Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

Udało się. ,,Zemsta Królowej Anny" wydostała się z przesmyku.
John i Rosa weszli do kabiny kapitańskiej.
Mężczyzna podszedł do stołu i usiadł przy nim.
-Skoro ten łowca kręci się koło Tortugi i zatapia pirackie okręty, ale nie bierze się za port, to o co mu chodzi?- zapytał John.
-Może chce zablokować port i w ten sposób zatapiać pirackie statki?- kontempletowała Rosa.
-No dobra... przynajmniej wiemy, że pływa potężnym statkiem, który uzbrojony jest w około 100 dział...- dodał John.
Rozmowę przerwał bosman, który wszedł do kajuty.
-Kapitanie, mam wieść. Wyłowiliśmy z wody człowieka, który wspomniał coś o tym łowcy piratów- powiedział.
-Przyprowadź tego człowieka do mnie- poprosił John.
Chwilę potem, do środka wszedł mokry mężczyzna w wieku może 25 lat, ubrany w poszarpane ubrania i trzymający w ręku krzyż.
-Wejdź- powiedział John.
Mężczyzna podszedł do biurka.
John wyciągnął do niego rękę w geście powitania.
-Jestem kapitan John O'Connel, a ty?- zapytał.
-James Wide- odparł mężczyzna.
-Bosman wspominał mi, że wiesz coś o łowcy piratów, czy to prawda?- zapytał John.
-Tak... zaatakował nasz statek, gdy twój, kapitanie, uciekł. Nazywa się Archibald Raven i gdy dokonywał abordażu, wspominał coś swoim oficerom, że ma zamiar cię ścigać- odparł James.
John przeraził się tymi słowami i nerwowo przełknął ślinę.
-Ale dlaczego uparł się na Johna?- zapytała Rosa.
-Ponieważ posiada najszybszy statek na Karaibach, który jako jedyny mógłby mu zagrozić- odparł James.
-Fakt, ,,Zemsta" jest nie do przebicia w tej kwestii- potwierdził John.
James odbiegł trochę od tematu Ravena.
-Słyszałem legendy... o statku, którym dowodził wcześniej Czarnobrody, że pokonał flotę hiszpańską, najechał na port w Maracaibo, a potem, pod twoim dowództwem, kapitanie, prześcignął HMS Prospero... a teraz... a teraz, jestem na nim... niesamowite...- powiedział niedowierzający James.
-Tak, to ten sam statek, tylko żagle się zmieniły- powiedział zadowolony z rozgłosu John.
Tymczasem, na pokładzie ,,Artemidy" wrzało, jak w ulu.
Archibald wszedł na mostek i podszedł do swojego oficera.
-Musimy odnaleźć tamten statek o czarnych żaglach- powiedział.
-Captain, to tylko jeden statek, oblegamy Tortugę, dom piratów- powiedział oficer.
Archibald skrzywił się i chciał dobyć szpady, lecz się powstrzymał.
-Tak samo powiesz, gdy oni powrócą, by nas zniszczyć?!-  wrzasnął.
Oficer nie wiedział, co powiedzieć, tym bardziej, że nie chciał sprzeczać się z despotycznym i cholerycznym kapitanem.
Krzyk Archibalda zwrócił uwagę załogi.
Raven podszedł do steru i odepchnął stojącego przy nim marynarza.
Popatrzył się na załogę i podszedł do poręczy.
-Tak, moi drodzy! Ścigamy brudnego pirata! Rozkładać żagle!- wykrzyknął.

Z Tortugi widać było, jak wielki brytyjski okręt wypływa z zatoki, wśród dopalających się pirackich okrętów, które wcześniej zniszczył.
Przez unoszący się na wodzie dym, przebijała się sylwetka pięknego Man-o-wara, jakim była ,,Artemida".

Raven wyjął z płaszcza kawałek czarnego materiału. Był to skrawek pirackiej flagi.
-Pożegnaj się z życiem, piracie, bo śmierć już po ciebie idzie- cicho powiedział, wyrzucając flagę do morza.

Wszyscy mieszkańcy wyspy zaczęli się cieszyć, że Brytyjczycy odpływają,  tylko jeden wiedział, co się święci- Henry.
Wcześniej widział on brawurową akcję, gdy ,,Zemsta" uciekła Ravenowi.
Spojrzał on na angielski Man-o-war opuszczający Tortugę.
-Piracka dola, Johnie...- wyszeptał.
Mężczyzna wiedział, że Brytyjczycy płyną właśnie po O'Connela i jego statek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro