2#-Obietnica.
(Z Perspektywy Marka)
Patrzyłem za odbiegającą Florą po tym jak mi się wyrwała z uścisku. Wiem że czuje się winna za to co się stało na finale ale to nie była jej wina. Niech nie zarzuca sobie winy za coś, czego nie była sprawczynią. W zasadzie to nie wiadomo kto odpowiada za ten pożar tamtego dnia.
Wpatrywałem się w tabliczkę na ścianie. Postanowiłem zajrzeć do Axela. Wszedłem do sali i zobaczyłem że nadal leży w bez ruchu. Stanąłem przy jego łóżku.
-Hej Axel słuchaj...mam nadzieję że się wkrótce obudzisz. Wiesz że Flora cierpi z Twojego powodu? Ona Cię kocha ale kiedy tak leżysz w bezruchu to ona się obwinia za Twój stan. Dlaczego to zrobiłeś? Po co wbiegałeś do tego budynku? Chciałeś zginąć? - pytałem i spocząłem na krzesełku.
-No odpowiedz mi Axel, po co to zrobiłeś?! W tym dniu miałeś wrócić do nas, a nie być w szpitalu i do tego w śpiączce rozumiesz co do Ciebie mówię?! - krzyknąłem załamany w jego stronę ale nie uzyskałem odpowiedzi.
-Wierzę że się niebawem obudzisz i razem zagramy w piłkę tak jak było kiedyś. Dopóki tutaj leżysz postaram się zadbać o Florę najlepiej jak tylko potrafię. Jak my wszyscy żeby tylko nie obwiniała się za to co się stało. Jak również będę grać aż się nie obudzisz. To moja obietnica. - położyłem swą dłoń na jego. Była taka zimna.
Lecz musiałem być twardy. Teraz trzeba walczyć dalej aby Axel się obudził. Ci którzy wtedy utknęli w ruinach odnieśli tylko drobne obrażenia i już są w pełni zdrowi poza Axelem bo jak strażacy go wynosili...wtedy...Ugh! Zacisnąłem powieki przypominając sobie ten okropny dzień.
Wspomnienie
Staliśmy wszyscy zgromadzeni przed budynkiem Akademii. Strażacy byli już na miejscu. Z czasem konstrukcja zaczęła się zawalać. Byłem przerażony widząc jak budowla płonie w ogniu a w środku są nasi przyjaciele. To najgorszy widok z możliwych.
Nagle spod tego dymu zobaczyłem strażaka który trzymał na rękach. Nie wierzę...
-AXEL! - pobiegłem do mężczyzny który trzymał naszego przyjaciela. Chłopaki również się dołączyli.
-Axel odezwij się! - krzyczałem ale ten nie reagował.
-Musicie zrobić mi miejsce. Chłopak zatruł się czadem z budynku - objaśnił strażak a ja zbladłem i spojrzałem na Axela i jego twarz. Nie oddychał...To nie możliwe...jeszcze te ślady na jego ciele po oparzeniach. Czym on sobie tak zawinił?
Nie mieliśmy wyboru jak zrobić przejście strażakowi bo już czekała karetka. Słabo mi się robiło jak go wkładali do pojazdu. Czułem po prostu tak dużo emocji że to jest nie do opisania.
koniec wspomnienia.
Jak sobie to przypominam to sam mam do siebie żal, że coś takiego miało miejsce, i to we mnie siedzi ale nie mogę się załamywać.
W tym czasie
(Z Perspektywy Fi'i)
Siedziałam na ławce przed budynkiem szpitala w mundurku Raimona wraz z pozostałymi członkami zespołu, prócz Marka bo on poszedł zobaczyć, jak się czuję Axel z kolei my nie chcieliśmy puszczać go samego. Nikt nie miał dobrego nastroju. A Kevin to już w szczególności. Chodził w tą i z powrotem z rękami z tyłu poddenerwowany.
-Jeszcze Ci się to nie znudziło? - spytałam wychylając głowę podpierając się dłońmi o ławkę zaintrygowana. Ten zaś przystał i spojrzał na mnie przez ramię.
-Jak chcesz mnie obrażać to lepiej idź sobie do swojego braciszka - warknął na mnie poirytowany. Spoważniałam na twarzy i podniosłam się z ławki.
-Odczep się od mojego brata różowa świnko - fuknęłam na niego oburzona tym że mówi o moim bracie a on nie miał nic wspólnego z tym wypadkiem.
-Jak tyś mnie nazwała?! - wpienił się i chciał się na mnie rzucić. Na szczęście w samą porę zainterweniowali Steve z Toddem.
-Spokój Kevin ona nie chciała Cię obrazić - mówił Ironside jak trzymał agresora pod pachę a z drugiej Grimm. Sądziłam że ktoś się włączy ale jak zerknęłam to zobaczyłam że wszyscy są ponurzy.
-Moglibyście sobie podarować te uszczypliwości - mruknął zrezygnowany Erick. Podobny nastrój miała reszta zespołu a Kevin też odpuścił.
-Miałem to samo powiedzieć - wycedził przez zęby DragonFly zaciskając pięści w dole.
-Chłopaki wiem że mało się znamy ale jestem pewna że Axel gdyby tu był to nie chciałby was oglądać w takim stanie. Na meczu dawał z siebie sto procent mimo tego że grał przeciwko swoim przyjaciołom - tłumaczyłam im aby podnieść ich na duchu bo siedzenie bezczynne nic nie zmieni.
-Fia ma racje - nagle się zjawiła Silvia, Celia i Nelly. Może one coś im przegadają? Każdy spojrzał na przybyłe.
-Wiemy że jest wam ciężko ale siedzenie tutaj niczego nie zmieni - tłumaczyła Nelly. Przez ostatni czas zżyłyśmy się ze sobą. Nawet doznałam zaszczytu bycia jej pomocnicą jeśli idzie o obowiązki córki dyrektora. Sporo się zmieniło.
-Łatwo Ci powiedzieć Nelly - odparł przygnębiony Bobby ze smutkiem. Hem. Westchnęłam zakładając ręce na piersi patrząc po wszystkich.
-Ale Erick nie możecie się załamywać.Cztery miesiące minęły od tego zdarzenia - dała im do myślenia Silvia. Tia, na nich to chyba nie wiele zadziała. Krótko jestem z nimi ale żeby nie mieć chęci na nic to naprawdę trzeba postradać rozum.
-No właśnie Silvio i nic nie jest takie samo - mówił do niej załamany Eagle. Jak zaraz jakiś mądrala ich nie postawi do pionu to ja z wielką przyjemnością to zrobię bo zaczynają mnie wkurzać swoim zachowaniem. Wszystko potrafię zrozumieć ale do pewnego stopnia no umówmy się tak?
Stanęłam na wprost chłopaków napinając wszystkie mięśnie.Wzięłam głęboki oddech mając ochotę się wydrzeć na nich wszystkich.
-Przestańcie się nad sobą użalać! - zaczęłam a nagle ta banda na mnie spojrzała zaskoczona.
-Siedzenie tutaj nie obudzi waszego kolegi. A użalanie się nic wam bardziej nie da. Tyle czasu minęło od tego zdarzenia a wy od tamtego zdarzenia ani razu nie mieliście innych nastrojów niż smutek i rozpacz. Weźcie się w garść bo popadniecie w niepotrzebną rozpacz idioci. Axel się prędzej czy później obudzi. Zawsze się budził jak zajmowaliście czymś głowę ale nie jak ślęczeliście i nic nie robiliście poza wzdychaniem i niczym więcej - mówiłam oburzona swój monolog pouczając ich aby przemówić im do rozsądku.
Zapadła martwa cisza. Oby w końcu coś do nich dotarło bo mam dość ich ponurych nastrojów. Nieoczekiwanie zjawił się Mark. Najwidoczniej musiał słyszeć co mówiłam bo się dołączył do nas.
-Musimy się wziąć w garść. Fia ma racje - zaczął Evans, patrząc na wszystkich zrezygnowanych a oni nagle podnieśli wzrok na kapitana.
-Obiecałem Axelowi że dopóki się nie obudzi będę grać aż nie otworzy oczu i mam zamiar dotrzymać mu danego słowa. Kto jest ze mną? - spytał zdeterminowany. Mam wrażenie że trochę dojrzał przez te miesiące. Jednakże to też odrobinę moja zasługa bo trochę postawiłam jego do pionu bo wcześniej był taki jak jego koledzy.
-Ty tak na poważnie Mark? - spytał go zaskoczony Nathan nie wierząc w postawę Evansa. Niech lepiej uwierzy bo on tak na serio.
-Całkiem poważnie Nathan - rzucił krótko poważnie i stanowczo. Świetnie Mark. Motywuj te beksy bo już miałam ich zdzielić po głowach za ich dziecinne zachowanie.
Myślałam że Nathan się przełamię ale to Jude jako pierwszy podniósł się z ławki i popatrzył na Marka z ręką na biodrze i poważnym spojrzeniem w jego stronę.
-Dobre masz podejście Mark. Na mnie możesz liczyć. Pomogę Ci dotrzymać danej obietnicy Axelowi - ogłosił stanowczo strateg. Po nim wstał Erick z Bobbym.
-Dołączamy się - rzekli obaj na raz. Reszta nadal się wahała ale po krótkim czasie się namyśliła.
-Dobra skoro wszyscy to wszyscy - zaczął Steve zrywając się z ławki a po nim pozostali. Widać że słowa Marka ich przekonały i to jest zachowanie godne podziwu chłopaki.
-Będziemy grać dopóki Blaze nie otworzy oczu - zawziął się Kevin, zaciskając pięść przed sobą. Żeby tylko nie robił niczego głupiego.
-Miło mi to słyszeć chłopaki - oznajmił Mark. Postanowiłam się odezwać.
-Chętnie bym z wami została ale idę na spotkanie z bratem i jego byłą drużyną - rzekłam a oni wszyscy byli zaskoczeni tym, co powiedziałam.
-To znaczy że nie będziesz z nami w drużynie już? - spytała smutno Celia.
-No coś ty Celio - machnęłam ręką uśmiechając się do niej.
-Będę z wami w drużynie tylko chcę porozmawiać z Jaidenem i resztą zespołu. Przecież oni na razie nie chodzą do szkoły - objaśniłam spokojnie.
-No racja. Chociaż nie zdziwiłbym się gdyby to ktoś od nich wtedy podpalił Akademię - stwierdził Kevin z rękami na piersi.
-Wypluj te słowa Dragonfly bo mnie popamiętasz - warknęłam na niego srogo.
-Spytaj się brata może czy nie wie coś na ten temat? - dopytał złośliwie.
-Odwal się od mojego brata durniu! - wściekłam się i miałam ochotę go udusić własnymi rękoma.
-Ej,ej spokój oboje to jest szpital nie potrzebujemy bójki - odezwał się Nathan jak złapał Kevina pod pachy a mnie Jude jakbym chciała rzucić się na agresora.
-Czy wy chociaż raz nie możecie się nie kłócić? - spytał zaciekawiony Erick, stojąc koło Bobby'iego.
-On/ona zaczął/ęła! - nawzajem rzucaliśmy oskarżenia z Kevinem. On chyba zawsze będzie uważał że to ktoś z Akademii ją podpalił. To chore bo nikt o zdrowych zmysłach nie zrobiłby czegoś takiego!
No i witam w drugim rozdziale nowej książki.
Co sądzicie? Myślicie że chłopaki po słowach Marka będą zmotywowani aby powalczyć do czasu aż Axel się obudzi? Jak myślicie?
Data napisania:29.06.2024.
Liczba słów:1471.
To tyle.
Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro