieś pół minuty, patrząc się sobie w oczy lecz Jungkook zamrugał kilkukrotnie wyrywając się z tego dziwnego transu. Pomyślał, że po prostu uderzył się w głowę, nic nadzwyczajnego dlatego wstał ociężale i otrzepał swoje spodnie. Pokręcił głową, próbując odrobinę się ogarnąć, zamknął na chwilę oczy i otworzył je, żeby przeprosić rudowłosego lecz po chłopaku nie było ani śladu. Zniknął, jak gdyby go tutaj przedtem nie było, jednak Jungkook mógł przysiąc że jeszcze przed chwilą leżał z nim na podłodze.

-Dziwne. – Powiedział do siebie i rozejrzał się dookoła, chcąc sprawdzić czy aby na pewno nigdzie go nie ma.

A Jimin stał za regałem, czując jak jego serce bije szaleńczo. Patrzył w dal, nadal czując w swoim ciele to dziwne uczucie tak trudne do opisania. Oddychał ciężko, a w myślach miał to spojrzenie, które sprawiło że jego ciało zadrżało.

To spojrzenie, przez które poczuł zupełnie coś innego.

***

Vote goal: 20 

Ciekawe co to za uczucie :)))


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro