*87*
W końcu Izuku, Katsuki, Jess i Rachel usiedli do stołu. Alfa doskonale wiedziała, że zielonowłosa Omega była zupełnie inna niż o niej mówiono. W jej kręgach, na terenie watahy mówiono, że Luna, był zimnym, wyrachowanym dupkiem bez uczuć. Dogadywał się z mężem tylko dlatego, że byli tak samo wredni i zamiast się kłócić, wyżywali się na swoich sługach. Nie wiedziała, jak mogła w to uwierzyć. Zielonowłosy był naprawdę cudowny, śmiał się i żartował, po za tym, miał naprawdę spory dystans do siebie. Była wściekła na Jess, że ta ciągle mu dogadywała, może nie specjalnie na początku, ale potem już przesadzała. Chłopak przyjął to z uśmiechem i odpowiedział jej zabawną historię, która speszyła młodą kobietę.
- No to co? Smacznego - oznajmił chłopak i zaczął jeść. Na jego twarzy wpłynął maślany wyraz. Najwyraźniej bardzo lubił to danie. Wyglądał naprawdę uroczo, nie mogła tego nie przyznać.
- Smacznego - oznajmiła i spojrzała na swoją żonę. Drugi Alfa się jej przyglądał, więc ta była zirytowana. Nie lubiła ich, nawet nie chciała by patrzyli na nią.
- Czego się gapisz?! - zapytała rudowłosa i od razu została skarcona wzrokiem przez partnerkę. Niedobrze... - Podobam ci się? Spróbuj mnie dotknąć, a.... - pewnie chciała rzucić coś typu "zabije cię", ale na szczęście Rachel uderzyła ją w kostkę pod stołem.
- Interesuje mnie tylko mój mąż, gówniaro - oznajmił wyniośle. Był starszy tylko o trzy krótkie lata, ale miał naprawdę wielką i mocną reputację. Narażanie się mu nie jest dobrym pomysłem. - Skoro przestałaś już być taka formalna, to powiedz mi jak śmiałaś gadać takie głupoty do mojego męża. 'Za wielki na Lunę", "za bardzo napakowany".... - wymieniał, a Izuku złapał go za dłoń.
- Kacchan, nie nakręcaj się. To tylko dziecko. - poprosił. Chyba włączyła mu się 'mamusia', bo czuł potrzebę wytłumaczenie nastolatki.
- Dziecko nie zostałoby Luną stada. Nie masz manier, gnoju, czy chcesz doprowadzić do swojej śmierci?
- Proszę jej wybaczyć. - oznajmiła poważnie Rachel patrząc w swój talerz. - Zabrałam ją kilka miesięcy temu z domu dziecka... Nie miał kto jej nauczyć manier.
- W takim...
- Kacchan, dość. - oznajmił nagle zielonooki. - W tej chwili wracaj do obiadu i zostaw ją już. Zrozumiała, że nie powinna tak mówić, nie wracaj do tego. Do upominania ma swoją Alfę, nie ciebie. - powiedział dość ostro, ale po chwili jego rysy złagodniały. - Wracajmy do obiadu.
- Przepraszam no... - mruknęła Jess, niezadowolona, ale wiedziała, że powinna to zrobić. Ten się tylko uśmiechnął, dodając jej otuchy, mówiąc, że nic się nie stało.
Nastolatka wiedziała i przede wszystkim widziała w oczkach żony, że dostanie reprymendę, jak tylko położą się do łóżka. Cholera, chyba faktycznie przesadziła. Cieszyła się, że chłopak jest wyrozumiały, bo pewnie by musiała już oficjalnie przepraszać za znieważenie.
- Więcej się to nie powtórzy - oznajmiła Rachel, a Omega spuściła głowę i pokiwała nią przyznając jej rację. Do diabła z tym! Nienawidziła męskich Alf z całego serca i będzie to mu okazywać! Po prostu obrażała nie re osobę co trzeba.
- Wychodzę - oznajmiła i wstała od stołu, ruszyła do wyjścia, nie czekając na nikogo zgodę. - Nie wiem kiedy wrócę. Nie wypatrujcie mnie. - machnęła ręką i wyszła.
- Wybaczcie mi na moment, przyprowadzę ją. - oznajmiła Alfa i ruszyła za żoną. Złapała ją za ramię w korytarzu. - Nie jesteś u siebie by odwalać takie cyrki, Jess! - syknęła.
- Odpieprz się ode mnie, do cholery! Jestem tutaj tylko dlatego, że mamy cholerną więź! Żadna z nas jej nie chciała! Mam nadzieję, że moja pierwsza ruja nigdy nie nadejdzie bym nie musiała uprawiać z tobą seksu! - syczy cicho i wyrywa się jej. - Jesteś wredna i nie szanujesz mnie!
- Jak mam cię szanować, skoro ty nie szanujesz tego, co tworzę od dziesięciu lat?! Chodziłaś w pieluchach, kiedy ja uczyłam się jak być dobrą Alfą, przejęłam watahę w twoim wieku, bo nie miałam wyjścia! A ty swoim zachowaniem pokazujesz, że gówno możemy im zaoferować, chyba że rozwydrzone nastolatki, które mają gdzieś kulturę! - syknęła kobieta. Po chwili się wyprostowała i odetchnęła. Była zbyt wściekła. Powinna się uspokoić. Omega patrzyła na nią, poczuła się głupio... Fakt, teraz, gdy są małżeństwem... Gdy wyśmiewają się z niej, to i z żony. Mają prowadzić razem watahę, więc powinna mieć dobrą sławę, ale co zrobić, gdy wszyscy się z niej śmieją? - Rób co uważasz. - oznajmiła brunetka. - Następnym razem nigdzie cię nie zabiorę, będziesz siedzieć w domu, w watasze i się uczyć. - skwitowała i odwróciła się na pięcie, by wrócić do stołu. Rudowłosa ryknęła i ruszyła do drzwi, wybiegając przez nie.
No cześć! Patrzcie jakie dramy!
Ojć, paniom się nie układa!
Ciekawe, czy kiedy się dogadają... Może Alfa powinna ją przegrzmocic 😏
Ciekawi co o tym wszystkim myśli Izuku i Kacchan? Chociaż Bakugo chyba nie lubi młodej... Nie dziw.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro