Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6th

Z samego rana Juggie kończył pisać cytat piosenki Atlas, która należała do Coldplay, na wydartej kartce z zeszytu. Jego niechlujne pismo idealnie pasowało do oderwanej kartki, która była bardzo postrzępiona. Nastolatek niezwykle się spieszył, bo zdawał sobie sprawę, że zaspał. Dlatego szybko przypiął karteczkę do różowej klamerki i jak najszybciej przeciągnął wiadomość w stronę okna sąsiadów. Bardzo podobał mu się fragment piosenki, którą wybrał. Może to nie była jego ulubiona piosenka zespołu Coldplay, ale zdecydowanie klasyfikowała się na podium.

"Some far away, some search for gold, some dragon to slay. Heaven we hope is just up the road"*  

Jughead bardzo chciał zwalić swoje zaspanie na Thomasa Lawtona I, bo właśnie mruczenie czarnego kocura niezwykle go odprężało i sprawiło, że nie mógł podnieść się z łóżka. Chłopak nie do końca wiedział, czemu kot upodobał sobie wczorajszego dnia jego samego. Mimo wszystko zaakceptował wybór nowego, czworonożnego przyjaciela. Jug tęsknił za swoim psem (nawet bardziej niż za siostrą), dlatego nie przeszkadzało mu towarzystwo kocura.

- Jughead, musisz wyjść za dziesięć minut na dworzec autobusowy, jeśli chcesz odebrać Archiego na czas! - krzyk cioci Irminy rozniósł się po całym domu.

Chłopak nie miał za wiele czasu na zastanawianie się. Musiał jak najszybciej się umyć i ubrać, a co najgorsze - nie miał czasu na śniadanie. Zanim jednak to zrobił, chciał uwiecznić wszystkie wiadomości na fotografii aparatem, który znalazł na strychu u cioci. Kiedy udało mu się to dokonać, spostrzegł, że miał nieco ponad pięć minut na ogarnięcie się, dlatego od razu pobiegł do łazienki.

Jug jak najszybciej zbiegł po schodach, omijając przedostatni, przeraźliwie skrzypiący schodek. Wziął banana z kuchni, a potem wybiegł z domu. Jego włosy nadal pozostawały mokre, więc chłopak bardziej naciągnął czapkę na głowie. Ulubiona koszulka z literą "S" pozostawała wilgotna przez nadal mokre ciało nastolatka.

Na dworzec dotarł punktualnie. Autobus zdążył wjechać na stanowisko, a niewielka grupka ludzi po chwili go opuszczała. Wśród nich był rudowłosy, wysoki chłopak, który był najlepszym przyjacielem Jugheada - Archie Andrews. Ich przyjaźń wiele przeszła, miała swoje wzloty i upadki, jednak najważniejszy był fakt, że nadal pozostawali sobie bliscy. Z wielkim, czarnym plecakiem oraz futerałem z gitarą przewieszonym przez plecy, Archie przemierzał kolejne metry w stronę Juga, żeby go przywitać. Przybili ze sobą piątkę oraz poklepali się wzajemnie po plecach. Nie okazywali sobie za wiele uczuć, bo to uznawali za zbędne.

- Archie Andrews, witamy w Lester - powiedział Jones. 

- Dobrze cię widzieć, Juggie - odpowiedział chłopak uśmiechając się szeroko. 

W drodze powrotnej do domu rozmawiali o tym, co działo się ostatnio w Riverdale. Archie zapewniał Jugheada, że pies chłopaka ma się świetnie, a siostra dobrze go pilnuje. W Lester zapowiadał się kolejny, upalny dzień. Chłopaki szli zaledwie pięć minut, a Andrews czuł jak pot spływa po jego plecach i twarzy. Sięgnął po koniec swojej koszulki, po czym przetarł nią buzię, przy okazji ukazując swój umięśniony brzuch mijającym go dwóm dziewczynom. Jug wywrócił ostentacyjnie oczami.

- Och, błagam cię, Archie, znowu to robisz.

- Co? - spytał zdezorientowany rudowłosy.

- Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? Co właściwie przed chwilą zrobiłeś? - spytał Jug.

- Starłem pot za pomocą koszulki? - spytał niepewnie chłopak.

- Brawo, geniuszu! Zawsze to robisz, odsłaniając przy okazji swoją super wyrzeźbioną klatę, przez co laski wzdychają jakby zobaczyły Michała Anioła.

- A nim nie jestem? - zaśmiał się Archie jeszcze bardziej podpuszczając Jugheada. 

- Ugh, nigdzie z tobą nie można się pokazać - mruknął czarnowłosy.

- Za tobą też się oglądają. Widzą wariata w czapce. Masz zamiar nosić ją 24/7? - tym razem to Andrews zaczął dogryzać przyjacielowi. 

- Ej! To część mnie, tak jak twoje mięśnie są częścią ciebie. I mam zamiar ją nosić nawet w piekle. - wyprostował się dumnie Juggie.

- Diabeł już zarezerwował ci miejsce blisko siebie. 

- Tak, ale po lewej stronie. Po prawej jest zajęte specjalnie dla ciebie.

I tak przekomarzając się dotarli do domu państwa Lawton, gdzie zjedli razem śniadanie. Archie bardzo przypadł do gustu cioci Irminie. Szybko się ze sobą dogadali, bo kobieta również śpiewała w szkole średniej. Po wspólnym posiłku, przyjaciele udali się na górę, gdzie mieli razem również dzielić pokój. Jeszcze wczoraj wieczorem Jug razem z wujem przenosił łóżko dla Andrewsa do swojego pokoju. 

Obaj zdecydowali się na zobaczenie kilku miejsc w Lester, kiedy temperatura będzie zdecydowanie niższa. Tymczasem Archie dokładnie przepytywał Juga o to, co ciekawego robił u wujostwa. Jednak Jones nie chciał za wiele zdradzać, co niestety mu nie do końca wychodziło.

- I to ty narzekasz na brak zainteresowania? - uniósł brew Andrews. - Jest Faydra, jest tajemnicza sąsiadka, z którą piszesz sobie liściki...

- Zaraz, zaraz, zaraz - przerwał mu Juggie. - Równie dobrze może to być koleś - zauważył.

- Błagam cię, to musi być laska. One są takie wrażliwe, wiesz, tajemnicze, niedostępne. 

- Sugerujesz mi, że mam zmienić płeć? - zaśmiał się głośno Jughead. - Nie mogę odrzucić tego, że nawiązuję przyjaźń z zagubionym chłopakiem. Wiesz, ta osoba zapewne przeprowadziła się z dalekiego miejsca, musiała zostawić przyjaciół, nikogo tutaj nie zna. 

- Dlaczego tego nie sprawdzisz? - spytał Archie. - Idź, zapukaj do drzwi i dowiedz się, kto jest twoją koleżanką lub twoim kolegą od liścików. 

Jughead kilka razy próbował coś powiedzieć, ale ostatecznie milczał. Rzeczywiście, mógłby tak zrobić. Jednak czy on naprawdę tego chciał? Dla Juga to była przygoda i nie chciał tego psuć. Podobała mu się ta tajemnica, która kryła się za całą wymianą wiadomości. Poznawał tę osobę bez całej otoczki wyglądu. Mógł poznać jej wnętrze i to o wiele bardziej mu się podobało. 

- Jughead?

- Hmm? - mruknął czarnowłosy wyrwany z zamyślenia.

- Robisz już piąte okrążenie po pokoju, stary. Mówię ci, idź po prostu to sprawdzić. 

Jug ostatecznie ruszył w stronę drzwi, a za nim jego przyjaciel. Szybko zbiegali po schodach (Juggie oczywiście krzyknął do Archiego, żeby ominął przedostatni) i wyszli na dwór. Andrews postanowił pozostać na ganku, żeby obserwować całą sytuację. Czarnowłosy szedł z duszą na ramieniu, bo zdawał sobie sprawę, że niekoniecznie chciał to robić. Z drugiej strony pragnął udowodnić swojemu przyjacielowi, że może pójść do sąsiadów, mimo że ich nie zna i nie ma pojęcia, czy ktokolwiek mu otworzy. Ostatni raz zerknął na pusty podjazd sąsiadów, po czym nacisnął dzwonek do drzwi. 



* Niektórzy są daleko, niektórzy szukają złota, jakiegoś smoka do zgładzenia. Mamy nadzieję, że Niebo jest na końcu drogi.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro