*86*
Brązowowłosa kobieta wysiadła z auta i podała dłoń swojej żonie. Westchnęła, gdy ta odtrąciła pomoc i sama wysiadła
Alfa spojrzała na swoją Omegę z naciskiem. Chciała by ta się przebrała z tych dżinsów i bluzy. Nie było jeszcze za późno, nie może być tak, że Luna jej stada jest taka niechlujna. Ona sama miała na sobie damski garnitur w bordowym kolorze. Na podróż zdjęła marynarkę, ale i tak dobrze się prezentowała.
- Będziemy rozmawiać o pokoju naszych watah, możliwe, że nasze przyszłe dzieci będą małżeństwem, więc przestań mieć taki pretensjonalny sposób bycia, bo prędzej rozwścieczysz parę rządzącą tej watahy! - syknęła, a młodszą o dziesięć lat partnerka pokazała jej środkowy palec. Kobieta zazgrzytała zębami. - Gdy wrócimy do watahy, nie wrócisz do nauki w placówce szkolnej. Dostaniesz prywatnego nauczyciela i będziesz miała areszt domowy.
- Nie jestem twoją własnością! Nie będziesz o mnie decydować!
- Właśnie, że będę! Masz piętnaście lat i gdy cię oznaczyłam, przejęłam nad tobą opiekę. Chciałabyś wrócić do domu dziecka gdzie cię katowali? - syknęła wściekła, a ta zacisnęła zęby i weszla spowrotem do auta przebierając się w koszule. Wyszła naburmuszona i dała służbie spiąć swoje rude włosy w kłosa.
- Zadowolona? Jesteś pierdoloną dyktatorką! - syknęła i odwróciła się tyłem obrażona. Alfa próbowała się uspokoić i westchnęła na koniec. Jak miała przemówić jej do rozumu? Ruszyły do drzwi i zadzwoniła, otworzyła im służba.
- Witamy was, Panie. - dwie pokojówki im się pokłoniły. Zaprowadziły je do salonu i podały herbatę. - Prosimy o wybaczenie. Luna naszego stada ma gorszy okres, więc Alfa nie może do was zejść. Pokażemy Paniom zakwaterowanie, oraz powiadomimy, gdy Król będzie mógł się z wami spotkać. - oznajmiła jedna z nich, a kobieta pokiwała głową delikatnie. Dobrze... I tak przybyły za wcześnie. Miały być jutro, więc...
- Nie, nie! Czuje się dobrze - usłyszały głos młodego chłopaka. Miał zielone oczy i zielone włosy. - Przepraszam, że musiałyście czekać, już jesteśmy. - mówi i stanął przed nimi. One wstały, zgodnie z etykietą zachowania, ale nie obyło się bez trącania. - Jestem Izuku Midoriya - Bakugo - oznajmił, wyciągając dłoń witając się z nimi obiema.
- Jestem Rachel Stev, Alfa watahy czerwonego słońca - oznajmiła. - To moja żona. Luna mojego stada. - wskazała dziewczynę, a ta przestała przeżuwać gumę i przez chwilę nie wiedziała co się dzieje.
- Jestem Jess. Jess... Stev. - niechętnie się przedstawiła.
- Katsuki Bakugo. Król tych terenów - oznajmił spokojnie blondwłosy mężczyzna. - Usiądź sobie Deku. - oznajmił od razu, a chłopak skinął głową i wykonał polecenie. - Wybaczcie, że czekałyście, spodziewaliśmy się was dopiero jutro.
- Tak... Wybaczcie. Jesteśmy tutaj z propozycją biznesową, oraz rozejmem. - oznajmiła.
- Rozumiem, tak jak w meilu, tak? - zapytał Izuku, pochylając się herbatę. Nie czuł się najlepiej, ale musiał to ukryć. Nie mógł ich wszystkich zawieść. To jego wataha. - Jeżeli chodzi o rozejm, będziesz Alfo rozmawiała z moim mężem, ale co do oferty, będzie omawiana ze mną. Ja zajmuję się wymianami towarów pomiędzy watahami jako Luna.
- Ah... Wybacz, myślałam, że będziemy to omawiać z Alfą. Ominęła mnie twoja oficjalna koronacja i przekazanie obowiązków?
- Nie. Ma się odbyć za dwa dni, zgodnie z planami, jednakże planowałem, by wam zaproponować, byście zostały dłużej. Będzie to okazja do poznania naszych upraw prosto z krzaczka jak to się mówi - uśmiechnął się, a Alfa pokiwała głową.
- Z wielką chęcią - stwierdziła i zerknęła na swoją żonę. Widać było po niej niechęć. Tak... No przecież nienawidziła męskich Alf, a ten co siedzial przed nimi wyglądał na dumnego i takiego, który nie pyta o zdanie nikogo.
- Proponuje spacer. Nie planujmy na pusty żołądek, niedługo będzie obiad - powiedział Deku i się podniósł. Kobieta miała wrażenie, że lekko nogi się pod nim ugięły, ale jego mąż go złapał i podtrzymał.
- Dobrze. Tak, spacer po tak długiej podróży nam dobrze zrobi. - kiwnęła głową i wstała. Ruszyli do wyjścia. Widać było między nimi przepaść. Mężczyźni byli ze sobą blisko, prezentowali się dumnie i biło od nich ciepło, przynajmniej względem siebie. Kobiety szły w pewnej odległości od siebie i od młodszej biła niechęć do wszystkiego. Tak dużo różnic... Czy oni się dogadają?
Wpadły do nas nowe postacie!
Deku stara się trzymać i mamy trochę z perspektywy dwóch kobiet. Młoda nie jest zbyt chętna do współpracy. Piętnaście lat to jeszcze dziecko w końcu.
Skoro nawet posiliłam się, by napisać wam ich częściowy opis kochani, to znaczy, że będą one dłużej z nami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro