61
Katsuki wygonił służącą, będąc dalej wściekłym. Jego mąż patrzył na niego przygryzając wargę. Dziewczyna przyznała się do kłamstwa. Błagała, aby Królowa nie była surowa i by nie skazała jej na tortury. Katsuki kazał jej się spakować, bo z samego rana się wynosi z zamku. Nie miał pojęcia nawet dlaczego taki dzieciuch pracował na królewskim dworze! Podszedł do ukochanego i oparł dłoń przy jego głowie pochylając się.
- Tylko ciebie pragnę, rozumiesz? - zapytał. - Każdego innego się brzydzę. - mruknął i musnął jego usta.
- C-Chcesz się kochać? - zapytał, a ten mruknął cichutko. - Czuję się dobrze i
...
- A rana po cesarskim cięciu? - zapytał cicho a ten zamilkł patrząc mu w oczy. Po chwili jednak zaczął mówić.
- Prawie nie boli...
- Więc nie. - oznajmił. - Ma cię nic nie boleć, bym mógł brać cię bez przeszkód. Nie zamierzam cię krzywdzić.
- A-Ale mówiłeś, że nie uprawiałeś seksu więc pewnie jesteś w potrzebie a ja też chcę...
- Czego chcesz? - zapytał a ten zarumienił się.
- Twojego kutasa - szepnął cicho, a ten mruknął całując go w żuchwę a potem w szyję.
- Mogę jedynie pozwolić ci go wziąć do ust. Nie możesz się zbytnio napinać, by szwy nie poszły. - oznajmił a ten przygryzł wargę.
- Daj mi go. - poprosił, a ten skinął głową. Królowa delikatnie się zsunęła, by pół leżeć pół siedzieć a mężczyzna klęknął na posłaniu z tak że ten był między jego nogami i podciągnął tunikę do góry. Nie miał majtek, bo miał się kłaść przecież spać, ale ze szukał dziewuchy to ubrał właśnie tunikę na szybko. Jego penis był przed twarzą Omegi a ona nieśmiało wzięła go do ręki i musnęła. Nie stawiała go długo. Zaczęła całować i masować jego worek i o dziwo faktycznie ten był nabrzmiały, pełny spermy, którą on zaraz będzie miał w garle albo na twarzy. Oblizał i wsunął powoli go do ust. Katsuki westchnął zadowolony i położył dłoń na jego głowie. Odchylił głowę i nie potrafił się powstrzymać przed popchnięciem jego głowy, by wsunął go sobie jeszcze głębiej. Gdy miał szczytować złapał go i przytrzymał spuszczając się w jego gardło. Izuku, który nie spodziewał się przyciśnięcia pisnął głośno i zakrztusił się. Gdy odsunął twarz to zaczął wycierać brodę, bo trochę się pokrztusił. Gdy unormował możliwość oddychania zaczął ścierać łzy z twarzy.
- Hej, co się stało? Przepraszam, za mocno docisnąłem? - zapytał łapiąc go za policzki, by na niego spojrzał. - Hej, proszę, nie płacz! - usiadł i zaczął sam ścierać mu łzy. Sięgnął po chusteczki i przyciągnął go do przytulenia. Wytarł mu nos, oczka i brodę z resztek spermy. - Czemu płakałeś? - zapytał cicho gdy ten się uspokoił.
- Z ulgi... - szepcze cicho. - Bo nie masz tam pieprzyka...
- Co? - zapytał zszokowany, a ten mocno się wtulił. - Tylko by się przekonać, czy ona mówiła prawdę chciałeś go w ustach? Czuje się oszukany. - oznajmił blondyn a ten splótł ich paluszki razem.
- Kocham twojego kutasa, byłeś w potrzebie więc pomogłem, ale chciałem się przekonać...
- Głupek - Alfą westchnął. - Nie zobaczysz go przez najbliższe miesiące - mruknął a ten markotnie stęknął, że jest okrutny.
- Gdy lekarz pozwoli, przelecisz mnie? - poprosił cichutko a ten pokiwał głową. - Chcesz, czy tylko dlatego, że ja proszę?
- Izuku... - szepnął a ten musnął jego usta.
- Alfo. Jestem na ciebie napalony, zawsze... - szepcze cichutko i dotknął jego penisa. - Wiesz przecież...
- Wiem, wiem. Na razie masz odpocząć. - oznajmił. - Cieszę się, że wraca ci dobry humor, i ochota, ale masz się nie przeciążać. Żadnego biegania, seksu na biurku, ani pracy - oznajmił a ten zachichotał.
- Było fajnie wtedy na biurku... podobało Ci się przecież... - mruknął cicho. Usiadł na alfie okrakiem, ten od razu poprawil wszystkie rurki, by nic nie było zgięte, aby prawidłowo filtrowało krew. - Nie chcesz tego powtórzyć? Albo może w wannie? Ooo, albo w powozie jak w twoich fantazjach.. - szepcze mu w ucho a ten zacisnął pieści na pościeli, bo ten na niego działał, to oczywiste. Chciał go wyruchać... tak bardzo...
- Robisz to specjalnie... nie minęły cztery tygodnie od porodu... a tyle musi minimalnie bym mógł cię wziąć, Deku. Nie rób mi tego i nie napalaj mnie...
- Nie pójdziesz do żadnej służącej, by cię zaspokoiła? - szepnął cicho a ten uniósł brew. - Będziesz musiał wytrzymać... Będziesz się męczyć... - szepnął cicho a ten warknął, bo ten dotknął jego penisa. - Należy do mnie, prawda?
- Tak... - mruknął a ten uśmiechnął się I musnął jego usta. Alfą warknął bo ten zaczął poruszać dłonią na jego penisie.
- Mój- szepnęła Omega i przyspieszył ruchy dłonią. Katsuki warknął mu w usta. Robił to specjalnie, upewniał się do co swojej pozycji w życiu Katskiego. Był głupi, bo był jedyny. Był jego Królową. Połączył namiętnie ich usta i jęknął cicho, gdy dochodził w jego rękę.
- Jestem twój - szepnął cicho a zielonooki przysunął się i wtulił mocno w ukochanego. Cieszył się, że ten zadeklarował, że jest oddany i nie chce nikogo innego.
***
Rano, Katsuki trochę dłużej poleżał w łóżku. Głaskał ukochanego po ramieniu, Ich zachowanie w nocy było dziwne i niepotrzebne, ale najwyraźniej Omega potrzebowała tej sytuacji aby być spokojnym. Usłyszał pukanie od strony pokoju maluszków, a po chwili wszedł przez nie Yui z najmłodszym na rękach, bo drugi biegł w formie wilka. Chciał się rozpędzić i wskoczyć na łóżko, ale że to było wysokie to i tak tyłek mu zwisał..na szczęście Yu pomógł mu się wdrapać.
- Dzień dobry. Maluchy domagały się rodziców. Od rana były niespokojne. - oznajmił.. Arte wcisnął się pod kołdrę do mamy a ta jeszcze śpiąc otuliła go ramionami. Olivier został podany Alfie, a ta położyła go na środeczku obok brata, przykrywając kocykiem.
- Dziękuję... Staw się proszę w moim gabinecie o trzynastej. Musimy porozmawiać - oznajmił spokojnie a ten pokiwał głową delikatnie przygryzając wargę, bo nie wiedział o czym ten chciałby z nim pogadać. Czy o tym, że nie powiedział mu o plotkach? Kurcze, ostatnio miał wrażenie, że podpadał jedynie. - Możesz iść. Zajmę się chłopakami do kolejnej zmiany opiekunek. - stwierdził, a ten ruszył do wyjścia. Blondyn musiał zrobić porządek w zamku. Wśród służby szczególnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro