8
Na tarasie przesiedziałam z dwie godziny i nikt do mnie nawet nie przyszedł. Chodź może na jedno to dobrze. Tylko ja, zimną kawa, fajeczki i święty spokój. No i jeszcze myśli krążące wokół dwóch raperów. I nie, nie mowa tu o Dwóch Sławach, tylko o Igorze i Sebastianie. Nie zniosłabym kolejnych godzin w samotności, potrzebowałam zająć czymś głowę, by nie myśleć o chłopcach. Nie dane mi było to, bo gdy tylko zobaczyłam Igora z chłopakami przed telewizorem przypomniało się, że mam z nim pogadać.
- Bugajczyk ubieraj bluzę i buty i idziemy się przejść. -oznajmiłam podchodząc do Quebonafide i ściągając mu bluzę przez głowę. Kolejno ubrałam ją na siebie i się lekko uśmiechnęłam.
- Nie oddam Ci już jej, bo jest mi w niej cieplutko. A chyba nie chcesz Kubusiu, bym była chora, szczególnie na wakacjach? -spytałam zmieniając głos na słodki, a przyjaciel się zaśmiał.
- No jasne, że nie chcę. Weź ją sobie. I tak zajebałem ją dla Krzycha, więc poniekąd jest Twoja.
- Ey! -Krzysiek się oburzył, a wszyscy mieli z niego polewke, bo robił miny jak dziecko.
Ubrałam buty i poczekałam jeszcze chwilę na Igora, po czym ruszyliśmy w stronę centrum miasta.
- Więc o czym chciałaś pogadać? -spytał Reciak częstując mnie szlugiem, którego chętnie przyjęłam. Odpaliliśmy papierosy i założyłam kaptur bluzy na głowę.
- Hmm.. No sama nie wiem. Może o tym, że biłeś się z Sebkiem!? -podniosłam wkurzona głos, a przyjaciel cicho westchnął.
- Dobrze wiesz, że zasłużył. Poza tym on pierwszy mnie pchnął. -chłopak zacięcie się bronił.
- Igor! Nie rozumiesz, że tak nie można? Wojtek musiał przełożyć z nim sesję, bo twarz Sebka była w krytycznym stanie. -opierdalałam równo rapera, a ten spojrzał na mnie przez chwilę, po czym dalej szliśmy.
- Jak już mówiłem, zasłużył. -chłopak odparł cicho i wypuścił dym z płuc.
- Wiem, że zasłużył. I bardzo jestem Ci wdzięczna, że mnie bronisz. Ale musicie porozmawiać i wyjaśnić to, bo atmosfera jest napięta jak silikonowe cycki Karoliny. -chłopak się zaśmiał na wspomnienie piersi jej dawnej koleżanki z przywilejami, po czym przybrał poważną minę.
- A kiedy Ty z nim porozmawiasz?
- Sama nie wiem. To nie jest łatwe.
- Mała, nic w życiu nie jest łatwe. Dobrze o tym wiesz.
- Wiem duży.
- Wiele przeszłaś i z tą miłością też dasz sobie radę.
- Oby tak było. Dziękuję, że jesteś misiek.
- Nie ma za co słonko. Kocham Cię i zawsze będę. -dostałam szybkiego całusa w czoło, z czego zachichotałam. Igor to najlepszy przyjaciel jakiego możecie sobie wyobrazić.
- Chodźmy na pizzę. -zaproponowałam z uśmiechem na twarzy.
- Ale Ty stawiasz.
- Nie.. To Twoja działka. -walnęłam go lekko w ramię, na co chłopak się zaśmiał.
- Chyba Twoja!
- Kto pierwszy ten lepszy! -zaśmiałam się i rzuciłam pędem w stronę najbliższej pizzerii.
- Ana uważaj! -usłyszałam jeszcze tylko głośny krzyk przyjaciela, po czym poczułam ostry ból w całym ciele i stłumione krzyki przyjaciela, który kazał nie zamykać oczu i że karetka już jedzie. Nic nie rozumiałam.
Nie dałam rady i po prostu oczy mi się zamknęły, ale jeszcze przez chwilę słyszałam płacz Igora, a potem już nic. Nic nie widziałam i nic nie słyszałam. Ale czułam, że żyje. Gdzie ja jestem? Nie dałam rady otworzyć oczu, ani ruszyć najmniejszym palcem. A może ja jednak nie żyje? Mogłam posłuchać Igora i nie zamykać tych jebanych oczu. Właśnie! Igor, ciekawe co z nim? Najgorsze w tym wszystkim, że nie wiem gdzie mój przyjaciel i co z nim. Co się ze mną właściwie stało? Postanowiłam nie myśleć o czymkolwiek i się na chwilkę zdrzemnąć.
Usłyszałam gdzieś w oddali krzyki Kuby i Igora, a potem ciszę. Ktoś złapał mnie za dłoń, a ja otworzyłam nagle swoje zielone oczy, a uśmiech sam wkradł się na moje usta widząc Sebastiana. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i już wiedziałam, że jestem w szpitalu.
- Co się stało?
- Miałaś wypadek, powinnaś uważać przechodząc przez pasy.
- Jezu czemu mnie tak dupa boli? -spytałam, a chłopak się zaśmiał.
- No nie wiem. To pewnie dlatego, że leżałaś dwa tygodnie w śpiączce.
- Co?
- Naprawdę Ana. Jesteś tutaj już dwa tygodnie, lekarze myśleli że jak się obudzisz, to będziesz sparaliżowana, ale na szczęście wszystko gra. Właśnie! Pójdę po lekarza. -tak szybko jak chłopak wyszedł to do sali wszedł wysoki starszy mężczyzna. Zbadał mnie i wszystko wskazywało na to, że wszystko jest już dobrze. Miałam mocno obite żebra, w tym dwa złamane i wstrząs mózgu, oraz lekką amnezje, ale to tylko przez chwilkę.
Lekarz wyszedł, a do mojej sali wpakowali się wszyscy raperzy, na co się uśmiechnęłam. Ale po chwili dostrzegłam, że nigdzie nie ma Igora. Przestałam się uśmiechać, a w moich oczach zebrały się łzy. Spojrzałam, na brata.
- Krzysiek. Gdzie jest Igor? -chłopak rozejrzał się po twarzach innych, po czym spojrzał ponownie na mnie drapiąc się po karku.
- No wiesz..
- Nie kłam! Gdzie on jest? Chcę wiedzieć. -łzy popłynęły po moich policzkach.
- Wyszedł jakiś czas temu, nie był w najlepszym stanie. -wyznał Krzychu wycierając wierzchem dłoni moje łzy.
- A co znaczy "Nie był w najlepszym stanie"?
- Znów ćpa. -wyznał cicho Kuba, a ja się poderwałam na równe nogi, odpinając od siebie różne kabelki.
- Co Ty robisz!? Nie możesz tak. Musisz tu leżeć! -Krzychu podniósł głos, co oznacza, że nie ma żartów.
- Wypisuję się na własne żądanie.
- Nie. Twój stan się może pogorszyć!
- W chuju to mam! Nie zostawię brata w potrzebie. Możecie iść ze mną i mi pomóc, albo zostać tu i bezradnie patrzeć jak osoba dopiero co wyszła cało z wypadku, całkiem bezbronna, w obcym mieście musi się mierzyć z tym losem. Wybór należy do was.
- To ja pójdę po wypis. -rzucił Krzysiek, a po chwili już co nie było.
- To my ogarniemy jakiś transport. -rzucił Blacha, klepiąc Bedoesa i Beteo w ramiona, na co Adrian, Dj Grucha i Musiał stwierdzili, że im pomogą i Ci za chwilę też zniknęli.
- My spróbujemy skontaktować się z Igorem. -rzucił Żabson czochrając Wacława po głowie, na co się lekko uśmiechnęłam.
- A ja z chłopcami skoczę po coś normalnego do żarcia. W końcu całe dwa tygodnie nie jadłaś normalnie. -stwierdził Que ciągnąc za sobą swoją ekipę.
- A ja pójdę na fajeczkę. -Maciejka też się ulotnił i zostałam sama z Whitem.
- Za to ja zostanę i pomogę Ci się ogarnąć. Leć do łazienki się umyj i ubierz się w to. -chłopak podał mi torbę z przygotowanymi ciuchami.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne szorty, szarą koszulkę i bluzę Igora, ubrałam na stopy moje vasny, a włosy rozczesałam i związałam w koka. Wróciłam do Sebastiana, z którym był już Krzysiek oraz Żaba i Wac. Spakowałam się i z wypisem w ręku wyszliśmy ze szpitala pod którym stały już zamówione samochody, oraz kilka torebek z McDonalda z jedzeniem dla mnie i reszty. Podzieliliśmy się na ekipy poszukiwawcze i zaczęliśmy jeździć i łazić po mieście, ale nigdzie co nie było. Telefonu też nie odbierał. Strasznie się o niego bałam, gdy usłyszałam, że wrócił do nałogu. Musi znów z tego wyjść, tak jak kiedyś, znów dla mnie. Potrzebuję go. Cały ten czas wspierał mnie Sebek, mimo, że miałam z nim wojnę. Igor jest teraz ważniejszy niż cokolwiek innego, Łajcior to rozumie. Wspiera mnie i jest przy mnie, sam się chyba najbardziej z nas wszystkich zaangażował w szukanie go. Oby tylko nie było za późno. Mam nadzieję że Igor nie leży gdzieś zaćpany do nieprzytomności.
°°°°°°
Nie sprawdzany. Wybaczcie. I dziękuję za przeszło 2 tysiące wyświetleń! Dobrej nocy miśki. 💓
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro