Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wiedza

- Malal? Nigdy nie słyszałem nawet tego słowa - Kapitan Setaniel podrapał się po rogatej głowie, rozglądając się bezradnie po pomieszczeniu. Tym razem towarzyszył mu jedynie Bibliotekarz, Kapelan i Deidre. Nikogo więcej nie uznano za stosowne poinformować o tajemnicy Kosmicznego Marine Chaosu.
- Malal, czy inaczej Malice - Zaczęła wyjaśniać Inkwizytor - To jedno z bóstw Chaosu. Niewiele o nim wiemy, więc wolimy utrzymać jego istnienie w tajemnicy. Do tej pory zdążyliśmy dowiedzieć się na tyle, że zdaje nam się, iż Malal, mimo że jest bogiem Chaosu, nie należy do Chaosu Niepodzielnego. I zwalcza wszystkie pozostałe przejawy tej siły.
- Dlatego ten Astartes najpierw rozwalał Khornitów, a potem wziął się za tych od Tzeencha? - Zrozumiał Bibliotekarz
- Więc czemu zaatakował moich żołnierzy? - Skontrował natychmiast Setaniel
- To proste - Odparł Kapelan - Nie pozwalali mu rozprawić się z Chaosem.
- Właśnie - Potwierdziła Deidre - Jeśli jest to konieczne, Malal nie ma nic przeciwko walce z kimkolwiek, kto stanie mu na drodze. To, że postanowił zniszczyć cały Chaos, nie znaczy, że oszczędzi ludzi, xenos czy kogokolwiek innego.
- Chwila moment! Jak to chce zniszczyć cały Chaos? - Zastanowił się Kapitan. Czuł się cokolwiek nieswojo w towarzystwie, które było przecież w mniejszym lub większym stopniu obyte z Osnową i jej tajemnicami. Pomimo wysokiego stopnia, był jedynie prostym żołnierzem. Do spraw Immaterium odnosił się ze stosowną dla obywatela Imperium Ludzkości rezerwą, pomieszaną z niechęcią.
- No tak. Różnie mówią o przyczynach, ale rzeczywiście, jego słudzy w niszczeniu Chaosu nie mają sobie równych. Są w tym nieraz nawet lepsi od nas.
- Nie o to mi chodziło - Odparł Setaniel - On nie może chcieć zniszczyć całego Chaosu. Przecież wtedy musiałby zniszczyć także siebie, prawda?
- Prawda - Pokiwała głową Deidre - I dlatego właśnie nie jesteśmy w stanie go pojąć. To co robi, jego cele, sama jego natura... Sprzeczności. To wszystko sprzeczności. On sam jest jedną wielką sprzecznością. Ważne jest jednak co innego. Wcześniej miałam nadzieję że uda się wyzwolić go od Chaosu, ale teraz...
- Uważasz, że to niemożliwe? - Wszedł jej w słowo Bibliotekarz. Potrząsnęła głową ze zniecierpliwieniem
- Nie o to chodzi. Patrząc na jego osobowość, stopień, w jakim Malal kontroluje jego postępowanie, myślę że przy pewnym wysiłku dałoby się wyeliminować wpływ Chaosu. Teraz jednak zaczynam się zastanawiać, czy coś takiego w ogóle ma sens.
- Że przepraszam kurwa co? - Ryknął Kapelan Argentis, niemal podskakując w miejscu. Powstrzymał go chyba jedynie ciężar pancerza wspomaganego. Obrócił się gwałtownym ruchem, po czym podszedł i oparł o stół, z bliska wbijając rozpłomienione gniewem oczy w twarz Deidre.
- Co to znaczy - Zaczął cichym, złowrogim, a zarazem dygocącym z wściekłości głosem - Uważasz, że uwolnienie jednego z naszych braci Astartes od wpływu Rujnujących Mocy za pozbawione sensu? Szkoda ci czasu i energii? A może po prostu masz w dupie tych, którzy od dziesięciu tysięcy lat przelewają krew za twoje Imperium!?
- Uspokój się i usiądź, Kapelanie - Odparła spokojnie, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Draco nie posłuchał jej jednak od razu. Wymierzył w nią opancerzony rękawicą palec, po czym wolno, dobitnie powiedział
- Nikt, absolutnie nikt nie zasługuje na potępienie, pozostając pod wpływem Chaosu. I ty, Deidre, powinnaś o tym wiedzieć najlepiej jako Inkwizytor - Po tych słowach usiadł, pozwalając wreszcie dojść do słowa kobiecie.
- Mylisz się Kapelanie - Rzekła, wygodniej rozsiadajac się na krześle - Wierzę, że każdy zasługuje na zbawienie, zwłaszcza jeden z was, aniołów Imperatora, tu jednak chodzi o coś więcej niż o jego wolność.
- To znaczy o co? - Zapytał sceptycznie Setaniel, krzyżując ręce na piersi.
- Tak jak przed chwilą wspomniałam, wojownicy Malala nieraz lepiej sobie radzą z niszczeniem sług Chaosu niż my. Co za tym idzie, skoro mamy go w garści, dlaczego nie mielibyśmy użyć mocy, pochodzącej od jego pana, aby zniszczyć możliwie jak najwięcej Chaosu. A gdy stanie się zbyt niestabilny i zacznie stanowić zagrożenie, wtedy można będzie spróbować go uwolnić... Albo zlikwidować.
- Jego jedynym panem powinien być Bóg-Imperator - Burknął wciąż nachmurzony Kapelan, ale dowódca oddziału uciszył go gestem.
- A więc jesteś ksantystką - Powiedział ponuro, unosząc brew - I częściowo dlatego mam pewne opory, aby ci zaufać. Nie podoba mi się myśl o pozostawieniu jednego z nas w szponach Rujnujących Mocy. Jakie mam gwarancje, że naprawdę wiesz co robisz? I czy zdołasz ostatecznie wyzwolić go z pęt Chaosu?
- Wiara, Kapitanie - Powiedziała kobieta wstając i opierając dłoń na jego naramienniku - Nie pozostaje Ci nic oprócz zaufania mi i Imperatorowi, który czuwa nad nami wszystkimi.
- Niewiele zatem możesz nam zaproponować, Inkwizytor Fireblaze - Odparł gorzko żołnierz, stając przy drzwiach i spoglądając na nią przez ramię - Nic więcej poza słowami. I komu masz zamiar pomóc w ten sposób? - Po tych słowach wyszedł, zostawiając za sobą pełne napięcia, posępne milczenie. Pozostali mężczyźni także zaczęli z wolna opuszczać pomieszczenie, za wszelką cenę unikając wzroku Deidre. Ona za to jeszcze długą chwilę siedziała tępo wpatrzona w ścianę, z podbródkiem opartym na dłoniach. Chyba sam tylko Imperator mógł odgadnąć, jakie myśli chodziły jej po głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro