Niebezpieczne zbliżenie [KagaKuro] cz. 1
Droga prowadząca do szkoły, zaskakująco, zawsze musiała się ciągnąć przez dzielnicę mieszkalną Kuroko. Mimo iż budynek szkolny znajdował się po przeciwnej stronie, Kagami nie mógł oprzeć się sile, która ciągnęła go właśnie tą ścieżką.
Przyzwyczaił się do tygodniowej rutyny i wczesnej pobudki o brzasku dnia. Od swoich młodych lat pamiętał, że był bardzo niechętny do porannego wstawania, ale od kiedy poznał bliżej ,,cienia'' nie mógł już dłużej spać, tak jak dawniej.
Poranki zaczynały się od rozbudzającego biegu po parku, szybkim i pożywnym śniadaniu oraz odświeżającym prysznicu. Zabierając już torbę i będąc przebranym w mundurek, miał jeszcze ponad godzinę do rozpoczęcia zajęć. W tym czasie jednak jego nogi zawsze ponosiły go pod pewien mały domek w klasycznym stylu japońskim, który wskazywał na zamożność rodziny Tetsuyi oraz nadawał schadzkom Kagamiego pewnego romansowego klimatu rodem z powieści.
Stojąc pod wielką wiśnią rosnącą koło muru ich posiadłości, Kagami pozostawał ukryty, lecz miał idealny punkt obserwacyjny, jeśli chodziło o okazały ogród...
Kuroko posiadał psa, którego przygarną po jednych zawodach koszykówki, które odbyły się kilka miesięcy temu. Sam Kagami nienawidził psów z całego serca, a nawet w głębi duszy się ich bał, ale temu kundlowi był wyjątkowo wdzięczny. Pies Kuroko był jeszcze szczeniakiem rasy husky, lecz nawet jego niewielkie, jak na tą chwilę rozmiary, nie przekonały rodziców Tetsuy do pozwolenia chłopcu trzymania zwierzaka w domu. Przez to, od razu po wstaniu, zaspany jeszcze Kuroko, w samych spodniach od piżamy, wychodził do ogrodu, by nakarmić #2. Dzięki temu, Kagami mógł codziennie podziwiać jego śnieżnobiałą skórę i odbijające się na niej poranne promienie słońca. Błękitne włosy były porozrzucane na wszystkie strony w nierównomiernych kosmyka, a sama twarz Tetsuy, tak zaspana i niewinna była dla Kagamiego uzależnieniem.
Nieświadomy niczego Kuroko trzymając w dłoni miskę, pochylił się aby podać jedzenie zwierzakowi i tym samym prezentując pięknie ukształtowane, zagięte w delikatny łuk plecy. Luźny materiał spodni od piżamy zsuną się nieznacznie, dochodząc prawie do rowka, przez co Kagami poczuł suchość w ustach.
Kuroko widząc zadowolonego pupilka pozwolił sobie na lekki uśmiech, który był bardzo rzadki na tych bladych, lekko zaróżowionych wargach. Kagami widząc jaśniejące jasnoniebieskie oczy chłopaka, pragnął wzbudzać w nim podobne emocje, a nawet silniejsze niż ten mały diabełek, którego trzymał i codziennie dokarmiał. Marzył, aby Kuroko do niego codziennie przychodził z tym samym niewinnym uśmiechem i rozpoczynał wspólnie dzień.
Czując niepohamowaną potrzebę działania, wdrapał się na górę po chropowatej powierzchni pnia wiśni, przysiadając na jednej z pobliskich gałęzi. Stamtąd wskoczył na murek ogrodzenia i zgrabnie przeskoczył na teren posiadłości.
Kuroko słysząc niepokojący dźwięk, spojrzał w stronę nadchodzącego Kagamiego, który uśmiechał się ze satysfakcją. Zaskoczenie w oczach Tetsuyi było już jakąś nagrodą.
-Oi, Kuroko!- zawołał beztrosko, zbliżając się nieśpiesznie i jawnie jeżdżąc wzrokiem po klatce piersiowej chłopaka. Miał ochotę przejechać dłonią po delikatnych zagłębieniach mięśni i dotknąć jego uroczych różowiutkich sutków. Ale się powstrzymywał. Musiał się powstrzymywać... jakoś...
Kuroko zaś uniósł lekko brew przyglądając się Kagamiemu w ciągłym zdumieniu. Nie mógł pojąć, dlaczego jego kolega z drużyny znalazł się niespodziewanie u niego w ogrodzie i to o tak wczesnej porze. Zawsze Kagami-kun przychodził na lekcje z opóźnieniem, przez zaspanie, ale od pewnego czasu pojawiał się nawet wcześniej . A teraz do tego przyszedł z rana do Kuroko. Chłopak poczuł przypływ zainteresowania i lekkiego zakłopotania. Niby już Kagami-kun widział go bez koszulki, lecz nieładnie przyjmować gości w samych spodniach od piżamy. Założył ręce na pierś, próbując się odrobinę zasłonić i skierował ciekawskie spojrzenie na wysokiego chłopaka, który już zdążył wejść na taras.
-Kagami-kun... Skąd się tu wziąłeś?- zapytał niepewnie, widząc go już w mundurku i dostrzegając... torbę do szkoły? Czyżby przyszedł po Kuroko, aby razem iść do szkoły? Ale czy nie mieszkają daleko od siebie, nie wspominając już o szkole?
Czerwonowłosy podrapał się po głowie, rzucając mu wymowne spojrzenie.
-Oczywiście, ze przeskoczyłem. Nie widziałeś?- odpowiedział za szybko, nie przemyśliwając sensu zadanego wcześniej pytania błękitnowłosego. Kuroko westchnął lekko, a Kagami znów zwrócił uwagę na unoszącą się roznegliżowaną klatkę piersiową.
-To wiem, Kagami- kun. Kiedy ktoś się pyta ,,skąd się tu wziąłeś'' ma na myśli powód przyjścia, a nie sposób, w jaki to zrobił- wyjaśnił cierpliwie i niby obojętnie.
Kagami zarumienił się przez swoją głupotę i zgromił sam siebie w myślach. Już dawno powinien się przyzwyczaić do swojej tępoty, ale sposób w jaki Kuroko się z nim drażni i poucza zawsze wprowadzało go w zawstydzenie. Spojrzał zadziorniej na Tetsuyę marszcząc brwi i przybliżając się do chłopaka.
-Może grzeczniej... przyszedłem tu po ciebie, a ty, tak od rana pyskujesz? Może trochę wdzięczności?- Kagami przybliżył się jeszcze bardziej, specjalnie spoglądając na Kuroko z góry i uśmiechając się lekko. Błękitnowłosy cofnął się nieznacznie, co Kagamiego ponownie ucieszyło. Taki uległy Kuroko wydawał mu się znacznie bardziej uroczy od tego zadziornego...chociaż i tamten miał swoje plusy.
Kuroko przełknął nerwowo ślinę, próbując zachować spokój. Sposób, w jaki patrzył na niego Kagami-kun, był inny niż dotychczas. Na jego wargach błąkał się uśmieszek, a w czerwonych oczach dostrzegał niebezpieczny i pełen ukrytych intencji błysk. Nie wiedzieć czemu, ciaśniej owiną się ramionami ,czując przechodzący po plecach dreszcz.
-Nie prosiłem cię o to, ale... miło mi. Może wejdziesz na chwilę?- dodał niechętnie ostatnie pytanie, nie będąc pewnym, czy postępuje właściwie. Nie znał jeszcze takiego Kagamiego-kuna. Wprawiało go to w lekkie zaniepokojenie.
Czerwonowłosy zaś cieszył się z obrotu sytuacji. Poszerzył uśmiech, udając niewiniątko.
-Jasne! Poczekam, aż się zbierzesz i możemy iść- wyrzucał z sobie gładko, obmyślając nieprzerwanie plan. Musiał się dowiedzieć jeszcze jednej rzeczy i będzie mógł wykonać swój ruch.- A twoich starych nie ma w domu? Nie chcę być od razu wygoniony.
Czekał niecierpliwie na odpowiedź chłopka, czując narastające podniecenie. Pusty dom, prawie rozebrany Kuroko... zapowiadało się przyjemnie.
-Nie....- zaprzeczył słabo błękitnowłosy.- Oni zawsze pracują i rzadko przychodzą do domu.
Kagami słysząc nutę smutku w głosie Kuroko, poczuł współczucie, które chwilowo wyparło poprzednie zbereźne myśli. On też nienawidził samotności. Rodzice dawali mu pieniądze na mieszkanie w Japonii, ale przychodzenie codziennie do pustego domu, mogło popsuć humor na dłuższą metę. Czując kolejny, nieznany mu wcześniej impuls, uśmiechnął się pocieszająco, dotykając włosów Kuroko. Poczochrał mu fryzurę przez, co była jeszcze bardziej rozwichrzona i dodawała mu słodyczy, przez którą mógł się niebezpiecznie zasłodzić
-Nie martw się Kuroko- rzucił raźnie. - Starzy tacy są. Nic nie kumają, postępują nie spoglądając na nas, a jak już coś zrozumieją, to i tak nie przyznają się do błędu. Lepiej nie mieć ich od rana do wieczora na głowie, uwierz mi.
Kuroko spojrzał na Kagamiego-kuna z zaskoczeniem. Nie myślał, że będzie pocieszany w takiej chwili. Do tego Kagami-kun, w jakiś sposób zrozumiał sytuację Kuroko i jeszcze zaczął go rozweselać. Czując ciepło na sercu, uśmiechnął się lekko i prawie mimowolnie, na co Kagami zaczerpnął głośno dech.
-Tak pewnie masz rację- przyznał już żywiej.- Pójdę na górę się przebrać, a ty w tym czasie możesz poczekać w salonie.
Odwrócił się, chcąc schować swój niecodzienny uśmiech przed chłopakiem, ale jeszcze raz zwrócił się do Kagamiego-kuna.
-Może jesteś głody? Jadłeś śniadanie?- wypytywał szybko. Skarcił się w duchu za brak gościnności. Nie wiedział dlaczego, ale Kagami-kun zaprzątał mu umysł i nie pozwalał na zachowanie podstawowych zasad dobrego wychowania. Poczuł się nieswojo i miał nadzieję na szybką ucieczkę na górę od niego i tego przenikliwego spojrzenia czerwonych tęczówek.
Kagami uśmiechnął się kącikiem ust, formując w głowie końcówkę planu.
-Nie. Jeszcze nie jadłem- skłamał gładko.Nie przeżyłby bez jedzenia od rana, ale okazja była za dobra, by ją tak zmarnować. - Mogę coś przygotować, jeśli pozwolisz mi się troszkę porządzić u ciebie w kuchni.- Było to oczywistą intrygą.
Kuroko wzruszył swoimi chudymi ramionami, wskazując zachęcająco dłonią w kierunku wejścia.
-Zapraszam i nie krępuj się.
,,Bez obaw, raczej ty się nie krępuj, Kuroko''- pomyślał szybko Kagami.
- Lodówka jest pełna, a ja i tak rzadko kiedy coś gotuję- kontynuował błękitnooki.
-Super- podsumował Kagami . Ruszył przed siebie, ponownie dotykając włosów Kuroko i czując między palcami ich miękkość. Widząc lekkie rumieńce na policzkach Tetsuyi, poczuł kolejne zwycięstwo. To z pewnością jego dzień!
-Musisz...- nachylił się do ucha chłopaka, widząc, jak się lekko wzdryga. Uśmiechnął się, szepcząc dalej-... coś zrobić z tymi włosami. Widać, że strasznie jesteś niewyżyty w łóżku.
Mówiąc to wszedł do domu, zostawiając Kuroko z lekkimi dreszczami. Chłopak przejechał szybko dłonią po uchu, nadal wyczuwając na nim ciepły oddech Kagamiego-kuna. Dziwnie niepokojące słowa przyjaciela obijały mu się w głowie, powodując chaos i przyśpieszony oddech.
Sfrustrowany swoimi niecodziennymi reakcjami w obecności kolegi, poczuł zawstydzenie i jeszcze bardziej zapragnął, znaleźć się, jak najszybciej w pokoju.
***
Ubierając się już w zwyczajowy mundurek i przeglądając się w lustrze, zauważył zdziwiony, że miał rumieńce na policzkach.
Nigdy się nie rumienił!
Nawet po męczących meczach na zawodach w koszykówkę, czy nawet w upalne dni, jego skóra pozostawała niewzruszona na róż, czy czerwień. Lecz teraz.... Jego kości policzkowe widocznie znaczyły delikatne muśniecie tych właśnie kolorów.
Dlaczego?
Przez co?
Dotknął czoła myśląc, że ma gorączkę, lecz skóra wydawała się mieć temperaturę pokojową. Podszedł do umywalki, chcąc sobie przemyć twarz, gdy zauważył, że jego prawe ucho, do którego nachyli się Kagami-kun także jest zaróżowione. Zaskoczony swoim odkryciem i myślami, które wskazywały na jedną opowiedz swojej reakcji, szybko odskoczył od lustra, kręcąc energicznie głową.
-Niemożliwe... nie może być...- mruczał pod nosem, a niepozorny chłopak w odbiciu wyglądał na zagubionego. Jego oczy wydawały się wyjątkowo duże, a twarz przypominała na myśl wystraszone zwierzątko. Nie chcąc na to patrzeć wybiegł z łazienki z postanowieniem zmierzenia się z Kagamim-kunem, który buszował właśnie w jego kuchni i tworzył w niej wyjątkowo ładne zapachy.
***
Kagami był zaskoczony pojemnością lodówki Kuroko i jej wyposażeniem. Jednak mógł się tego spodziewać. Kuroko rzadko kiedy coś jadał, a Kagami i tak wpychał w niego na siłę jakiegoś burgera przy wspólnym wypadzie po treningu. Odwiedzali wtedy ich ulubioną restauracje, a Tetsuya zawsze zamawiał jedynie waniliowego shake'a. Była to kolejna cecha Kuroko, której Kagami nie mógł się oprzeć.
Jak taki niepozorny, wątły i prawie nic nie jedzący chłopka miał tyle siły, energii i pasji do tak męczącego sportu, jak koszykówka?
Jego mocne i celne podania były zdumiewające, zwłaszcza, że jego ramiona nie były dość muskularne.
Przygotowując dla niego śniadanie, był niepewny, co do preferencji Kuroko, ale jakoś musiał spróbować trafić w jego gusta. Poczuł potrzebę zaopiekowania się tym słabowicie wyglądającym chłopakiem, a myśli związane z opieką nad nim, wywoływały w Taidze przyjemne iskierki gromadzące się w piersi.
Kiedy stawiał już gotowy omlet z warzywami na stole i chciał zawołać Kuroko, dostrzegł chłopaka schodzącego po schodach. Sam Tetsuya chyba nie zauważył spojrzenia Kagamiego, bo jego było niemal nieobecne. Wyglądało to, jakby błękit nieba zastąpiły chmury niepewności i rozmyślań. Kagami patrzył, jak ten niesamowity chłopak, stawia cichutko swoje stopy na stopniach, nie wydając przy tym żadnych dźwięków. On sam wydawał się niknąć w oczach, jakby przy jednym mrugnięciu miał zniknąć. Jednak Kagami postanowił, że nigdy na to nie pozwoli. Kuroko mógł być ,,cieniem'' lecz zawsze jego. Cień powinien trzymać się światła i nigdy go nie opuszczać. Jeśli jednak chciałby kiedyś uciec, Kagami postanowił zawalczyć o niego, tak jak on zawsze pomagał Taidze.
-Kuroko...- Zawołał chłopka, który podniósł zaskoczony wzrok. Tak jak Kagami wcześniej zauważył wyglądał na oderwanego od rzeczywistości i teraz brutalnie do niej przywołanego. Wyglądał uroczo...- Zrobiłem śniadanie...wystarczy dla dwojga- zaakcentował ostatnie słowo, przez co dostrzegł zamierzony skutek. Policzki Tetsuy znów się lekko zaróżowiły. Uśmiechnął się do siebie, lubieżnie oblizując wargi. ,,Sprawię, że będziesz cały różowy Kuroko... już niebawem''.
Chłopak podreptał spokojnie do stołu, gdzie stała duża patelnia ze smakowicie żółciutkim omletem. Kuroko dostrzegł także odrobinę warzyw i chyba na wierzchu niewielką warstewkę żółtego sera. Jednak zapach, który unosił się nad jedzeniem był przyjemniejszy. Woń jajek, sera i przypraw niemal wywoływał zawroty.
Zasiadając przy stole Kagami-kun, szybko nałożył mu sporawą porcję, która i tak była mniejsza od jego własnej. Nachylił się blisko twarzy Kuroko, przez co musną jego ramię. Chłopka odsunął się szybko, wyczuwając znów ten znajomy z poranka dreszcz.
Kagami oczywiście był świadomy każdego swojego ruchu i widząc, że nie pozostają one obojętne na ciele Kuroko, odczuwał coraz większą satysfakcję.
-Dziękuję.- Mruknął błękitnowłosy, spuszczając wzrok na talerz i chowając oczy za przydługą grzywką. Kagami poczuł chęć odgarnięcia mu tych włosów z twarzy, aby mógł podziwiać, każdą najmniejszą jego reakcję, ale postanowił trzymać się planu.
-Smacznego!- rzucił entuzjastycznie Kagami, zabierając się do jedzenia. Nawet Kuroko wyglądał na ożywionego przy drobnym pałaszowani.
Czerwonowłosy postanowił nareszcie działać.
-A właśnie! - wykrzyknął , jakby przypomniał sobie zapomnianą rzecz.- Dzisiaj podobno mamy dopiero na drugą lekcję. Nasza sensei zachorowała.-Rozpoczął temat, wymuszając na sobie uwagę Kuroko. Chłopak jadł małymi kęsami, przez co kojarzył mu się z drobnym ptaszkiem, który jedynie skubie swój posiłek. Zauroczenie tym widokiem wymusiło na nim szybsze działania.
Kuroko wyglądał na zaintrygowanego. Uniósł jedną brew, nadal trzymając pałeczki przy ustach.
-Nic o tym nie wiedziałem- wyznał.
-Oczywiście, że nie!- dodał rozbawiony Kagami.- Ogłosili to zaraz po lekcjach, a ty przecież szybko poleciałeś na trening. Trzeba było poczekać na ogłoszenia, a nie korzystać ze swojej nikłej prezencji i się wymykać- skarcił go lekko, kończąc jedzenie i odchylając się na oparcie siedzenia. Dzięki temu miał lepszy widok na Kuroko.
-Robi się za duży tłum przy tablicy, więc nieświadomi mojej obecności ludzie mogliby mnie przez przypadek zgnieść- bronił się opanowanie błękitnowłosy. -Wolisz Kagami- kun, abym przeżył jeszcze do kolejnych zawodów, czy czekał cierpliwie na ogłoszenia?
Kagami prychnął na tą zaczepkę i kontynuował.
-W każdym razie dziś nie mamy lekcji o kulturze japońskiej...to twoje ulubione zajęcia. Zdaje się, że tylko wtedy uważasz.
-A Kagami-kun na żadnych nie uważa....
-Nie zmieniaj tematu!- dodał szybko wiedząc, że zaczepki Kuroko, mogłoby się skończyć typowymi przepychankami i kuksańcem w żebra, a dzisiaj miał ochotę na inną interakcję z błekitnookim.
-Hym... Masz jakieś plany?- zapytał ciekawy Taiga. Chłopak zaś zamyślił się teatralnie, lekko unosząc spojrzenie do góry i wciąż nie odrywając pałeczek do ust. Kagami zwrócił uwagę na jego wąską szyję i ładnie ukształtowane jabłko Adama zdobiące jego gardło.
-Raczej nie- posumował po chwili ciszy.- Właściwie, to nie wiedziałem o tym, wiec nic nie mogłem zaplanować. Może po prostu pójdźmy do szkoły wcześniej i przy okazji odwiedzimy salę gimnastyczną. Może boisko do kosza będzie puste i zagramy.
-Może...- odparł Kagami, złączając dłonie przed twarzą i opierając, tak zgięte ręce na blacie stołu. Spojrzał intensywnie na Kuroko, zasłaniając usta pacami.- Jednak chciałem z tobą pogadać, więc może zostawimy kosza na później.
Kuroko zamarł... Kagami-kun miał ochotę na rozmowę i wybrał ją zamiast gry w koszykówkę!?
Czując zmianę sytuacji i zagęszczoną atmosferę, chłopak poruszył się niezręcznie na krześle, odkładając pałeczki na bok. Poczuł ucisk w okolicach żołądka i nie zamierzał ryzykować kolejnym kęsem, nawet tak pysznego omletu.
-Wiesz Kuroko...- zaczął Kagami.- Na początku myślałem, że jesteś słaby. Taki niepozorny chłopak i do tego o wątłym wyglądzie twierdził, że grał razem z ,,Pokoleniem Cudów'' w drużynie... Ale od czasu, kiedy na jednym z meczy zdjęto mnie z boiska i miałem okazję do podziwiania cię w akcji...byłem szczerze... zauroczony.
Na ostanie słowo Kuroko poczuł, jak jego usta mimowolnie się rozchylają. Ciepło skumulowało się w policzkach, a ciężki żołądek zdawał się zaciskać coraz ciaśniej. Znów poruszył się na krześle, odwracając wzrok. Sposób, w jaki patrzył na niego Kagami-kun... i te jego proste, przepełnione szczerością słowa... Były zbyt ciężkie do przetrawienia... Za dużo tego...
Kuroko usłyszał odsuwane krzesło i spojrzał w stronę Kagamiego-kuna. Chłopak w jedną sekundę przybliżył się do błękitnowłosego, nachylając się do niego i opierając jeden łokieć na blacie. Kuroko poczuł suchość w ustach i potrzebę nagłej ucieczki, lecz intensywne, przewiercające na wylot spojrzenie Kagamiego-kuna nie pozwalało mu się ruszyć.
-Byłem nie tylko zauroczony twoją grą Kuroko... zacząłem dostrzegać w tobie to niecodzienne piękno, które wszystkim tak umyka. Sam je dobrze maskujesz, ale ja już je widzę Kuroko i nie pozwolę ci je znów przede mną schować...
Słowa...
Kuroko nie sądził, ze tak wielki, muskularny i typowo tępy sportowiec może mówić z taką rozbrajającą szczerością, która docierała aż do duszy i zakorzeniała się w niej. Nic nie mógł poradzić, kiedy Kagami-kun nachylił się jeszcze bliżej i jak chwycił jego twarz w dłonie przykładając swoje usta do jego. Najpierw poczuł tak niewyobrażalne zaskoczenie, że zaczerpnął tchu, przez co Kagami-kun to wykorzystał i wsunął gładko swój język do jego ust. Zahaczając o jego własny język bawił się jego podniebieniem, zawadzał o zęby i drażnił jego wargi podgryzając je....
Wszystko było tak intensywne, że Kuroko musiał oderwać się od tego nachalnego, natarczywego języka i tych zachłannych warg. Zerwał się z krzesła chcąc uciec gdziekolwiek byle daleko od tych uczuć... gdy nagle poczuł jak coś go przygważdża i rzuca na pobliską ścianę. Poczuł piekący ból w policzku, bo znalazł się pomiędzy grubym murem, a Kagami-kunem, który napierał na niego od tyły. Potarł swoim kroczem o tył Kuroko zaczynając podgryzać płatek ucha chłopaka na zmianę je liżąc.
-Kagami-kun...- wyjęczał czując przyjemne dreszcze, które były zbyt silne dla jego wątłego ciała. Nie wiedział co się dzieje. Był zagubiony. Za dużo tego!!! Dość!!
-Przestań....Prze...- chciał się znów wyrwać, ale Kagami chwycił jego latające na wszystkie strony dłonie i jedną ręką umiejscowił je nad głową Kuroko. Odwrócił go do siebie jednym płynnym ruchem tak, że miał przed twarzą jego palące spojrzenie, w których czaił się ogień i tą poważną minę z zaczerwienionymi wargami od minionego pocałunku.
-Nie uciekniesz mi Kuroko...- przybliżył się...- Nie zostawię cię...- jeszcze bardziej zmniejszył dystans.- Nie przestanę...- znów złączył ich usta, a pocałunek stał się jeszcze bardziej natarczywy.
Kuroko nie otwierał ust... Nie chciał ponownie odczuć podobnych emocji, ale Kagami-kun wsadził kolano pomiędzy nogi Kuroko zawadzając o jego krocze i rozstawiając je szerzej. Kuroko ponownie z zaskoczenia otworzył usta i tym razem Kagami przypuścił prawdziwy atak. Jego język zdawał się być niczym spuszczone ze smyczy zwierzę. Nacierał na język błękitnowłosego szukając towarzysza, czekając na odzew. Wciąż podgryzał jego dolną wargę i wkładał język dalej do jego gardła, jakby próbował się tam zakorzenić. Ślina Taigi ciekła Kuroko po brodzie, a on sam czuł, jak coś takiego go pobudza...
Niechętnie zahaczył językiem o język jego napastnika, co chłopak przyjął z niezwykłą radością. Zataczali wokół siebie kręgi, Tetsuya powoli przyzwyczajał się do tej pieszczoty, a ślina bordowookiego zdawała się ściekać mu do gardła, z kącika ust, jakby była jego własną. Kagami-kun jednak nie czekał i nagle zaczął jedną wolną dłonią rozpinać guziki od mundurka Kuroko. Chłopak chciał zaprotestować, ale nie wiedział, co się tak właściwie dzieje. Nagle jego ręce zostały uwolnione, a Kagami-kun zdarł z niego górne ubrania. Stał przez chwilę tak pod ścianą łapiąc oddech i patrząc na chłopaka przed nim, który równie szybko oddychał. Jego spojrzenie sunęło po odsłoniętej klatce Kuroko zdając ją palić. Nie czekając dłużej chwycił niebieskowłosego. Wziął go na ręce rzucając na kuchenny blat.
-Kagami-kun...- zaprotestował słabo wyczuwając pod plecami chłodną powierzchnię blatu. Chciał się podnieść, lub chociaż usiąść, ale bordowooki nagle znalazł się nad nim dociskając go z powrotem. Chłopak znów jęknął.
-Kuroko...- wymruczał Kagami-kun zaczynając pocałunki z języczkiem od ust i zjeżdżając na ucho, szyję i klatkę piersiową zostawiać na skórze mokre ślady.
-Nie... prze...- miał zaprotestować, ale Kagami-kun chwycił jeden jego sutek w palce zaczynając go wałować i kręcić, a drugi wsadzając sobie do ust. Protest uciekł z ust Kuroko zastąpiony przez głośny niespodziewany jęk, który wyrwał mu się spomiędzy warg. Kagami- kun, jakby tym zachęcony, zaostrzył pieszczoty podgryzając zębami i szczypiąc palcami brodawki.
Kuroko wił się mimowolnie pod Kagami nie mogąc sobie poradzić z tyloma bodźcami. Chłód blatu pod plecami palił jeszcze bardziej, a większe ciało napierało twardawym przyrodzeniem na krocze Kuroko. Zaczął kręcić językiem kółeczka wokół brodawki powtarzając ten sam ruch biodrami. Kuroko niespodziewanie poczuł, jak w jego spodniach robi się ciaśniej. Od pewnego czasu wyczuwał to u Kagamiego, ale nie spodziewał się erekcji u siebie! Przecież był chłopakiem! On nigdy by.... Nie... nie podnieciłby go ... chłopak!!!
Kagami-kun dostrzegając sytuację, a raczej wyczuwając zachichotał cicho znów odnajdując usta Kuroko. Przez to odwrócił uwagę chłopaka i niepostrzeżenie rozsunął jego rozporek i zsunął zamaszystym ruchem lekko spodnie i bokserki Kuroko.
-N-nie...- Wyjęczał Kuroko uwalniając się od warg i przekręcając głowę w bok. Taiga pozostał niewzruszony i przyssał się do jego szyi nagle łapiąc Kuroko za penisa.
Chłopak jękną i drgnął, lecz Kagami-kun przycisnął go mocniej zaczynając poruszać dłonią i pieścić dolną partię ciała Kuroko.
-Kaga...Kagami-kun.... Prze... ja... nie...nie mogę...- jęczał nieskładnie, ale stopniowo miękł pod wprawnymi dłońmi. Duża dłoń chłopaka poruszała się intensywnie w górę i dół wzdłuż członka, a druga znów zabawiała się jego sutkiem. Usta Kagamiego-kuna zostawiły szyję Kuroko wracając do ust, a on niespodziewanie zaczął odpowiadać na pocałunki. Nie mógł dłużej pozostać bierny. Jego ciało samo wychodziło na przeciw. Biodra zataczały koła, język wirował w ustach Taigi, a on sam dyszał nieprzerwanie oddychając ciężko. Nagle poczuł, że ciepło w podbrzuszu rośnie, a jego nogi cierpnął...
-Kaga...ja... za raz...- chłopka zrozumiał... lecz nagle przestał.
Było to tak niespodziewane, że Kuroko przeciągle jękną do ust Kagamiego. On sam zaśmiał się i nagle odsunął się od Kuroko. Przysiadł na nim rozsuwając swój rozporek. Kuroko ukazał się pokaźnych rozmiarów interes, który już od dłuższego czasu musiał zadawać ból przez nieopisaną ciasnotę w spodniach. Kagami-kun widząc jego spojrzenie uśmiechnął się z zadowoleniem.
-Widzisz... tak na mnie działasz...Kurokooo...- pocałował go jeszcze raz...mocno...pożądliwie na zamianę oblizując swoje palce. Kuroko nie rozumiał, co się dzieje, ale gdy Kagami-kun zaczął ocierać wilgotnymi pacami jego rowek zbliżając się do dziurki, naprężył się ze strachu.
-Spokojnie... będę delikatny- mruknął Kagami-kun dostrzegając jego niepewność i nagle wsuwając jeden palec.
-Achhhh...- Kuroko wygiął się w łuk zachłystując się powietrzem. Nowe i nieznane mu wcześniej uczucie wypełniło jego ciało. Poczuł ból i dyskomfort, ale Kagami-kun nie przestawał i zaczął wkładać i wyjmować swój palec, by po chwili dołożyć jeszcze jeden. Kuroko jęczał czując się nieswojo... chciał go odepchnąć.
-Przestań... to... nie...- chciał powiedzieć, że nie jest mu miło, że to na niego nie działa, lecz nagle jękną głośniej niż zwykle czując rozchodzącą się falę przyjemności. Ból momentalnie zniknął, a on otarł się o Kagamiego wzdychając ciężko.
-Znalazłem...- mruknął Kagami-kun całując szybko Kuroko w usta i dokładając palec do wrażliwego miejsca. Jego oczy błyszczały zwycięsko.-...To tu...Chyba jesteś gotowy.
Wyjął trzy palce, które trzymał w dziurce Kuroko i na jego oczach włożył je sobie do ust. Kuroko jęknął czując, jak płonie. Po chwili Kagami-kun podsuną te same palce do ust Kuroko i na siłę wepchnął je do jego ust. Zaskoczony chłopak nie wiedział, co zrobić. Miał w ustach palce, które chwilę temu były w jego...
Zacisnął mocno powieki, czując jak jego ciało trawi ogień, a penis zaczyna jeszcze bardziej twardnieć. Czemu to na niego działało? Dlaczego świadomość, że Kagami-kun miał te palce w ustach, a jeszcze wcześniej w jego ciele, była taka podniecająca?
-Kuroko...- palce zniknęły, a chłopak zawołany przez delikatny, lecz nadal natarczywy głos rozchylił nieśmiało powieki. Kagami-kun ssał zachłannie swoje palce, by po chwili je wyjąć i zbliżyć się bardziej do twarzy Kuroko. Rozchylił jego nogi jeszcze bardziej, oraz lekko uniósł jego miednicę.
-Co..c-co...ty...- Kuroko podejrzewał co się za raz stanie, ale gdy poczuł, jak Kagami-kun faktycznie to robi, był całkowicie zaskoczony. Czując, jak na jego dziurkę napiera coś wielkiego i po chwili się w nią zagłębia jęknął głośno. Kagami-kun wypełnił go do połowy, rozciągając, a uczucie temu towarzyszące prawie rozsadzało pierś Kuroko. Chłopak zajęczał głośniej dając znać, że wciąż odczuwa ból. Kagami-kun zatrzymał się, ale Kuroko nadal jęczał. Ból nie chciał ustąpić, ciało się buntowało przed tak wielkim intruzem w zakazanej części.
-Kuroko...- głos Kagamiego wydawał się być jękiem. Kuroko spojrzał na niego i dostrzegł, jak szybko faluje jego muskularna pierś, a oczy jaśnieją pełne spełnienia. Na samych ustach malował się błogi uśmieszek. Tetsuya zaskoczony tym widokiem zapomniał nagle o bólu.
-Właśnie tak... zrelaksuj się Kuroko- spokojne słowa bordowookiego pomagały i nagle Kuroko zalała przyjemność. Mięśnie w jego wnętrzu rozprężyły się minimalnie, dając trochę miejsca członkowi Kagamiego. Przymknął oczy i jękną przeciągle. Kagami-kun chyba zrozumiał zmianę i zaczął się poruszać. Wyciągnął lekko swoją męskość, by po chwili wbić się w Kuroko jeszcze głębiej. Chłopak jęczał za każdym razem przyzwyczajając się do intensywności i coraz większej siły. Jednak wciąż odczuwał ból... Doszło do tego niewyobrażalne pulsowanie w członku... Nie mógł się tym zająć, bo pchnięcia Kagamiego-kuna zrobiły się tak mocne, że musiał się go trzymać, by za bardzo nie szorować plecami o blat, który zaczął sprawiać mu nieprzyjemności. Uchwycił się jego ramion, lekko wbijając paznokcie i powstrzymując swoje jęki. Przygryzał wargę, lecz wciąż mu uciekała przez jego gwałtowne wdechy, przez co nieświadomie jęczał jeszcze głośniej.
-Kaga...- chciał powiedzieć, że już nie może... Ból w jego członku narastał i nie mógł doznać spełnia, a Kagami-kun widocznie był już bliski. Mimo iż wiedział, gdzie znajduje się wrażliwe miejsce Kuroko, zaślepiony swym pożądaniem skupił się jedynie na sobie. Pchnięcia stały się głębsze, aż nagle Kagami-kun wbił się do końca swojego penisa w Kuroko tak, że chłopak poczuł na ciele jego jądra. W tym samym czasie, ból się nasilił i Kuroko krzyknął cicho czując dziwny chłód na policzkach i szczypanie w oczach. Kagami-kun opadł bezwładnie na Kuroko spuszczając się do jego wnętrza. Kuroko poczuł jak coś wlewa się do jego ciała... Było to nieprzyjemne... tak dziwne... chciał się tego pozbyć... Wszystko go na dole szczypało i rwało, jakby miał tam rany. Miał przed oczami wizję wylewającej się z jego środka krwi oraz zabarwionej przez jej czerwony kolor spermy Kagamiego-kuna. Poczuł, jak jego ciało zaczyna drżeć od nieprzyjemnych wizji i tego uczucia... Takiego beznadziejnego... Takiego dołującego...
Chciał aby wreszcie Kagami-kun opuścił jego ciało i już go nie dotykał...
Lecz nie mógł nic zrobić. Bał się cokolwiek zrobić. Miał nadzieję, że Kagami- kun się nie poruszy, bo wiedział, że będzie go 'tam' bolało. Ale przecież musi kiedyś go stamtąd wysunąć... Zagryzł wargę ignorując palący ból, jaki zadawał mu znajdujący się na granicy wytrysku członek i nieprzyjemny rwący ból, który zaowocował Kagami-kun w jego ciele i sercu.
Po kilku chwilach Kagami- kun poruszył się lekko, stopniowo się wysuwając z wnętrza Kuroko. Chłopak jęknął cicho czując, jak bardzo boli... Kagami-kun zsunął się z blatu targając sobie po chwili włosy i spoglądając na Kuroko. Przez chwilę na jego ustach błądził uśmiech, lecz gdy zobaczył twarz Kuroko... zamarł.
Chłopak wyglądał na przerażonego! Jego oczy był zaczerwienione, a na policzkach widniały świeże strużki łez. Mimo iż był uroczo zarumieniony drżał na całym ciele i spoglądał na Kagamiego płochliwie. Chłopak nie wiedział co się dzieje. Myślał, że sprawił mu przyjemność... Wtem jego spojrzenie zsunęło się na biodra Kuroko i na jego członka. No tak... Jak mógł zapomnieć w takiej chwili o Kuroko!!? Był na siebie wściekły. Chciał podjeść do chłopaka i mu pomóc, ale on nagle zerwał się z blatu. Upadł twardo na podłogę jęcząc głośno i próbując się podnieść. Jego ciało nadal drżało, a on sam zdawał się nie mieć siły do ustania na nogach... Czyżby to przez Kagamiego? Czy... zrobił to... za mocno?
-Kuroko...- zrobił krok, ale zobaczył, jak chłopak się kuli. Nie poruszył się więcej z miejsca. Przez drobne ciało chłopaka przechodziły dreszcze tak silne, że Kagami nie wiedział, co zrobić. Obejmował się ramionami i nie odwracał głowy. Przez chwilę Kagami niemal usłyszał pociągania nosem i uderzenie małych łez o drewnianą podłogę. Zmroziło go.
-Kuroko... ja...nie...- zaczął kręcić głową... Zapomniał o tym! Zapomniał, że to pierwszy raz Kuroko!
Zmusił go do tego i jeszcze nie użył żadnego lubrykantu. Na domiar złego nie dał mu spełnienia, a sam bez prezerwatywy wlał mu się do wnętrza i zapewne jeszcze sprawił mu ból... O Bogowie!
Był tak przejęty spełnianiem swoich fantazji, że nie mógł się powstrzymać. Zapomniał, że dla ciała Kuroko może być to za wiele. Włożył go całego! Włożył swojego wielkiego członka i to całego do wnętrza dziewiczego jeszcze chłopaka!!!
Poczuł strach i obrzydzenie do siebie. Nie mógł się zmusić do podejścia do Kuroko. Wiedział dobrze, że chłopak i tak mu na to nie pozwolił. Dlatego jego nogi zaczęły się cofać, a ręce niezgrabnie natrafiły na leżące ubrania. Nie mógł odwrócić spojrzenia od zaczerwienionych pleców Kuroko i jego trzęsącego się ciała... Dostrzegł na jego szyi czerwone ślady po swoich ustach, co przestraszyło go jeszcze bardziej.
Skrzywdził go.... Skrzywdził osobę, którą tak od dawna cenił, podziwiał i... kochał...
-Skrzywdziłem go...- mruknął mimowolnie, ale te słowa doszły do uszu Kuroko. Chłopak odwrócił się widząc zlęknione spojrzenie Kagamiego-kuna. Jego źrenice się zwężały, gdy dostrzegł twarz Kuroko i jakby zbladł. Zaczął kręcić głową ubierając się pośpiesznie i cofając do drzwi.
-Przepraszam...- jęknął boleśnie zanim się odwrócił i uciekł.
Kuroko trwał w błogim otępieniu próbując oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o tym, co się stało. Ale nie potrafił...
Ból... ból... zwłaszcza 'tamtego' miejsca był zbyt silny. Czuł się słaby, poniżony i... I jaki? Nie wiedział, jak opisać swój stan, dlatego ponowił próbę wstania. Nogi nadal były wątłe i jakby porażone przez prąd, ale udało mu się stanąć. Parę razy się pod nim załamywały, ale zamiast upaść po raz kolejny na podłogę oparł się o blat. Od razu przypomniały mu się minione sceny z Kagami, ale nie mógł puścić swojego oparcia. Plecy nadal go piekły po zamaszystych pchnięciach, ale nie to bolało najbardziej. Nagle poczuł, że coś spływa mu po policzkach...
Zaskoczony uniósł dłoń i poczuł wilgoć. Wcześniej, kiedy jeszcze Kagami-kun był w jego wnętrzu poczuł szczypanie pod powiekami i ten dziwny chłód na skórze twarzy... ale... czy to mogły być łzy?
Od kiedy pamiętał był zamkniętym dzieckiem i nie okazywał swoich uczuć. Pamiętał, jak kiedyś matka skrzyczała, go za płacz, lub zbyt głośne śmianie się... Dlatego od dzieciństwa starał się nie okazywać emocji, a przede wszystkim od tak dawna nie płakał... świadomość, że Kagami-kun doprowadził, go do takiego stanu nie polepszała sytuacji. Znów miał ochotę osunąć się na podłogę, lecz ruszył już w stronę łazienki. Kiedy wszedł do pomieszczenia stając wreszcie przed lustrem... jęknął. Nie mógł uwierzyć, jak koszmarnie wyglądało jego ciało!
Skóra była wszędzie różowa i jeszcze w niektórych miejscach mokra od śliny. Nawet dostrzegł gdzieniegdzie drobne malinki w okolicach brzucha, sutków, szyi... Ale najgorsze były zadrapania na policzku od pchnięcia Kagamiego-kuna na ścianę i te zapłakane opuchnięte oczy. Łzy nieprzerwanie spływały, a raczej ciekły po czerwonych policzkach, ale nie pomagały. Płacz w niczym nie pomagał. Ucisk w piersi przez to nie zmalał, a nawet zdawał się rosnąć. Pulsujący członek domagał się spełnienia, więc Kuroko chwycił go swoimi drżącymi dłońmi i zaczął nimi poruszać. Nie mógł patrzeć. Zamknął szczelnie oczy, lecz od razu pojawiły mu się pod powiekami wizje Kagamiego-kuna. Nie wiedzieć czemu ten błysk w oku, lub drobny uśmieszek podczas ich zbliżenia wydawały się łagodzić pęknięcia na sercu. Ten piękny chichot, gdy odnalazł właściwe miejsce we wnętrzu Kuroko, te szczere słowa, które wyznał po śniadaniu...
Wyglądało to, jakby Kagami-kun przejmował się uczuciami Kuroko, lecz po tym co uczynił... Czując sztywnienie w nogach i kumulujące się ciepło w podbrzuszu, jęknął przeciągle spuszczając się sobie na dłoń. Dyszał ciężko opierając się jedną dłonią o umywalkę, a drugą tamując wypływ spermy. W tym samym czasie, gdy jego ciało zaczęło się rozluźniać, z jego odbytu zaczął wypływać płyn ściekając leniwie po nogach. Chłopak spojrzał na dół i zamarł.
Spełniła się jego wizja.
Splamione czerwienią nasienie Kagamiego-kuna wypływało z jego wnętrza rozniecając kolejny pożar w sercu Kuroko. Łzy nie pomagały. Uzewnętrznienie bólu nie pomagało... Więc przestał płakać. Ruszył pod prysznic stając pod strumieniem wody i myjąc swoje nogi i pośladki. Poczekał, aż wszystko z niego wypłynie, a nieprzyjemne uczucie zniknie. Stał jeszcze przez chwilę pod zimną wodą, aż jego ciało zaczęło się trząść. Wtedy wyszedł dostrzegając z ulgą, że wreszcie zniknęły rumieńce. Wszystko wyglądało, tak jak przed wejściem Kagamiego-kuna... Zostały jednak malinki, porozrywany odbyt i ta ziejąca pustką dziura w jego sercu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro