Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Następnego dnia rano, przed pierwszą lekcją, ja, Melinda i Austin siedzieliśmy na ławce przed klasą od biologii. W międzyczasie opowiedzieliśmy Mel (skrót od Melinda) o tym, co udało nam się ustalić odnośnie ofiar wampira, który zabijał. Ale fakt, że Austin jest wampirem i o samym istnieniu Rady Ciemności zostawiliśmy dla siebie.

- Czyli... - rudowłosa złapała się za brodę. - Wszystkie ofiary tego wampira były łowcami, tak? - spojrzała na mnie, lekko wychylającą głowę, bo Austin siedział między nami.

- No tak. - odparłam, przytakując.

- Czyli to oznacza jednocześnie... - rozmyślała dalej. - że jego następną ofiarą też będzie łowca. Znacie jakiegoś?

- Nie. - odrzekliśmy jednocześnie z brunetem.

- Teraz tak zaczęłam się zastanawiać... - odezwałam się. - Bo... skoro ten wampir zabiją tylko łowców, to musi wiedzieć, którzy ludzie nimi są. Ale skąd on to wie? Bo chyba... nie ma żadnego spisu łowców czy coś? - spojrzałam na Austina.

- Chyba właśnie jest. - odrzekł, patrząc na mnie. Naprawdę dziwnie mi się na niego patrzyło, gdy miał niebieskie oczy. Ale no... kamuflaż jakiś musi mieć. - Z tego, co słyszałem, to są spisy łowców. Komendant mi kiedyś o nich mówił.

- I ty mówisz nam to teraz? - rzuciłam mu zażenowane spojrzenie.

- Do tej pory nie braliśmy pod uwagę, że w ogóle coś łączy ofiary. Więc się mnie nie czepiaj, okej? - warknął, lekko zezłoszczony.

- No dobra. - wystawiłam przed siebie ręce. - Jak se chcesz. - odsunęłam się od niego trochę.

Wtedy zadzwonił dzwonek na lekcję. Zrezygnowana westchnęłam. Miałam nadzieję, że jeszcze trochę pogłówkujemy na temat tego wszystkiego, ale najwidoczniej dzwonek nas nie lubił i nie chciał nam na to pozwolić. Oczywiście.

Na całe szczęście po lekcjach mieliśmy czas na to. Szliśmy w kierunku mojego osiedla i rozmawialiśmy na temat tego całego spisu.

- W takim razie musimy go jakoś zdobyć. - odezwałam się. - Jeśli nie chcemy, by kolejny niewinny człowiek zginął, musimy wiedzieć, kogo ten drań szuka. - położyłam ręce na biodrach, patrząc na swoich towarzyszy.

- Ale ty wiesz, że to nie jest takie łatwe? - Austin schował ręce do kieszeni spodni. - Spis łowców jest jednym z najbardziej planowanych dokumentów na komendzie. I byle kto nawet nie wejdzie do pomieszczenia, w którym on jest.

- To jak wytłumaczysz to, że ten wampir zna nazwiska wszystkich łowców? - do rozmowy wtrąciła się Mel. Skrzyżowała ręce.

- A skąd ma je znać? - odpowiedział pytaniem. - Może ma jakieś zdolności, które mu w tym pomagają? Nie pomyślałaś o tym?

- A jakie zdolności by miał mieć? - rudowłosa zgarbiła się lekko, patrząc na chłopaka z zażenowaniem. - Raczej nie zamieni się w kałużę i przejdzie pod ścianą?

Nagle Austin stanął. Bardzo mnie to zaskoczyło. I Melindę najwidoczniej też, bo spojrzała na mnie, wzruszając ramionami.

Nagle chłopak jak błyskawica pobiegł do przodu, w tylko sobie znanym kierunku. To natomiast zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Postanowiłam za nim pobiec. Na całe szczęście go dogoniłam. Stanął przed jakąś alejką, a ja za nim. Gdy spojrzałam w kierunku uliczki, zobaczyłam jakieś dwie postacie. Byli to kobieta i mężczyzna. A ten drugi wyglądał na wampira. A to nie wróżyło dobrze. Zwłaszcza dlatego, że wyglądał, jakby zaraz chciał ją ugryźć.

- Zostaw ją! - krzyknął brunet, zaciskając pięści.

Wtedy tamten spojrzał w naszym kierunku, chwilowo zostawiając swoją ofiarę.

- A kim ty jesteś dzieciaku, by mi mówić, co mam robić? - odrzekł z kpiną.

- Kimś, kto spuści ci łomot.

- Tak? W takim razie jestem ciekaw, jak to zrobisz. - skrzyżował ręce.

- Proszę Cię bardzo. - uśmiechnął się drapieżnie. Wtedy zobaczyłam, że wyrosły mu kły. - Jak tak bardzo chcesz dostać wpiernicz, to proszę bardzo.

Wtedy kątem oka spojrzałam w stronę dziewczyny, którą tamten koleś chciał zaatakować. Miała długie, rozpuszczone blond włosy, które lekko zasłaniały jej twarz. Ostrożnie do niej podeszłam, by tamten koleś mnie nie zobaczył i uklękłam przy niej. Wtedy zobaczyłam, że miała zielone oczy i wyglądała gdzieś na mój wiek, oraz że była okropnie przerażona. Nie dziwiłam jej się. W końcu wampir chciał ją zaatakować.

- Nic ci nie jest? - spytałam, patrząc jej w oczy. Pokręciła głową.

- Nie. Na całe szczęście. - wymamrotała, spuszczając głowę i składając ręce wokół skulonych nóg.

- No to przyjnajmniej tyle. - uśmiechnęłam się do niej lekko.

Nagle poczułam dziwny powiew wiatru tuż koło mojej głowy. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam tamtego kolesia, który nieprzytomny poleciał wprost na ścianę, zapewne trafiony lodowym soplem. Wstałam z klęczek.

W tamtym momencie podszedł do nas Austin w swojej wampirzej wersji.

- Nic wam nie jest? - spytał, patrząc na mnie. Pokręciłam głową.

- Na szczęście nie. Ale ta dziewczyna wygląda na przerażoną. - spojrzałam w kierunku dziewczyny. Nadal siedziała ze skulonymi nogami.

- Nie dziwne. - odparł, też na nią patrząc. - Lepiej zaprowadźmy ją do jej domu.

Przytaknęłam, po czym znów obok niej uklękłam.

- Już wszystko dobrze. - odparłam, patrząc na nią z troską. - Tamten koleś już cię nie skrzywdzi.

- Naprawdę? - lekko podniosła głowę i spojrzała na mnie z nadal widocznym przerażeniem w oczach.

- No jasne. - wstałam i podałam jej rękę. Ta ją przyjęła i z moją pomocą powoli się podniosła.

- Dziękuję. - szepnęła. Po chwili spojrzała na Austina, trochę nieśmiało. - Tobie też. - po chwili jednak lekko wytrzeszczyła oczy, jakby coś do niej dotarło. - Czekaj moment... - podeszła do niego powoli, przyglądając mu się dokładniej. - Austin?

To mnie zszokowało. Jakim cudem ona znała Austina? No i skąd?

- Czekaj... - wtrąciłam się, pokazując najpierw na dziewczynę, a potem na Austina. - To wy się znacie?

- No tak. - przytaknęła. Spojrzała na mnie. - Jednak nie wiedziałam, że... - znów zerknęła na chłopaka. - Że jesteś wampirem.

- Ale skąd wy się znacie? - dopytałam, jeszcze nie za bardzo cokolwiek z tego rozumiejąc.

- Chodziliśmy razem do podstawówki. - odezwała się. - Ale niestety... potem nasze kontakty się urwały. - znowu zwróciła wzrok na bruneta. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież byliśmy przyjaciółmi.

- No tak... - szepnął. - Byliśmy. Ale... w tamtych czasach... wtedy nikt nie znał mojego sekretu i wolałem się tego trzymać.

- To co się zmieniło? - skrzyżowała ręce.

Austin właśnie miał coś mówić, ale do alejki ktoś wszedł. Spojrzałam w tamtym kierunku i, ku swojemu nieszczęściu, zobaczyłam Melindę.

- To tutaj jesteście. Od ponad dziesięciu minut was szukam. - położyła ręce na biodrach, widocznie niezadowolona. - Czemu tak nagle uciekliście? - wtedy spojrzała w kierunku Austina i na jego widok wybałuszyła oczy, niedowieżając. Pokazała na niego. - Ty... ty jesteś...

- Tak. - odezwałam się. - Austin jest wampirem.

Wtedy Mel szeroko otworzyła oczy, zapewne nadal w to nie wierząc.

- To czemu do cholery dowiaduję się o tym teraz?! - wrzasnęła, wściekła. Coś czułam, że ta rozmowa będzie jedną z gorszych w moim życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro