Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Na tarasie przesiedziałam z dwie godziny i nikt do mnie nawet nie przyszedł. Chodź może na jedno to dobrze. Tylko ja, zimną kawa, fajeczki i święty spokój. No i jeszcze myśli krążące wokół dwóch raperów. I nie, nie mowa tu o Dwóch Sławach, tylko o Igorze i Sebastianie. Nie zniosłabym kolejnych godzin w samotności, potrzebowałam zająć czymś głowę, by nie myśleć o chłopcach. Nie dane mi było to, bo gdy tylko zobaczyłam Igora z chłopakami przed telewizorem przypomniało się, że mam z nim pogadać.

- Bugajczyk ubieraj bluzę i buty i idziemy się przejść.  -oznajmiłam podchodząc do Quebonafide i ściągając mu bluzę przez głowę. Kolejno ubrałam ją na siebie i się lekko uśmiechnęłam.

- Nie oddam Ci już jej, bo jest mi w niej cieplutko. A chyba nie chcesz Kubusiu, bym była chora, szczególnie na wakacjach?  -spytałam zmieniając głos na słodki, a przyjaciel się zaśmiał.

- No jasne, że nie chcę. Weź ją sobie. I tak zajebałem ją dla Krzycha, więc poniekąd jest Twoja.

- Ey!  -Krzysiek się oburzył, a wszyscy mieli z niego polewke, bo robił miny jak dziecko.

Ubrałam buty i poczekałam jeszcze chwilę na Igora, po czym ruszyliśmy w stronę centrum miasta. 

- Więc o czym chciałaś pogadać?  -spytał Reciak częstując mnie szlugiem, którego chętnie przyjęłam. Odpaliliśmy papierosy i założyłam kaptur bluzy na głowę.

- Hmm.. No sama nie wiem. Może o tym, że biłeś się z Sebkiem!?  -podniosłam wkurzona głos, a przyjaciel cicho westchnął.

- Dobrze wiesz, że zasłużył. Poza tym on pierwszy mnie pchnął.  -chłopak zacięcie się bronił.

- Igor! Nie rozumiesz, że tak nie można? Wojtek musiał przełożyć z nim sesję, bo twarz Sebka była w krytycznym stanie.  -opierdalałam równo rapera, a ten spojrzał na mnie przez chwilę, po czym dalej szliśmy.

- Jak już mówiłem, zasłużył.  -chłopak odparł cicho i wypuścił dym z płuc.

- Wiem, że zasłużył. I bardzo jestem Ci wdzięczna, że mnie bronisz. Ale musicie porozmawiać i wyjaśnić to, bo atmosfera jest napięta jak silikonowe cycki Karoliny.  -chłopak się zaśmiał na wspomnienie piersi jej dawnej koleżanki z przywilejami, po czym przybrał poważną minę.

- A kiedy Ty z nim porozmawiasz? 

- Sama nie wiem. To nie jest łatwe.

- Mała, nic w życiu nie jest łatwe. Dobrze o tym wiesz.

- Wiem duży.

- Wiele przeszłaś i z tą miłością też dasz sobie radę.

- Oby tak było. Dziękuję, że jesteś misiek.

- Nie ma za co słonko. Kocham Cię i zawsze będę.  -dostałam szybkiego całusa w czoło, z czego zachichotałam. Igor to najlepszy przyjaciel jakiego możecie sobie wyobrazić.

- Chodźmy na pizzę. -zaproponowałam z uśmiechem na twarzy.

- Ale Ty stawiasz.

- Nie.. To Twoja działka.  -walnęłam go lekko w ramię, na co chłopak się zaśmiał.

- Chyba Twoja!

- Kto pierwszy ten lepszy!  -zaśmiałam się i rzuciłam pędem w stronę najbliższej pizzerii.

- Ana uważaj!  -usłyszałam jeszcze tylko głośny krzyk przyjaciela, po czym poczułam ostry ból w całym ciele i stłumione krzyki przyjaciela, który kazał nie zamykać oczu i że karetka już jedzie. Nic nie rozumiałam.

Nie dałam rady i po prostu oczy mi się zamknęły, ale jeszcze przez chwilę słyszałam płacz Igora, a potem już nic. Nic nie widziałam i nic nie słyszałam. Ale czułam, że żyje. Gdzie ja jestem? Nie dałam rady otworzyć oczu, ani ruszyć najmniejszym palcem. A może ja jednak nie żyje? Mogłam posłuchać Igora i nie zamykać tych jebanych oczu. Właśnie! Igor, ciekawe co z nim? Najgorsze w tym wszystkim, że nie wiem gdzie mój przyjaciel i co z nim. Co się ze mną właściwie stało? Postanowiłam nie myśleć o czymkolwiek i się na chwilkę zdrzemnąć.

Usłyszałam gdzieś w oddali krzyki Kuby i Igora, a potem ciszę. Ktoś złapał mnie za dłoń, a ja otworzyłam nagle swoje zielone oczy, a uśmiech sam wkradł się na moje usta widząc Sebastiana. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i już wiedziałam, że jestem w  szpitalu.

- Co się stało?

- Miałaś wypadek, powinnaś uważać przechodząc przez pasy.

- Jezu czemu mnie tak dupa boli?  -spytałam, a chłopak się zaśmiał.

- No nie wiem. To pewnie dlatego, że leżałaś dwa tygodnie w śpiączce.

- Co?

- Naprawdę Ana. Jesteś tutaj już dwa tygodnie, lekarze myśleli że jak się obudzisz, to będziesz sparaliżowana, ale na szczęście wszystko gra. Właśnie! Pójdę po lekarza.  -tak szybko jak chłopak wyszedł to do sali wszedł wysoki starszy mężczyzna. Zbadał mnie i wszystko wskazywało na to, że wszystko jest już dobrze. Miałam mocno obite żebra, w tym dwa złamane i wstrząs mózgu, oraz lekką amnezje, ale to tylko przez chwilkę.

Lekarz wyszedł, a do mojej sali wpakowali się wszyscy raperzy, na co się uśmiechnęłam. Ale po chwili dostrzegłam, że nigdzie nie ma Igora. Przestałam się uśmiechać, a w moich oczach zebrały się łzy. Spojrzałam, na brata.

- Krzysiek. Gdzie jest Igor?  -chłopak rozejrzał się po twarzach innych, po czym spojrzał ponownie na mnie drapiąc się po karku.

- No wiesz..

- Nie kłam! Gdzie on jest? Chcę wiedzieć.  -łzy popłynęły po moich policzkach.

- Wyszedł jakiś czas temu, nie był w najlepszym stanie.  -wyznał Krzychu wycierając wierzchem dłoni moje łzy.

- A co znaczy "Nie był w najlepszym stanie"? 

- Znów ćpa.  -wyznał cicho Kuba, a ja się poderwałam na równe nogi, odpinając od siebie różne kabelki.

- Co Ty robisz!? Nie możesz tak. Musisz tu leżeć!  -Krzychu podniósł głos, co oznacza, że nie ma żartów.

- Wypisuję się na własne żądanie. 

- Nie. Twój stan się może pogorszyć! 

- W chuju to mam! Nie zostawię brata w potrzebie. Możecie iść ze mną i mi pomóc, albo zostać tu i bezradnie patrzeć jak osoba dopiero co wyszła cało z wypadku, całkiem bezbronna, w obcym mieście musi się mierzyć z tym losem. Wybór należy do was.

- To ja pójdę po wypis. -rzucił Krzysiek, a po chwili już co nie było.

- To my ogarniemy jakiś transport.  -rzucił Blacha, klepiąc Bedoesa i Beteo w ramiona, na co Adrian, Dj Grucha i Musiał stwierdzili, że im pomogą i Ci za chwilę też zniknęli.

- My spróbujemy skontaktować się z Igorem.  -rzucił Żabson czochrając Wacława po głowie, na co się lekko uśmiechnęłam.

- A ja z chłopcami skoczę po coś normalnego do żarcia. W końcu całe dwa tygodnie nie jadłaś normalnie.  -stwierdził Que ciągnąc za sobą swoją ekipę.

- A ja pójdę na fajeczkę.  -Maciejka też się ulotnił i zostałam sama z Whitem.

- Za to ja zostanę i pomogę Ci się ogarnąć. Leć do łazienki się umyj i ubierz się w to.  -chłopak podał mi torbę z przygotowanymi ciuchami.

Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne szorty, szarą koszulkę i bluzę Igora, ubrałam na stopy moje vasny, a włosy rozczesałam i związałam w koka. Wróciłam do Sebastiana, z którym był już Krzysiek oraz Żaba i Wac. Spakowałam się i z wypisem w ręku wyszliśmy ze szpitala pod którym stały już zamówione samochody, oraz kilka torebek z McDonalda z jedzeniem dla mnie i reszty. Podzieliliśmy się na ekipy poszukiwawcze i zaczęliśmy jeździć i łazić po mieście, ale nigdzie co nie było. Telefonu też nie odbierał. Strasznie się o niego bałam, gdy usłyszałam, że wrócił do nałogu. Musi znów z tego wyjść, tak jak kiedyś, znów dla mnie. Potrzebuję go. Cały ten czas wspierał mnie Sebek, mimo, że miałam z nim wojnę. Igor jest teraz ważniejszy niż cokolwiek innego, Łajcior to rozumie. Wspiera mnie i jest przy mnie, sam się chyba najbardziej z nas wszystkich zaangażował w szukanie go. Oby tylko nie było za późno. Mam nadzieję że Igor nie leży gdzieś zaćpany do nieprzytomności.

°°°°°°
Nie sprawdzany. Wybaczcie. I dziękuję za przeszło 2 tysiące wyświetleń! Dobrej nocy miśki. 💓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro