20
Wstałam chwilę przed 5, gdyż nie mogłam spać. Udałam się do kuchni, ale przechodząc przez salon zatrzymałam się przy śpiącym chłopaku. Usiadłam na podłodze przy kanapie i zgarnęłam włosy z twarzy Sebastiana.
- Kocham Cię skarbie, tak naprawdę. I nie wiem co bym zrobiła, gdyby zabrakło Ciebie w moim życiu. Szczególnie, że noszę Twoje dziecko. Nasze dziecko. Przepraszam za moje humorki. -mówiłam, a z moich oczu płynęły słone łzy. Wytarłam łzy i dałam całusa dla rapera po czym udałam się do kuchni.
Włączyłam światło i wyjęłam z lodówki mleko. Z kartonu upiłam kilka łyków, po czym odstawiłam mleko na kuchenny blat. A następnie wyjęłam resztę składników potrzebnych do gofrów. Gdy wyrobiłam masę zaczęłam rozlewać ją do rozgrzanej już gofrownicy. W między czasie wyjęłam cztery talerze, sztućce, syrop klonowy, owoce, twarożek i dżem wiśniowy.
Wyjęłam pierwsze gofry i wlałam masę na kolejne. Trzy talerze ustawiłam na stole, a wraz z nimi sztućce, oraz dodatki. Wstawiłam wodę na gaz, a do trzech kubków wsypałam kawy.
W między czasie, gdy gofry się piekły przeglądałam social media.
- Już nie śpisz? - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos więc się odwróciłam.
- Nie. Jak tu weszłeś? Myślałam, że drzwi są zamknięte?
- A ja myślałem, że pamiętasz jak dałaś mi z Krzyśkiem klucz, bym podlewał kwiatki jak was nie ma. -stwierdził wesoło Igor siadając naprzeciwko mnie.
- Ale my nie mamy już kwiatków.
- To nie moja wina, że zdechły! -chłopak zaczął się bronić, a ja dopiero połączyłam fakty.
- Igor! Niczego nie potrafisz upilnować! -nakrzyczałam na chłopaka wsypując kolejną kawę do kubka i zalewając wrzątkiem oraz słodząc dwie z nich.
- Tak jak Ty gofrów. -stwierdził chłopak wyciągając placki z gofrownicy i wstawiając kolejną porcję.
- Dziękuję. -dałam dla przyjaciela całusa w policzek i przy okazji wręczyłam mu kubek z kawą.
- Co się tak drzecie od rana? -spytał Krzysiek wchodząc do kuchni i przecierając zasypane oczy.
- Bez powodu. -stwierdziłam podając dla brata kubek z kawą.
- Popierdoleni jak zawsze.
- Lepiej pilnuj gofrów, a ja idę z Igim zapalić. -zaczęłam ciągnąć za rękę rapera w stronę pokoju. Weszłam z przyjacielem na balkon.
- Chwila. Przecież nie możesz palić. -Igor zmrużył oczy, by następnie odpalić fajka opierając się o barierkę.
- Dlatego nie palę. Chciałam pogadać. -oparłam się obok przyjaciela pijąc kawę.
- No jasne malutka. Mów od razu co jest.
- Po prostu się boję. Nie wiem czy to dobry jest pomysł by urodzić dziecko.
- No chyba nie chcesz usunąć!?
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Myślałam nad tą opcją, ale szybko ją odrzuciłam. Po prostu nie wyobrażam sobie życia z dzieckiem. Sebek ma koncerty, rzadko będzie w domu, ja mam studio. Kto się zajmie dzieckiem? Nie chcę by obca osoba wychowywała dziecko, więc opiekunka odpada.
- Słońce nie myśl o aborcji nigdy więcej. Coś się wymyśli. Ja, Kuba, Krzysiek możemy na zmianę się zajmować dzieckiem. -chłopak mnie przytulił.
- Będziecie zajęci. A ja też nie chcę podrzucać dziecka twierdząc, że praca jest ważniejsza.
- Początki zawsze są trudne, ale coś wymyślimy.
- Nie ma za co słońce. -dostałam od Bugajczyka całusa w czułko na co się uśmiechnęłam.
Przesiedziałam z przyjacielem z godzinę na balkonie rozmawiając. Dopiero gdy w moim kubku skończyła się kawa postanowiliśmy wrócić do kuchni. Po chwili miałam już ochotę z niej wyjść. Sebastian już nie spał, za to jadł śniadanie z tą kurwą co ślini się na jego widok.
- Nie możliwe że nie chodzisz na siłownie. Twoje mięśnie są takie duże. -zaczęło się we mnie gotować jak zobaczyłam jak kładzie swoje łapska na bicepsie mojego chłopaka i rzuca te swoje nieudolne teksty na podryw.
Już miałam do niej podejść i jej wyjebać, ale w ostatniej chwili złapał mnie Igor, po czym się zwrócił do Laury.
- Co Ty tu robisz!? Nie jesteś tu mile widziana.
- Oo.. Igorek. O ile dobrze pamiętam to nie jest Twój dom, więc się nie rządź. Wpadłam tu do Krzysia, Any i Sebulcia.
- Nie no. Ja kurwą tu nie wytrzymam. Wypierdalaj stąd! Albo nie, ja wyjdę. -ruszyłam do holu gdzie ubrałam buty i wyszłam trzaskając drzwiami. A za mną wyszedł Igor przytulając mnie do siebie.
- Chodźmy do mnie. Zamówimy pizze i obejrzymy film.
I tak się stało, cały dzień oglądaliśmy stare filmy jedząc pizze i hamburgery. Wyłączyliśmy telefony i zamkneliśmy drzwi, ale mimo to chłopcy się do nas dobijali.
Do domu wróciłam dopiero po północy, chłopców nie było, więc zaprosiłam Igora na noc. Leżeliśmy już w łóżku przeglądając ostatnie social media przed zaśnięciem. Odłożyłam swój telefon pod poduszkę i razem z przyjacielem przeglądaliśmy snapy do niego. Snap od Krzyśka, jest na jakiejś imprezie z Que i ekipą. Snap od Kuby, jak Wojtek piję kolejkę, a w tle Sebastian się obściskuje z jakąś laską. Snap od Blachy jak Sebek tańczy z Laurą. Snap od Bedoesa jak Łajcior całuje się z Laurą. Ostatni snap od Solara jak Flexxy bije się z Sebastianem. Zasypiam przytulna do Igora, z zaschniętymi łzami na twarzy i myślą, że Czekaj jest dla mnie już skończony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro