11#-Nowy etap dla Raimona - Nowe wyzwania.
W tym samym czasie
( Z Perspektywy Alishy)
Nie przypuszczałam że kiedykolwiek będę jechała tym samym autokarem co Raimon ale jednak. Dołączyłam do ich drużyny i cieszę się z tego niezmiernie. Zrobię wszystko, co trzeba aby drużyna była coraz lepsza a ja będę się starała być dobra dla nich.
Zerknęłam przelotem na Florę. Miała zamknięte oczy i opierała głowę o szybę. Najwidoczniej musiała się przespać. Jeszcze te jej policzki no i te jej nadgarstki w bandażu. Ostrożnie dotknęłam grzbietem dłoni jednego z nich aby przypadkiem nie obudzić dziewczyny. Nie mogę pojąć kto mógł ją zaatakować? Zabrałam dłoń z jej twarzy aby nie przebudziła się z mojej winy.
Spojrzałam do tyłu za swój fotel i Fia również spała, chyba obie potrzebowały snu. W końcu to wielki dzień dla każdego z nas. Chłopcy zajmowali się przeważnie swoimi sprawami do których nie chciałam się mieszać jednakże zastanawia mnie ten chłopak którego jakiś czas temu spotkałam. Może to była moja wyobraźnia albo naprawdę tamtego wieczoru ktoś mnie śledził. Oby nie bo mam wtedy dodatkowe zmartwienie.
Wzdychnęłam i cofnęłam głowę opierając ją o oparcie siedzenia zamyślona przyglądając się Florze. W sumie ja mogłabym się również zdrzemnąć. Wolę spać niż rozmawiać z chłopakami. Zdaję mi się czy już wpasowuje się w ich otoczenie? Może tylko tak mi się zdaje. No nic prześpię się. Dobrze mi sen zrobi. Przymrużyłam oczy i zasnęłam.
( Z Perspektywy Flory)
Powieki mi drżały i mamrotałam próbując się obudzić. Czułam jak pot zalewa moje ciało. Nie. Ugh!
(Sen Flory )
Otworzyłam oczy i ujrzałam stadion. A dokładniej to boisko. Na wprost stali Mark z chłopakami a po przeciwnej stronie stała jakaś drużyna piłkarska. Czułam że coś wisi w powietrzu ale zaraz co się dzieje. Drużyna Marka dziwnie się zachowuje. Oni...oni się nawzajem atakują.
Krzyczeli na siebie kłócąc się o piłkę. Kibice nie reagują. Nie to się nie dzieje naprawdę. Poczułam jak po policzkach spływają mi słone łzy. Nie. Przestańcie! Krzyczałam do nich ale to na nic. Nie. Nie. Nie!
Stękałam i jęczałam przez sen kręcąc głową na obje strony spocona i wystraszona. Nagle poczułam jak ktoś szturcha mnie za ramię.
-Flora. Hej obudź się - usłyszałam głos Alishy. Nerwowo mrugałam powiekami chcąc się przebudzić. Po czasie udało mi się.
-Hy! - wzdychnęłam mając przyspieszony oddech. Przełknęłam ślinę i dopiero wtedy uspokoiłam się. Znowu przyśnił mi się jakiś koszmar. Dlaczego to akurat mnie takie coś się przytrafia?
-Już dobrze. To tylko zły sen - wytłumaczyła Alisha widząc jaka jestem przerażona i przestraszona. Dla niej owszem to zły sen a dla mnie to jakbym widziała co się wydarzy w najbliższym czasie.
-Hej Flora popatrz na mnie - poprosiła spokojnie i przekręciła mój podbródek na jej osobę.
-Nic się nie dzieje. Tak? To tylko zwykły koszmar - zapewniała mnie na tyle spokojnie ile potrafiła. Pokiwałam jedynie głową i spuściłam wzrok na swoje nogi oraz zacisnęłam pięści na kolanach wraz z powiekami z całej siły.
-Hej spokojnie. Będzie dobrze - pocieszyła mnie przyciągając do siebie i objęła. Oparłam się głową o jej bark. Najpierw to niewiadome spotkanie Eirwyna a teraz to? Kiedy to się wreszcie skończy i będę mogła się cieszyć spokojnym życiem?
Chciałam już dojechać na stadion i mieć to za sobą. Wykańczają mnie te moje sny.
Po czasie w końcu dojechaliśmy na miejsce. Podniosłam się do siadu i przetarłam znużone jak i zaspane oczy dłonią.
-Co ty Flora spałaś całą drogę? - spytał zdziwiony Steve widząc jaka jestem ospała. Nie wcale. Tylko tak se przecieram oczy bo tak lubię. Pomyślałam zirytowana na jego bezsensowne pytanie.
-Musiałam się trochę zdrzemnąć - wyjaśniłam mu ukrywając irytacje i zmęczenie. Czułam też niepokój ale może to tylko stres. Poradzimy sobie. Damy radę.
-Aha - odparł jedynie nie wiedząc, co powiedzieć. Mógł równie dobrze się nie odzywać.
-Dobrze wysiadamy. Jesteśmy na miejscu - ogłosił trener Hillman. Każdy zabrał swoją torbę i wysiadł z autokaru. Spojrzałam w górę patrząc na stadion na którym jeszcze nie tak dawno sama na nim grałam. Poczułam jak wracają do mnie wspomnienia z meczu. Hu. Będzie dobrze Flora.
Nie zauważyłam kiedy Alisha stanęła tuż koło mnie i położyła mi dłoń na barku. Wzdrygnęłam lekko.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze - zapewniła posyłając mi łagodny uśmiech. Był szczery tak samo jak ona.
-Dzięki - odparłam spokojnie również się uśmiechając do niej i czułam się lepiej po jej słowach.
-Dobra czas na nas! - zawołał entuzjastycznie Mark. Uśmiechnęłam się jedynie i ruszyliśmy do środka stadionu. Weszliśmy do szatni i chłopaki wraz z dwoma zawodniczkami z ich drużyny się przebrali. Usłyszałam komentatora.
(Komentator)
-WITAM WSZYSTKICH FANÓW MŁODZIEŻOWEJ PIŁKI NOŻNEJ Z CAŁEGO KRAJU! NADSZEDŁ WIELKI DZIEŃ W KTÓRYM ROZPOCZYNAMY PIŁKARSKIE ZMAGANIA NA NAJWYŻSZYM POZIOMIE. OFICJALNIE OTWIERAM KRAJOWE MISTRZOSTWA KSIĘŻYCOWEJ POŚWIATY! TO WYZWANIA NA NAJWYŻSZYM POZIOMIE! NA NASZYCH OCZACH ROZEGRA SIE WIELKI POJEDYNEK. STARCIE NAJLEPSZYCH DRUŻYN Z CAŁEGO KRAJU ALE TYLKO JEDNA MOŻE ODNIEŚĆ ZWYCIĘSTWO. PRAWDZIWA RYWALIZACJA ZACZYNA SIE WŁAŚNIE TERAZ! - ogłosił podekscytowany komentator. Nic się nie zmienił. Głośno mówił i chyba będzie tak już zawsze.
-Powitajmy gorąco pierwszy zespół o to Liceum Cienia! - zawołał i dziewczynka z tabliczką prowadziła ich zespół.
( Z Perspektywy Marka)
Cierpliwie czekaliśmy w szatni już przebrani w nasze stroje aż komentator naszą drużynę wywoła. Dziś otwarcie turnieju. Drugi etap. Dostaliśmy szanse po porażce z Akademią. Nie możemy zmarnować takiej szansy.
-Zaraz nasza kolej - uprzedziłem swoją drużynę zniecierpliwiony.
-Słuchajcie. Wiem że w ostatnim czasie dużo przykrych rzeczy się wydarzyło i do tego nasz przyjaciel i napastnik jest w szpitalu ale dotarliśmy aż tutaj aby walczyć o tytuł mistrza. To nasza szansa aby pokazać czym tak naprawdę jest dla nas football! Nie zmarnujmy tej szansy,Axel na nas liczy! - wygłosiłem przemowę motywującą do reszty.
- Tak! - krzyknęli wszyscy, podnosząc dumnie pięść w górze.
-Jack jeśli chcesz siku to teraz leć! - poradziłem mu pokazując na niego palcem.
-Nie trzeba. Już zrobiłem - odparł zdeterminowany zaciskając pięści.
-A teraz powitajmy gimnazjum Raimona! - ogłosił komentator przez megafon.
-Chodźmy drużyno - rzucił trener Hillman. Ruszyliśmy za dziewczynką która trzymała tabliczkę z nazwą naszej drużyny. W końcu wyszliśmy na stadion za to menadżerki z Florą poszły na trybuny.
-Chociaż ich debiut zakończył się klęską i tragedią w meczu z Akademią Czarnego Księżyca. Dziś odważyli się wyjść na murawę i pokazać że nie boją się nowych wyzwań - zauważył komentator na nasz widok. Fakt. Mecz zakończył się tragicznie ale teraz możemy się odkuć.
-A teraz powitajmy nową drużynę. Z racji tego iż Akademia Czarnego Księżyca zdecydowała oddać tytuł najlepszej drużyny komuś innemu powitajmy gorąco Akademię Srebrnego Księżyca.Ta drużyna ma podobny poziom gry do Czarnego Księżyca jednak ich siła jest nikomu nieznana - tłumaczył komentator. Co takiego?! Jaiden zrezygnował? To chyba jakiś ponury żart. Drużyna wywołana przez faceta stanęła tuż koło mojej.
-Więc to wy jesteście drużyną Raimona która poległa w meczu z Akademią Czarnego Księżyca - rzekł do mnie chłopak chłodno lekko zaintrygowany.
-Nie polegliśmy. Akademia została podpalona. Musieliśmy ratować siebie. Nasze życie było ważniejsze niż mecz - wytłumaczyłem poważnie. On jedynie prychnął.
-Podobno graliście przeciwko drużynie w której była pewna dziewczyna o imieniu Flora?. Jeśli ją znasz to dla własnego dobra i drużyny trzymaj się od niej z daleka. Ona sprowadzi na was zgubę - poradził bez emocji. Rozszerzyłem szeroko oczy jak to usłyszałem. Niech wszyscy się odczepią od Flory. Ona nie jest niczemu winna a każdy ma coś do niej. Zacisnąłem zęby ze złości na jego słowa.
-Nie mów tak o niej. Ona nic złego nie zrobiła - fuknąłem wzburzony. On tylko wywrócił oczami wzruszając ramionami.
-Ja tylko Cię ostrzegam przed tą dziewczyną. Dla waszego dobra lepiej od razu pozbądźcie się jej z waszej drużyny - doradził neutralnie. Zacisnąłem zęby czując gniew. Miałem już mu coś powiedzieć ale Fia się dołączyła.
-Odpuść Mark. To skończony palant. Nudzi mu się to prowokuje Cię aby zaburzyć atmosferę. Specjalnie to robi. Ignoruj go - poradziła mi kładąc dłoń na moim barku. Wziąłem głęboki wdech i ochłonąłem.
Później komentator wywołał jeszcze inne drużyny. Musiałem zapomnieć o tym chłopaku. Ale już wiem że się nie dogadamy bo obraża naszą przyjaciółkę. Nie wybaczę mu tego jeśli jeszcze powie choćby złe słowo o Florze. Grr!
( Z Perspektywy Flory)
Westchnęłam ciężko siedząc na trybunie przypominając sobie czasy kiedy ja tam stałam. Czasami bardzo chce z nimi grać ale jednocześnie się boję że coś się może stać takiego jak byłam w Akademii. Nadal mam poczucie winy.
~~~
Po ogłoszeniu drużyn zamierzałam wrócić do chłopaków. Czekali na nas przed stadionem przy autokarze. Biegłam ile sił w nogach kiedy niespodziewanie dopadł mnie ból głowy. Przystanęłam i przyłożyłam sobie dłoń do czoła. No nie. Kręci mi się w głowie. Próbowałam iść powoli ale ledwo mogłam chodzić. Czułam jak tracę siły. Jeszcze trochę muszę dać radę. Obraz zaczął mi się zamazywać. O nie.....
(Sen Flory)
Biegłam ile sił w nogach byle dobiec do autokaru. Po drodze natknęłam się na jakąś drużynę. Zderzyłam się z jakimś chłopakiem i oboje padliśmy na ziemie.
-Aua moja głowa - złapałam się za nią.
-Uważaj jak chodzisz - syknął na mnie nieznajomy chłopak. Podniósł na mnie wzrok kiedy wstał z ziemi. Patrzył na mnie z góry. Miał przeszywające spojrzenie.
-Patrzcie. To Flora Blossoms. Dziewczyna która wszystko psuje. - zakpił ze mnie. Oczy mi się zaszkliły.
-Nieprawda - mówiłam łamanym głosem a pozostali się zaśmiali.
-Dziwię się że jeszcze masz przyjaciół. Przecież nikt Cię nie lubi. Przynosisz tylko kłopoty. Twój ukochany chłopak walczy o życie PRZEZ CIEBIE - wygarnął mi mówiąc pewny siebie. Łzy spływały mi po policzkach. Usłyszałam śmiech innych.
-Przestańcie! To nie była moja wina! Nie była! - wykrzykiwałam zatykając sobie uszy kręcąc głową ze łzami.
-Prawdy nie oszukasz. To wszystko... i tylko wyłącznie.......TWOJA WINA FLORO BLOSSOMS...Ha! Ha!Ha!Ha! - mówił srogo chłopak, narzucając mi winę, po czym zaśmiał się głośno.
-NIE! To nie jest moja wina. To nie moja wina! - krzyczałam słuchając ich przerażającego śmiechu. Skuliłam się zatykając sobie uszy zaciskając powieki ciągle płacząc.
Jęczałam przez sen nerwowo trzepocząc brwiami a pot lał się ze mnie nieubłaganie.
-Nie,,ygh..Nie,,ygh......Hy! - majaczyłam nerwowo kręcąc głową chcąc się przebudzić z tego koszmaru. Udało mi się otworzyć oczy i głośno wzdychnęłam tym samym obudziłam się i gwałtownie podniosłam się do siadu mając przyspieszony oddech przełykając nerwowo ślinę.
-Już dobrze, Flora. Jesteśmy przy Tobie - zapewniła spokojnie Silvia, widząc że jestem trochę roztrzęsiona. Przez to co mi się śniło mam prawo być wystraszona. Pytanie pozostaje, co miał ten sen znaczyć.
-Dobrze się obudziłaś - odetchnęła z ulgą Woods przejęta moim stanem wyrywając mnie z zamyśleń a ja próbowałam się uspokoić. Alisha siedziała koło mnie i miała położoną dłoń na mym barku.
-Spokojnie. Oddychaj. To tylko zły sen. Powoli oddychaj. Wdech i wydech - mówiła spokojnie niczym mantrę która miałaby niby mnie uspokoić. Brałam powolne wdechy i wydechy aż doprowadziłam oddech do ładu i spojrzałam na zgromadzonych wkoło siebie. Byłam w autokarze drużyny. Ale jak ja się tu znalazłam?
-Co się stało? - spytałam i rozglądałam się leżąc na rozłożonych siedzeniach w pojeździe. Chłopaki mi się przyglądali siedząc po przeciwnej stronie na siedzeniach. Pan Hillman stał niedaleko ich wszystkich.
-Menadżerki Cię znalazły nieprzytomną wraz z Flames przed stadionem. Zabrały Cię do autokaru - wyjaśnił starzec podchodząc bliżej i usiadł z brzegu rozłożonych siedzeń.
-Jak się czujesz? - spytał spokojnie. Powoli podniosłam się do siadu.
-Yhm. Jeszcze odrobinę głowa mnie boli - odpowiedziałam z trudem siadając na siedzeniach.
-Nie chciałam abyście się martwili...znowu - dodałam patrząc po wszystkich a potem mruknęłam pod nosem spuszczając wzrok na swoje nadgarstki w bandażu.
-Nie mów tak. Jesteś naszą przyjaciółką. Pomagasz nam. Zawsze będziemy się martwić - pocieszył mnie Mark. Uśmiechnęłam się lekko. Pamiętałam co mi się przyśniło, łza zakręciła mi się w kąciku oka słysząc w uszach głosy i śmiech ze mnie. Zacisnęłam palce na kocyku pod którym leżałam. Zauważyła to jako pierwsza Alisha i oparła moją głowę o swój bark delikatnie gładząc moje włosy. Czułam się tak spokojniejsza. Było to takie kojące.
Reszta drużyny trochę się gapiła na ten obraz przed nimi jakby mieli przed sobą ufo, a to tylko Alisha która się o mnie troszczy i z jej strony ta troska dużo dla mnie znaczy. Od razu czułam się lepiej i...bezpieczniej. Po dłuższym czasie podniosłam się do siadu i uśmiechnęłam się do Alishy.
-Dziękuje - rzekłam ciepłym i miłym pół tonem patrząc na nią. Ona tylko mrugnęła oczami na raz również się uśmiechając w kącikach ust i się przytuliły się na koniec bo po tym trener Hillman złożył fotele a ja z powrotem usiadłam na swoim miejscu z Alishą tak jak pozostali.
-Na pewno już się dobrze czujesz Flora? Bo wcześniej byłaś taka roztrzęsiona - dopytała zaniepokojona Celia patrząc przez ramię do tyłu zza swojego fotela, siedząc na początku koło Silvii i Nelly w trójkę.
-Jasne. Już wszystko dobrze. Lekko się zdenerwowałam ale już jest dobrze - zapewniłam ją z pogodnym uśmiechem na twarzy i odwróciłam się do Alishy.
-Co Ci się śniło? - spytała prosto z mostu patrząc na mnie poważnie.Przegryzłam wargę na to pytanie bo nie chciałam do tego wracać ale przeczuwałam że Alisha mi nie odpuści. Zacisnęłam pięści które mi drżały na kolanach, po czym wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam na jej pytanie trochę niechętnie.
-To był bardzo...realistyczny sen na jawie. Wpadłam na pewną drużynę piłkarską.Każdy z jej członków mówiło że ten wypadek Akademii to on...stał się z mojej winy. Równocześnie to ja przyczyniłam się do tego że Axel leży w szpitalu. Śmiali ze mnie i mieli ku temu dobre powody - uznałam przygnębiona i skończyłam opowiadać sen,Alishy a ona przekręciła mi głowę dotykając mojego policzka w jej kierunku, tak że patrzyłam w oczy dziewczyny.
-Po pierwsze to co oni mówili w tym śnie to czysta bzdura a druga sprawa to ani za wypadek w Akademii to, co się przydarzyło Axelowi nie odpowiadasz. To był nieszczęśliwy wypadek i nie przyczyniłaś się do niego w żaden czy inny sposób tak? Niczego sobie nie zarzucaj bo nie masz czego. Nic złego nie zrobiłaś - uzmysłowiła mi i ujęła moje dłonie w delikatnym uścisku.
Nie przypuszczałam że kiedykolwiek usłyszę takie słowa z jej ust. Ale teraz widzę że decyzja o przyjęciu do drużyny była najlepsza z dotychczas podejmowanych przeze mnie. Aż na moment zabrakło mi słów więc jedynie ją uściskałam.
(Z Perspektywy Fi'i)
Opierałam się łokciami o czubek oparcia fotela wychylając głowę w stronę Marka który siedział na początku koło Nathana. Mam nadzieję że już zapomniał o tamtym bufonie na ceremonii otwarcia etapu krajowego. Takim typem jak on był nie warto się przejmować. Ale z drugiej strony obrażał Florę bez podania konkretnych argumentów.
-Ej Mark - skinęłam głową do niego a on spojrzał przez ramię zza fotel mając dziwną mimikę twarzy aż nie będę tego opisywała.
-Co jest Fia? - spytał skołowany marszcząc brwi ze zdziwienia. Gestem ręki zawołałam go aby podszedł do mnie. Brunet chwilę się rozglądał aż odpiął pasy i po kryjomu wymknął się i usiadł koło mnie zanim Nelly się skapnęła.
-Dobra teraz możemy pogadać - wywnioskowałam kiedy już siedział koło mnie. On kiwnął głową i kontynuowałam.
-Chciałam cię dopytać co sądzisz tym półgłówku na stadionie z którym się przekomarzałeś - odparłam zaciekawiona.
-Mam nadzieję że więcej nie będzie oczerniać Flory bo jej nie zna i to, co o niej mówił bardzo mnie wkurzyło. Za kogo on w ogóle on się ma niby? - Mark wyraźnie się zdenerwował i napiął mięśnie wzburzony. Jednak naszą rozmowę usłyszała Alisha która przyłączyła się do naszej ciekawej dyskusji.
-Podsłuchałam was i chcę poznać szczegóły rozmowy. Tylko cicho bo Flora śpi. Jest wykończona całym dniem - rzekła spokojnie jednocześnie zaintrygowana opierając się łokciem o czubek fotela, po czym przekręciła głowę na śpiącą dziewczynę o jasno biało-różowych długich rozpuszczonych włosach opierającą się głową o miękkie oparcie fotela pogrążona we śnie. Wraz z Markiem przytaknęliśmy głowami pozwalając jej aby uczestniczyła przy tej rozmowie.
-Chodzi o to że podczas ceremonii otwarcia drugiego etapu turnieju kapitan nowej drużyny o nazwie "Akademia Srebrnego Księżyca" co swoją drogą już nazwa wydaje mi się dziwna ale to szczegół. Najprawdopodobniej Kapitan tej drużyny bo nie wiem, czy miał opaskę, czy nie ale w każdym razie ten chłopak mówił do Marka że przez Florę będziemy mieli problemy - objaśniła krótko widząc jak Alisha łapię się za podbródek nieco rozkojarzona.
-Akademia Srebrnego Księżyca..tak? Rozumiem... - mruknęła pod nosem zamyślona że ledwo co ja z Markiem mogliśmy usłyszeć co ona tam mruczy do siebie ale miała taką minę jakbym powiedziała coś dziwnego i słyszy o tym po raz pierwszy a przynajmniej tak zaobserwowałam.
No i witam z kolejnym rozdziałem.
Z początku była inna akcja ale potem moja wyobraźnia trochę ruszyła i nieco urozmaiciłam i dodałam więcej tekstu niż to było planowane.
Mam nadzieję że będzie się ten rozdział dobrze czytać. Jak go oceniacie?
Data napisania:16.07.2024 - poprawki 21.01.2025 ^^
Liczba słów:2634.
To tyle.
Bayo! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro