Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

-Jako, że już wypłynęliśmy z Londynu, to w końcu możemy spokojnie porozmawiać- powiedziała Rosa.
-Przeglądałaś plany?- zapytał John.
-Tak... i niestety, mam złe wieści...- jąkała się kobieta.
-To znaczy?- zainteresował się pirat.
-Chodzi mi o to, że ten statek jest trudny do zniszczenia... praktycznie, nie da się tego zrobić... ma bardzo wytrzymały kadłub z drzewa dębowego, uzbrojony w 100 dział, wydłużony dziób, co daje mu większą prędkość, smukły kształt... to bardzo ciężki do pokonania przeciwnik- odparła Rosa.
-Na prawdę, nic nie da się zrobić?- zapytał poddenerwowany John.
-No niby i można. Można ostrzelać ten statek w burty, ale siła jego dział, od razu by nas zmiotła- odparła Rosa.
Rozmowę przerwał zdenerwowany i zakłopotany bosman, który wbiegł do kajuty.
-Kapitanie! ,,Artemida" na sterburcie!- wykrzyczał.
John wybiegł na pokład. Spojrzał przez prawą burtę i zobaczył znany mu już okręt.

Z porannej mgły wyłaniał się potężny okręt o ciemnych żaglach, który w miarę przybliżania się w stronę statku O'Connela nabierał potęgi w wyglądzie.
John wszedł na mostek.
-Kanonierzy do dział, znieść flagę z masztu! Czekać na rozkazy- powiedział.
Statek wroga był już bardzo blisko, jednak mimo tej odległości, nadal nie atakował przednimi działkami... coś tu było nie tak...

,,Zemsta Królowej Anny" stała w bezruchu, jedynie z pełnie rozwieszonymi dwoma żaglami.
Wtedy, ,,Artemida" wykonała gwałtowny zwrot i stanęła burta w burtę ze statkiem piratów.
Na jej pokładzie stanął starszy mężczyzna w białym ubraniu.
-Piraci...- wyszeptał, spluwając na pokładowe deski.
Podszedł on do burty i spojrzał niżej na mostek ,,Zemsty".
-Jestem kapitan Archibald Raven i żywię do was tylko zacną intencję- powiedział.
-Nie wiem, czy podołam tejże intencji- odparł John.
-John... nie igraj z nim- powiedziała Rosa.
-Zrobimy tak, ty dobrowolnie się poddasz i oddasz mi swój statek, a ja daruję życie tobie i twojej załodze- powiedział brytyjczyk.
-A co, jeśli bym odmówił?- zapytał John.
-Wtedy, ty i twój statek pójdziecie na dno, gdzie już od dawna powinniście być!- odparł, po czym furty na jego okręcie otworzyły się, a z nich wysunęły się lufy dział.
-Okręt na trawersie!- wykrzyczał matynarz na bocianim gnieździe ,,Artemidy".
Z lewej burty nadpływał statek, nad którym powiewała piracka bandera.

-To statek Kidda!- krzyknął Archibald.
Korzystając z nieuwagi starszego brytyjczyka, John przystąpił do ataku.
-Żagle na maszt i ognia!- krzyknął.
Działa ,,Zemsty" ostrzelały burtę ,,Artemidy", dokonująć dość dużego uszkodzenia parunastu dział i szerząc popłoch na górnym pokładzie.

Oczywiście, statek piratów zdążył też w tej chwili odpłynąć z pola rażenia wroga, a jako, że nie został wydany rozkaz Archibalda, brytyjski Man o war nie strzelał.
John spojrzał przez lunetę na nadpływający statek.
-To galera ,,Przygoda". To Arabella!- ucieszył się.
Uwagę kapitana zwróciła Rosa.
-Raven zawraca! Co teraz, John?- zapytała.
,,Artemida" kierowała się wprost na statek piratów.
-Bandera na maszt!- rozkazał John.
Na wrogim okręcie, Archibald obserwował piratów. Zauważył on, jak na ,,Zemście" zaczęła powiewać czarna bandera.

Ten mały ruch ze strony Johna sprawił, że w Brytyjczyku zawrzała nienawiść, którą próbował w sobie stłumić od bardzo dawna.
-Trzymać kurs prosto na statek o czarnych żaglach!- rozkazał.
-Sir, a co z drugim statkiem?- zapytał oficer.
-Nie przejmuj się nim, najpierw poślemy na dno ,,Zemstę Królowej Anny"!- wykrzyczał nerwowo Raven.
John złapał za ster swojego okrętu.
-Nadpływają!- krzyknęła Rosa.
-Przygotować się do bitwy!- rozkazał John.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro