*91*
Bakugo przygotował ostatnie papiery na spotkanie biznesowe, na które niedługo będzie ruszał, włożył je do walizki i zszedł do kuchni zjeść coś przed podróżą. Przywitał się z Alfą stada, która rezydowała u nich i jeszcze raz przeprosił za ten niespodziewany wyjazd. Usiadł przed nią i zaczęli omawiać sprawy wymiany towarów, gdy do kuchni wszedł Izuku z Todorokim.
- Dzień dobry Kacchan, Rachel - uśmiechnął się do kobiety i pocałował męża w policzek, otwierając szafkę z sokami. Wyjął sobie jeden, to było naprawdę gorący poranek.
- A ty nie pojechałeś już na te wasze wczasy? - zapytał zaskoczony blondyn, a ten gdy przełknął, to pokiwał głową.
- Tak, ale okazało sie, że jest kilkunastometrowy korek na trasie, nasz szofer stoi tam, a my przyjechaliśmy do domu, ma dzwonić, gdy coś się ruszy. - oznajmił i uśmiechnął się. - I tak zapomniałem portfela, więc dobrze, że wróciłem.
- Pojebani! - wrzasnął ktoś wlatując do środka. Okazało się, że to rudowłosa nastolatka przybiegła z podwórka. Była wściekła. Było to widać na pierwszy rzut oka, oraz roztrzęsiona. Jej krzyk był tak głośny, że nawet Elis wyszedł z piwnicy, i której szukał jakiś map.
- Co się stało? - zapytał, a Shoto wzruszył ramionami, bo naprawdę nie miał pojęcia, Deku zamrugał i uniósł brew. Bakugo wstał od stołu i zrobił kilka kroków ku kobiecie.
- Nie zbliżaj się do mnie! Pieprzone Alfy! Precz! - wrzasnęła i cofnęła się pod ścianę.
- Pachniesz rują, dziecko - oznajmił nagle Katsuki i się zatrzymał. - Wylatywanie w tym stanie na podwórze nie jest dobrym pomysłem. - stwierdził.
- Powiedziałam, odsuń się! Nie dostaniesz mojego ciała! Spierdalaj! - wrzasnęła łapiąc się swojej Alfy, a Rachel złapała ją mocno.
- Mam oznaczonego mate, nie czuję do ciebie pociągu, dziewczyno - przewrócił oczami, bo myślał, że o to jej chodzi, jednakże prawda była inna, ona i tak była tam, stała przestraszona i czuła, że jest bezbronna. Dwie ogromne męskie Alfy stały przy niej, a ona zaraz wpadnie w ruję. Nikt ich nie powstrzyma przed skrzywdzeniem jej.
- Odejdź! Odejdź, albo użyje na tobie swojej mocy! Wynoście się! Jesteście kłamcami! Potrzebujecie tylko pretekstu! - wrzasnęła, a jej żona otworzyła szerzej oczy i otuliła młodą kobietę ramionami.
- Proszę, zostawcie nas same, proszę - oznajmił, a Bakugo prychnął.
- Potrzebujecie czegoś? - zapytał cicho Midoriya, ale nie otrzymał odpowiedzi.
- Wynocha! - wrzasnęła rudowłosa a po pomieszczeniu prześcignęły dwa ogniste promienie, które trafiły w Alfy. Dla Rachel czas stanął w miejscu. Doskonale zdawała sobie sprawę jak silną moc ma jej mate. Została ona nazwana mianem 'Brutalnego podniecenia'. Była pewna, że wyjdą z tego tylko i wyłącznie kłopoty. W mocy nastolatki chodziło o to, że budziła w Alfach dzikie podniecenie. Nie do zatrzymania. Żadne słowa, płacz, ani krzyki ich nie powstrzymają. Wiedziała co to będzie. Jej małżonka również. A mimo to zrobiła to. Rzuciła w nich swoją mocą, mimo że wie jak to się skończy. Alfy złapią swoje Omegi po czym je posiądą. Nie... Nie może im na to pozwolić. Słabsze z Omeg nie przeżywały tak brutalnych stosunków. Obaj blondyni nie będą wiedzieć nic po za swoim podnieceniem. Będą wkładać gdzie się da, ile się da i jak mocno się da .... To będzie katastrofa.
Jak w za mgłą widziała, że Bakugo i Elis łapią swoich mężów i zabierają na górę. Chciała krzyknąć, by Omegi uciekały!
Zobaczyła też uśmiech triumfu na ustach nastolatki. Jak ona mogła?
Ocknęła się z letargu i podniosła rękę. Spoliczkowała żonę, na tyle mocno, że ta zatoczyła się do tyłu. - Co ty wyprawiasz?!
- Ty głupi bezmyślny bachorze! Wiesz co narobiłaś?! - wrzasnęła na nią. Pierwszy raz od tyłu miesięcy bycia ze sobą, ją uderzyła. Nie ważne, że wcześniej wkurzała ją, irytowała i wywoływała skandale. Dopiero teraz, pierwszy raz w życiu uderzyła Omegę i to swoją żonę. - Luna tego stada jest w ciąży! - rudowłosą oblał strach. Nie zdawała sobie z tego sprawy, a głupia nie była. Wiedziała, że po tak ostrych stosunkach, jakie zaraz będą miały miejsce... Każda Omega poroni. - Jeżeli to się stanie, zabiją nas i całą naszą watahę! Wyrżnął ją w pień, ty głupia dziewucho! - wrzasnęła kobieta łapiąc się za głowę
Omega patrzyła przez łzy, jak jej żona wybiega z kuchni.
Nie chciała tego. Naprawdę! Nie chciała nigdy sprawić, że ktoś straci dziecko!
Błagała w myślach, by Rachel coś wymyśliła. Inaczej w życiu by sobie nie wybaczyła...
Uhhhhh.... Ciężkie czasy.
Jess prawie wpadła w ruję, jest jej bardzo blisko, przez co jest taka poddenerwowana. Nienawidzi męskich Alf, więc używa na nich swojej mocy....
Módlmy się, by Rachel znalazła jakiś sposób, aby Elisa i Katsukiego odciągnąć od Omeg, inaczej poronią.
Jess zrozumiała jaka głupia była, ale to... To nie pomoże w niczym... Absolutnie w niczym jeżeli Omegi poronią. W końcu wiedzą o tym, że Deku jest w ciąży. Jednak nie wiedzą, że Shoto również.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro