Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 1.

Ja pisałem Loganem, a Marcel Scottem. Dziękujemy za komentarze i zapraszamy do czytania ^^


Scott

Stanąłem przed wielkimi drzwiami jeszcze większego budynku. -Za jakie grzechy...- syknąłem pod nosem, kiedy o mały włos, a dostałbym w łeb wielkim soplem lodu. Zima tego roku okazała się być naprawdę nie do wytrzymania, rekordowe mrozy, a ja szlajam się po mieście w poszukiwaniu jakiegoś bogatego typa. No, ale gdyby nie ja, to matka oraz moje dwie młodsze siostry - Jenny i Sophie - wylądowałyby pod mostem. Pod mostem razem z tym wrednym hazardzistą, przez którego teraz się tu znalazłem! Ojcze, gdy cię znajdę, to zarobisz porządnego liścia, obiecuję. Osiemnastka na karku i zamiast zająć się studiami, to mam naprawić błędy tego skończonego idioty...  Spojrzałem na złotą klamkę w drzwiach. A gdyby ją tak jakoś odkręcić i zwinąć...? Nie, nie, nawet pseudo-złota klamka mnie nie uratuje przed tak monstrualnie wielkim długiem. Westchnąłem ciężko i postanowiłem wreszcie zapukać, a nie stać jak kołek na czyjejś posesji. -Dzień dobry, nazywam się Scott Williams i jestem synem Ruperta Williamsa. Słyszałem, że się u pana zapożyczył, ale nie jest w stanie na czas spłacić długu, więc przyszedłem, żeby poprosić o więcej czasu- wypaliłem, kiedy tylko w drzwiach stanął wysoki blondyn. Starałem się być wyjątkowo miły oraz potulny, żeby jakoś uratować rodzinkę. Tak, wystarczy, że sobie z nim chwilkę pogadam, on okaże się spoko gościem, da nam jeszcze kilka tygodni, ja popracuję, oddam, zamknę ojca w piwnicy, przez co nigdy więcej czegoś takiego nie odwali no i wszystko będzie w jak najlepszym porządku! Plan idealny!

 Logan

Właśnie uzupełniałem dokumenty, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem, odłożyłem okulary, po czym wstałem i poszedłem je otworzyć, uprzednio wyciągając jeszcze papierosa. Ech, zawsze gdy już się zabieram za papierkową robotę, ktoś musi mi przeszkodzić. Zaraz znowu stracę cały zapał i nie będzie mi się chiało wracać do tego głupiego, małego druczku. Gdy tylko uchyliłem wrota ujrzałem młodego, wyjątkowo urodziwego mężczyznę z determinacją wymalowaną na twarzy. Oparłem się nonszalancko o framugę i zaciągnąłem się papierosem, by po chwili wypuścić dym prosto na twarz niejakiego Scotta Williamsa. - No no, panie Scott, widzę, że szybko przechodzi pan do rzeczy. - Uśmiechnąłem się krzywo. - Logan White, miło mi. - Uścisnęliśmy sobie dłonie. - Muszę jednak pana rozczarować, ja nie daję więcej czasu. Nigdy. -  Oznajmiłem. Termin był, trzeba było się pilnować. Gdybym tak ustępował wszystkim ładnym chłopaczkom fatygującym się do mnie w interesach, to już dawno wleźliby mi na głowę. - Ale niech pan wejdzie, zapraszam. Kawy, herbaty? - Dodałem jak gdyby nigdy nic i odwróciłem się bezceremonialnie, wycofując do wnętrza domu. Ładnym towarzystwem nigdy nie pogardzę, mimo że chyba właśnie pogrzebałem jego nadzieje na spłatę długu. Cóż, nie moja sprawa.

Scott

Zmarszczyłem brwi, słysząc jego odpowiedź. Coś się we mnie normalnie zagotowało. Szybkim krokiem podszedłem do niejakiego Logana, po czym złapałem go za koszulę i przyciągnąłem do siebie, tak, żeby miał twarz naprzeciwko mojej. -Słuchaj, panie bogaty, ja naprawdę, naprawdę, naprawdę potrzebuję tego czasu. Choćby miesiąca. Zrobię wszystko, tylko daj mi trochę pieprzonego czasu! - powiedziałem przez zaciśnięte zęby, próbując z całych sił mu nie przyłożyć. Ten jego wkurzający wyraz buźki normalnie doprowadzał mnie do szału! Co mu szkodzi poczekać?! Ma tyle hajsu, że by nawet nie zauważył tej naszej sumki! Jak ja nienawidzę takich ludzi... Jak ja nienawidzę ludzi.

Logan

Otworzyłem szeroko oczy, zdziwiony takim zachowaniem niższego chłopaka. Jeszcze nigdy nikt nie odważył się zachowywać równie buntowniczo i niegrzecznie w moim towarzystwie. W końcu wychowywałem się we wpływowej, bogatej rodzinie, a gdy dorosłem sam też odniosłem niezły sukces. Nawet mi się to spodobało. Na moją twarz wpłynął szyderczy uśmieszek. - "Wszystko", powiadasz? - Złapałem go za podbródek. - W takim razie prześpij się ze mną.

Scott

Dobra, tego się nie spodziewałem! Myślałem, że blondyn mi przywali w twarz tak mocno, że zobaczę gwiazdy, a potem wywali na zimny próg. Nie mam pojęcia którą z tych opcji wolałbym bardziej, serio. Pozbieranie się zajęło mi jakieś kilka sekund. Musiałem przetrawić jego słowa, ogarnąć wszystkie "za" oraz "przeciw"...Ostatecznie miałem zamiar uciec jak najdalej od tego gościa, ale pomyślałem, że jeśli tego nie zrobię, moje siostry skończą nie wiadomo gdzie, głodne i zmarznięte. -Niech ci będzie- oznajmiłem, zaciskając pięści. W końcu to tylko jeden seks, a dodatkowy miesiąc nam się naprawdę przyda. To nie może być nic strasznego.

Logan

Z satysfakcją patrzyłem na odbijającą się na twarzy chłopaka wojnę, która się w nim toczyła. I szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że tak szybko się zgodzi. Lecz bynajmniej nie narzekałem, jak dają, trzeba brać. Zanim zdąży się rozmyślić. Uśmiechnąłem się uwodzicielsko i od razu wpiłem mu się w wargi. Całowałem namiętnie i dominująco, badając każdy skrawek jego ust, z których zamiarzam wyrwać dźwięki, o które do tej pory by się nawet nie posądzał. Hmm... Wziąć go na biurku, kanapie, czy może pofatygować się na górę do sypialni... Przerwałem pocałunek i zdarłem z niego koszulę, rozsypując guziki po podłodze. - Powiedz, masz już w tym jakieś doświadczenie, śliczny? - Spytałem. No ciekawe ilu już miało w łóżku tego wspaniałego mężczyznę...

Scott

Nie zdążyłem nawet mrugnąć. Kiedy tylko skończyłem wypowiedź, gorzko pożałowałem swojej decyzji, ponieważ ten blond napaleniec postanowił nie czekać ani sekundy dłużej. Dość agresywnie wpił się w moje wargi, po czym, nawet nie czekając na pozwolenie, po prostu włożył mi język do gardła. Gdy skończył, zacząłem łapczywie brać oddech, przy okazji zasłaniając policzki dłońmi. Nie dość, że o mały włos, a bym się udusił, to jeszcze te okropne rumieńce! Czy on ma płuca ze stali?! Nie zdążyłem nacieszyć się ani chwilą przerwy, bo moja czerwono-czarna koszula poszła się...ekhem...Czy on w ogóle wie ile na nią oszczędzałem?! Ulubiona rzecz z szafy zniszczona... -Yhm...Średnio- mruknąłem, odwracając wzrok w zupełnie inną stronę. - A-Ale co cię to w ogóle obchodzi?! Po prostu to zrób i już!- warknąłem, nadal na niego nie patrząc. Chciałem mieć to już za sobą...

Logan

Zaśmiałem się cicho. -Pachniesz niewinnością...- Wymruczałem mu do ucha. A więc niech będzie kanapa. Nie zamierzałem brać prawiczka na biurku, a do sypialni za daleko. Bo po jego zachowaniu stało się oczywiste, że te jego "średnio" znaczy tyle co nic. Trzeba będzie być delikatniejszym, jeśli moje przypuszczenia są prawdziwe i będzie to jego pierwszy raz. Jakim człowiekiem nie byłbym na codzień, w łóżku nie jestem tyranem, który dąży tylko do zaspokojenia swoich potrzeb kosztem drugiej osoby. Chociaż myśl, że jako pierwszy będę go miał trochę mnie nakręcała. Złapałem Scotta za pośladki i uniosłem do góry. Zaniosłem go na kanapę, po drodze zachaczając o szufladę i wyciągając z niej prezerwatywę oraz saszetkę z nawilżaczem i kładąc na szafce obok. Przezorny zawsze ubezpieczony. Położyłem chłopaka na meblu, po czym zacząłem rękami i ustami badać jego ciało.

Scott

Kanapa. Czy ten bogaty typek nie mógł nawet zaprowadzić mnie do sypialni?! Założę się, że ma u siebie wielkie, miękkie łóżko, a będzie mnie rozdziewiczać na zwykłej kanapie! Pfff. Ułożyłem się w miarę wygodnie na plecach, ręce położyłem pod głową i godziłem się na robienie czego tam ten cały Logan chce. Nie wierzę, że upadłem tak nisko, żeby spać z kolesiem poznanym kilka minut wcześniej. Jestem taki beznadziejny...Wszystko przez tego hazardzistę, co śmie nazywać siebie moim ojcem... Moje myśli nagle się urwały, kiedy poczułem jak niebieskooki zaczął pozwalać sobie na coraz więcej. Nie żeby od początku się jakoś specjalnie hamował, ale z każdą chwilą robiło się niebezpieczniej. Oddychałem dość ciężko, zdenerwowany całą tą sytuacją, a moje policzki jak na złość pokrywały się różem. Jak ja tego nienawidzę! Jeszcze gdzieś tam mam cichą nadzieję, że chłopak robi sobie jaja i tak naprawdę nic mi nie zrobi...Nadzieja matką głupich...

Logan

Oderwałem się na moment od tego słodkiego ciałka, aby zdjąć krawat i rozpiąć kilka górnych guzików koszuli. Przez chwilę miałem ochotę związać owym krawatem ręce czarnowłosego, ale stwierdziłem, że i tak już jest wystarczająco przestraszony, więc się nad nim zlituję. Ba, nawet pokażę mu, że nie ma się czego bać. Schyliłem się i trąciłem lekko zębami jeden z jego sutków, aby po chwili go polizać. W tym samym czasie bawiłem się drugim dłonią, lecz zaraz ta powędrowała w dół, a za nią podążyły także usta. Zatopiłem język w pępku, po czym zjechałem jeszcze niżej. Miałem ochotę warknąć, gdy drogę zagrodził mi materiał spodni. Szybko się ich pozbyłem, tak samo jak reszty ubrania ciemnookiego. Nadal będąc w pełni ubranym obejrzałem sobie dokładnie nagiego chłopaka pode mną, dłużej zatrzymując wzrok na dumnie stojącym członku. Oblizałem się i wziąłem go głęboko do ust, jednocześnie zaciskając dłoń na pośladkach.

Scott

-C-C-Co ty robisz, idioto?!- jęknąłem, gdy Logan zdjął ze mnie dosłownie wszystko, a potem...Potem...Nawet nie mogę o tym myśleć! Ten niewyżyty blondas zrobił z mojego mózgu papkę w momencie, gdy wziął...Wz-ziął go do...Ust... Mój oddech natychmiastowo przyśpieszył, a twarz nabrała odcieni dojrzałych buraków aż po same uszy. Za jakie grzechy... -L-Logan! P-Przestań! -wysapałem, wbijając paznokcie w jakąś poduszkę leżącą za mną. Wcale nie jest mi dobrze, wcale nie jest mi dobrze, wcale nie jestem gejem, wcale nie jestem gejem...Wcale nie spuściłem mu się do ust...

Logan

Ignorując protesty chłopaka poruszałem głową w górę i w dół. Nie minęło dużo czasu, a już połykałem słodko-słone nasienie. Nie zaprzestałem jednak pieszczot, pobudzając chłopaka na nowo. Odwracałem tym też jego uwagę od palca zagłębiającego się w dziewiczej jeszcze dziurce. Zacząłem go na siebie przygotowywać. Wypuściłem męskość czarnowłosego z ust z głośnym mlaskiem i przeniosłem się na uda. Nie chciałem, żeby znowu doszedł, tym razem skończy gdy już w nim będę. Ugryzłem go lekko w udo, wkładając drugi palec. Zaraz polizałem to miejsce i przeniosłem się z pieszczotami na brzuch, później na szyję, zostawiając tam sporą malinkę i wreszcie sięgając ust. Już trzy moje palce poruszały się w nim. Rozpiąłem pasek i uwolniłem swojego penisa, już od dłuższego czasu wiercącego mi dziurę w spodniach.

Scott

Logan wydawał się ignorować mnie na całej linii. Nic sobie nie robił z moich słów ani wierzgania się na wszystkie strony. Czując na sobie usta blondyna, a wraz z nimi nowy, dziwny smak zapewnie samego siebie, poczułem się jakoś jeszcze bardziej nieswojo. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że niebieskooki coś majstruje przy zakończeniu moich pleców, ale było już za późno. Zdjął spodnie, ukazując... To. -Oszalałeś?! Nie ma mowy! Jest za duży! Nie zmieści się!- momentalnie oderwałem ręce od głowy i przeniosłem je na klatkę piersiową chłopaka, odpychając go jak najdalej od siebie. Spanikowałem tylko trochę...

Logan

Rozbawiło mnie zachowanie chłopaka. Unieruchomiłem jego ręce, kładąc je nad głową i uciszyłem go kolejnym pocałunkiem. Jak to się mówi: "Jak się nie zmieści, to się popieści, no i się zmieści!"... Czy jakoś tak. Wciąż całując młodszego mężczyznę i jedną ręką trzymając jego obie dłonie, drugą sięgnąłem po prezerwatywę. Założyłem ją i nawilżyłem. Nawilżyłem też wejście chłopaka, ostatni raz sprawdzając, czy jest wystarczająco rozciągnięty. Przyłożyłem swojego członka do jego dziurki i naciskałem lekko, jednak w niego od razu nie wchodząc. Czekałem aż się na mnie otworzy i wtedy, wzmacniając pocałunek, wtargnąłem w niego jednym, szybkim ruchem, po czym znieruchomiałem. Uznałem, że lepiej było zrobić to szybko i mieć najgorszą część za sobą. Ostatni raz polizałem jego wargi, następnie zbliżając usta do ucha i gryząc płatek. - Wszedł cały, słodziutki. - Szepnąłem, po czym poruszyłem się lekko.

Scott

Spanikowałem jeszcze bardziej, kiedy Logan skutecznie unieruchomił moje dłonie. Okazało się, że był na tyle silny, że jedną ręką potrafił przytrzymać mnie tak, że za nic nie potrafiłem się wyrwać. -N-Nie rób tego!- nadal lekko wierzgałem, ale niebieskooki wydawał się głuchy na takie prośby. Kiedy przyłożył swoje przyrodzenie do mnie, zacisnąłem mocno powieki, z których po chwili popłynęły pojedyńcze krople. Całe ciało przeszyło naprawdę dziwne uczucie, ni to ból, ni przyjemność. -Z-Zamknij się- skwitowałem słowa chłopaka, czego jednak pożałowałem, bo zaczął się poruszać, przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. Przygryzłem wargi, żeby z moich ust przypadkiem nie wyrwał się żaden jęk. Nie dam mu tej pieprzonej satysfakcji!

Logan

Uśmiechnąłem się półgębkiem i scałowałem słone krople, a czując, że chłopak się rozluźnia, zacząłem poruszać się coraz szybciej. Nie spodobało mi się to, że czarnowłosy przygryza wargę, gdyż chciałem go słyszeć. Zacząłem więc pieścić jego szyję, bo wcześniej już odkryłem, że jest tam bardzo wrażliwy. Położyłem też jego nogi na ramionach, aby mieć do niego lepszy dostęp i zacząłem robić głębokie ruchy, celując pod kątem tak, aby trafiać w ten czuły punkt w jego wnętrzu.

Scott

Ten idiota oczywiście musiał zauważyć to, że nie mam zamiaru jęczeć jak tania dziwka (którą swoją drogą w między czasie zostałem) i niestety nie podobało mu się to. Zacząłem powstrzymywać się jeszcze bardziej, aż w pewnym momencie poczułem, że przegryzam wargę do krwi. Wtedy przestałem, bojąc się, że zrobię sobie coś jeszcze. Na moje nieszczęście, akurat w tym momencie Logan wszedł we mnie cały i trafił w bardzo czuły punkt, przez co aż zachłysnąłem się powietrzem. Zacząłem co raz częściej oraz szybciej posapywać i pojękiwać, na nic nie zdało się zaciskanie zębów. Poczułem, że jeszcze chwila, a dłużej nie wytrzymam.

Logan

Uśmiechnąłem się zwycięsko, gdy usłyszałem jak z ust bruneta wyrywają się coraz głośniejsze jęki. Polubiłem go. Już wiedziałem, że ten jeden raz mi nie wystarczy. Chętnie bym go przygarnął na kilka nocy. W moim umyśle pojawił się iście szatański plan. Ale to później. Czułem, że już długo nie wytrzymam, więc zmieniłem ruchy na płytsze, ale szybsze i ręką zacząłem stymulować członek chłopaka.

Scott

Zacisnąłem powieki, kiedy zorientowałem się, że ta chwila zaraz nadejdzie. Doszedłem, brudząc rękę chłopka oraz swój brzuch, dysząc przy tym ciężko. Zostałem rozdziewiczony na kanapie jakiegoś bogacza, którego znam kilkanaście minut... Jak będę miał potem przez to uraz do końca życia, znajdę tego starucha i sam wsadzę mu kij od miotły w dupę, żeby poczuł jak to jest! Poczułem jeszcze jedno, ostatnie, najmocniejsze pchnięcie, a chwilę później Logan ze mnie wyszedł. Dziękowałem bogu, że założył prezerwatywę, bo chyba bym tego psychicznie nie wytrzymał. Szybkim ruchem podniosłem się do siadu i, nawet nie patrząc w stronę blondyna, zacząłem zbierać swoje rzeczy -To jak, jesteśmy kwita, prawda?- głos nadal lekko mi drżał -Dasz mi więcej czasu. Miesiąc. Do tego czasu postaram się wszystko oddać. - naciągnąłem czarne bokserki na tyłek, to samo robiąc po chwili ze spodniami. Nawet nie zdążyłem opuścić domu White'a, a już myślałem w ilu pracach na raz będę musiał się zatrudnić żeby uzbierać tak szybko taką sumę... Jednak zawsze lepszy miesiąc niż nic.

Logan

Poczułem jak mięśnie chłopaka zaciskają się na mnie i wkrótce po nim doszedłem w prezerwatywę. Wyszedłem z niego, zawiązałem gumkę i rzuciłem ją na podłogę z zamiarem późniejszego sprzątnięcia. Lepiej nie gorszyć sprzątaczki. Rozsiadłem się na kanapie, przeżucając rękę przez oparcie i zapaliłem papierosa, patrząc na ubierającego się chłopaka. Bawiło mnie jego poddenerwowane zachowanie, róż na policzkach i to, jak szybko chce stąd uciec. Zaciągnąłem się dymem i odezwałem - Jakby miesiąc ci nie wystarczył - zrobiłem krótką przerwę, wypuszczając dym. - zawsze możesz tu wrócić, a byłbym skłonny zmniejszyć dług. Oczywiście nic za darmo.- dodałem, podnosząc się z kanapy z zawadiackim uśmieszkiem. Wyciągnąłem z szafy czarną koszulę i podszedłem do Scotta, zarzucając mu ją na ramiona i nachylając się przy tym do jego ucha. - Jeszcze kilka razy i mógłbym uznać cały dług za spłacony. - Mrugnąłem, wracając na swoje stare miejsce na kanapie. Ten, kto powiedział, że pieniądze szczęścia nie dają... Z pewnością nie miał pojęcia jak to jest być bogatym.

Scott

W pewnym momencie poczułem na ramionach jakiś materiał. Uniosłem wzrok, a widząc czarną koszulę spoczywającą na moim ciele, uśmiechnąłem się krzywo. Gdyby nie rozdarł poprzedniej, nie musiałby teraz oddawać mi tej. I ja i on bylibyśmy na pewno bardziej zadowoleni. No, ale jeśli to ciuch od jakiegoś super projektanta? Może udałoby mi się to komuś opchnąć za niezłą sumkę? Zamrugałem kilka razy, nie za bardzo wiedząc, co mam odpowiedzieć -C-Co proszę?- momentalnie podniosłem się z miejsca -Nie bierz mnie za jakąś tanią dziwkę! Przyniosę ci wszystko na czas i nigdy więcej mnie nie zobaczysz!- warknąłem, zapinając guziczki. Prychnąłem pod nosem, po czym szybkim krokiem udałem się do drzwi. Otworzyłem, wyszedłem, trzasnąłem. Od dziecka pakowałem się w kłopoty, ale to już chyba przegięcie...

Logan

Po wyjściu chłopaka jeszcze długo siedziałem na kanapie, oglądałem telewizję i paliłem jednego papierosa za drugim. Nie myślałem jednak nad tym co oglądam, tylko o swoim niezapowiedzianym gościu. Było miło, chętnie bym to powtórzył. I powtórzę. Mimo wybuchu chłopaka na wspomnienie o kolejnych razach, byłem pewny, że jeszcze tu wróci. Dług jest naprawdę spory, a on ma tylko dodatkowy miesiąc na spłacenie go. Nie wspominając już o zamiłowaniu jego ojca do hazardu i skłonności do przepuszczania wszystkich pieniędzy w błoto. Wiedziałem, jaki to człowiek, gdy przyszedł do mnie po pożyczkę, ale mało mnie to obchodziło. Dałem mu to, co chciał. Jeśli nie zwróci wraz z odsetkami, sam sobie odbiorę swoją własność. Tsa, bogaty ze mnie dupek, nawet ja to wiem. Ale faktem jest, że to pieniądze żądzą tym światem, a ja mam ich całkiem sporo. Uczucia tylko by zawadzały. Wiem coś o tym...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro