Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tylko On [Aokuro]

Wyciągnięty Aomine Daiki leżał na dachu swojej szkoły, znużenie spoglądając na pochmurne niebo. Chłód gołego betonu pod plecami wydawał się dziwnie kojący, chociaż nie mógł powiedzieć, że było mu wygodnie. Leżał jak kłoda, a to nie należało do najdogodniejszych pozycji, dlatego ułożył sobie głowę na skrzyżowanych rękach i lekko zgiął kolana. Tak było lepiej. Uśmiechnął się i wrócił do swojego wielce zajmującego zajęcia.

Już drugą z kolei godzinę ukrywał się przed niechcianymi nagabywaniami Momoi odnośnie towarzyskiego meczu z Seirin, który miał się odbyć za trzy dni. Aomine za nic w świecie nie chciał się przyznać, że nawet wizja małej potyczki z Kagamim nie przekonała go do wyrażenia jakiegokolwiek zapału do zbliżającej się gry. Gdy usłyszał, że mają jechać do Seirin i zagrać z nimi mecz, Daiki po prostu... zwiał. Uciekł przed krzykami Satsuki i resztą nawołującego go zespołu, ponieważ dla niego to nie była żadna przyjemność! Był bowiem poważny powód, który znacząco odciągał jego uwagę - nawet od koszykówki(!) - a nim był...

-Tetsu - mruknął, a raczej zamruczał pod nosem.

Wypowiadając to urocze zdrobnienie, mimowolnie uśmiechając się. Już samo brzmienie imienia tego konkretnego chłopaka sprawiało, że czuł cholernie przyjemne ciepło w podbrzuszu. Dlaczego tylko ten facet potrafił tak z nim pogrywać? Gdyby myślał o Ryocie - zemdliłoby go. Gdyby myślał o Akashim - wzdrygnąłby się. A jak myśli o Tetsu... już przechodził go porażający dreszcz! No cholera, no! Mógł to zwalić na zimno podłoża, na którym odpoczywał, ale nie mógł się zmusić do prób oszukania samego siebie. Nie było powodu do takiego marnotrawstwa energii. A jak wszystkim wiadomo, Daiki nie należał do zbyt pracowitych osób. Dlatego chociaż sobie odpuścił to bezsensowne łudzenie się, bowiem wizja spotkania z Kuroko - i to na boisku - wydawała mu się jednocześnie największą nagrodą jak i druzgocącą porażką. A on nienawidził przegrywać. On nie przegrywał!

Mecz z Seirin jest nagrodą, bo bezkarnie będzie mógł wpatrywać się w smukłe ciało Tetsuyi, tak ponętnie poruszające się po boisku. Dostrzeże znów ten dziki błysk w błękitnych oczach i ten kiepsko skrywany uśmieszek na lekko zaróżowionych wargach... Jak on by chciał ich spróbować!!! Sprawdzić, czy jego usteczka naprawdę są tak miękkie i delikatne w dotyku na jakie wyglądają. Chciałby je rozchylić językiem i zasmakować jego wnętrza. Chce usłyszeć, jak z otwartych ust wymyka się niechciany jęk chłopaka, gdy dotknąłby...

Uderzenie.

Aomine obił sobie mordę nie bez powodu. Wiedział, że jeszcze chwila tego błogiego fantazjowania, a jego fiut stanie na baczność i zmusi Daikiego do zwalenia sobie z wyobrażeniem Kuroko w jakiś seksownych pozach. Wystarczyło tak niewiele, a już zaczyna się podniecał! Wystarczył tylko On!

- Cholera z tym - warknął i uniósł się nieznacznie, spoglądając na minimalną wypukłość w spodniach. Westchnął smętnie, znów się kładąc. Przez gwałtowność uderzył się głową w beton, przez co zadudniło mu w czaszce. Mimo to nadal myślał o Tetsu. Nie potrafił go wyrzucić z myśli, nawet za cenę nabicia sobie niezłego guza.

I to właśnie było jego porażką.

Tak bardzo pragnął Kuroko, ale nie mógł się przemóc, aby od tak wyznać mu swoich uczuć! On, za chuja, nie był romantyczny! Nie potrafi tak! Walnąłby prawdę prosto z mostu, ale jak? Jak miałby to zrobić?! Postawić mu waniliowego shake'a i powiedzieć, że wolałby widzieć go z lodami innego rodzaju, a zwłaszcza chciałby, aby zrobił takiego Daikiemu? Miałby wyznać, że wyobrażał sobie seks z Kuroko na wszystkich powierzchniach swojego domu: ścianach, fragmentach podłogi - z dywanem, czy bez - a nawet na tym pieprzonym dachu szkoły, czy w zapyziałym składziku na miotły ich woźnego?! Jak mógłby przyznać się, że zakochał się w Kuroko, gdy tak skrzywdził go, wtedy w czasach gimnazjum?! Gdyby przyznał się do tego wszystkiego, Tetsu mógłby już nigdy nie spojrzeć na niego z tą pełną podziwu fascynacją. Nie uważałby go nawet za przyjaciela, a jego postrzeganie Aomine jako zboczeńca, jedynie by się pogłębiło. Tego by nie zniósł. Już raz popsuł stosunki z Kuroko i nie zamierzał popełnić jeszcze raz tego samego błędu.

Na razie będą musiały wystarczyć mu dobrze skrywane w szkolnej szafce pornosy i jego własna wyobraźnia. Oczywiście pomoże też wprawiona ręka, która choć trochę ulży jego nabrzmiałemu członkowi. Chociaż chciałby, kiedyś zaspokoić się inaczej, a już na pewno pragnąłby udziału w tym samego Kuroko.

Marzenia mogą trzymać przy zdrowych zmysłach, ale Aomine podejrzewał, że po prostu się łudzi. A przecież miał tego nie robić.

***

- Aomine-kun!!!

Daiki wydał z siebie pełne cierpienia westchnienie. Próbował nie reagować na zbliżające się krzyki, ale ich potęgujące się natężenie szybko pokrzyżowało mu jego zmyślne plany. Cholerna Satsuki!

- Aomine-kun!!! Poczekaj, no!!!

Nie mógł tego dłużej odwlekać. Odwrócił się, dostrzegając biegnącą ku niemu dziewczynę.

Chłopak szybko zlustrował ją wzrokiem. Od razu stwierdził, że miała seksowne ciało. Jej cycki wyglądały na tak duże jak te, które oglądał niedawno w swojej ulubionej gazecie, a do tego podskakiwały przy jej szybkich krokach. Musiały byś bardzo miękkie i fajnie byłoby je trochę pougniatać. Oprócz tego posiadała naprawdę zgrabne nogi i kształtny tyłek idealny do niezłego klapsa. Wszystko to podobało się Aomine i podsyłało mu wizje rodem z oglądanych po nocach pornoli, ale nie wiedział dlaczego ten widok nie mógł go podniecić chociaż w minimalnym stopniu tak jak samo wspomnienie Kuroko. Dlaczego on, zboczony hetero, miał w głowie i w spodniach jedynie wyobrażenie Kuroko!? Przecież to stuprocentowy facet, do cholery! Aomine to wiedział, bo przecież przez lata widział go w szatni, gdy przebierali się na trening! Więc czemu, do diaska, go podniecał!?

Przeklinał swoje natrętne myśli, gdy dziewczyna wreszcie go dopadła.

Zgięła się w pół łapiąc oddech, przez co Aomine miał idealny wgląd na jej sporawy dekolt i fragment błękitnego, koronkowego stanika. Już sam kolor przypomniał mu o pewnym chłopaku, a i sama Satsuki nie przypadkowo wybrała właśnie ten kolor swojej bielizny. Jednak Aomine nie przejmował się jej dziwną fascynacją Kuroko, a denerwował się swoją ułomnością. Znów myślał o Tetsu!

- Satsuki - warknął, mając gdzieś grzeczności. Byłby minimalnie milszy, gdyby nie zobaczył tego pieprzonego, niebieskiego stanika! Miała za swoje, tak dobierając kolory. - Czemu nie możesz się odczepić, jeśli widzisz, że nie mam ochoty gadać? Znajdź sobie inną ofiarę. Na przykład spróbuj swoich śmiercionośnych technik kulinarnych i przyrządź coś zabójczego na jutro.

- Ej! To było niemiłe Aomine-kun! - wrzasnęła z rumieńcem na twarzy. Widocznie było jej wstyd, tak truć biednych chłopaków z drużyny. Powinna się do tego przyzwyczaić, bo ani Aomine ani nikt z drużyny nie podejrzewał, że dziewczyna może kiedyś poprawić się w gotowaniu. - Przecież wiesz, o co mi chodzi. Jutro jest mecz z Seirin! - oznajmiła, jakby Daiki dowiadywał się o tym dopiero teraz. Od trzech dni próbował normalnie zasnąć, aby wreszcie przestać o tym wszystkimi myśleć, jak i nie znajdywać kolejnych powodów do nieobecności na meczu. Ale wszystko diabli wzięli! - Spotkamy się z Tetsu-kun, więc pomyślałam, że fajnie tak zorganizować jakieś małe spotkanie po rozgrywkach - Satsuki kontynuowała podnieconym głosem. - Moglibyśmy pójść na lody, tak jak kiedyś... - Ostatnie zdanie dodała nieco ciszej, spoglądając w bok nieobecnym wzrokiem.

Daiki westchnął, czując jak emocje dziewczyny zaczynają na niego wpływać. Dobrze rozumiał stan Satsuki, bo przecież i ona darzyła Kuroko podobnym uczuciem, chociaż zapewne nie tak płomiennym (a raczej napalonym) jak Aomine. Bowiem Daiki w odróżnieniu od Satsuki wciąż pamiętał to uczucie bliskości Kuroko, wspólne wypady do knajpy, przebieranie się na treningi lub widok jego nagiego ciałka, gdy brał prysznic i namydlał się tam na... Kurwa! Potrząsnął głową, czując coraz większą złość. Cały dzień starał się nie myśleć o Tetsu, a teraz znów złamał swoje postanowienie! A raczej kolejny raz je łamał!

- Rób co chcesz. Ja spadam - sarknął, odwracając się.

Musiał jak najszybciej odejść i już więcej nie prowokować sytuacji, gdy ktoś wspomina Kuroko lub...

- Halo? Tetsu-kun? Dawno nie rozmawialiśmy!

Aomine przeszedł dreszcz, gdy zrozumiał, że Momoi właśnie zadzwoniła do Kuroko! Nie mógł się zmusić do odejścia, gdy słyszał niewyraźny głos chłopaka dobiegający z głośnika telefonu. Odwrócił się powolnie, mierząc wzrokiem trzymany przy uchu różowy telefon Satsuki.

- A jeśli chodzi o jutro... - zamilkła, gdy przerwała jej nagła wypowiedź Kuroko. Spojrzała na Aomine lekko wytrącona z wątku. - Aomine-kun? - powtórzyła jego słowa, a Daiki wyprostował się, jakby był wybierany do odpowiedzi przy tablicy. - Tak, tak. Powiedział, że przyjdzie na mecz.

Chłopak przełknął gulę, która nagle powstała mu w gardle. Kuroko myślał o nim... Nawet dopytywał się, czy będzie na jutrzejszym sparingu! Nie mógł powstrzymać tego ciepłego uczucia, które nagle zalało mu pierś. Cholera... to było takie przyjemne.

- Tetsu-kun... Masz może czas jutro po meczu? Myślałam, że moglibyśmy razem z Aomine-kun się spotkać. - Daiki czekał w napięciu na odpowiedź Kuroko. Testu mógłby odmówić, by po meczu iść gdzieś ze swoją drużyną. Wcale nie musiał spotykać się z starymi znajomymi, a zwłaszcza Daikim. Przecież miał teraz Kagamiego, swoje nowe światło. - Och!! To świetnie!!! - Momoi odsunęła telefon od ucha, zasłaniając głośnik wolną dłonią. - Tetsu-kun się pyta, czy może zaprosić Kagamiego-kun.

Aomine poczuł jak przez jego żyły przepłynął ogień. Miał ochotę warknąć, aby ten idiota, zwanym przez niego na każdym kroku Bakagamim, nie zbliżał się do jego Tetsu na odległość równą kilometra! I to była minimalna odległość! Lecz rozumiejąc, że zapanowała nim zazdrość i nic nieznacząca zaborczość w stosunku do nie należącego do niego Tetsu, spuścił zirytowany wzrok, odwracając się na pięcie.

- Jak sobie chce - wyburczał pod nosem, odchodząc szybko.

W oddali słyszał jakieś gniewne narzekania Satsuki i jej dalszą rozmowę z Tetsu, ale nie miał zamiaru tam dłużej sterczeć. Coś innego mu teraz starczało i nie zamierzało czekać.

Znajdując się wreszcie na dachu szkoły poczuł chwilową ulgę, chociaż z drugiej strony miał dopiero zacząć do niej dożyć. Rozglądając się jeszcze niepewnie, sprawdzał, czy aby na pewno nie weszły tu jakieś młodziaki podczas przerwy i dla pewności schował się za wejściem na dach. Przejechał drżącą dłonią po swoim wypukłym kroczu, oceniając jego stan i... Tego dziś było za wiele! Za często myślami był z Kuroko, więc jego niewyżyta męskość powiedziała dość!

Na nic się zdało głębokie oddychanie, a nawet zimny prysznic znajdujący się przy szatniach. Nawet miał ochotę przebiec te cholerne kółka wokół szkoły, mając cichą nadzieję, że wysiłek fizyczny jakoś unormuje jego stan. Lecz musiał postawić na inny wysiłek, bo jego postawiony na baczność członek nie mógł mu dopomóc w tej niezręczne sytuacji.

Wracając do zaczętej czynności, zaczął stymulować jeszcze bardziej swojego denerwującego przyjaciela, czując przechodzące go dreszcze. Nieznaczne obsunął spodnie oraz czarną bieliznę, która skrywała jego ciemno brązowe podniecenie. Jego penis był już w pełni twardy i jak tylko zetknął się ze skórą chłodnej dłoni lekko wytrysnął białawą substancją. Był już zbyt pobudzony.

Obraz Kuroko samoistnie pojawił się pod powiekami Daikiego. Jego lekki uśmiech w Maji Burgerze, ekscytacja na boisku, a wreszcie, jego dzisiejszy głos w telefonie Satsuki. Daiki uśmiechał się błogo czując narastającą ciepłotę i wykonując szybsze ruchy dłonią. Był to odruchy. Już tego nie kontrolował. Jego ręka samoistne się poruszała i nie mogła przestać przed upragnionym końcem. Dzięki preejakulatowi miał zwiększone możliwości przez dodany poślizg. Skóra już nie tarła, a sunęła po drżącym członku, w gorę i w dół. Wyobrażał dobie, jak malinowe usta Tetsu rozdzierają tą niemal wieczną, obojętną kreskę, by zrobić przejście i pochwycić jego męskość. Wyobraził sobie jego gorące wargi, wilgotny wnętrze, oraz zwinny języczek, który mógłby manewrować po jego czubeczku i kierować się całą długością trzonu aż do jąder. Drugą dłonią właśnie tak zaczął sobie dogadzać - ugniatając jądra - aby zwiększyć przyjemność. Po chwili poczuł kumulujące się napięcie u dołu brzucha i jakby bardziej nabrzmiewającego członka. Przyśpieszył. Oddychał szybko i nieregularne, co raz to spazmatycznie wdychając powietrze. Sapał. Twarz go piekła jak i całe ciało. A to wszystko przez niego. Tylko on potrafił go tak pobudzić... Zarumieniony Tetsu. Testu wołający jego imię... między głośnymi jęknięciami... podczas rozkoszy. Tetsu, który uśmiecha się tylko dla niego. Widzi tylko jego... Należy tylko do niego...

Jestem twój Aomine-kun

Doszedł. Rozlał się na szarym betonie. To jedno zdane przepełniło czarę. Rozkosz zalała jego ciało, mocne dreszcze sprawiły że opadł na kolana, a z jego trzęsącej się męskości wytrysnęło gęste nasienie. Ostatkiem świadomości uważał jedyne, aby nie pobrudzić szkolnego mundurka. Spoglądał, jak jego natrętny członek wreszcie opada, dając mu to upragnione ukojenie. Był zmęczony i rozluźniony, ale w środku pozostał niedosyt. To nie było to. Mimo iż się zaspokoił, poczuł się okropnie. Zawsze tak było. Kiedyś podobna czynność sprawiała samą przyjemność i wprowadzała w ekstazę, a teraz stawała się znienawidzona i jedynie przygnębiająca. Nie miał Kuroko. Nie posiadał go. Masturbowanie się z jego udziałem - lecz jedynie w myślach - było poniżające. Był beznadziejny.

Podciągając spodnie, wcześniej się dokładne czyszcząc, położył się trochę dalej od stworzonego pobojowiska. Miał cichą nadzieję, że nie oberwie mu się za zaśmiecanie terenów szkolnych i nie trafi do dyrektora za pozostawianie po sobie spermy na dachu. Chociaż marzyła mu się pewna nieśmiertelna sława, to nie chciał być niewyżytą gwiazdą szkoły. Każdy wiedział, że to on tutaj przesiaduje, ale nie wiedział, czym tak dokładnie się zajmuje. I dobrze.

Przyjął swoją stałą pozycję, wyciągając się na chłodnym betonie. Spocone ciało już ochłonęło i przechodziły go lekkie dreszcze, ale tym się nie przejmował. Wpatrywał się w rozchmurzone, błękitne niebo, które miało jego kolor...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro