Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33.

-Leggy-mruknęłam obejmując szyję chłopaka. Ten jednak wyczekiwał odpowiedzi na pytanie.
-Myliliśmy się co do Elandiela. On żyje-mruknęłam. Uśmiechnął się do niej ku zdziwieniu wszystkich.
-Wiem, widziałem go. Poza tym miałem przeczucie, że ma się dobrze, że żyje. W końcu to mój brat!-odparł spokojnie.

***

-Vanyamë! Jesteś nam potrzebna!-usłyszałam krzyk należący do Elladana. Odwróciłam się do tyłu.
Elf biegł do mnie z zawrotną prędkością. Jego ręce były całe w krwi, musiał uleczać rannych. Razem z bratem otrzymali po ojcu dar uzdrawiania.
-Co się stało?-spytałam.
-Król...-zaczął zdyszany.-Król ma krwotok wewnętrzny, musimy mu pomóc jak najszybciej, ale on nikogo nie rozpoznaje, krwawi, kaszle krwią i ewidentnie się boi. Potrzebujemy cię, szybko!-bez wahania ruszyłam za chłopakiem. Gdy już dotarliśmy do namiotu, zastaliśmy straszny widok.
-Podtrzymam jego życie magią, a wy róbcie swoje!-krzyknęłam, gdyż był tu straszny tłok. Inni medycy parzyli bandaże i opatrunki, a ja przyszykowałam się do użycia swojej wrodzonej magii.
Stanęliśmy w trójkę razem z synami Elronda przy stole "operacyjnym" i przyszykowaliśmy się. Zaczęłam zaklęciami wyciszać króla, który jakby przestraszony patrzył na nas. Pierwszy raz widziałam u niego takie coś. Elladan zaczął jakoś wspomagać jego organizm zaklęciami, tymczasem Elrohir szukał jakichś ziół, eliksirów i tak dalej.
Zorganizowana akcja. Musieliśmy uratować króla, gdyż był on bliski nam wszystkim, jak ojciec, wujek i tak dalej. Po jakimś czasie poczułam się bardzo zmęczona. Ciągłe wykorzystywanie magii jest bardzo wyczerpujące.
-No, już koniec-Elrohir padł na krzesło. Odetchnęliśmy wszyscy z ulgą.
W pewnym momencie zaczęłam płakać, można śmiało rzec, że ryczeć. Łzy ciekły mi policzkach wodospadami, a ja nad tym nie planowałam.
Elladan poklepał mnie po plecach.
-To upływ mocy tak na ciebie działa. Wyjdź na zewnątrz, ochłoń-zaproponował, a ja z chęcią to zrobiłam. Stanęłam przed namiotem i ciężko oddychałam.
-Vany? Co się stało? Z tatą aż tak źle?-podbiegli do mnie Namessi i Legolas. Pokręciłam głową ocierając łzy.
-Było ciężko, ale jest już ok-odparłam gestykulując.
Leggy objął mnie ramieniem.
-To czemu płaczesz kochanie?-spytał bawiąc się moimi włosami.
-Z emocji... Poza tym wspomnienia wróciły-usiadłam na  szarym, dużym głazie.
-Jakie?-Legolas dosiadł się do mnie, a Namessi pobiegła do namiotu. Pociągnęłam nosem.

"Mała dziewczynka, która o dziwo nie miała siedmiu lat, tylko dwadzieścia, siedziała nad wodospadem razem z kuzynem i przyjaciółmi. Dzień zapowiadał się naprawdę pięknie. Słońce dopiero co zaczynało swą codzienną wędrówkę po niebie, a już grzało niewyobrażalne mocno! Trzech chłopaków obecnych razem z nią, bacznie obserwowali co robi. Była im bardzo bliska, wszystkim.

-Glorfiiii-jęknęła znudzona.
-Tak młoda?-spytał ją kuzyn.
-Chciałabym się zobaczyć z mamusią-odparła stanowczo.
-Skarbku, ile razy mam ci powtarzać, że mamusia jest zawsze przy tobie?-chłopak nawet nie zdążył dokończyć, gdy zza krzaków rozległ się donośny rechot.
-Możemy ci załatwić szybkie spotkanie z mamunią-orkowie stanęli przed nimi. Elladan wystąpił na przód. Jako pierworodny syn władcy (wyprzedził Elrohira pięć minut!) czuł się odpowiedzialny za ich życie.
-Jeśli teraz zostawicie nas w spokoju, nic wam nie zrobimy-dumnie wyprostował plecy.
-Ach tak, chłopcze? Przekonajmy się!-przywódca orków zaśmiał się. Już po chwili Elladan był trzymamy przez jego wielką, obślizgłą łapę. Glorfindel wyjął swój miecz i zaczęła się bitwa. Tylko Vanyamë stała z tyłu i przyglądała się wszystkiemu z przerażeniem. Jednak po jakimś czasie orkowie odkryli, że ona tam stoi. Zaczęli biec również do niej. Gdy już miała zostać złapana i zabita, Elladan stanął przed nią i przyjął na siebie ciosy. Wtedy dziewczynka odkryła swoją wrodzoną moc, kiedy jej prawie brat upadł na ziemię, a z jej oczu pociekły łzy. Przypadkowo nastąpiło uwolnienie mocy i zabiło to wszystkich orków. Wszyscy, oprócz Elladana, który leżał na ziemi, byli przerażeni obrotem spraw, jednak świadomość, że jeden z synów Elronda wlasnie umierał, sprawiła, że nie zastanawiali się nad tym długo.
Z resztą u każdego moc objawia się inaczej..."

Legolas uśmiechnął się ponuro.
-Wiem coś o tym kochana... Choć moja moc objawiła się trochę inaczej.

"Młody chłopak biegł przez korytarz jak opętany.
Miał powód. Z drugiego końca było słychać wrzaski innego elfa.
Beliand gonił go, by mu przywalić, gdyż trochę zepsuł mu randkę...
-Jeszcze cię dorwę Lego!!!-usłyszał za sobą krzyk. To był przypadek, że spadł z drzewa na dziewczynę brata i wrzucił ją do rzeki! Teraz Beliand go zabije, a on nie chce umierać. Jakby patrzył na niego jakiś człowiek, pomyślałby, że ten elf ma góra piętnaście lat! To młody wiek!
Legolas biegł dalej, gdy nagle coś przeskoczyło mu w kolanie. Stara kontuzja wróciła.
Przewrócił się na ziemię i zaczął zwijać z bólu. Beliand go dogonił, ale zamiast mu dowalić, to ukląkł obok zaniepokojony.
-Leggy? Wszystko ok? Zabiorę cię do medyka...

***

Beliand razem z ojcem stali przy łóżku najmłodszego księcia. Na twarzy miał wypisany grymas zdenerwowania i bólu.
Medyk ostrożnie oglądał kolano i gadał coś do siebie pod nosem.
-I co? -spytał zaniepokojony Thranduil.
-Nie jest dobrze panie. Kiedyś książę złamał sobie nogę, o ile pamiętam... Nie została poprawnie złożona, więc przy tym wysiłku jedna z kości obsunęła się i naciska na nerw. Książę... Może być sparaliżowany...-trzy ostatnie słowa sprawiły, że wszystkich przeszły ciarki grozy.
-Ale... Jak to?!-wykrzyknął Legolas.
-Zaraz ci to zademonstruję, książę. Przestało boleć? Tak? Dobrze. Nacisnę teraz w jednym miejscu, powiesz mi czy cokolwiek poczułeś. I co?
-Ja nie czuję dotyku!-przerażony chłopak przełknął nerwowo ślinę.
-Czyli już się zaczęło...
-Musi być jakiś sposób-Thranduil wyszeptał bezsilnie. Medyk pokręcił głową przecząco.
-Przykro mi panie, za późno...-Nagle Legolas głośno i przeciągle krzyknął, a wokół niego zrobiło się jasno. Wszystko przybierało, gdy nagle zrobiło się z powrotem cicho i ciemno, a Legolas opadł bezwładnie na poduszkę.
Beliand, medyk i Thranduil, którzy pod wpływem uwolnienia mocy upadli na podłogę, teraz podnieśli się ostrożnie.
-Hir-nin! To cud! Kość się naprostowała!"





Cieszcie się i radujcie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro