Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Następnego dnia w szkole cały czas myślałyśmy o tych zabójstwach i prawdopodobnym udziale w nim wszystkim Austina. Jednak nie mowiłyśmy mu, że go podejrzewamy. To byłoby raczej niezbyt mądre z naszej strony.

Siedziałyśmy przy stoliku na stołówce i rozmawiałyśmy o naszych podejrzeniach.

- Ja to na serio się zaczynam poważnie zastanawiać, czy to nie przypadkiem Austin jest tym zabójcą. - odezwała się Melinda. - W końcu tak dziwnie się zachowuje, że to prawdopodobne.

- Może. - odrzekłam bez przekonania. Niby miałyśmy kilka dowodów, które by na to wskazywały. Ale wszystkie ofiary zostały zabite przez wampira. A Austin nim nie był. - Ale ofiary zostały zabite przez wampira. Dlatego ja bardziej się skłaniam ku temu Draxowi.

- On też jest podejrzany. Ale no... - położyła palec wskazujący na brodzie. - Lepiej brać pod uwagę wszystkie opcje.

- To też prawda.

Nagle dosiadł się do nas Austin. Usiadł obok mnie i położył tacę z jedzeniem na stoliku.

- I co? Ustaliłyście już coś?

- Nic poza tym, co już wiemy. - odrzekłam zawiedziona. Oparłam łokieć o blat, a brodę o rękę. - Niestety.

- No to słabo.

Nagle zapadła dziwna i dość niezręczna cisza, przerywana od czasu do czasu przez rozmowy innych dzieciaków. Gdy spojrzałam na Austina, zobaczyłam, że nad czymś się zastanawiał. Głowę miał zwróconą na stół. Po chwili się wyprostował, patrząc na mnie.

- Wiecie... - odwrócił głowę w stronę Melindy. - Bo... Muszę z tobą pogadać. - wzrócił się do mnie.

Zdziwiło mnie to i tego nie ukrywałam. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.

- Ale na osobności.

- A czemu? Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to teraz. Ja nie mam żadnych tajemnic. - skrzyżowałam ręce i położyłam je na blacie.

- Ja bym wolał tylko z tobą. - upierał się. - Ale nie tu i nie teraz. - lekko pokręcił głową.

To natomiast zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Wtedy na serio zaczęłam się zastanawiać, czy on jednak jest w to wszystko zamieszany.

- Okejjj... - odrzekłam, nadal lekko zdziwiona. - A gdzie i kiedy? - spytałam.

- U ciebie, po zajęciach. Poczekaj na mnie w swoim pokoju, ale musisz być w nim sama. - wstał od stolika i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Po zajęciach, tak, jak powiedział, czekałam na niego w pokoju. Leżałam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, co takiego chciał mi powiedzieć Austin i dlczego tylko mi. A może chciał mi zdradzić swoją tajemnicę? Jakakolwiek ona była. Położyłam ręce za szyję i zaczęłam się głębiej nad tym zastanawiać. Aż nagle do drzwi od balkonu ktoś zapukał. Domyśliłam się, kto. Wstałam i podeszłam do wyjścia, atam zobaczyłam Austina.

Wpuściłam go do środka. Usiadł na obrotowym krześle, a ja na łóżku przed nim. Panowała dziwna i dość niezręczna cisza. Trochę się jej bałam, więc postanowiłam się odezwać:

- No to co chciałeś mi powiedzieć? - położyłam ręce na kolanach i spojrzałam na chłopaka.

Ten westchnął przeciągle, wstał i podszedł do okna. Zaczął w nie patrzeć.

- Wiesz, dlaczego broniłem Draxa? - spytał, nadal patrząc przez okno.

Pokręciłam głową.

- Nie. I tego nie rozumiem. Jest okropny i zarorumiały, a ty za nim stanąłeś. Czemu?

- Bo gdyby ktoś się o nim dowiedział, to miałby kłopoty. I nie tylko on. -- spojrzał na mnie przez ramię.

- A kto jeszcze? - nagle sobie uświadomiłam, co właśnie mi powiedział. - Czyli jest więcej wampirów?

- O wiele. - odpowiedział. - Więcej, niż myślisz. I jeśli ktokolwiek nieodpowiedni by się o nich dowiedział, na przykład przez Draxa, to nie byłoby dobrze.

- A co cię obchodzą wampiry i czy ktokolwiek o nich wie? Przecież nim nie jesteś. - chłopak spojrzał na mnie smutno. Wtedy wytrzeszczyłam oczy, nie dowierzając. - Nie mów mi, że ty... - pokazałam na niego. - że ty jednak...

- Tak. Jestem wampirem.

Wtedy się od niego odsunęłam o kilka kroków, uderzając plecami o kant łóżka i niezamierzenie na nim siadając.

- Ale nie musisz się mnie bać. - odrzekł spokojnie, widząc mój wyraz twarzy.

- Czyli to ty? Ty zabiłeś tych wszystkich ludzi? - spytałam, przerażona.

- Nie. - pokręcił głową. - Ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Nie atakuję ludzi.

- A skąd mogę to wiedzieć? Może... może tylko udajesz takiego miłego, żeby potem wbić we mnie kły?

- Wiedziałem, że tak się to skończy. - szepnął. Jednak ja doskonale to usłyszałam. - Niepotrzebnie ci o tym mówiłem. - w jego głosie usłyszałam lekkie załamanie, co świadczyło, że trochę go zabolało, co powiedziałam. Odwrócił się do mnie plecami.

- A pokażesz mi się? - spytałam nagle. Spojrzał na mnie przez ramię, lekko podnosząc jedną brew. - Jako wampir? - dodałam, gdy zobaczyłam, że nie wie, o co mi chodzi.

- No nie wiem. Przez tyle lat to przed wszystkimi ukrywałem, a teraz...

- Teraz powiedziałeś mi. A ja chcę zobaczyć prawdziwego ciebie. - wstałam z łóżka i podeszłam do niego. - To co? Zrobisz to?

- Niech ci będzie. - odwrócił głowę w stronę okna, patrzył na nie przez chwilę, po czym znów zwrócił wzrok na mnie.

Wtedy zobaczyłam jego krwisto czerwone oczy. O dziwo nie przestraszyłam się ich. Wręcz przeciwnie. Lekko się do niego uśmiechnęłam.

- To to przed nami ukrywałeś? - spytałam, żeby się upewnić.

- No tak. - złapał się za przedramię. - Od samego początku chciałem ci powiedzieć, ale jakoś... nie umiałem się przełamać.

- No to teraz, skoro już znam prawdę, to powiedz mi. O co chodzi z tym całym Draxem i dlaczego konkretnie go broniłeś. - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.

- To będzie trochę długa historia. Więc lepiej usiądź. - pokazał na łóżko za nami.

Posłusznie usiadłam i zaczęłam przyglądać Austinowi w już wampirzej formie.

- No to od czego by tu... - zaczął się drapać po szyi.

- Może od początku? - zasugerowałam.

- No to w takim razie... bronię Draxa tylko z jednego powodu. - podniósł palec wskazujący w górę. Wtedy mogłam zauważyć, że miał pazury. - Bo jest wampirem. Tak, jak ja. Tylko... w pewien sposób się różnimy. Ale o tym nie teraz. - dodał, gdy zobaczył, że chciałam się odzywać. - No i ponieważ Drax jest wampirem, to bronię go przed odkryciem. Bo widzisz... - znów zaczął drapać się po szyi. - Wampiry potrafią zmieniać swój wygląd, ale Drax tak nie robi. Ponoć nie chce się zniżać do tak niskiego poziomu. Dlatego też się ukrywa. Ale nie wiem, czy to on stoi za tymi morderstwami. I gdyby ktoś się dowiedział o jego istnieniu, to cała rasa wampirów zostałaby zdemaskowana razem ze mną. - pokazał na siebie. - I na dodatek... w naszym świecie istnieją takie rady. Nazywają się Radami Ciemności i należą do nich najpotężniejsze wampiry w danym państwie. A siedziba Rady ze Stanów znajduje się akurat w naszym miasteczku.

- A ty do niej należysz? - spytałam, przerywając mu.

- No... za niedługo mam do niej dołączyć. Jak tylko skończę siedemnastkę. Ale jakoś nie za bardzo się z tego cieszę.

- Czemu?

- Bo to wiąże się z zerwaniem ze starym życiem. Porzucasz rodzinę, przyjaciół. Od czasu dołączenia do Rady nie liczy się nic więcej. I też dlatego nie mówiłem ci o tym. Nikt nie może się dowiedzieć o wampirach. Bo cały ich świat zostanie zniszczony, a wszyscy przedstawiciele tego gatunku wybici.

- Wybici? - spytałam, lekko przerażona. - Ale jak to?

- Na świecie jest mnóstwo łowców wampirów, którzy bardzo chętnie je zabijają. A gdyby nagle się ujawniły, to... - spuścił głowę. - Nie byłoby za wesoło.

- Rozumiem... - szepnęłam. - Ale... dlaczego od razu mi o tym nie powiedziałeś?

Podniósł na mnie wzrok.

- Uwierz. Chciałem. Ale... trochę się bałem. Jak na to zareagujesz. - zaczął drapać się po przedramieniu.

- A czemu tylko mnie?

- Bo ci ufam. I jeśli cię o to poproszę, to nie powiesz nikomu?

- Nie. - pokręciłam głową. - Ale... Melindzie też nie mówić?

- Jakbyś mogła. To dla mnie ważne.

- No dobrze. - gdy to powiedziałam, chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie.

- Dzięki, Claire. - zaczął iść w stronę balkonu. Wyszedł na niego. Już chciał wchodzić na barierkę, gdy zatrzymałam go:

- Czyli ostatnio nie było drabiny, co? - położyłam ręce na biodrach.

- No nie. - przyznał się. - Ustawiłem ją przy balkonie po tym, jak na niego wskoczyłem. Żebyś się nie wypytywała, jak to zrobiłem. - puścił do mnie oko, po czym wszedł na barierkę i zeskoczył na dół. - Ale trzymam cię za słowo! - krzyknął z dołu. - To ma zostać między nami!

- Jasne! - krzyknęłam, po czym chłopak odwrócił się i po chwili zniknął w lesie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro