Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niebezpieczne zbliżenie [KagaKuro] cz. 2

Biegł... Po prostu musiał teraz biec. Nie obchodziły go mijane osoby, które rzucały mu pogardliwe spojrzenia, lub gniewne komentarze. Nie mógł się zatrzymać, bo najchętniej odwróciłby się i wrócił do tego przeklętego domu i odnalazł ponownie skuloną, zapłakaną postać na podłodze. Nie wiedziałby nawet jak ją pocieszyć, jak zapewnić, że nie chciał ją skrzywdzić. Kuroko by nie uwierzył... Nie wybaczyłby... Stracił go na zawsze.

Kiedy owionął go chłodny wiatr, a przez ciało pokryte warstewką potu po niedawnym seksie, przeszedł nieprzyjemny dreszcz, wzdrygnął się i zatrzymał. Znalazł się w pobliskim parku, położonym niecałe dwie przecznice od swojego mieszkania. Jednak nie zamierzał do niego wchodzić. Nie mógł teraz pozostać sam. Za bardzo by myślał o Kuroko i zastanawiałby się nad tym palącym uczuciem wypełniającym jego wnętrze.

Usiadł na najbliższej ławce chowając głowę w dłoniach. Szkolna torba leżała sponiewierana na ziemi, a wierzch od mundurku niedbale na oparciu. Nie miał siły poprawiać źle zapiętych guzików od koszuli, nawet tego od spodni ani nawet się ruszyć. Mógł tylko czekać, aż ślady po niedawnym haniebnym uczynku znikną, a jego ciało się uspokoi. Może wtedy będzie w stanie unieść wzrok...

Gdy udało mu się zapanować nad sobą w takim stanie, że potrafił już normalnie funkcjonować ruszył w stronę szkoły.

Myślami wciąż był przy Kuroko. Wiedział, że jego czyn jest niewybaczalny, ale może... Mała iskierka nadziei pojawiła się, gdy przypomniał sobie odzew chłopaka. Przecież go całował! Odpowiadał na pieszczoty i nawet się ich domagał... Kuroko nie był tak słaby, aby dać się pierwszemu lepszemu facetowi. Mógł po prostu odepchnąć Kagamiego, lub nawet zbić go na kwaśne jabłko swoimi mocnymi uderzeniami, którymi zazwyczaj traktował piłkę od kosza. Dlatego Kagami pomyślał, że nie jest jeszcze do końca stracony. Może Kuroko także pragnął ich zbliżenia... Może Kagami będzie potrafił naprawić tą zaistniałą sytuację.

Kiedy już siedział w ławce i z niecierpliwością czekał na otwarcie klasowych drzwi stukał nerwowo długopisem o okładkę zeszytu od matematyki. Lekcja się zaczęła, a Kuroko nadal nie było. Oczywiście nauczyciel nawet nie zauważył jego nieobecności i rozpoczął wykład. Kagami już myślał, że Kuroko zerwał się z lekcji, gdy wtem drzwi się delikatnie rozchyliły. Nikt niczego nie dostrzegł, lecz Kagami się tego spodziewał. Niewyraźna postać o błękitnych włosach weszła niezauważona do sali przechodząc przez sam jej środek i zajmując odpowiednie miejsce za Kagamim.

Chłopak momentalnie się spiął wyczuwając znajomy zapach Kuroko kojarzący mu się z jego ogrodem, świeżością, ciekawie pachnącym żelem pod prysznic i jakby... nutką wanilii? Kagami przypomniał sobie pocałunki z Kuroko i smak, jaki przez to poczuł. Miał wrażenie, że wyczuwa wanilię, która tylko potęgowała chęć na ponowne pocałunki. Dlatego, jak tylko zaczął pocałunek, nie potrafił przestać. Potrząsną szybko głową uwalniając się od tych wizji i czując, jak jego policzki i ciało na nowo płoną.

Nie mógł się podniecać w takiej sytuacji i to w chwili, gdy Kuroko z pewnością go nienawidzi.

Nie potrafił się pogodzić z zaistniałym stanem rzeczy, więc przekręcił lekko głowę dostrzegając siedzącego za nim Kuroko. Chłopak wyglądał na zmęczonego. Miał półprzymknięte powieki, a głowę opartą na jednej z drobnych dłoni. Jego prawy policzek był zaczerwieniony i jakby już siniał. Kagami wzdrygnął się przypominając sobie, jak rzucił nim o ścianę. Naprawdę był za mocny dla Kuroko...

Przez większość lekcji próbował bezskutecznie rozpocząć rozmowę, ale nie miał odwagi. Dochodził do tego natrętny nauczyciel i podejrzenie, że Kuroko zasnął. Jego powieki całkiem opadły w połowie zajęć, a Kagami nie miał siły by sprawdzić czy nie udaje.

Po lekcji nagle zerwał się z ławki i uciekł zanim Kagami zdążył wyjąkać początek nieskładnego słowa i pojawiał się w środku kolejnego wykładu. Kagami wiedział, że Kuroko go unika i ta świadomość doprowadzała go do obłędu. Zdawał sobie sprawę, że będzie miał okazję pogadać z Kuroko na treningu podczas jednego z meczy, bo w szkole nie miał na to najmniejszych szans.

Czekał niecierpliwie na koniec zajęć, a jego niepewność i frustracja rosły z każdym małym zerknięciem w stronę Kuroko. Zdarzało mu się wpatrywać się w niego całe lekcje, aż do chwili gdy nauczyciel zwracał mu na to uwagę i kazał uważać. Kuroko jednak nadal pozostawał niewzruszony i nie podnosił wzroku. Nawet nie dawał znać, że zdaje sobie sprawę z obserwacji Kagamiego. Po prosu podparty na dłoni przymykał powieki, lub wpatrywał się w krajobraz za oknem.

Kończąc już zajęcia, Taiga zaczaił się pod ich boiskiem wyczuwając, że Kuroko będzie szedł akurat tą drogą. Widział idących tam senpai'ów rozmawiających z ożywieniem o nadchodzącej potyczce, lecz nie przejął się ich konwersacją. Koszykówka traciła znaczenie, gdy nie mógł mieć przy sobie Tetsuyi.

Kiedy miał się już poddać, zrzucając swoje niepowodzenie na niedostrzegalność Kuroko, ten nagle się pojawił. Szedł niepewnie poprawiając pasek od torby na odzianym w czarny mundurek ramieniu. Rozglądał się płochliwie, jakby z obawy przed atakiem.

I dobrze się obawiał.

Taiga wybiegł z ukrycia i zanim błękitnowłosy zdążył zaprotestować, chwycił jego nadgarstek zaczynając go ciągnąć w stronę schodów pożarowych na tyłach szkoły.

-Kagami-kun... puść mnie- jęknął po chwili Kuroko nie mogąc się wyrwać. A robił to dość mocno, zwłaszcza, kiedy przywalił Kagamiemu w żebra przez, co ten musiał go unieruchomić jednocześnie samemu zwijając się z bólu. Właśnie tak mógł się bronić podczas ich niedawnego zbliżenia! Więc ten ból rozjaśnił kilka nurtujących Kagamiego pytań. Odrzucił zalegające torby zarzucając sobie lekkiego chłopaka na ramię.

-Co ty? Puszczaj mnie!- krzyknął już donośniej zaczynając obijać plecy Taigi. Przyjmował to z syknięciami, ale nadal wytrwale wspinał się na górę. Pomysłodawcą tego pomysłu, był nie kto inny jak Aomine. Z opowieści błękitnowłosego dowiedział się, że czarnoskóry przeciwnik, właśnie tak spędza chwile na ucieczce przed Momoi i kolejnymi treningami. Kagami postanowił wykorzystać to miejsce na poważną rozmowę. A jeśli będzie trzeba zaryzykuje zrzuceniem się z dachu, aby odpokutować za swoje winy.

-Przestań wreszcie!- wywarczał dochodząc już do końca( nie tak jak myślicie, zboczuchy) i stawiając błękitnowłosego na ziemi. Zagrodził mu wyjście rzucając stanowcze spojrzenie.- Wiem, że nie mogę cię prosić o nic, ale naprawdę mi zależy na rozmowie, Kuroko.

-Nie mamy o czym rozmawiać- rzucił chłodno, nawet nie spoglądając na Taigę.

-Owszem mamy!- zaoponował donośnie, a jego głos ginął w otwartej przestrzeni. - Nie mogę się godzić na taką atmosferę między nami. Nie mogę przez to funkcjonować.

-Poradzisz sobie- mruknął błękitnowłosy pocierając niepewnie ramiona.

-Wręcz przeciwnie- westchnął ciężko.- Kuroko... Ja... Ja naprawdę cię przepraszam. To nie tak miało wyglądać.

-A niby jak?- rzucił wściekle mrużąc błękitne ślepia.- Chciałeś mnie jeszcze skrępować, a może zakneblować?

-Chyba nie mówisz poważnie- wyszeptał wpatrując się w napiętą bladą twarz. -Przecież ci tłumaczyłem, Kuroko. Jesteś dla mnie ważny. Nie chciałem cię skrzywdzić, ja po prostu...

-Po prostu chciałeś mnie przelecieć i ci się udało- podsumował zimno Tetsuya opuszczając wzrok. Przed tym Kagami dostrzegł, jak bardzo jego błękit zalśnił od hamowanych łez.- A teraz mnie przepuść. Mam trening.

Ale Kagami się nie ruszał. Stał nadal w miejscu. Tak samo Kuroko.

-Przesuń się, Kagami- kun- warknął już ostrzej, lecz bez skutku. Wreszcie zrobił to, czego oczekiwał Kagami- spojrzał na niego.- Przepuść mnie wreszcie!!

-Nie- odparł spokojnie. Jego opanowanie widocznie było ostatecznym bodźcem, który załamał drobniejszego chłopaka. Zaczął płakać usilnie pozbywając się łez z zaróżowionych policzków.

-Dlaczego mi to robisz?- wyjęczał cicho pociągając nosem.- Dlaczego to zrobiłeś, Kagami-kun?

Bordowowłosy nie mogąc patrzyć na jego cierpienie stopniowo się przysuwał. Gdy nie napotkał oporu przytuli delikatnie drżące ciałko, które, ku jego zaskoczeniu, szybko się w niego wtuliło. Poczuł, jak błękitnowłosy uderza pięściami o jego klatkę piersiową.

-Czemu? Czemu? Dlaczego mi...- szlochał opadając z sił. Kagami nie przestawał go obejmować, a nawet zacieśnił swe ramiona wokół błękitnowłosego. Pochylił głowę, opierając ją na niebieskiej czuprynie.

-Przepraszam- szeptał.-Naprawdę, Kuro. Naprawdę cię przepraszam. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić po prostu...-zawahał się zagryzając wargę.- po prostu cię tak bardzo... kocham.

Kuroko zastygł. Kagami poczuł jak jego ciało tężeje, ale nie było już odwrotu. Kontynuował.

-Od dłuższego czasu zdawałem sobie z tego sprawę. Naprawdę się powstrzymywałem, aby nie wykrzyczeć tego pod wpływem emocji na ostatnim wygranym meczu. Wtedy tak pięknie się uśmiechałeś i...

-Czemu...?

-Mym?- mruknął pytająco, odsuwając chłopaka na długość swych ramion. Chłopak przestał płakać zaczynając się uspokajać. Lecz jego twarz nadal była pozaznaczana mokrymi śladami.

-Czemu nic nie powiedziałeś?- Kagami parsknął bez cienia śmiechu.

-A jak miałem to niby zrobi?- dopytywał.- Miałem tak po prostu do ciebie podejść i ogłosić, że chcę cię całego dla siebie, w życiu i w sypialni, a ty wzruszony odpowiedziałbyś tym samym?

Kuroko zarumienił się gwałtownie, szybko odkręcając głowę.

-No, może nie tak...- zaczął niepewnie, czym rozczulił Kagamiego.- Ale lepsze to od...- zaciął się, a jego ciało zadrżało. Taiga przymknął z bólem powieki. Wiedział, że popełnił najgorszą z możliwych zbrodni.

-Wiem. Ale... Ale daj mi to naprawić, Kuroko- zaczął szybko wyjawiać swoje myśli.- Nie zrobię ci już nic podobnego, ale proszę spróbuj mi wybaczyć. Zrobię naprawdę wszystko, abyś nie czuł do mnie obrzydzenia i...

-Nie brzydzę się.

-C-co?- stęknął, gdy usłyszał stanowcze słowa z malinowych warg, które po zobaczeniu zmieszania Kagamiego uniosły się w kącikach.

-Nie mógłbym się tobą brzydzić, Kagami-kun- wyjaśnił Tetsuya spuszczając głowę.- Ale potrzebuję czasu, aby...

-Rozumiem- odparł niemrawo. Wciąż był w niemałym szoku po oświadczeniu chłopaka.

Nie obrzydzał go?

Miał nadal szansę?

Te pytania krążyły mu w myślach przez kolejne miesiące, aż...

Aż spostrzegł, że Kuroko ochoczo przysuwa się do niego podczas wspólnych wypadów do restauracji. Aż zauważył, jak błękitne tęczówki błyskają przy każdym pojawieniu się Taigi. Aż zrozumiał, że błękitnowłosy zaczyna ze sobą walczyć, walczyć ze swoimi tłumionymi uczuciami i jedynie Taiga mógł rozwiać wszelkie jego wątpliwości.

Po prostu miał świadomość, że musi poczekać cierpliwie na swoją miłość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro