Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Ailâriôn

Pov.Vanyamë

W końcu po dwóch dniach żmudnej jazdy, dotarliśmy do ogromnej półki skalnej, z której z góry leciała potężna fala wodospadu. Nim ktokolwiek zdążył się poruszyć, zostaliśmy otoczeni. Zamaskowani wojownicy naciągnęli łuki i wycelowali prosto w nas.
-Czego tu szukacie i kim jesteście?-zapytał jeden z nich.
-Przyjechaliśmy z Mrocznej Puszczy, jestem książe Legolas, a moja towarzyszka, to Vanyamë z Imladris. Przepuśćcie nas dalej-odparł szybko Legolas. Potwierdziłam jego słowa skinieniem głowy, a jeden z zamaskowanych wojowników naradził się z drugim.
-Skoro tak, Ailâriôn stoi dla was otworem-stwierdził i powiedział jeszcze kilka słów, a strumień wodospadu zaczął się zmniejszać. W końcu w ogóle nie było wody, a naszym oczom ukazał się tunel. Był bardzo niski, więc nie dało się w nim przejechać konno. Zsiadłam z mojego wierzchowca i poklepałam go po karku. Legolas złapał mnie za rękę i weszliśmy wgłąb ciemnego korytarza. Jeden ze strażników naszej eskorty, niósł na rękach Eruantira, więc nie musiałam się o małego martwić. Po jakimś czasie zobaczyliśmy światło dzienne, co bardzo nas ucieszyło. Przyspieszyliśmy kroku i po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz. Widok który tam ujrzałam, zaparł mi dech w piersiach. Na samym środku stał ogromny, jasny pałac, który otaczało miasto, wiele skał, wodospadów i drzew. Wtem podeszła do nas kobieta. Miała łagodny wyraz twarzy, długie loki i błękitne oczy.
Uśmiechnęła się delikatnie.

-Witajcie!-powiedziała melodyjnym głosem-Jestem królową tych ziem. Legolasie-spojrzała na księcia-dużo o tobie słyszałam. Mój mąż opowiadał mi o swoim młodszym bracie, bardzo często.
-No proszę, bo ja o pani nic nie słyszałem-odburknął Leggy. Zaskoczona jego zachowaniem, szybko go usprawiedliwiłam.
-Pani wybaczy, jest zmęczony podróżą-poklepałam go po ramieniu.
-Oczywiście, ale trochę racji ma. Lerodiell nigdy nie chciał mnie zabrać do Mrocznej Puszczy, lecz nie mówił dlaczego. Z resztą teraz to nie ważne. Chodźcie za mną.

***

Jesteśmy tu już od jakichś trzech godzin, ale Król tego miejsca dalej nie znalazł dla nas czasu. Zjedliśmy posiłek i udaliśmy się do komnat. Przypomniałam sobie o liście, ale wolałam najpierw pójść się rozejrzeć po okolicy. Zeszłam do miasta. Wokoło tętniło życie. Mieszkali tu i ludzie i elfowie. Obok mnie przebiegła grupka dzieci bawiących się w berka. Zaśmiałam się widząc ich beztroskie życie. Mieszkańcy miasta byli ubrani w bogate stroje oraz biżuterię. Nagle jedna blondynka przykuła moją uwagę. Rozglądała się na około, starała się nie zwracać na siebie uwagi, aż w końcu zaczęła gdzieś biec. Zaciekawiona ruszyłam za nią, nie myśląc nawet, że mogę wpakować się w niemałe kłopoty. Dziewczyna stanęła przy murze, który otaczał miasto. Była tam brama, w której przekręciła klucz i wybiegła przez nią. Stałam tam chwilę, aż w końcu zrobiłam to co ona. Gdy znalazłam się po drugiej stronie, zastałam przerażający widok. Wiele małych, zaniedbanych chatek. Ludzie i elfowie w poszarpanych strojach wyglądali jak żebracy. Nagle jeden podszedł do mnie.
-Witamy w Dolnym Mieście panienko-wycharczał szyderczo. Odsunęłam się na bezpieczną odległość i może bym wróciła z powrotem, gdyby nie to, że ujrzałam tą tajemniczą blondynkę.
Pobiegłam w jej stronę, a gdy ona mnie zobaczyła, przestraszyła się nie na żarty. Spuściła głowę w dół.
-Błagam, pani! Nie wydaj mnie Górnemu Miastu-powiedziała cichutko.
-Dlaczego miałabym to zrobić? -Spytałam-Nie znam waszych praw. Przyjechałam na jakiś czas z Mrocznej Puszczy.
-Czyli nic nie wiesz... To dobrze-uśmiechnęła się do mnie i wskazała gestem dłoni, że mam wejść do jednego z drewnianych domków. Zrobiłam to. Usiadłyśmy przy stoliku.
-A więc posłuchaj... Kiedy tu trafiłam razem z moją rodziną, jakieś 70 lat temu, nasze miasto i pałac były zbudowane. Jako nowi mieszkańcy, razem z wieloma innymi osobami, zostaliśmy potraktowani jako wyższe sfery. Ci którzy zbudowali to miasto, poszli w zapomnienie. Zaczęła się mała rewolucja, którą szybko stłumiono. Wtedy król przestał się interesować miastem. Jak to powiedział? Ah! "Niech żyje własnym życiem!" Tak więc powstała elita i gorszy sort. Ogrodzono ich murem i widzisz w jakich warunkach mieszkają! Nikt o nich nie myśli. Gdyby był jakiś atak, oni idą na pierwszy ogień. Przecież to niesprawiedliwe! Zaprzyjaźniłam się z jedną dziewczyną z Dolnego Miasta. Nie chcę, by coś jej się stało, a poza tym nawet nie mamy prawa się spotykać. Zasady Górnego Miasta tego zakazują i... jestem tu nielegalnie-mruknęła kończąc.
-Nie wiedziałam...-powiedziałam zaskoczona.-Myślałam, że król jest dobrym i sprawiedliwym władcą.
-Byłoby fajnie!-zaśmiała się, a potem momentalnie posmutniała.
-Ale król nie pozwala nawet swoim synom opuszczać tereny zamku, miasta.
-To straszne!-Stwierdziłam.
-Jesteśmy przyzwyczajeni, to nasza codzienność...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro