*94*
Deku siedział na łóżku i jadł szarlotkę. Minęły dwa miesiące od feralnego zdarzenia, jego ciało było słabe, bo cały czas walczyło o podtrzymanie ciąży, a Kacchan mocno brał sobie do serca słowa lekarza i nie pozwalał mu wstawać. Na szczęście, miał Shoto blisko, bo ten codziennie siedział razem z nim i odpoczywali. Miał w tej ogromnej sypialni klimatyzację, oraz bajeczne widoki, więc nie miał co narzekać. Ogromny telewizor, na którym oglądali filmy i seriale też rekompensował to, że siedzieli w jednym pomieszczeniu.
- Dobre to ciasto - uśmiechnął się do przyjaciela a ten pokiwał główką i odłożył pusty talerz. Wziął na kolana laptopa i zaczął przeglądać propozycje filmów. - Może dziś scence -fiction? - zapytał spokojnie, a ten zgodził się bezgłośnie. Zielonooki spojrzał w okno i uśmiechnął się delikatnie widząc męża, który niósł im kolejne przekąski, w drugiej ręce miał listy, bo często pisali do siebie z mamą i przyjaciółmi. Tutaj internet nie zawsze był, więc rozmowy video były nie często. Po za tym, fajnie było wrócić do takich starych metod, zdecydowanie ciekawiej, szczególnie, że listy szły kilka dni, więc można było nazbierać ciekawe info, oraz przekazać je kolejnym. Katsuki, będąc głową watahy wracał do domu co kilka, na kilka dni, więc czasem Kirishima pisał mu, czy nie odwalał za dużo, albo za mocno. Szczerze mówiąc, czuł się już na tyle dobrze, że mógłby wrócić do watahy. Był słaby, fakt, szybko się męczył, ale to w niczym by nie przeszkadzało. Jego brzuch był ogromny. Ciąża u męskich Omeg trwała około pięciu miesięcy, więc znacznie krócej niż u kobiet, ponieważ dzieci szybciej się rozwijały.
Pogłaskał swoje dziecko przez materiał koszulki i wyszczerzył zęby do blondyna.
- Przyniosłem wam witaminy i przekąskę. - oznajmił i postawił tace na stoliku, który stał na łóżku pomiędzy chłopakami. - Oraz listy. - oznajmił i porozdawał im. - Najpierw wypijcie to, a potem lekarz pozwolił wam się przespacerować - oznajmił i podał im wodę z rozpuszczonymi lekami. Deku jeszcze bardziej rozpromieniał.
- To super! - stwierdził i uniósł delikatnie głowę, gdy dostał buziaka w policzek. Zmarszczył brwi. Jego mąż bał się go dotykać. Bardzo się bał i powiedział, że nie wsadzi w niego nic do końca ciąży. Jednakże, bał się nawet dać mu buziaka w usta. Luna sama brała sobie co chciała, złapała mężczyznę za kark i trochę nieśmiało połączyła ich wargi. Była spragniona. W końcu w ciąży ma się zwiększony popęd seksualny, a ten odmawiał jego zaspokojenia, ale najgorsze było jednak to, że nie chciał się w ogóle z nim dotykać. Bal się dotykać brzuszka, jakby miał stukilową dłoń, czy coś. - Cieszę się, że już będziesz dziś przy mnie spał - szepnął cicho, bo ten wrócił niedawno z tygodniowej wyprawy do watahy. - Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też. - oznajmił i pocałował go w dłoń.
Shoto w tym czasie nie zwracał na nich uwagi. Czytał list od Dabiego, który pisał z nim regularnie, opowiadając o mamie. Okazało się, że poszedł do niej, odważył się, a teraz widują się regularnie. Opowiadał co o niej i jak się czuje, oraz opowiada mu, zabawne aspekty życia rodzeństwa. Czasem też wspomni, że ciąża Hawksa dobrze się rozwija, że nie ma problemów, właśnie to było w tym liście. Dwukolorowo oki pogłaskał swój brzuch. Ten w porównaniu do Izuku był malutki. Ledwo odstawał... Lekarz powiedział... Lekarz powiedział, że płód może być martwy. Nie miał odpowiedniej aparatury, by to sprawdzić, ale brzuch nie urósł ani trochę od piątego tygodnia, czyli był lekko zaokrąglony. Shoto nie chciał dopuścić do siebie tej myśli. Nie mógł stracić dziecka... Prosił lekarza, by nie mówił Elisowi, bo na pewno ich dziecko żyje, na pewno ma się dobrze i wyrośnie silne.
Jeżeli jednak jest w jego brzuchu martwe.... Nie, to nie możliwe.
Specjalista powiedział mu jasno. Po powrocie do watahy, zrobią mu USG. Jeżeli płód... Będą musieli go się pozbyć. Omega nie może się za bardzo do niego przywiązać, inaczej wpadnie w poważną depresję, która najczęściej kończy się próbami samobójczymi... O czym oni mówili? Shoto kochał to dziecko, nie da im go z siebie wyjąć, nawet martwego... Nie! Ono żyje! On żyje, tak, rośnie sobie, powoli, w swoim tempie. Pewnie będzie Omegą, dlatego jest taki malutki...
Z zamyślenia wyrwał go głos Izuku, który był czymś zaskoczony. Zamrugał gwałtowanie i spojrzał na zielonookiego.
- Dostałem list od Jess - oznajmił.
Izuś ma się w miarę dobrze, jego dziecko rośnie, to w końcu trzeci miesiąc.
Z Todorokim gorzej. Lekarze są prawie pewni, że płód jest martwy i się nie rozwija, ale Shoto nie chce w to wierzyc. Trzyma się twardo tego, że żyje, że wszystko jest dobrze... Biedactwo. Dla Omegi to musi być trudne.
No i nagle, Izuku po dwóch miesiącach dostał list od Jess. Ciekawe po co pisze, skoro narobiła tyle bagna, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro