Rozdział 15
Następnego dnia rano, przed pierwszą lekcją, ja, Melinda i Austin siedzieliśmy na ławce przed klasą od biologii. W międzyczasie opowiedzieliśmy Mel (skrót od Melinda) o tym, co udało nam się ustalić odnośnie ofiar wampira, który zabijał. Ale fakt, że Austin jest wampirem i o samym istnieniu Rady Ciemności zostawiliśmy dla siebie.
- Czyli... - rudowłosa złapała się za brodę. - Wszystkie ofiary tego wampira były łowcami, tak? - spojrzała na mnie, lekko wychylającą głowę, bo Austin siedział między nami.
- No tak. - odparłam, przytakując.
- Czyli to oznacza jednocześnie... - rozmyślała dalej. - że jego następną ofiarą też będzie łowca. Znacie jakiegoś?
- Nie. - odrzekliśmy jednocześnie z brunetem.
- Teraz tak zaczęłam się zastanawiać... - odezwałam się. - Bo... skoro ten wampir zabiją tylko łowców, to musi wiedzieć, którzy ludzie nimi są. Ale skąd on to wie? Bo chyba... nie ma żadnego spisu łowców czy coś? - spojrzałam na Austina.
- Chyba właśnie jest. - odrzekł, patrząc na mnie. Naprawdę dziwnie mi się na niego patrzyło, gdy miał niebieskie oczy. Ale no... kamuflaż jakiś musi mieć. - Z tego, co słyszałem, to są spisy łowców. Komendant mi kiedyś o nich mówił.
- I ty mówisz nam to teraz? - rzuciłam mu zażenowane spojrzenie.
- Do tej pory nie braliśmy pod uwagę, że w ogóle coś łączy ofiary. Więc się mnie nie czepiaj, okej? - warknął, lekko zezłoszczony.
- No dobra. - wystawiłam przed siebie ręce. - Jak se chcesz. - odsunęłam się od niego trochę.
Wtedy zadzwonił dzwonek na lekcję. Zrezygnowana westchnęłam. Miałam nadzieję, że jeszcze trochę pogłówkujemy na temat tego wszystkiego, ale najwidoczniej dzwonek nas nie lubił i nie chciał nam na to pozwolić. Oczywiście.
Na całe szczęście po lekcjach mieliśmy czas na to. Szliśmy w kierunku mojego osiedla i rozmawialiśmy na temat tego całego spisu.
- W takim razie musimy go jakoś zdobyć. - odezwałam się. - Jeśli nie chcemy, by kolejny niewinny człowiek zginął, musimy wiedzieć, kogo ten drań szuka. - położyłam ręce na biodrach, patrząc na swoich towarzyszy.
- Ale ty wiesz, że to nie jest takie łatwe? - Austin schował ręce do kieszeni spodni. - Spis łowców jest jednym z najbardziej planowanych dokumentów na komendzie. I byle kto nawet nie wejdzie do pomieszczenia, w którym on jest.
- To jak wytłumaczysz to, że ten wampir zna nazwiska wszystkich łowców? - do rozmowy wtrąciła się Mel. Skrzyżowała ręce.
- A skąd ma je znać? - odpowiedział pytaniem. - Może ma jakieś zdolności, które mu w tym pomagają? Nie pomyślałaś o tym?
- A jakie zdolności by miał mieć? - rudowłosa zgarbiła się lekko, patrząc na chłopaka z zażenowaniem. - Raczej nie zamieni się w kałużę i przejdzie pod ścianą?
Nagle Austin stanął. Bardzo mnie to zaskoczyło. I Melindę najwidoczniej też, bo spojrzała na mnie, wzruszając ramionami.
Nagle chłopak jak błyskawica pobiegł do przodu, w tylko sobie znanym kierunku. To natomiast zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Postanowiłam za nim pobiec. Na całe szczęście go dogoniłam. Stanął przed jakąś alejką, a ja za nim. Gdy spojrzałam w kierunku uliczki, zobaczyłam jakieś dwie postacie. Byli to kobieta i mężczyzna. A ten drugi wyglądał na wampira. A to nie wróżyło dobrze. Zwłaszcza dlatego, że wyglądał, jakby zaraz chciał ją ugryźć.
- Zostaw ją! - krzyknął brunet, zaciskając pięści.
Wtedy tamten spojrzał w naszym kierunku, chwilowo zostawiając swoją ofiarę.
- A kim ty jesteś dzieciaku, by mi mówić, co mam robić? - odrzekł z kpiną.
- Kimś, kto spuści ci łomot.
- Tak? W takim razie jestem ciekaw, jak to zrobisz. - skrzyżował ręce.
- Proszę Cię bardzo. - uśmiechnął się drapieżnie. Wtedy zobaczyłam, że wyrosły mu kły. - Jak tak bardzo chcesz dostać wpiernicz, to proszę bardzo.
Wtedy kątem oka spojrzałam w stronę dziewczyny, którą tamten koleś chciał zaatakować. Miała długie, rozpuszczone blond włosy, które lekko zasłaniały jej twarz. Ostrożnie do niej podeszłam, by tamten koleś mnie nie zobaczył i uklękłam przy niej. Wtedy zobaczyłam, że miała zielone oczy i wyglądała gdzieś na mój wiek, oraz że była okropnie przerażona. Nie dziwiłam jej się. W końcu wampir chciał ją zaatakować.
- Nic ci nie jest? - spytałam, patrząc jej w oczy. Pokręciła głową.
- Nie. Na całe szczęście. - wymamrotała, spuszczając głowę i składając ręce wokół skulonych nóg.
- No to przyjnajmniej tyle. - uśmiechnęłam się do niej lekko.
Nagle poczułam dziwny powiew wiatru tuż koło mojej głowy. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam tamtego kolesia, który nieprzytomny poleciał wprost na ścianę, zapewne trafiony lodowym soplem. Wstałam z klęczek.
W tamtym momencie podszedł do nas Austin w swojej wampirzej wersji.
- Nic wam nie jest? - spytał, patrząc na mnie. Pokręciłam głową.
- Na szczęście nie. Ale ta dziewczyna wygląda na przerażoną. - spojrzałam w kierunku dziewczyny. Nadal siedziała ze skulonymi nogami.
- Nie dziwne. - odparł, też na nią patrząc. - Lepiej zaprowadźmy ją do jej domu.
Przytaknęłam, po czym znów obok niej uklękłam.
- Już wszystko dobrze. - odparłam, patrząc na nią z troską. - Tamten koleś już cię nie skrzywdzi.
- Naprawdę? - lekko podniosła głowę i spojrzała na mnie z nadal widocznym przerażeniem w oczach.
- No jasne. - wstałam i podałam jej rękę. Ta ją przyjęła i z moją pomocą powoli się podniosła.
- Dziękuję. - szepnęła. Po chwili spojrzała na Austina, trochę nieśmiało. - Tobie też. - po chwili jednak lekko wytrzeszczyła oczy, jakby coś do niej dotarło. - Czekaj moment... - podeszła do niego powoli, przyglądając mu się dokładniej. - Austin?
To mnie zszokowało. Jakim cudem ona znała Austina? No i skąd?
- Czekaj... - wtrąciłam się, pokazując najpierw na dziewczynę, a potem na Austina. - To wy się znacie?
- No tak. - przytaknęła. Spojrzała na mnie. - Jednak nie wiedziałam, że... - znów zerknęła na chłopaka. - Że jesteś wampirem.
- Ale skąd wy się znacie? - dopytałam, jeszcze nie za bardzo cokolwiek z tego rozumiejąc.
- Chodziliśmy razem do podstawówki. - odezwała się. - Ale niestety... potem nasze kontakty się urwały. - znowu zwróciła wzrok na bruneta. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież byliśmy przyjaciółmi.
- No tak... - szepnął. - Byliśmy. Ale... w tamtych czasach... wtedy nikt nie znał mojego sekretu i wolałem się tego trzymać.
- To co się zmieniło? - skrzyżowała ręce.
Austin właśnie miał coś mówić, ale do alejki ktoś wszedł. Spojrzałam w tamtym kierunku i, ku swojemu nieszczęściu, zobaczyłam Melindę.
- To tutaj jesteście. Od ponad dziesięciu minut was szukam. - położyła ręce na biodrach, widocznie niezadowolona. - Czemu tak nagle uciekliście? - wtedy spojrzała w kierunku Austina i na jego widok wybałuszyła oczy, niedowieżając. Pokazała na niego. - Ty... ty jesteś...
- Tak. - odezwałam się. - Austin jest wampirem.
Wtedy Mel szeroko otworzyła oczy, zapewne nadal w to nie wierząc.
- To czemu do cholery dowiaduję się o tym teraz?! - wrzasnęła, wściekła. Coś czułam, że ta rozmowa będzie jedną z gorszych w moim życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro