*80*
Po rozporządzeniu prac na dzień dzisiejszy, wszyscy zabrali się do pracy. Todoroki usiadł na jednym rogu kanapy, mając nadzieję, że nie będzie musiał wstawać. Bolał go tyłeczek i to był na prawdę spory ból. Co zerkał na męża to się rumienił, bo ten rzucał mu szybkie spojrzenia, ale nie wiedząc czemu, Shoto czuł się speszony przez to.
- Shoto, napewno wszystko w porządku? - zapytał cicho blondwłosy, siadając przy nim. Natychmiast się odsunął, bo poczuł wzrok na sobie. Elis ewidentnie nie chciał, by ciało Alfy było blisko jego Omegi. - Coś się stało? Powiedz mi, zrobił ci krzywdę wczoraj? Słyszałem twój krzyk...
- Nie, Izuku. Nie martw się, dobrze? Tylko trochę mocniej go we mnie wsuwał, przez co boli mnie wszystko od boków w dół, ale dam radę wytrzymać.
- Masz jakąś maść na to? To przeze mnie... Więc chcę ci pomóc - szepcze cichutko, pochylając się przy nim. Gdy usłyszał, że ten zakazał mu używania czegokolwiek to się podniósł. Złapał Omegę za rękę i zaczął ciągnąć do sypialni. Poczuł jednak mocny ucisk palców Elisa na ramieniu. - Puść. Idę mu dać maść - oznajmił spokojnie, patrząc na niego. - Jestem Omegą w ciele Alfy. Nie dotknął bym go, rozumiesz? - zapytał i zmarszczył brwi, a blondyn po chwili go puścił. Wrócili po piętnastu minutach, a Elis od razu przytulił swojego męża i zaciągnął się jego zapachem. Izuku musiał powiedzieć szczerze, zaczęło go irytować zachowanie blondyna, do cholery jasnej, nie chciał mu zrobić krzywdy, ani nie chciał w niego wsadzić penisa, więc jaki on ma problem? - Dobra, w takim razie, przygotujcie się. Nie pomylcie się. Ja jestem Katsukim, Kacchan jest mną, tak?
- Tak jest - odpowiedzieli wszyscy. Weszli do salonu, czerwonowłosy, oraz fioletowowłosy stanęli za kanapą, a blondwłosy Alfa usiadł po lewej stronie kanapy. Obok niego Izuku w ciele Alfy, obok męża zielonooki i na końcu kanapy Todoroki. Doradca, para władcza i kolejny doradca. Izuku napił się herbaty. Pomógł chłopakowi się uspokoić. Podniósł się, gdy do pomieszczenia wszedł Alfa z dwoma córkami. Powitał go skinieniem głowy. Czas zacząć negocjację.
**********
Yui poprawił fartuszek, po czym wyjął z piekarnika pieczeń. Ostrożnie odłożył ją na grubą deskę i uśmiechnął się szeroko. W końcu coś mu wyszło. ZIEMNIAKI!
Odwrócił się gwałtownie i westchnął. Wziął widelec i sprawdził, czy są miękkie. Wyłączył gaz, po czym wziął łapki i złapał garnek. Odlał wodę i te wróciły na kuchenkę. Przygryzł wargę i zdjął rękawice. Spojrzał na zegarek i westchnął. Zastanawiał się, czy mężczyzna wróci niedługo, czy jednak będą jeść odgrzewane danie.
Gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami, to podszedł do salonu.
- K-Kiri? - zapytał, a czerwonooki spojrzał na niego i westchnął głośno. - Coś się stało? - podszedł do niego i niepewnie stanął przed nim. Ten objął go mocno ramionami i zaciągnął się zapachem. - Słońce. Proszę, powiedz mi co się stało. - oznajmił.
- Chce... Chce... Idę do lasu. Muszę się uspokoić. - szepnął i chciał odejść, ale mężczyzna go zatrzymał.
- Nie idź. Chodź, pokochamy się kochanie - oznajmił spokojnie i wziął jego ręce na swoje ciało. - możesz być brutalny. Nie przeszkadza mi to. - oznajmił. - Chce z tobą zjeść gorący obiad, nie odgrzewany. - szepcze. - Proszę. Nie wychodź. - szepnął cichutko i przygryzł wargę. Wtulił się w niego, a czerwonooki westchnął. Stali tak chwilę i mężczyzna zaczął go głaskać po plecach.
- Już, słoneczko, już. - mruknął cicho i odsunął się. - Zjedzmy obiad. Twoja obecność mnie wystarczająco uspokoiła. - oznajmił spokojnie i pocałował go delikatnie w policzek.
- Cieszę się, że działam na ciebie uspokajająco - zaśmiał się cichutko z uśmiechem na ustach. - Zrobiłem pieczeń. Zjedzmy. - poprosił i zabrał go do kuchni. - Czyli... Spotkanie nie było zbyt miłe?
- Izuku w ciele Bakugo poradził sobie świetnie, ugrał więcej niż sam wielki Alfa byłby w stanie jako on - westchnął. - Byłem zdenerwowany, bo ten specjalnie przetrzymał mnie dłużej. Chciał mnie w ten sposób ukarać. Kazał mi przerzucać gnój w oborze, tylko bym nie wrócił do domu.
- Oh... I co? - zapytał nakładając mu sporą porcję obiadu, sobie zostawiając malutką. - Luna nie zareagowała?
- Właśnie tak, dlatego jestem tutaj z tobą, a nie siedzę przy świniach. - westchnął. - Dziękuję, postarałeś się. - oznajmił, a ten się zarumienił.
- To nic... A... Kiri... Chciałem z tobą porozmawiać... - szepcze cicho patrząc na swoją małą porcję. - Proszę, spedź ze mną ruję. Proszę, zapłodnij mnie. - szepnął cichutko. Ze stresu cały się spiął.
- Oh... O tym chciałeś porozmawiać - mruknął czerwonooki i westchnął. - Dam ci odpowiedź jutro, dobrze? Nie zaprzątajmy sobie dziś tym głowy, okej?
- Okej - mruknął cichutko i zaczął jeść.
- Hej, proszę, nie miej takiej zranionej minki. Nie powiedziałem nie. - uśmiechnął się do niego, a ten pokiwał głową rozpromieniając się delikatnie. - Kocham cię! - uśmiecha się delikatnie i z większym apetytem zaczął zajadać.
Widzimy tutaj, że nasz kochany Elis jest zazdrosny... I dość agresywnie to okazuje.
Kirishima za to potrafi się uspokoić przy Yui... To urocze. Działają na siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro