3#-Prośba.
Tymczasem
(Z Perspektywy detektywa)
Siedziałem na wprost człowieka opierając łokcie o blat małego stolika który przyczynił się do wyrządzenia wielu krzywd ludziom. W tym zespołowi Raimona. Siedzi już jakiś czas w areszcie ale trzyma się swojego. To męczące się pomału robi.
-Nadal się trzyma Pan swojej wersji zdarzeń i nie przyznaje się do podpalenia swojej szkoły i tym samym narażając wiele ludzi na utratę zdrowia bądź życia? - dopytałem go jak patrzył w martwy punkt.
-Już mówiłem że nie miałem zamiaru podpalić własnej szkoły. Tamtego dnia kiedy to się stało też tam byłem. Nie miałem nic z tym wspólnego! - wyznał z podniesionym głosem w tonie zdenerwowany.
-A co z Florą Blossoms i Axelem Blaze których pan szantażem zmusił do przeniesienia się do pańskiej szkoły? - spytałem zaintrygowany. Pierwszy raz na mnie spojrzał tymi swoimi ślepiami.
-Dziewczyna jak i chłopak są uzdolnieni w piłkę. Głównie zależało mi na Florze w Akademii. Nie planowałem aby Blaze również uczęszczał do mojej szkoły. Okoliczności mnie do tego zmusiły - tłumaczył bez większego ukrywania swoich zamiarów.
-Podobnie jak przetrzymywanie ich młodszych sióstr. Lilliany albo Lilly Blossoms oraz Julii Blaze - dodał pokrótce.
-To w takim razie zapytam, co Pana skłoniło aby tak postąpić? Czym zawiniła ta bardzo wrażliwa dziewczyna że tak jej młodsza siostra musiała ucierpieć? - dopytałem chcąc się dowiedzieć. Mężczyzna spuścił wzrok. Było widać w nich…żal?!
-Nic więcej nie powiem. Ale akademii nie podpaliłem. Nie jestem do tego zdolny…z resztą obawiałbym się o swoje życie i ludzi w budynku. Nie chciałem aby to się tak potoczyło - wyznał na koniec ze skruchą. Nie wiem, czy mu wierzyć.
Westchnąłem jedynie i wstałem od stolika. Niczego więcej z niego nie wyciągnę. Muszę porozmawiać z trenerem Raimona. Ten człowiek na pewno kłamię i chciał doprowadzić do tragedii, tym samym naraził swoich graczy. Nie do pomyślenia.
-Nie wierzę w takie słowa. Nie miałeś skrupułów aby krzywdzić niewinne dzieciaki więc pożar również mogłeś zaplanować aby Twoja drużyna mogła odnieść zwycięstwo - wywnioskowałem kierując się do wyjścia.
-Nie zrobiłem tego! - bronił się lecz nie miałem ochoty już tych bredni wysłuchiwać. Po prostu wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Biedne dzieciaki z Raimona i Flora Blossoms. Tyle się nacierpieli przez tego człowieka że powinien siedzieć w celi do końca życia. Nie zasłużył na wolność po tym co się stało.
(Z Perspektywy Nicholasa)
Spuściłem głowę i zaczepiłem dłonie o kark próbując myśleć rozsądnie. Ktoś mnie wrabia w ten pożar. Gdyby tylko wiedzieli że wtedy to ja pomogłem strażakom wynieść Blossoms i Blazea z budynku.
Owszem chciałem ich w drużynie ale w życiu nie podpaliłbym własnej szkoły aby wygrać mecz! Poza tym przypomniał mi się pożar w domu mojego brata. To nie byłem ja. Muszę znaleźć tę dziewczynę i z nią porozmawiać. Ten pożar to nie była moja wina. Kiedy to ludzie zrozumieją?
Tkwiłem w tym pokoiku myśląc co się dzieje teraz z tymi dzieciakami. Chciałbym móc to w miarę wyjaśnić im wszystkim to. Ktokolwiek mnie w to chcę wrobić ma jakiś ze mną poważny problem. Niech ja tylko znajdę tę osobę to mnie popamięta!
W tym czasie
(Z Perspektywy Jaidena)
Nie potrafię zrozumieć postawy trenera. Tyle lat nas trenował a tak skrzywdził Florę a przecież ona nie jest niczemu mu winna. Niestety przez to co się wydarzyło ja i moja drużyna zostaliśmy bez trenera i szkoły i nie wiemy, co mamy dalej w tym kierunku zrobić.
Na razie to idę na spotkanie z zespołem. Z tego co wiem to Fia też przyjdzie. W końcu chodziła z nami do Akademii no i to siostra Kaia mimo wszystko. Wielka szkoda że ten finał tak się potoczył.
Na razie nie wiadomo co będzie z Turniejem bo władze z zarządu piłki nożnej są dosyć zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami. Hem. Nigdy wcześniej się takie rzeczy nie zdarzały. Powinienem był iść do Flory ale ona chyba nie chcę mnie widzieć. Mimo wszystko grałem dla człowieka który ją zmusił aby z nami grała.
Coś czuję że teraz nie będzie chciała mnie znać po tym wszystkim. Udałem się na pobliskie boisko chociaż miałem się spotkać z drużyną to zmieniłem zdanie. Dotarłem po czasie a tam…była drużyna Evansa. Stałem na poboczu z rękami na piersi przyglądając się im. Licząc że zostanę niezauważony bardzo się pomyliłem.
-Ej Mark czy to nie czasem ten cały "Jaiden"? - zauważył mnie różowo włosy chłopak o ciemnej karnacji. Jako jedyny nie pawa do mnie sympatią. Evans spojrzał w moim kierunku. I na co mi to było? Lepiej będzie jak stąd pójdę. Ale zaraz Mark do mnie podbiegł gdzie stałem.
-Cześć Jaiden przyszedłeś z nami pokopać? - spytał zainteresowany. Pomrugałem oczami w szoku. On tak do mnie na serio?
-Skąd taki pomysł? - odpowiedziałem z zapytaniem unosząc brew zdumiony. Aż mu się dziwię że po tym co się stało nadal chcę grać w piłkę. Mnie chyba brakuje motywacji aby znów grać.
-Hm - weschnąłem widząc u niego zakłopotanie jak drapał się po głowie palcem.
-Chciałem spytać się was czy nie obwiniacie mnie i mojej drużyny za to co się stało podczas finału - rzekłem spokojnie do niego jak stał na wprost mnie a jego zespół na nas patrzył i nasłuchiwał, o czym rozmawiamy.
-Słuchaj minęły cztery miesiące. To dość sporo czasu. Stało się ale życie toczy się dalej. Nadal uważam was za silną drużynę i bardzo chciałbym abyście wystartowali w drugim etapie turnieju - namawiał mnie z dużym optymizmem. Byłem zaskoczony jego podejściem. On chcę aby moja drużyna grała?
-Poza tym obiecałem to Axelowi dopóki nie wyzdrowieje - dodał po chwili mniej entuzjastycznie a mnie wryło w ziemie. Czyli jednak jego przyjaciel nie wyzdrowiał. Nie wiem, czy powinienem pytać jak on się czuję?
-A co z nim tak w ogóle? - dopytałem niepewnie zaciekawiony. Evansowi zaczęły drżeć pięści w dole jak spostrzegłem. Jest aż tak źle, i to wszystko wina tego pożaru? Ugh!
-On…on jest w śpiączce….ale ja wierze że wyjdzie z tego - odpowiedział z trudem. Nie sądziłem że tak poważnie ucierpiał. Ciekawe jak Flora to znosi. W końcu tamtego dnia się pogodzili a potem wybuchł ten pożar i…wszystko runęło.
-Przykro mi. Nie przypuszczałem że tak jest źle. Wybacz, że zacząłem ten temat i przepraszam za to co się stało na meczu - obwiniałem się. Czułem się źle i nie wiedziałem, co może mi poprawić humor.
-Nie masz za co nas przepraszać. Wszystko się ułoży i będzie jak kiedyś. Właściwie to mam do ciebie jedną wielką prośbę - zaczął jak się ogarnął w miarę i znowu się uśmiechał nazwijmy to.
-Hm? Jaką prośbę? - zmarszczyłem brwi na jego słowa.
-Hem, Spróbuj porozmawiać z Florą - wyjaśnił a ja otworzyłem szeroko oczy z wrażenia. Czego on ode mnie oczekuje że mam z nią rozmawiać?
-Ona bardzo się obwinia za to wszystko i nadal siedzi w szpitalu. Przekonaj ją aby nie czuła się winna i niech wróci do piłki - poprosił lecz nie byłem przekonany co do tego pomysłu. Chciałem coś powiedzieć ale ten odbiegł do swoich. Hm, no nie wiem.
Jak Flora się na coś uprze to nie zmieni w tej kwestii zdania niestety, ale spróbować mi nie zaszkodzi. Ruszyłem do szpitala. Byłem na miejscu po paru minutach. Postanowiłem poszukać nastolatki na własną rękę. Nie będzie to proste.
Wbiegłem po schodach na pierwsze piętro. Najwyżej będę szukał dopóki nie znajdę. Kogo ja próbuje oszukać. Ja nigdy jej nie znajdę. Przeszedłem koło sali gdzie była tabliczka z nazwiskiem dziewczyny. BLOSSOMS. Może właśnie dobrze trafiłem? Dobra raz kozi śmierć.
Ostrożnie rozsunąłem drzwi, po czym zasunąłem je za sobą i zdębiałem. Ujrzałem śpiącą Florę zarazem czuwającą przy łóżku gdzie leżała mała dziewczynka. Czyli…to jest Lilly. Biedne dziecko. Podszedłem bliżej i zobaczyłem że nastolatka leży z opartą głową o łóżko mocno pochylona. Pewnie już jakiś czas tutaj siedzi. Smutno się na nią patrzy widząc jak ucierpiała jej siostra i nie tylko a ona jeszcze ma wyrzuty sumienia.
No i tak jest kolejny rozdział.
Jak uważacie? Black mówi prawdę? Męczy go sumienie? A Jaiden?
Czy chłopak po tym wszystkim będzie w stanie wrócić do gry w piłkę jak i do turnieju? A może coś innego postanowi? Uda mu się przekonać Florę?
Data napisania:29.06.2024.
Liczba słów:1271.
To tyle.
Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro