Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Miną tydzień odkąd Igor złożył mi propozycję. I trzy dni odkąd podjęłam decyzję. Teraz właśnie domykam ostatnią walizkę. Ogólnie inicjatorem wakacji był Reto i z tego co mi mówił, to to że będzie duża ekipa. Już dziś lecimy do Hiszpanii na dwa miesiące. A z tej całej ekipy to wiem jedynie, że będę ja, Wesoła Ekipa, Igor z ekipą, Wac Toja, Żabson, Beteo, Blacha 2115, Bedoes i jeszcze ktoś, ale Igor nie raczył mi powiedzieć.

- Ana, chodź już, bo musimy lecieć na lotnisko! -krzyknął mój brat, więc zniosłam dwie walizki, które Krzysiek zniósł do samochodu. Ja w tym czasie zamknęłam mieszkanie uprzednio wszystko wyłączając. A następnie razem z Kondrackim ruszyliśmy na lotnisko.

Dowiedziałam się że lecimy prywatnym samolotem, więc stoję razem z Igorem, Blachą, Bedoesen, Żabką, Wacem i Adrianem i palimy szluga, czekając na spuźnialskiego tajemniczego pana.

- Ughh.. Igor. Ten gościu tak zawsze? Co z nim? Zadzwoń raz jeszcze do niego. -rzuciłam lekko zdenerwowana paląc drugiego już papierosa.

- Dzwoniłem, ale nie odbiera. To nie moja wina Ana.. -chłopakowi przerwał Blacha 2115.

- Właśnie idzie. -spojrzałam w tamtą stronę i rzeczywiście jakiś chłopak mniej więcej w moim wieku zmierzał w naszą stronę.

- Sorki chłopaki, ale zaspałem. -krzyknął zbijając z wszystkimi po kolei pięść.

- Sebastian to jest Anastazja. Ana to jest White. Poznajcie się. -przedstawił nas sobie Igor, a ja tylko zmierzyłam go wzrokiem, on dokładnie to samo zrobił. Już wiem, że go nie polubię.

- Ana. -przedstawiłam się rzucając szluga i depcząc go butem.

- Sebastian. -rzucił krótko, po czym weszliśmy do samolotu, gdzie siedziała już reszta. Zajęłam ponownie swoje miejsce, ale ktoś jak na złość musiał się do mnie dosiąść.

- Ughh.. Nie masz innego miejsca? -spytałam lekko zdenerwowana nowego kolegę, a ten się tylko zaśmiał.
- Jest inne miejsce, ale chciałem tu usiąść.

- To sobie siedź tu, ale zdala ode mnie. -zabrałam swoją torebkę i wstałam ze swojego siedzenia i przeniosłam swój tyłek na kolana Igora. Ten mnie tylko mocno przytulił, a ja wtuliłam się w zagłębie jego szyji.

- Co jest mała? -zapytał z troską przyjaciel głaskając mnie po pleckach.
- Sebastian mnie wkurza. Najpierw się pół godziny spóźnia, a teraz siada obok mnie specjalnie by mnie zdenerwować. I udało mu się to, mimo że jeszcze nie wystartowaliśmy.
- Oj słońce, może nie będzie tak źle?

- Mam nadzieję.

- Ey! Ana! -usłyszałam jak ktoś mnie woła, spojrzałam w stronę Krzyśka, a ten jak głupi zrobił mi i Reto zdjęcie gdzie się przytulamy, a na następnym pokazujemy środkowy palec.

- Krzysiek! Jesteś głupi, czy głupi? Bo ja myślałam że tylko upośledzony. Nie wkurwiać mnie dzisiaj chłopcy. Wystarczy że jestem jedyną dziewczyną pośród bandy samców. -wykrzyczałam na cały samolot.

- Ehh.. Chodź z nami Candy się napijesz. -zawołał Maciejka.

- Nie mam ochoty. -odpowiedziałam idąc na sam koniec samolotu, gdzie na jednym z foteli siedział Kuba, a na przeciwko Blacha i White. Usiadłam obok przyjaciela i zakładając kaptur bluzy na głowę, wtuliłam się w rapera.

- Co jest piękna? Też idziesz spać? -spytał Kuba, a ja tylko pokiwałam głową zamykając ciężkie powieki. Que wziął xanax popijając wodą, następnie także ubrał kaptur na głowę i zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Po przespanych kilku godzinach ktoś zaczął mnie budzić. Leniwie uchyliłam oko, poczym ponownie je zamknęłam i wtuliłam się w Kubę.

- Śpiochy wstawać, właśnie wylądowaliśmy. -To był Blacha, dźgał to mnie to Quebonafide w ramię, by nas obudzić. Mój przyjaciel zaczął się ruszać i nici było że spania.

- Maleńka, budzimy się. Jesteśmy na lotnisku. -To był Kuba, który pocałował mnie z troską w czoło. Przetarłam oczy i spojrzałam przed siebie. Sebastian cały czas się gapił na mnie i Kubę. Czy jak spaliśmy te kilka godzin, to on też tak miał? Dziwne trochę.

- Gdzie Igor? -spytałam zaspana rozglądając się wokół.

- Przy bagażach. -spojrzałam na Whita, który pierwszy raz od bardzo dawna coś powiedział. Uśmiecham się tylko słabo i ruszyłam do wyjścia z maszyny.

Wszyscy zabraliśmy się do 5 taksówek, które zawiozły nas pod willę, którą wynajmujemy.

- No to tak kochani, to jest nasza willa przez dwa miesiące, 40 metrów mamy do zamkniętej plaży dla innych. Więc mamy spokój. -zabrał głos Reto, a każdy go słuchał.

- No okay. A jak z pokojami? Jestem Iguś zmęczona. -spytałam ledwo stojąc na nogach.

- No to tak. Jest małżeński dla Gruchy, Kacpra, kolejny dla Adriana i dla mnie. Dla Krzycha i Kuby dwujeczka. Trójka dla Maciejki, Myszki, Bartka. Wojtek będzie w trójce z Żabką i Wacem. Ostatnia trójka dla Beteo, Blachy i Bediego. No i ostatnia sypialnia dla Seby i Any. -wyjaśnił raper tłumacząc co i jak, a ja zrobiłam wielkie oczy.

- Igor mamy do pogadania. Za godzinkę na plaży. -powiedziałam oschle do przyjaciela, a ten przełknął głośno ślinę. Zabrałam swoje dwie walizki niosąc po schodach na górę. W tle słyszałam jak chłopcy robią jedno wielkie "Uuu". I słyszałam jeszcze teksty typu "Współczuje", czy "Masz przejebane stary".

Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do wybranej sypialni. Było ładnie i przestronnie. Jedno wielkie łóżko i małe szafki po zewnętrznej jego stronie. Duża komoda, i dwie pary drzwi, jedne prowadzą do łazienki, a drugie do ogromnej garderoby. Z tej sypialni wychodziły jeszcze jedne drzwi, na balkon.

Puściłam francuski rap i zabierając swoje L&M z kulką wyszłam na balkon, z którego miałam piękny widok na plażę. Odpaliłam używkę i uśmiechnęłam się szeroko na moje chore myśli.

Gdy spaliłam dwa szlugi wzięłam się za rozpakowanie walizki do łazienki i garderoby. Stwierdziłam, że po podróży się umyje. Przeszukałam całą kosmetyczkę i walizkę w poszukiwaniu żelu pod prysznic, ale nic.

- Kuuuubbbbaaaaa! -wychyliłam głowę na korytarz i wrzeszczeć.

- Cooooo!? -odpowiada mi w tym samym tonie.

- Weź pożycz mi żel pod prysznic, bo zapomniałam!

- Weź se sama, gdzieś w walizce jest.

- Kuba no weź się rusz, jestem tylko w ręczniku i nie będę zapierdalała tak przez cały korytarz!

- Nie krzycz już tak i trzymaj. -Sebastian rzucił we mnie żelem z adidasa, który złapałam.

- Dziękuję. -uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do łazienki.

PERSPEKTYWA SEBASTIANA:

Siedziałem z chłopcami w wielkim salonie i przysłuchiwałem się bardzo głośnej rozmowie Queby i Anastazji. Gdy usłyszeliśmy, że jest w samym ręczniku, większość raperów od razu poderwała się z miejsca, a ja ich od razu zmroziłem wzrokiem, a Ci spowrotem zajęli swoje miejsca.

- Weź jej zanieś Sebek. -brat dziewczyny rzucił w moje dłonie kosmetyk, a ja wziąłem go i swoją walizkę i ruszyłem do sypialni.

- Nie krzycz już tak i trzymaj. -rzuciłem w jej stronę żel pod prysznic, a ta złapała.

- Dziękuję. -uśmiechnęła się i poszła do łazienki.

Ja w tym czasie rozpakowałem swoją walizkę po czym rzuciłem się na łóżko wkładając dłonie pod głowę i spoglądając w sufit. Moje myśli krążyły ciągle wokół blondynki. Była naprawdę w porządku, chodź wiem że mnie nie polubiła już od początku.

- Sebastian!? -usłyszałem krzyk blondynki z łazienki, więc podeszłam do drzwi lekko w nie pukając.

- Coś się stało?

- Tak. Ale... Um.. mógłbyś mi pomóc? -dziewczyna spytała lekko zawstydzona wypuszczając mnie do łazienki. Uchyliłem drzwi i spojrzałem na dziewczynę, która stała do mnie tyłem, w samym bikini. O cholera..

- Wszystko w porządku? -spytałem spoglądając na jej twarz w odbiciu lustra.

- Gdyby wszystko było okay, to bym cię nie prosiła o pomoc. Mógłbyś mi zapiąć bikini?

- Tak, chwilkę. -złapałem końcówki góry od białego stroju kąpielowego i przekładając je ze sobą na wzajem zapiąłem go.

- Dziękuję. -wyszeptałam cicho blondynka.

- Drobiazg. -odwzajemniłem uśmiech wychodząc z toalety. Zaczynam myśleć czy wytrzymam dzieląc sypialnię z małą blondynką, przez najbliższe miesiące.

°°°°°°
Hej kochani! Drugi rozdział dopiero dziś z okazji moich 17 urodzin (niestety dopiero). Będę się starała wyrzucać rozdział jakoś raz na tydzień. Nie wiem jak to wyjdzie, bo obecnie mam wiele na głowie. Trzymajcie kciuki i do następnego! 💓💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro