Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32.

Pov. Vanyamë

-Ada!-wykrzyknął Legolas i chciał popedzić do łoża ojca, jednak jeden z medyków go zatrzymał.
-Przepuść mnie w tej chwili! Jestem twoim panem!-próbował się przechnąć, lecz powstrzymałam go.
-Twój ojciec musi dojść do siebie. Daj medykom wykonywać ich obowiązki, chyba że ci nie zależy na zdrowiu króla-powiedziałam dobitnie. Zrezygnowany wyszedł z namiotu, ja tymczasem wypytywałam o zdrowie władcy.
-Panienko, nie jest dobrze na chwilę obecną. Duży wstrząs, krwotok wewnętrzny, nie jesteśmy jeszcze w stanie powiedzieć, czy aby nie ciążą na nim jakieś zaklęcia-odparł zrezygnowany uzdrowiciel załamując ręce.
-Błagam was nie on musi wyzdrowieć-przygryzłam wargę nerwowo. Nagle do namiotu zamaszystym krokiem wszedł ktoś jeszcze. Odwróciłam się na pięcie, by zobaczyć kto, lecz stanęłam przerażona.
-Valarowie najdroższi! Ty żyjesz!-stwierdziłam patrząc w oczy wysokiemu elfowi, który uśmiechał się do mnie lekko. Podeszłam do niego i dotknęłam jego policzka dłonią, jakbym chciała zobaczyć, czy to prawda, czy może przywidzenie.
-Jak? Przecież zginąłeś!-spytałam dalej osłupiała.
-No widzisz, jednak żyję-odparł bez skrupułów, ale kątem oka spojrzał na koniec namiotu, gdzie na łożu spoczywał król.

-To ty go uratowałeś?-spytałam.
-Tak wyszło. Nie spodziewałem się, że wpadnie w gości.
-Masz nam za złe?
-Ale co?
-Że nie wróciliśmy po ciebie.
-Hmm-zastanowił się głośno.
-Nie, wyszło mi to na dobre. Poznałem kobietę mojego życia, spędziłem z nią kilka dobrych chwil i uratowałem ojca.
-To dobrze-mruknęłam cicho.
-Ale chyba nie pokażę cię jeszcze Legolasowi, gdyż jest on roztrzęsiony-stwierdziłam.
-Rozumiem, przyszedłem zobaczyć co z ojcem-odparł i minął mnie łukiem.

-Leggy-zawołałam po wyjściu z namiotu. Mój nowy narzeczony podbiegł do mnie.
-Podobno to jakiś zdrajca uratował ojca-powiedział, a ja przełknęłam nerwowo ślinę.
-No co ty-stwierdziłam sarkastycznie, ale książę tego nie wyczuł. Całe szczęście.
Mówił coś dalej, ale go nie słuchałam. Byłam skłócona z własnymi myślami. Co tu się właściwe dzieje? Tyle wydarzeń na raz mnie zbyt przytłoczyło.
-Vany? Słyszałaś co powiedziałem?-zapytał Legolas wpatrując się we mnie wyczekująco.
Ocknęłam się.
-Przepraszam... Zamyśliłam się. Co mówiłeś?-próbowałam wybrnąć z sytuacji.
Jednak książę wyczuł, że jest coś nie tak.
-Jestem twoim przyszłym mężem, możesz mi powiedzieć...-objął mnie nie a wtedy ją zobaczyłam. Tauriel patrzyła na nas zawistnym wzrokiem, jakiego jeszcze u niej nie widziałam. Odkleiłam się od Legolasa i chciałam coś powiedzieć, Ale rudowłosa już gdzieś pobiegła. Musiałam słyszeć wszystko co mówiliśmy. O naszym przyszłym małżeństwie.
-Kochanie, jak ojciec wyzdrowieje, wyprawimy tobie zaręczyny godne takiej damy jakąś ty-powiedział wesoło Legolas, jednak mnie ten pomysł nie przypadł do gustu.
-Tak jak jest teraz, jest najlepiej-odwróciłam się w tył, by Leggy nie widział mej zakłopotanej, prawie zapłkanej twarzy. Ruszyłam szybko przed siebie, z powrotem do medyków.
Jeden z nich podbiegł do mnie.
-Co się stało?-spytałam nim zdążył powiedzieć cokolwiek.
-Król... Może... Mieć ..."na sobie"... Jakieś ciężkie zaklęcie, pani-wydyszał. Spojrzałam na niego przerażona.
-Co konkretnie się dzieje?-starałam się zachować zimną krew, jednak wiem, że drgał mi głos.
-Nikogo nie rozpoznaje! Idź sama zobacz, pani-odparł medyk wymachując przy tym rękoma.
Wbiegłam do namiotu. Na łożu szarpał się Thranduil, który coś mówił, ale nie wiedziałam co dokładnie. Weszłam głębiej i uklękłam przy łóżku, każąc innym wyjść. Król spojrzał na mnie jakby zdegustowany.
-Co się dzieje? Kim ty jesteś?!-szarpnął się na łożu, co spowodowało otwarcie pojedynczych ran.
-Spokojnie hir-nin-złapałam króla delikatnie za dłoń.
-Znam cię skądś...-mruknął cicho i opadł z powrotem na poduszkę nieprzytomny. Poprawiłam mu bandaże  sprawdziłam gorączkę i zmieniłam okłady, by w końcu zawiadomić medyków, że to wszystko ze zmęczenia i minie, gdy odpocznie. Jednak medycy jak to medycy musieli to udowodnić, więc ja się nie wtrącałam.
Podbiegła do mnie Namessi.
-Jesteś w końcu! Nie mogłem cię znaleźć-krzyknęła i objęła mnie.
-No widzisz, jestem-odparłam obojętnie.
Teraz odp zaczęło mnie zastanawiać jak czuje się Eruś, a który został w królestwie Leriodiella. Postanowiliśmy go tam zostawić, by go nie narażać. Ale wracając do tematu.
-Prawda, że już go widziałaś?-spytała mnie szeptem księżniczka.
-Mmm... Tak-odpowiedziałam równie cicho.
-A Legolas wie?
-Nie, jemu nie mówiłam. Dość się zdenerwował jak zobaczył króla. Nie mogłam pozwolić, by... No nie wiem w sumie. Idę mu powiedzieć-stwierdziłam wzruszając ramionami.
-Dziewczyny? Mniemam, że coś przede mną ukrywacie...-usłyszałam za sobą. Czyli i tak już nie mam wyboru. W sumie mi nie zależy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro