12. Rozpacz
Pov.Thranduil
Pojechaliśmy do tej twierdzy o której mówił jeden ze strażników. Wokół przygnębiająca cisza. Spojrzałem na Namessi, była podenerwowana. Na jej policzki wystąpiły rumieńce zmęczenia, ale i tak wyglądała na dumną wojowniczkę. Moja kochana córka... Kiedy ona tak wyrosła? Zastanawiałem się nad tym zawsze, kiedy przyszła mi powiedzieć, że na przykład coś stało się w królestwie. Taka podobna do mnie... Oczy, włosy, ale charakter to ma po mamie. Tak, matka moich dzieci, moja jedyna i ukochana żona była sprytna, ale delikatna i wrażliwa. Zawsze gotowa znieść cierpienie dla swoich najbliższych. Ale dosyć powracania do przeszłości. Muszę uratować dziecko, którym kazała mi się opiekować, jak każdym innym. Zastanawiałem się czy Legolas umie o siebie zadbać. W królestwie owszem, ale jedyne miejsce do którego wyjeżdżał beze mnie, była puszcza. Stanęliśmy przed starą fortecą. Podjechała do mnie Namessi.
-Adar, co to za miejsce? Myślisz, że tu będą? - Zapytała, ale nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo nagle ktoś rzucił się i wtulił we mnie.
-Ada... Tęskniłem- usłyszałem cichy głos i spojrzałem w dół. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! To Legolas!
-Ion-nin! Co się stało? Gdzie wyście się podziewali?- przytuliłem mojego syna.
-Nie ważne! Musimy iść szybko, zanim go zabiją! - Krzyknęła Vanyamë.
-Kogo?- spytałem.
-Ada, znaleźliśmy go. Elandiel, on się dla nas poświęcił, musimy mu pomóc!- odparł gorączkowo Legolas.
-Ale... Ale Elandiel nie żyje... Ion-nin... Dobrze o tym wiesz- powiedziałem, ale widząc miny młodzieży włącznie z Namessi, która tak bardzo się ucieszyła, że się znaleźli.
-No dobrze, sam ocenię, czy to on- zdecydowałem, a Vanyamë uśmiechnęła się do Leggy'ego. Ruszyliśmy pędem w stronę lasu. Usłyszałem krzyki, typu "zdrajco!". A potem nastała cisza. Gdy już dojechaliśmy na miejsce, nikogo nie było, tylko ślady krwi na trawie.
-O nie... Jesteśmy za późno...- szepnęła Namessi, której nagle zniknęło z twarzy szczęście, które się pojawiło, gdy usłyszała, że jej brat może żyje. W oczach Legolasa zobaczyłem strach, a Vanyamë- łzy.
***
Pov.Vanyamë
Jednak przybyliśmy za późno. Przerażona zerknęłam na Leggy'ego, który stał z otwartą buzią i wpatrywał się w pustkę, którą zastaliśmy. W końcu przerwalam ciszę i zwróciłam się do Ferena.
-To byli zbuntowani elfowie... -Jęknęłam z żalem. Feren zmarszczył brwi.
-Widzieliście go? Ich wodza? - Zapytał.
-Nie, a co? - Odparłam.
-Już wiem kim jest... To dawny wróg króla. Ale zaraz ci powiem resztę, chodźmy do Thranduila.
Cześć. Nie tak miało być, ale chciałam szybko napisać rozdział, by potem się nie męczyć xd. Obchodziłam dziś jutrzejsze urodziny i zobaczcie mój nowy nabytek!
Ach... Jakość powala, co nie? Ale nie ważne, chyba wiadomo co to jest. Zachęcam do głosowania i komentowania. A tak przy okazji, chciałabym zrobić chamską reklamę opowiadania Baby_Put_Me_Closer. Temat to Huncwoci, każdy fan Harry'ego Pottera powinien znać to określenie i wiedzieć kim byli Huncwoci. A więc zapraszam do czytania tego ff, oraz do komentowania i głosowania mojego. Eloszki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro