2
Jak już mówiłam te kilka miesięcy było w porządku. Ale końcówka trzeciej klasy zaczęła kontynuować nowy scenariusz mojego przyszłego życia.
Ostatnia lekcja w tym roku szkolnym, czyli muzyka. Zniecierpliwiona czekam na dzwonek. Nauczycielka klasycznie na sam koniec chciała zagrać piosenkę. Zasiadła do fortepianu i zaczęła grać jakąś melodyjkę z podręcznika od muzyki. Wszyscy śpiewamy, niektórzy tańczą przy ławkach, ogólnie panuje wesoła atmosfera.
Jednak pod koniec piosenki poczułam zawroty głowy i duszności. Coraz ciszej śpiewałam aż w końcu przestałam. Sam od razu zaczął coś do mnie mówić. Ja po kilku oddechach nie mogłam wytrzymać. Nauczycielka widząc mój stan pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do pielęgniarki.
Tam dostałam inhalator i wzięłam kilka wziewów. Potem higienistka zawiadomiła moją mamę i zostałam odebrana ze szkoły.
W domu nie było lepiej. Moje palce nie wiadomo z jakich przyczyn zaczęły puchnąć. Dostałam maść ale ta nie pomogła. Kaszel ciągle mi dokuczał. Miałam coraz większe problemy z oddychaniem. Zdesperowana mama od razu zawiozła mnie na pogotowie ratunkowe. Tam lekarz mnie osłuchał. Pani doktor po sprawdzeniu mojego oddechu wstała z krzesła. Miała poddenerwowaną minę.
Wytłumaczyła mojej mamie, że muszę zostać w szpitalu na kilka dni obserwacji. Potem zaprowadziła mnie na salę i pojechała po ubrania i inne rzeczy, które będą potrzebne.
Pierwsze dwa dni przebiegały normalnie. To znaczy ja miałam luzik. Chodziłam na świetlicę, bawiłam się z dzieciakami, czytałam mnóstwo książek ponieważ kocham to robić od małego.
Na trzeci dzień odwiedził mnie Sam Ucieszyłam się na jego widok. Tęskniłam za wspólnymi wygłupami. Rozmawialiśmy z dobre cztery godziny. Po tym jak poszedł przyszła do mnie pani doktor.
- Witaj Alex. Jak tam samopoczucie, wszystko w porządku, czy coś cię boli?
- Dzień dobry. Czuję się w miarę dobrze, wszystko w porządku gdyby nie fakt, że bolą mnie palce. Strasznie spuchły.
- Mogę zobaczyć?
Kiwnęłam głową. Podałam pani moje ręce. Szczerze powiedziawszy jej mina wyglądała jakby zobaczyła coś strasznego. Przykładowo jakiś jump'scare z horroru.
- Dziecko drogie pozwól, że cię osłucham.
Usiadłam. Lekarka robiła swoje. Po osłuchaniu coś powiedziała do pielęgniarza. Potem zwróciła się do mnie.
- Alex teraz cię przeniesiemy do takiego pokoju. Niestety tam nie będzie innych dzieci i na świetlicę nie będziesz mogła chodzić.
- A co z Sam'em?
- Twój przyjaciel nie będzie mógł cię odwiedzać. Jedyna osoba która będzie mogła to twoja mama. Chociaż podejrzewam że też kontakty będą ograniczone do minimum.
- Dlaczego? Co się ze mną dzieje? Czemu nikt nie chce mi niczego powiedzieć?
- Kochanie dowiesz się w swoim czasie. Na razie musisz być cierpliwa.
-No dobrze...
- A Alex jeszcze jedna sprawa.
- Tak?
- Dostaniesz taka maskę, dzięki której będziesz mogła łatwiej oddychać. To będzie taki zastępnik twojego obecnego inhalatora. Zgoda?
- Dobrze rozumiem.
..............................................................................................
no także ten no... Jakoś mi to idzie.
Odzyskałam znowu wenę więc może następny rozdział pojawi sie w tym tygodniu. Tym czasem buźka :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro