Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*91*

Bakugo przygotował ostatnie papiery na spotkanie biznesowe, na które niedługo będzie ruszał, włożył je do walizki i zszedł do kuchni zjeść coś przed podróżą. Przywitał się z Alfą stada, która rezydowała u nich i jeszcze raz przeprosił za ten niespodziewany wyjazd. Usiadł przed nią i zaczęli omawiać sprawy wymiany towarów, gdy do kuchni wszedł Izuku z Todorokim.

- Dzień dobry Kacchan, Rachel - uśmiechnął się do kobiety i pocałował męża w policzek, otwierając szafkę z sokami. Wyjął sobie jeden, to było naprawdę gorący poranek.

- A ty nie pojechałeś już na te wasze wczasy? - zapytał zaskoczony blondyn, a ten gdy przełknął, to pokiwał głową.

- Tak, ale okazało sie, że jest kilkunastometrowy korek na trasie, nasz szofer stoi tam, a my przyjechaliśmy do domu, ma dzwonić, gdy coś się ruszy. - oznajmił i  uśmiechnął się. - I tak zapomniałem portfela, więc dobrze, że wróciłem.

- Pojebani! - wrzasnął ktoś wlatując do środka. Okazało się, że to rudowłosa nastolatka przybiegła z podwórka. Była wściekła. Było to widać na pierwszy rzut oka, oraz roztrzęsiona. Jej krzyk był tak głośny, że nawet Elis wyszedł z piwnicy, i której szukał jakiś map.

- Co się stało? - zapytał, a Shoto wzruszył ramionami, bo naprawdę nie miał pojęcia, Deku zamrugał i uniósł brew. Bakugo wstał od stołu i zrobił kilka kroków ku kobiecie.

- Nie zbliżaj się do mnie! Pieprzone Alfy! Precz! - wrzasnęła i cofnęła się pod ścianę.

- Pachniesz rują, dziecko - oznajmił nagle Katsuki i się zatrzymał. - Wylatywanie w tym stanie na podwórze nie jest dobrym pomysłem. - stwierdził.

- Powiedziałam, odsuń się! Nie dostaniesz mojego ciała! Spierdalaj! - wrzasnęła łapiąc się swojej Alfy, a Rachel złapała ją mocno.

- Mam oznaczonego mate, nie czuję do ciebie pociągu, dziewczyno - przewrócił oczami, bo myślał, że o to jej chodzi, jednakże prawda była inna, ona i tak była tam, stała przestraszona i czuła, że jest bezbronna. Dwie ogromne męskie Alfy stały przy niej, a ona zaraz wpadnie w ruję.  Nikt ich nie powstrzyma przed skrzywdzeniem jej.

- Odejdź! Odejdź, albo użyje na tobie swojej mocy! Wynoście się! Jesteście kłamcami! Potrzebujecie tylko pretekstu! - wrzasnęła, a jej żona otworzyła szerzej oczy i otuliła młodą kobietę ramionami.

- Proszę, zostawcie nas same, proszę - oznajmił, a Bakugo prychnął.

- Potrzebujecie czegoś? - zapytał cicho Midoriya, ale nie otrzymał odpowiedzi.

- Wynocha! - wrzasnęła rudowłosa a po pomieszczeniu prześcignęły dwa ogniste promienie, które trafiły w Alfy. Dla Rachel czas stanął w miejscu.  Doskonale zdawała sobie sprawę jak silną moc ma  jej mate. Została ona nazwana mianem 'Brutalnego podniecenia'. Była pewna, że wyjdą z tego tylko i wyłącznie kłopoty. W mocy nastolatki chodziło o to, że budziła w Alfach dzikie podniecenie. Nie do zatrzymania. Żadne słowa, płacz, ani krzyki ich nie powstrzymają. Wiedziała co to będzie. Jej małżonka również. A mimo to zrobiła to. Rzuciła w nich swoją mocą, mimo że wie jak to się skończy. Alfy złapią swoje Omegi po czym je posiądą. Nie... Nie może im na to pozwolić. Słabsze z Omeg nie przeżywały tak brutalnych stosunków. Obaj blondyni nie będą wiedzieć nic po za swoim podnieceniem. Będą wkładać gdzie się da, ile się da i jak mocno się da .... To będzie katastrofa.
Jak w za mgłą widziała, że Bakugo i Elis łapią swoich mężów i zabierają na górę. Chciała krzyknąć, by Omegi uciekały!
Zobaczyła też uśmiech triumfu na ustach nastolatki. Jak ona mogła?
Ocknęła się z letargu i podniosła rękę. Spoliczkowała żonę, na tyle mocno, że ta zatoczyła się do tyłu. - Co ty wyprawiasz?!

- Ty głupi bezmyślny bachorze! Wiesz co narobiłaś?! - wrzasnęła na nią. Pierwszy raz od tyłu miesięcy bycia ze sobą, ją uderzyła. Nie ważne, że wcześniej wkurzała ją, irytowała i  wywoływała skandale. Dopiero teraz, pierwszy raz w życiu uderzyła Omegę i to swoją żonę. - Luna tego stada jest w ciąży! - rudowłosą oblał strach. Nie zdawała sobie z tego sprawy, a głupia nie była. Wiedziała, że po tak ostrych stosunkach, jakie zaraz będą miały miejsce... Każda Omega poroni.  - Jeżeli to się stanie, zabiją nas i całą naszą watahę! Wyrżnął ją w pień, ty głupia dziewucho! - wrzasnęła kobieta łapiąc się za głowę
Omega patrzyła przez łzy, jak jej żona wybiega z kuchni.
Nie chciała tego. Naprawdę! Nie chciała nigdy sprawić, że ktoś straci dziecko!
Błagała w myślach, by Rachel coś wymyśliła. Inaczej w życiu by sobie nie wybaczyła...














Uhhhhh.... Ciężkie czasy.

Jess prawie wpadła w ruję, jest jej bardzo blisko, przez co  jest taka poddenerwowana.  Nienawidzi męskich Alf, więc używa na nich swojej mocy....

Módlmy się, by Rachel znalazła jakiś sposób, aby Elisa i Katsukiego odciągnąć od Omeg, inaczej poronią.

Jess zrozumiała jaka głupia była, ale to... To nie pomoże w niczym... Absolutnie w niczym jeżeli Omegi poronią. W końcu wiedzą o tym, że Deku jest w ciąży. Jednak nie wiedzą, że Shoto również. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro